Był ciepły, słoneczny dzień. Mały piesek o imieniu Bingo wybrał się na spacer. Bingo lubił chodzić na spacery. Ponieważ był cały czarny, dzisiaj było mu bardzo gorąco. Na niebie nie było ano jednej chmurki. Promienie słońca padały na jego sierść. Piesek mieszkał w miejscowości nad morzem. Wpadł więc na pomysł, że pójdzie na plażę. Bardzo lubił się kąpać. Miał nadzieję, że woda go ochłodzi. Po drodze jednak bardzo marudził. Wszystko mu przeszkadzało. Piasek- bo był za gorący i parzył do w łapki. Dzieci- bo radośnie biegały i hałasowały. Nie cieszył się nawet, gdy wołały za nim jaki jest śliczny i słodki. Rozglądał się tylko za miejscem, gdzie mógłby być sam i odpocząć. Szedł bardzo długo. Z czasem ludzi było coraz mniej. Aż w końcu doszedł do końca plaży. Było to magiczne miejsce. W piasek wbity był jeden parasol. Położył się wygodnie w jego cieniu. Łapki położył sobie pod głowę. Delikatny wiaterek przesuwał się po jego ciele. Jego oddech był spokojny. Bingo wsłuchiwał się w szum wiatru oraz morza. Co jakiś czas brzęczące owady latały mu koło ucha. Były to muszki, albo pszczoły. Nie wiedział dokładnie. Było mu tak dobrze, że zamknął oczy i zasnął. A gdy się obudził nie było już tak gorąco. Ruszył w drogę powrotną, ale obiecał sobie że jeszcze tu wróci. Może weźmie ze sobą przyjaciela. Pokaże mu jak tu jest pięknie i spokojnie.