Mała zielona żabka,
rodziców nie słuchała,
chodziła sama po łące,
kum-kum, kum-kum kumkała.
Spotkała przyjaciółkę,
razem podskakiwały,
małe zielone żabki,
na nikogo nie zważały.
W pobliżu, na tej łące,
spokojnie bocian kroczył,
słysząc kumkanie żabek,
natychmiast z drogi zboczył.
Szedł cicho, cichuteńko,
wysoko stawiał nogi,
by żabki nie słyszały,
nie czuły przed nim trwogi.
Popatrzył na żabusie,
co radośnie skakały,
one, gdy go zobaczyły,
ze strachu oniemiały.
Bocian kłapnął swym dziobem,
żabki połknął ze smakiem,
rozejrzał się po łące,
zachwycił pięknym makiem.
Ruszył krokiem dostojnym,
bo najadł się do syta,
mama zaś małej żabki,
wszędzie jej szuka, pyta.
Spytała stare żaby,
czy córkę jej widziały,
one strwożone bardzo,
w podskokach uciekały.
Mama zielonej żabki,
wiedziała o co chodzi,
żaby tak reagują,
gdy wróg, bocian nadchodzi.
Wskoczyła więc do wody,
bo przecież zrozumiała,
przestała żabki szukać,
cichutko zapłakała.
Z tej bajki morał taki,
unikaj wrogów swoich,
bądź zawsze bystry, czujny,
słuchaj rodziców swoich.