Działy bioliteratury – część pierwsza.
Paleobioliteratura.
Dlaczego właśnie tak?
Z mojego utworu „ Podstawy bioliteratury” wiemy , że przyroda nie lubi dzielenia bioliteratury .
Ale ja nie piszę tego utworu dla przyrody , ale dla ludzi , dla których sam pomysł bioliteratury może oznaczać rewolucję w dotychczasowej teorii literatury. Dlatego wszystko muszę wyjaśnić w sposób „ klasyczny”.
Paleobioliteratura to jedyna gałąź bioliteratury , w której każdy organizm może tworzyć tak , że jest to oryginalne. Tylko w tej jednej dziedzinie bioliteratury przyroda zrównuje wszystkie organizmy w prawach. Tylko poprzez paleobioliteraturę każdy organizm ,nawet najbardziej banalny i nie posiadający w ciągu swojego życia żadnych zdolności bioliterackich , może zostać członkiem Związku Bioliteratów Polskich.
Dlaczego tak się dzieje?
Odpowiem krótko : leży to w żywotnym interesie przyrody! Bez paleobioliteratury przyroda nie miałaby żadnej własnej tożsamości historycznej. Nie wiedziałaby , skąd pochodzi i nie umiałaby przewidzieć własnej przyszłości .Dlatego nie potrafiłaby udowodnić swojej wartości przed nikim z zewnątrz , na przykład przed ludźmi. W związku z tym bez paleobioliteratury nie wyobrażam sobie dziś istnienia parków narodowych i rezerwatów w Polsce i na świecie.
To właśnie paleobioliteratura , a nie wiara w jakiegoś Boga , stanowi niepodważalny dowód istnienia życia po śmierci. Jej nośnikiem są skały – nawet te , które nie zostały stworzone przez organizmy żywe. Ale wcale nie trzeba zagłębiać się w strukturę skał , by dowieść istnienia paleobioliteratury! Równie dobrze możemy popatrzeć na wiatrołomy czy torfowiska.
W paleobioliteraturze najważniejszym pojęciem jest czas. Przyroda , w przeciwieństwie do ludzi , zna niezliczone jego odmiany . To tak jak z językiem Eskimosów , którzy znają kilkadziesiąt słów dotyczących określenia „ śnieg”.
Spróbujemy zdefiniować kilka podstawowych i przetłumaczyć je na język ludzki. W tym celu muszę użyć neologizmów logicznych.
1. CZAS PONADCZASOWY to podstawowa jednostka czasu paleobioliterackiego. Gdyby przetłumaczyć ten termin na język ludzki , byłby on zbliżony do pojęcia ewolucji. Zbliżony to jednak nie znaczy , że z nim tożsamy. Czas ponadczasowy w przyrodniczym rozumieniu to NIESKOŃCZONY CZAS LINIOWY. Dzieli się on na dwa „ podczasy”.
1 a. CZAS ŻYWY to faktyczny czas istnienia przyrody na Ziemi . Ma on swój początek i koniec. Paleobioliteratura dokładnie wie , od którego momentu należy czas ten liczyć , natomiast w żaden sposób nie potrafi podać daty BIOSĄDU OSTATECZNEGO.
1 .b. CZAS MARTWY. Jego początkiem jest moment powstania ziemi. W momencie pojawienia się życia przechodzi on w postać utajoną . Wtedy ściśle współpracuje z przyrodą w tworzeniu bioliteratury. Swoją drugą młodość – wieczną młodość – przeżywa w chwili ustania życia na Ziemi.
2.CZAS KOŁOWY. Czas ten jest odpowiednikiem czasu teraźniejszego i trwa średnio kilkadziesiąt - kilkaset lat. W ramach tego czasu widzimy współczesną przyrodę- złotą polską jesień ,różne oblicza zimy , wiosnę lub od razu lato. W momencie zmian klimatycznych przechodzi on w CZAS PALEOKOŁOWY.
3. CZAS SEZONOWY ,zwany także CZASEM MIKROKOŁOWYM. Trwa on dokładnie jeden rok. To jedyny typ czasu paleobioliterackiego , który możemy obserwować gołym okiem i aktywnie go współtworzyć na różne sposoby.
4. CZAS PLAMKOWY lub , jak kto woli , CZAS W CZASIE. Jest to czas życia danego osobnika. Trwa on od kilku godzin do kilkudziesięciu tysięcy lat /rureczniki , koralowce/ . Czas ten jest , używając terminów matematycznych , WPISANY w czas ponadczasowy , lecz jest autonomiczny w stosunku do niego. W rzeczywistości jest to cała sekwencja mikroczasów często zupełnie niezależnych od siebie.
5. CZAS SPRZĘŻONY lub , jak kto woli , CZAS INTERAKCYJNY. Jest to czas należący do grupy CZASÓW W CZASIE. Opisuje on czas życia dwóch lub więcej organizmów powiązanych ze sobą łańcuchem pokarmowym /troficznym/. Jest to obecnie jedyny powszechnie znany czas paleobioliteracki . Znamy go z licznych filmów przyrodniczych.
Małopolska stolica paleobioliteratury.
Krzeszowice to duża wieś na zachodzie Małopolski . Polakom kojarzy się przede wszystkim jako „ stolica” dawnego prywatnego imperium rodu Potockich . W rzeczywistości jest to główny ośrodek badawczy paleoprzyrody ziemi krakowskiej.
Paleoimperium Krzeszowickie rozciąga się od Rudna na południu po Dolinki Podkrakowskie na północy . Wchodzi ono w całości w skład Nadleśnictwa Krzeszowice . Nagromadzenie paleoartefaktów na tej stosunkowo niewielkiej przestrzeni przekracza wprost granice wyobraźni .Wydaje się , że przyroda urządziła tu sobie wieczny wieczorek paleobioliteracki , na który zaprosiła najwybitniejszych z wybitnych paleobioliteratów oraz bioliteratów współczesnych .
Po raz pierwszy odwiedziłem ten obszar prawie dwadzieścia pięć lat temu z zapalonym paleobiologiem – amatorem , który był moim kolegą. Pojechaliśmy do Lasów Tenczyńskich , które aż do wybuchu drugiej wojny światowej stanowiły integralną część prywatnego państwa Potockich . Chciał on mi udowodnić , że jeszcze sześćdziesiąt pięć milionów lat temu grasowały tu dinozaury .
Po krótkim spacerze ze stacji kolejowej przekroczyliśmy dawną granicę prywatnego imperium Potockich , która w tych czasach nie prezentowała się zbyt okazale . Były to po prostu resztki bramy ,na której jednak zachował się herb rodu Potockich tak , że każdy turysta od razu wiedział , gdzie się znajduje .Tuż za bramą znajdował się kamieniołom diabazu –skały pochodzenia wulkanicznego. W tym właśnie momencie , jeszcze o tym nie wiedząc /olśnienie przyszło po latach/, nawiązałem pierwszy kontakt z paleobioliteraturą.
Czarny i obecnie aż do bólu martwy diabaz żył krótko w permie w momencie ,gdy wybuch potężnego wulkanu wyrzucił go z wnętrza Ziemi . Żył do czasu , aż był gorący i wtedy ostatecznie ukształtował się jego nekrocharakter taki , jaki znamy dziś . Wiemy , że już w chwili ,gdy jeszcze żył , przewidywał swoją samotność . Za żadną cenę nie chciał do niej dopuścić , ale co sam mógł zrobić? Jego rodzimy wulkan pozbył się go , ponieważ był egoistą . A poza wulkanem diabaz dotąd nie wyobrażał sobie życia .
Długo – nieznośnie długo – musiał czekać na „ zemstę „ . Ale w końcu przyszła ,gdy wulkan się zestarzał i nie miał już siły stawić oporu nacierającemu nań morzu . Po egoistycznym wulkanie nie pozostał nawet najmniejszy ślad w krajobrazie. Ale o tym jeszcze wspomnę.
A w morzu żyły przyszłe wapienie . One to ,gdy wreszcie się zmaterializowały , wyciągnęły do diabazu „pomocną dłoń”. To nieważne , że akurat leżało to w ich interesie , że nie chciały po prostu być jednolicie białe , gdyż biel uważały za synonim biośmierci . Postawiły diabaz na nogi , ocierając z kurzu dotychczasowej bolesnej nekrohistorii. Pozwoliły mu wpisać się w swoje ciała /w języku nauki nazywa się to konkrecją lub intruzją/ . I w takiej postaci podziwiałem go wtedy .
Ale gdzie żyły dinozaury?
Odpowiedź jest prosta : związały się z wapieniodiabazem .. W jego cieniu chroniły się przed palącymi promieniami równikowego słońca/ przyszła Polska leżała wtedy na równiku ,przynajmniej zgodnie z teorią dryfu kontynentalnego Wegenera/, pod jego osłoną obmyślały taktykę polowań i tu chroniły się przed większymi od nich drapieżnikami . Świadczyło to o tym ,jak potężny był dawniej wapieniodiabaz . Pozostały dziś po nim tylko romboidalne , osamotnione skałki .A po dinozaurach – pojedyncze kości rozrzucone po lesie . Ale pozostały i gdyby nie my , dalej trwałaby ich paleobiohistioria .. .
Drodzy Czytelnicy! Ja dobrze zdaję sobie sprawę , że możecie uznać moje wywody za baśń science – fiction . Bo przecież nikt z nas , łącznie ze mną , nie widział tego diabazowo – wapiennego muru . Ale pamiętajmy ,czytając ten tekst , że paleobioliteratura nie ma z literaturą ludzką nic wspólnego , choćby ze względu na zupełną niekompatybilność paleobioliterackiego czasu z historią ludzką .
Dlatego spokojnie posłuchajcie dalszego ciągu mojej opowieści .Potraktujcie ją na razie tak , jak legendę o złotym pociągu , którego nikt na własne oczy jeszcze nie widział , lecz liczne dowody pośrednie wskazują na to , że istnieje . Na krzeszowickiej ziemi istnieje duża liczba dowodów pośrednich na to , że wapieniodiabazowy mur rzeczywiście istniał.
***
Każdy turysta , który jest zakochany w Jurze Krakowskiej tak jak ja , doskonale wie o tym , że wapienie nienawidzą śmierci . Chcą żyć nawet w nekrożyciu. Dlatego malują się manganem. Po tej czynności już nigdy nie są białe , ale najczęściej szaroczarne . Nietrudno się domyślić , że wszelkie konkrecjo – intruzje też są przez nie mile widziane . Niestety dotyczy to skał wyłącznie JURAJSKICH.
Co więc mają zrobić wapienie pochodzenia karbońskiego? Malowanie się manganem nic w tym przypadku nie daje, gdyż mangan po tak długim czasie ulega wyblaknięciu . Wapienie jednak są zdeterminowane , by chociaż paleożyć , a to rodzi nietypowe pomysły .
Trzeba zaprosić kogoś do paleotańca . Ale kogo ? Kto jest na tyle wytrzymały , aby pisać historię życia od karbonu aż do czasów współczesnych ? Na dinozaury trudno liczyć – to wygodnickie pieczeniarze. Chcą tylko korzystać z gościny wapieni , ale jak przyjdzie co do czego ,wolą zakopać się w jurajskich rędzinach . Tu zresztą prędzej czy później dopada ich śmierć , na którą są najczęściej zupełnie nieprzygotowane . I dopiero taki wariat jak ja przychodzi z łopatką do lasu , by odkopać ich żałosne resztki...
Jedynymi odważnymi organizmami , które podejmują się trudu zapisania historii aż od karbonu , są globigeryny . To małe organizmy egzystujące na pograniczu świata roślin i zwierząt – takie sobie paleoeugleny . jest dowiedzione od dawna , że małym organizmom bardziej zależy na życiu niż dużym , gdyż to właśnie te organizmy mają największe powody do obaw o to , czy pozostanie po nich w przyszłości jakikolwiek ślad .
Globigeryny bez wahania odpowiadają na apel zamierających karbońskich wapieni . Odtąd będą dzielić z nimi wszystkie trudy nekrożycia – na dobre i na złe . W przyszłości /czyli obecnie/ ich życie można będzie prześledzić godzina po godzinie , a nawet ...wyciągać wnioski co do ich charakteru!
Mam gdzieś tam , pod grubą stertą codziennego kurzu , wyblakłą fotografię wapieni karbońskich z utrwalonymi na nich śladami po globigerynach . Jak na dawne eugleny , były to prawdziwe olbrzymy . Dziury po nich są jednak nieregularne i niejednolite , a odstępy pomiędzy poszczególnymi grupami osobników - niekiedy bardzo duże . Świadczy to o tym , że dzieliły się one na nieprzyjazne obozy lub nawet na parapolityczne stronnictwa . Ale równie prawdopodobne jest stwierdzenie , /upływ czasu wybitnie sprzyja rozwojowi wyobraźni/ że po prostu organizmom tym czasem nudziło się życie w jednej kolonii , a poszczególne osobniki chciały najzwyczajniej w świecie odpocząć od siebie ...
Najpiękniejszym miejscem Krzeszowickiego Paleoimperium i najciekawszym z punktu widzenia paleobioliteratury jest niewątpliwie Dolina Karniowicka . Jest to jedyne w Polsce miejsce o westernowym krajobrazie . Majestatyczne jurajskie wapienie istnieją tu w „ czystej „ postaci – są niemal pozbawione roślinnej nadbudowy . Oczami wyobraźni można tu zobaczyć dyliżanse z napadającymi na nie Indianami lub też słynne arizońskie mesy , na tle których Apacze i kowboje ostrzeliwali się nawzajem ...
Nas jednak przede wszystkim interesuje paleobioliteratura tego miejsca . A pod tym względem Dolina Karniowicka bije wszelkie rekordy . Jest ona poprzecinana gęstą siecią poników . To największa tego typu struktura na Jurze .
Poniki to jurajskie strumyki , które poraził majestat Doliny Karniowickiej . Poraził je tak bardzo , że odczuły własną małość i ze wstydu zapadły się pod ziemię . Stały się niewolnikami karniowickich skał . W sumie wydaje się to dziwne , ponieważ bez nich Doliny Karniowickiej po prostu by nie było .
Tak , drodzy Czytelnicy ! W pewnym momencie musiało to jednak nastąpić. Poniki po prostu zrobiły to , co do nich należało i musiały odejść , aby nic nie zakłócało właściwego spojrzenia na „ ich’ skały. Przecież od pierwszej chwili wiadomo było , że to one na „plecach „ poników mają kształtować oblicze paleobioliteratury .
Rażąca niesprawiedliwość dziejowa? Ależ skąd ! No bo skąd w ogóle wiemy , że westernowe skały zostały ukształtowane właśnie przez poniki? Ano stąd , że poniki zachowały i zachowują nadal własną tożsamość. Tu i ówdzie – najczęściej w najmniej oczekiwanym momencie – wychylają się one spod ziemi /choć tylko na krótkich odcinkach/. Gdyby nie to , nikt by nie wiedział , że poniki w ogóle istnieją i każdy miałby pełne prawo posądzić mnie o fantazjowanie...
Jednak wyjątkowość Doliny Karniowickiej nie kończy się na fakcie istnienia poników i westernowych skał.
Potężne siły , które ostatecznie ukształtowały oblicze oświęcimskiej Doliny Karpia / zwanej przeze mnie Pojezierzem Łączańskim/ ,musiały w swoim marszu na południe przejść przez Dolinę Karniowicką / oraz przez całe Krzeszowickie Paleobioliterackie Imperium/. Był to lodowiec najstarszego znanego na ziemiach polskich zlodowacenia . O jego wpływie na paleobioliterackość całej krzeszowickiej ziemi opowiem później .
Podczas najazdu lodowca Dolina Karniowicka była już w pełni dojrzała zarówno pod względem paleobioliterackim jak i biokulturowym . Z całą pewnością jej wygląd nie odbiegał już od wyglądu obecnego . Czasy , kiedy pławiła się w równikowych luksusach , dawno minęły .Wspomnienia o tych czasach także już stopniowo się zacierały . Ale Dolina Karniowicka posiadała to , co najcenniejsze – honor/ co z tego , że w postaci nekro?/. Dlatego nie dała się zdominować najeźdźcom .
Owszem , Dolina Karniowicka musiała przepuścić najeźdźców przez swoje terytorium , gdyż nie miała sił i środków na prowadzenie wojny . Musiała też przystać na okupację swojego terytorium . To jednak był koniec jej ustępstw . Uzbrojona w moralną broń , której na imię Cierpliwość , doczekała atmosferycznej kontrofensywy , podczas której Pojezierze Łączańskie zostało wyzwolone . I właśnie wtedy pokazała lodowcowi , na co ją stać .
Wszyscy wiemy choćby z podręczników , że nacierający lodowiec nie jest groźny dla zastanego krajobrazu . Ale gdy silniejsi od niego zawiązują przeciw niemu koalicję , dostaje amoku . Przegrywając starcie , stosuje taktykę spalonej ziemi . I niszczy wszystko po drodze .
Ofiarą jego gniewu padła cała południowa część Krzeszowickiego Paleoimperium . Zostało ono doszczętnie zniszczone . W tych czasach ostatecznie przestał istnieć wapieniodiabazowy wał oraz krzemowa dolina obok rudniańskiego zamku . Skały na terenie dzisiejszej Puszczy Skał Kmity zostały rozbite na małe fragmenty . Na terenie Lasów Tenczyńskich oraz Puszczy Dulowskiej powstały bagna , które jedynie łosie oraz bobry potrafią dziś przemierzyć .
I wtedy to Dolina Karniowicka wystawiła słony rachunek zaborcom . Po prostu kazała im się spakować i wynosić . Teraz dopiero lodowiec odczuł to boleśnie , gdyż przy całej swojej potędze okazał się krótkowzroczny i mało przewidujący . Zupełnie nie pomyślał o tym , że trzeba będzie się wycofywać , pnąc się do góry . A atmosfera nie zamierzała czekać na marudera ...
- „ Ja nie jestem pierwszym lepszym wapieniem jak moje sąsiadki bez honoru. Skoro nie chcesz wyjechać stąd po dobroci , nie wyjdziesz stąd dopóty , dopóki się nie uspokoisz i nie zabierzesz do pracy „ – oświadczyła Dolina Karniowicka. – „ Będziesz pracował dopóty , dopóki nie dokończysz tu swego żywota”.-
I tak się stało . Wreszcie lodowiec zrobił coś pożytecznego . Po jego pobycie pozostał różowy kamień – rodzaj głazu narzutowego . Pozostał oczywiście tak , by rzucał się w oczy , ale by nie mógł zdominować najmniejszej nawet wapiennej skały . Został całkowicie odizolowany od otoczenia. Stał się samotnym literatem piszącym pięknie , ale choć wychodził z siebie , nigdy nie dostał się na paleobioliteracki Parnas .
Jak już wspomniałem , największą ofiarą gniewu lodowca stał się południowy kraniec Paleoimperium Tenczyńskiego , a szczególnie wygasły wulkan . Lodowiec zamienił go w jeden wielki śmietnik . Ale czy mogło stać się inaczej , skoro lawie po okrzepnięciu odechciało się żyć?
Zanim to jednak się stało , śmierć postanowiła sobie urządzić balangę , dokonując niezwykłych przekształceń w zastygłej lawie . Po upływie setek milionów lat pozostały po tym wydarzeniu czytelne ślady w postaci kamieni szlachetnych . Ich symbolem stała się Czarka. Gdy wygrzebałem ją ze śmietnika , od razu uznałem ją za główną nekrobohaterkę mojej opowieści .
Czarka , powleczona wapiennym lukrem , była w swej zasadniczej masie krzemieniem , dlatego mimo swoich raczej przeciętnych rozmiarów ważyła co najmniej kilogram. Masa krzemienna była bardzo gruba i jednolita . Nie to jednak świadczyło o jej wartości , ale to , co z jej wnętrza osadziło się na jej brzegach .
Pod wpływem wieloletniego działania atmosfery wnętrze talerza zmieniło barwę na tą przypominającą kość słoniową. W środkowej części wnętrza powstały liczne dziury wypełnione powietrzem , które z upływem czasu zamieniły się w koliste obręcze . Z nich na powierzchnię talerza wytrącił się kwarc , który na swych górnych końcach zamienił się na fioletowy ,półszlachetny ametyst . Tłumacząc wszystko na język kulinarny możemy powiedzieć , że właśnie to było głównym daniem podanym do stołu .
Nie wiem , ile bym zarobił , sprzedając Czarkę . Może kilkaset złotych . Ale myśl o jej sprzedaży szybko odrzuciłem . Dla mnie liczyło się to , że będę mógł nasycić oczy jej niepowtarzalnym pięknem . I że po jakimś czasie stanie się ona moją nekroprzyjaciółką .
O Czarko moja kochana! Gdybyś wiedziała , ile Ci zawdzięczam . To dzięki Tobie na dobre zainteresowałem się geologią . To Ty prowadziłaś mnie coraz dalej – aż do momentu , w którym ostatecznie zrozumiałem , że istnieje bioliteratura. I teraz , moja Gwiazdo , serdecznie Ci za to dziękuję .
Paleobioliteratura kosmiczna .
Drodzy Czytelnicy!
Jeśli przeczytaliście uważnie to , co do tej pory napisałem / z „Podstawami bioliteratury „ włącznie / , oznacza to , że wspólnie przebyliśmy długą drogę . Jesteście więc gotowi na zrzucenie ostatnich barier krępujących Wasz umysł . Dlatego zapraszam Was tam , gdzie ani ja , ani nikt z Was jeszcze nie był . W podróż poza Ziemię .
To , co za chwilę napiszę , nie wykracza na razie poza ramy filozoficznych spekulacji . NA RAZIE.
Dzisiejsze czasy to złoty wiek nauki . Potrafimy już obserwować wszechświat , a nasze roboty zadomowiły się w Układzie Słonecznym na dobre . Wiemy już , że na niektórych skalistych planetach mogło istnieć życie . Skoro tak , znaczy to , że jego historia została zapisana na skałach tych planet . Ale jak?
Codziennie z Ziemi obserwujemy wschody i zachody Księżyca . Jest on natchnieniem dla pisarzy i poetów . Słowo „księżyc” powtarza się w niemal co dziesiątym wierszu . Wiele popularnych przysłów i powiedzeń nawiązuje też do księżyca / Co ty? Z księżyca spadłeś?/.
Cały czas zastanawiam się , dlaczego tak się dzieje. Jakie mamy w ogóle do tego podstawy? Przecież większość tych tekstów powstało PRZED erą sputników i robotów! Dlaczego to właśnie księżyc , o którym do dziś tak niewiele wiemy , tworzył i tworzy literaturę dla nas ?
Odpowiedź tkwi oczywiście w jego wyglądzie i zachowaniu.
Otóż ten tajemniczy , pozornie martwy księżyc potrafi na Ziemi porządnie namieszać . Z jego powodu często nie śpimy po nocach , co wyzwala naszą bujną wyobraźnię . On jest panem zachowań wielu organizmów żywych . Gdyby nie on , bioliteratura ziemska byłaby niepełna .
Wniosek z tego może być tylko jeden ; Księżyc jest dyktatorem o politycznych ambicjach! Posiada nawet ludzką twarz , co wiemy , gdy go uważnie obserwujemy . Nie może więc być żadnym przypadkiem , że w wielu kulturach był i jest Bogiem. Tak zresztą dzieje się też z dyktatorami ziemskimi , którzy nawet po swojej śmierci mają swój boski kult .
Księżyc jest dyktatorem szczególnym , bo jego dyktatura wynika z ... cierpienia . Jest zły , że musi być wiecznym niewolnikiem słońca i dlatego całą swoją złość wyładowuje na ziemskich ludziach i zwierzętach . Jest zły , że Słońce odebrało mu bioliteracką tożsamość i zredukowało ją do paleobioliteratury . Bo przecież posiada on nadal wszelkie warunki do rozwoju bioliteratury na swoim terytorium . Ze względu na ukształtowanie powierzchni i znikomą odległość od ziemi jego bioliteratura wcale nie musiałaby zbytnio odbiegać od bioliteratury karpackiej .
Ponieważ jednak o Księżycu tak niewiele wiemy , wcale bym się nie zdziwił , gdyby pod koniec mego życia okazało się , że w tajemnicy przed Słońcem ukrył on swoje bioliterackie skarby w niedostępnych szczelinach skał .
Wenus to planeta , która po zachodzie Słońca ukazuje się nam pod postacią tłustej gwiaździochy . Leży ona bardzo blisko Słońca i dlatego panuje na niej temperatura , która topi ołów . Wcale to jednak nie wyklucza możliwości napisania przez Wenus własnej bioliteratury . Mamy na to pośrednie dowody na Ziemi w postaci organizmów geotermalnych .
Ale na Wenus temperatura jest jeszcze wyższa od tej , która panuje w bezpośrednim sąsiedztwie podmorskich kominów wulkanicznych . Oznacza to , że organizmy ,które żyły bądź żyją na tej planecie ,muszą mieć zupełnie inną strukturę białka od organizmów ziemskich ,a może nawet wcale nie są zbudowane z białek ! Mogą nawet nie być zbudowane z komórek i nie posiadać DNA. Dlatego przyszli eksploratorzy kosmosu mogą mieć bardzo utrudnione zadanie . Bo jak czytać paleobioliteraturę lub bioliteraturę czegoś , co ziemska technologia może nawet nie zauważyć?
Załóżmy jednak , że się to uda , bo przy obecnym rozwoju technologii już nie można powiedzieć : „nigdy”. Wtedy może okazać się , że nieaktualny staje się nie tylko tradycyjny podział literatury na lirykę , epikę i dramat . Może być nawet niewystarczające dodanie do tego zestawu ,sugerowanego przeze mnie w „Odkryciach po przemyśleniach”, nowego rodzaju literackiego o zbiorowej nazwie Naukowa Literatura Piękna . Nawet pojęcie bioliteratury nie obejmowałoby wszystkiego! Wtedy nad wszystkim górowałaby literatura wszechświata , której częścią byłoby wszystko , co do tej pory sugerowałem ...
Paleobioliteratura ludzka .
Na zakończenie zastanówmy się , czy człowiek odgrywa w paleobioliteraturze jakąś rolę . Według mnie odgrywa , i to poważną .
Załóżmy , że cmentarze są specyficznym rodzajem skał . Od prawdziwych skał różnią się tym , że są obrobione REGULARNIE I BEZ UDZIAŁU PRZYPADKU . A to oznacza , że nie wszystkie ludzkie szczątki mają wartość dla paleobioliteratury .
To , czy szczątki ludzkie mają wartość dla paleobioliteratury czy też nie , zupełnie nie zależy ani od wyglądu grobowca , ani od statusu materialnego nieboszczyków , ale od WYGLĄDU SAMYCH KOŚCI . Zależy też od miejsca , gdzie kości się znajdują .
Oto przykład .
Stoimy na terenie równym jak stół . Na horyzoncie nie widać żadnych pagórków . Około pół kilometra od nas znajduje się mały lasek . Mały , ale to wystarczy , żeby oprócz jego krawędzi nie widzieć nic innego po drugiej stronie horyzontu . A przecież wiemy doskonale , że po tamtej stronie leży duże miasto .
Tak bardzo płasko jest dookoła .
Oglądamy się za siebie i nagle stwierdzamy , że z ziemi coś wystaje . Podchodzimy bliżej i zauważamy ze zdumieniem , że to ludzka kość . Czyżby została podczas powodzi wypłukana z cmentarza przez rzekę? Ależ skąd – tu są tylko piachy. Najbliższa rzeka płynie w odległości kilkudziesięciu kilometrów stąd ,więc mimo płaskiego terenu żadna powódź nigdy w te rejony nie dotrze .
Ponieważ narasta w nas ciekawość , podchodzimy bliżej i co widzimy? Ziemia cała zryta przez dziki tak , że nie ma wokół źdźbła trawy . Czego one tu szukały? Aha , bukwi – tuż obok rośnie potężny buk . Przystajemy , by kopać , i rozkopujemy ... podziemne cmentarzysko .
Ile tu ludzkich szczątków! Kilkadziesiąt , może kilkaset . Wszystkie z ranami postrzałowymi . Kiedyś popełniono tu najwyraźniej okropne przestępstwo . I nikt o tym nie wiedział!
Przybyła policja , wszystko zbadano. I ta przerażająca konkluzja – wszystko działo się kilkadziesiąt lat temu . Potworna zbrodnia dawno się przedawniła .
Przejrzano archiwa i przeczytano w nich , że kilkadziesiąt lat temu w mieście X zaginęła grupa ludzi . I teraz dopiero wszystko ułożyło się w logiczną całość .
Przestępcy zostali ujęci i powieszeni .
Z ludzkiego punktu widzenia była to zbrodnia doskonała . Przestępcy na miejsce zbrodni wybrali kompletne odludzie.
Ale z punktu widzenia paleobioliteratury nie ma zbrodni doskonałej . Przestępcy popełnili zasadniczy błąd . Zupełnie nie przyszło im na myśl , że drzewo może być świadkiem przestępstwa.
Gdy drzewo dojrzało , wiatr zrzucił z niego nasiona akurat pod grobem . Resztę już znacie...
Jarosław Roman .
Ukończono : 2 grudzień 2015 r .