Aniele kochany,
Ran twoich posoka
Jak iskry ognia spadające
Palą mi pamięć i w dusze skraplają
Żal niewymowny...
Łzą oczy wyciska...
Za słowo w gniewie, za hardość, za pustkę,
Za to ze usta nieprawdą muskam,
Za beznadzieje, co czas mi zabiera,
Uczucia, co nie zawsze są szczere,
Za światło twoje co nie chce widzieć
patrząc przez ścianę porażek życia.
A Ty, mój aniele, rany chowasz od wzroku
I mówisz, ze Bóg jest we wszystkim
I wszystko jest Bogiem