NARRATOR:
Bardzo dawno, może przed wiekiem, przed dwoma wiekami czy trzema, w pewnym królestwie dalekim, – którego dzisiaj już nie ma i na mapie go znaleźć nie można – mieszkał pewien wdowiec łagodny jak baranek.
Miał on córkę śliczną, dobrą i pracowitą. Kochali się serdecznie i dobrze im się działo. Nie wiadomo, co podkusiło wdowca, że ożenił się ponownie z pewną wdową. Niedobra kobieta, wnet się przekonacie.
A taka była bogata, że sypiała na pięciu piernatach, otulała się w kołdry puchowe i trzy jaśki wkładała pod głową. Miała trzy krowy, trzy kozy a do tego dwie córki brzydule, które kochała czule, a od teraz jeszcze pasierbicę sierotę, której w domu, najgorszą dawała robotę - taką, co to brudzi i smoli.
Wdowiec zaś z dnia na dzień robił się coraz łagodniejszy i we wszystkim ustępował żonie. Macocha przyuczyła jego córkę do domowych obowiązków i aż żal było patrzeć jak męczyła się biedna ponad siły, rozpalając w piecu, myjąc schody i podłogi, sprzątając i gotując. Dwie córki, brzydule, do woli wylegują się w łóżku a macocha sierotkę pogania:
(Kopciuszek ubrany w połataną sukienkę, umorusany sadzą, szoruje podłogę w kuchni)
KOPCIUSZEK:
Co ja, biedna, mam zrobić? Staram się jak mogę najlepiej, szoruję podłogę już od rana, a i tak macocha nie będzie zadowolona... Taki już los sieroty! Oj, gdyby to widziała moja kochana mateczka...
(Płacze. Do kuchni wpada rozwścieczona Macocha. Nerwowo zdejmuje rękawiczki i rzuca je na stół).
MACOCHA:
(krzycząc)
Pospiesz się ofermo! Co za powolny człowiek! Że też muszę znosić twoją obecność, Ty nieudaczniku! Ruszaj się!
(Do kuchni wchodzi zataczając się Ojciec, na rękach ułożony ma stos pudełek. Potyka się i pakunki spadają na podłogę).
Czy ty naprawdę niczego nie potrafisz zrobić porządnie, pokrako?! Mam już Ciebie po dziurki w nosie! Precz mi z oczu! Wynocha!
OJCIEC:
Ależ żono, eee...no, ten, tam, eee... no przecież nie...
MACOCHA:
(przerywa mu)
Nie słyszałeś co mówię?! Precz mi z oczu!
(łapie ścierkę i wygania ojca z kuchni)
Same kłopoty z tym nierobem!
(nagle przypomina sobie o czymś)
No właśnie...z tym nierobem...Kopciuszku!!! Dziecko drogie! Dlaczego nie nakryłaś jeszcze do stołu?!
Bierz się do pracy ostro, śniadanie podaj siostrom i rób tak jak ci mówię: zmyj naczynia, wyczyść obuwie, napal w piecach i wymieć sadze a spiesz się – ja ci dobrze radzę!
Muzyka (wbiegają Macocha, Siostry – popisują się, naśmiewają się z Kopciuszka itp.)
MACOCHA: (Kopciuszek stoi i słucha)
Nanoś mi drewna z dworu, garnki w kuchni wyszoruj i posprzątaj, bo za ciebie nie sprzątnę. A córeczki moje są wątłe, szkoda ich każdego paluszka. (córki przechodzą do salonu)
Ruszaj się! To robota w sam raz dla Kopciuszka!
Muzyka (Macocha idzie do salonu)(Kopciuszek idzie do kuchni)
NARRATOR: Stąd poszło, że sierotkę nazywano Kopciuszkiem a ona ocierała łzy fartuszkiem, szorowała, harowała i przy pracy tak cichutko sobie śpiewała:
KOPCIUSZEK: (siada przy kuchni i śpiewa)
1. Śnie, mój śnie kołderką z nocy,
Na dobranoc przytul mnie,
Smutno jest gdy ciebie nie ma,
Czyżbyś przestał lubić mnie.
Jak tu spać, gdy ciebie nie ma,
Gniecie mnie coś niczym głaz,
Sto baranków policzonych,
A ja wciąż nie mogę spać.
Ref: Panie śnie, Panie śnie na dobranoc przytul mnie,
Panie śnie, Panie śnie na dobranoc wołaj mnie – 2x
2. Bardzo będę się już starać,
Grzeczna jestem już za trzech,
Możesz zacząć opowiadać,
Bardzo lubię słuchać cię.
Otwórz księgę sennych zaklęć,
Czarodziejskich bajek kram,
Ja naprawdę chcę już zasnąć,
Ale wciąż nie mogę spać.
Ref: Panie śnie, Panie śnie na dobranoc przytul mnie,
Panie śnie, Panie śnie na dobranoc wołaj mnie – 2x
(Kopciuszek ziewa i zasypia na podłodze, wchodzi Macocha)
MACOCHA:
Kopciuszku!!!
KOPCIUSZEK:
Obiad gotowy, macocho. Zaraz podam do stołu, jeśli sobie życzysz.
(Kopciuszek krząta się po kuchni, Macocha rozpakowuje pudła wyciąga z nich różne fatałaszki).
MACOCHA:
Uwielbiam robić zakupy w mieście. To przyda się na wieczór... A to-na specjalne okazje! Ach co za materiał! Jaka delikatność! Aaa!
(zerkając na Kopciuszka)
Są i wstążki dla moich ślicznych córeczek!
Józefiiiiino! Klementyyyyno!
(Do kuchni wbiegają rozczochrane córki)
Różowa jest dla Ciebie, kochanie, a błękitna dla ciebie moja droga!
(Daje córkom wstążki i ogląda zakupy).
JÓZEFINA:
Co?!! A dlaczego ona ma ładniejszą?! Ja też chcę mieć taką jak ona!
(Wyrywa siostrze wstążkę)
Oddawaj!!!
KLEMENTYNA:
(Szarpiąc się z siostrą)
Chciałabyś! Moja jest ładniejsza! Poza tym wcale nie pasuje do twoich wstrętnych piegów!
JÓZEFINA:
Ja?!!! Ja mam piegi?! Popatrz lepiej na swoje rozczochrane włosy, ty, brzydulo!!!
KLEMENTYNA:
Brzydulo?! Ja, twoim zdaniem, jestem brzydsza od ciebie?! A masz!!!
(obcasem przygniata jej stopę)
JÓZEFINA:
(Przeraźliwie krzyczy)
Mamooooooo!!! Oddawaj!!!
(Zaczynają się znowu szarpać. Wkracza Macocha i odbiera im wstążki).
MACOCHA:
A teraz córeczki idźcie się pobawić do swoich pokojów. Kopciuszek zaraz przyniesie Wam zupę.
JÓZEFINA:
Tylko się pospiesz, Kopciuchu!
(Do siostry)
Brzydula!
KLEMENTYNA:
Złośnica!!!
(Córki wychodzą z kuchni)
MACOCHA:
A Ty Kopciuszku, wyszoruj porządnie podłogę, ma być błyszcząca i lśniąca!!! A ruszaj się prędko!!! Potem podasz nam obiad i dopilnuj żeby był jeszcze ciepły!
Muzyka
NARRATOR:
A macocha z córkami siedziały w salonie, kremem nacierały dłonie, szlifowały paznokietki różowe i taką prowadziły rozmowę:
MACOCHA:
Czemu moja córeczka jest w pąsach? Czemu moja Klementynka się dąsa?
KLEMENTYNA:
Bo lusterko się ze mnie natrząsa! Nie pomogą koronki i tiule, gdy się widzi taką brzydulę!
MACOCHA:
A ty, czemuś córeńko taka smutna? Cóż cię znowu dręczy?
JÓZEFINA:
Mam ja matko zgryzotę nieustanną! Żem brzydka i zostanę starą panną! Ja bym chętnie wszystkie lustra potłukła, bo wyglądam w nich jak ta kukła!
MACOCHA:
To nie prawda, buziaczek masz słodki! Dla mnie obie jesteście ślicznotki! Porównać was można z kwiatuszkiem – a nie z takim kocmołuchem Kopciuszkiem!
KLEMENTYNA:
Gdybym wyładniała, wszystko bym oddała, sukienkę z koronek i złoty pierścionek. Oj mamo! Oj mamo!
MACOCHA:
Ciągle w kółko to samo!
JÓZEFINA:
Nie chcę być księżniczką, chcę mieć ładne liczko i stopy, i ręce, nie chcę nic więcej! Oj mamo! Oj mamo!
MACOCHA:
Ciągle w kółko to samo!
Muzyka
(Kopciuszek myje podłogę, wchodzi macocha i bardzo się przygląda)
MACOCHA:
(Wskazując palcem na podłogę)
A cóż to za plamka, Kopciuszku?! Nie do wiary, że nie możesz się w końcu nauczyć porządnie szorować podłogę... Idź, zanieś swoim siostrom zupę, a potem...Do roboty!!!
KOPCIUSZEK:
Ależ macocho...Jestem bardzo zmęczona, pozwól mi chwilę odpocząć.
MACOCHA:
Milcz!!! Dopóki nie nauczysz się czyścić ją tak, aby lśniła, będziesz to robić nawet sto razy dziennie, leniwa dziewucho!!!
(Macocha wychodzi z kuchni)
KOPCIUSZEK:
Ale dlaczego... Dlaczego Klementyna i Józefina nigdy nic nie robią, a ja tylko na usługi? Kopciuszku, to...Kopciuszku, tamto...! A co ze mną będzie?
(Płacze i ociera łzy w rękaw).
Nawet mój biedny ojczulek boi się tej podłej okrutnej macochy.
(Bierze talerze z zupą i wychodzi)
MACOCHA:
(Wchodzi, poprawia fryzurę, siada przy stole i piłuje paznokcie)
Ach, gdzież znowu podziała się ta leniwa dziewczyna?! Same z nią kłopoty!!! Żadnego pożytku!
(Do kuchni wraca Kopciuszek)
O! Jesteś wreszcie!
KOPCIUSZEK:
Zanosiłam zupę...
MACOCHA:
Cisza! Weź się w końcu do roboty!
(Kopciuszek bierze szczotkę i cichutko popłakując szoruje podłogę).
NARRATOR:
W tym czasie, królestwo znajdowało się pod władzą starego króla. Pewnego dnia władca na długim spotkaniu z ministrami zdecydował, że nadeszła właściwa chwila, żeby jego syn ożenił się i przejął tron. Ministrowie przygotowali długą listę wszystkich panien w królestwie. Bal miał się odbyć na początku miesiąca.
Vivaldi, słychać granie trąbek
MACOCHA:
Klementyno, Józefino! (Przybiegają i nasłuchują) Czy słyszycie? Trąby grają gdzieś niedaleko!
Vivaldi (trąbki) (wchodzą Herold i trębacz)
HEROLD:
Uwaga, Uwaga! Król jegomość, wielce wzruszony, ogłasza na wszystkie strony, że jak każe pradawny zwyczaj, szuka nadobnej żony, dla syna królewicza!
Obwieszczam, więc wszystkim i wszędzie, że dnia 24 czerwca, w pałacu, bal się
odbędzie, na który książę zaprasza wszystkie panny z naszego królestwa! A którą pannę królewicz wybierze, której da pierścień i słowo, ta będzie przyszłą królową!
JÓZEFINA:
Mamo, ja chcę być na balu!
KLEMENTYNA:
Chcę pójść w złocistym szalu!
JÓZEFINA:
Kup dla nas jedwab cienki!
KLEMENTYNA:
Spraw nam nowe sukienki!
MACOCHA:
Bal, u księcia?! Nie możemy przegapić takiej okazji Ech! Me córeczki drogie, wszystko w mieście wykupię, by wam dodać urody, nowe suknie i pantofelki! O tak! Książe będzie zauroczony waszym wyglądem. Moje córeczki muszą być najpiękniejsze. No dość smutnych minek, dość narzekań! No już, już wychodzimy! A ty Kopciuszku bierz się do pracy! Niedługo wracamy!
Strauss (wszyscy wychodzą za Heroldem i trębaczem, - Macocha z córkami idą za scenę i wracają)
SCENA II
(kuchnia, Józefina i Klementyna biegają wkoło szykując się do balu, co chwilę poprawiają się i przeglądają. Kopciuszek biega od jednej do drugiej)
KLEMENTYNA:
Kopciuszku! Podaj mi nową wstążkę!
JÓZEFINA:
Kopciuszku! Szybciej! Gdzie jest mój naszyjnik z pereł?!
KLEMENTYNA:
Pospiesz się niezdaro! Zasznuruj mi sukienkę!
(wbiega macocha)
MACOCHA: Kopciuszku do roboty!
JÓZEFINA:
Zawiń mi papiloty!
MACOCHA:
Kopciuszku, patrz brudasie, jest plama na atłasie!
KLEMENTYNA:
Przynieś mi moje pończoszki!
JÓZEFINA:
Daj mi chusteczkę w groszki! (córki wychodzą przebrać się)
KOPCIUSZEK:
Już niosę, daję, lecę!
MACOCHA:
Kopciuszku zapal świece! Idź powiedz woźnicy, niech już konie zaprzęga pojedziemy karetą. No spiesz się! A szyby przetrzyj szmatką!
KOPCIUSZEK:
Już lecę pani matko!
Muzyka (Kopciuszek stroi macochę, biega do kuchni, zamiata itp., po chwili wracają córki)
JÓZEFINA:
Mamo, jestem gotowa!
MACOCHA:
Jak cię ujrzy królowa, chyba jej serce zmięknie, – bo wyglądasz tak pięknie!
KLEMENTYNA:
A ja? Co powiesz mamo?
MACOCHA:
Ty wyglądasz tak samo! Napatrzeć się nie mogę...No, ale czas ruszać w drogę!
KOPCIUSZEK:
Ach tak bym bardzo chciała...
MACOCHA:
Czego byś chciała?
KOPCIUSZEK:
Nic, ja tylko pomyślałam sobie, że...
MACOCHA:
Chyba nie pomyślałaś sobie o balu, niemądre dziecko?!
(wszystkie trzy wybuchają śmiechem)
JÓZEFINA:
Książę chyba przewróciłby się na widok takiego kocmołucha!
KLEMENTYNA:
A to by była heca!
(wszystkie trzy wybuchają śmiechem)
MACOCHA:
Widzę, Kopciuszku, że brakuje ci zajęcia. Proszę, o to mak i soczewica. Oddziel je i wsyp do osobnych miseczek. Biedactwo, masz już jakieś przywidzenia! Córki spieszcie się. Widzę, że królewska kareta czeka na was pod bramą.
(Córki zrywają się z miejsca, biegają po kuchni tam i z powrotem, w końcu macocha je wygania. A Kopciuszek zostaje sam.)
Muzyka
KOPCIUSZEK:
(Przebierając ziarnka maku i soczewicy)
Pojechały na bal... Na bal do księcia Eryka...Wyglądały tak pięknie. Ach, jakże bym chciała choć popatrzeć na tańczące pary w książęcym pałacu...Ale, o czym, ja biedna, myślę. Lepiej wezmę się do pracy, bo macocha znów będzie się złościć, gdy wróci. Tylko ...tylko czemu mi tak smutno...jakby mi serce pękało? Lepiej gdybym go wcale nie miała. (płacze)
Muzyka
WRÓŻKA:
O NIE, KOCHANIE, Z TYM SIĘ NIE ZGODZĘ!
KOPCIUSZEK:
To sen chyba?! Kim pani jest? Jak pani tu weszła? Przecież drzwi są zamknięte...
WRÓŻKA:
Jestem twoją matką chrzestną drogie dziecko.
KOPCIUSZEK:
Ach, jakże pięknie pani wygląda!
WRÓŻKA:
Nie szata zdobi człowieka, uwierz mi. Wiem czego pragniesz. I właśnie dziś przyszła pora na to, by twe marzenia się spełniły.
KOPCIUSZEK:
Ale...to przecież niemożliwe! Ach mateczko chrzestna, dzisiaj bal nad bale, a ja iść nie mogę i daremne żale.
WRÓŻKA:
Czemu iść nie możesz? Jesteś piękna, młoda!
KOPCIUSZEK:
W jaki sposób mogłabym znaleźć się w książęcych pokojach? Ja? A poza tym...nie mam sukienki, ani pantofelków...co za szkoda...
WRÓŻKA:
(Śmieje się)
Lecz masz chrzestną matkę, i w dodatku – wróżkę, która ma ze sobą czarodziejską różdżkę. Jednym ruchem zrobię suknię szczerozłotą, pięknie cię przystroję.
To wszystko drobnostka dla mojej magicznej różdżki! Idź i oczaruj księcia swoim dobrym sercem!
(Kopciuszek znika i się przebiera, a wróżka czaruje puszczając w publiczność bańki mydlane)
Parabim Parabom – już przed domem stoi koń,
Parabim Parabam suknię i karętę piękną mam,
Parabim Parabum – pojedź Kopciuszku w ludzi tłum.
KOPCIUSZEK:
Nie do wiary! Co to?! Zamiast starych brzydkich butów – piękne pantofelki, brylanty w diademie błyszczą jak sopelki, suknia przetykana nicią srebrno – złotą, jakie piękne wszystko! Dziękuję ci chrzestna matko!
WRÓŻKA:
Chodź pojedziesz karetą – lecz pamiętaj wróć przed północą! Ten warunek musisz spełnić dokładnie, bo inaczej wszystko przepadnie! Wszystko pryśnie a zostanie niewiele – brudne rzeczy i mak w popiele...więc powtarzam!...
KOPCIUSZEK:
Ach! Nie ma po co! Wiem, mam wrócić przed północą. Dziękuję ci dobra wróżko, jestem taka szczęśliwa!
Muzyka:
SCENA III
(Sala balowa w zamku księcia)
OCHMISTRZ:
Oto królewska para nadchodzi wraz z królewiczem!
Muzyka:
Każda z przybyłych dam ma przejść przed ich obliczem. Proszę, więc wszystkie damy - zaczynamy:
Muzyka:
PANNA ADELA ZE SREBRNEGO STRUMYKA
SZLACHCIANKA FRYDERYKA
PANNA ANNA CÓRKA ZŁOTNIKA
CÓRKI WDOWY; PANNA KLEMENTYNA I JÓZEFINA
HRABIANKA KATARZYNA
PANNA ALINA, CÓRKA DWORZANINA
KASZTELANKA HELENA
KSIĘŻNICZKA TELIMENA
DWIE PANNY DOROTY, CÓRKI DOWÓDCY FLOTY
KRÓLEWICZ:
A teraz zatańczmy walca!
Muzyka: Walca czar
KRÓL:
Spójrz tylko moja droga, jak oni do siebie pasują. Jakże śliczna byłaby z nich para!
KRÓLOWA:
Doprawdy, mój drogi, musiałeś postradać zmysły! Nie widzisz, jak ona się myli?! Ona i książę?! Cha,cha,cha!
KRÓL:
Tak sądzisz? Hmmm...Może w istocie nie zauważyłem kilku szczegółów. Ale spójrz tylko na jej siostrę! Cóż za gracja, delikatność ruchów...!
KRÓLOWA:
Taaa?! Och mój drogi, nie zauważyłeś jak jej się plączą nogi?! Lepiej nie zawracaj mi głowy, bo muszę się przyjrzeć tym pannom...
(Królowa chodząc wokół tańczącej pary)
Ta...nie, ta... też nie, i ta nie, i ta nie, Ach cóż to za cudo?! Wygląda olśniewająco...
(do Sali wchodzi Kopciuszek)
OCHMISTRZ:
A OTO PANNA NIEZNANA W MIEŚCIE, która w skromności niewieściej, nie zdradza i nie wymienia – imienia ni pochodzenia.
KRÓLEWICZ:
Kim jesteś księżniczko? Gościsz zapewne po raz pierwszy w mym pałacu?
KOPCIUSZEK:
Witaj drogi książę.
KRÓLEWICZ:
Pozwól, że podam ci ramię. Czy mogę prosić do tańca?
KOPCIUSZEK:
Królewiczu! To zaszczyt i szczęście!
(tańczą na środku taniec)
KRÓLEWNY:
- Cóż za wdzięczna istota.
- A jaka ładna.
- Jaką ma suknię.
- I pantofelki.
- Ciekawe kim jest ta dziewczyna?
- Książę wygląda na zakochanego!
- Popatrz jak pięknie wyglądają, gdy razem tańczą...
JÓZEFINA:
Nie mogę się oprzeć wrażeniu, siostrzyczko, że skądś znam tę dziewczynę...
KLEMENTYNA:
Cóż...Chyba i ja gdzieś ją widziałam. Ale gdzie i kiedy...?
ZEGAR WYBIJA PÓŁNOC
(nagle wybija północ, Kopciuszek wyrywa się z objęć księcia i wybiega z sali balowej)
KRÓLEWICZ:
Poczekaj! Nie uciekaj tak szybko!
KOPCIUSZEK:
Ale ja muszę wracać do miasta, bo już północ, bije dwunasta! Nie ma chwili do stracenia, królewiczu do widzenia! (wybiega, gubi pantofelek)
KRÓLEWICZ:
Nie uciekaj, zaczekaj! Dworzanie, zatrzymajcie ją! A kto ją dogoni, złoty pierścień ode mnie dostanie!
Wybiegła! Uciekła z pałacu i rozpłynęła się w ogrodzie jak poranna mgła! Zgubiła tylko swój mały pantofelek. Muszę ją odnaleźć! Tylko ta, której maleńka stópka okryta była tym bucikiem, zostanie moją żoną!
WSZYSCY:
Tylko ta, której maleńka stópka okryta była tym bucikiem, zostanie jego żoną!
(wszyscy wybiegają za królewiczem, zmiana dekoracji)
NARRATOR: Nazajutrz, syn królewski kazał obwieścić trębaczom, że poślubi pannę, na której nóżkę, pantofelek będzie w sam raz. Wysłał też z tym pantofelkiem zaufanego dworaka, aby się zajął przymiarkami.
SCENA IV
(Poranek w kuchni, wchodzi Kopciuszek w starym odzieniu i krząta się, do kuchni wchodzi macocha z córkami)
KLEMENTYNA:
... a widziałyście jak na nią patrzył?
JÓZEFINA:
Wyszła, jak gdyby nigdy nic. Biedny książę postradał przez nią zmysły.
MACOCHA:
Nie martwcie się córeczki. To prawda. Ta płocha dziewczyna zawładnęła sercem księcia, ale nikt jej nie zna w naszym królestwie, a poza tym na pewno nie zjawi się na kolejnym balu!
Czajkowski (trąbki) (wchodzą Herold i trębacz + księżniczki)
OCHMISTRZ:
Zgodnie z rozkazem księcia, wszystkie panienki w naszym królestwie mają przymierzyć ten oto pantofelek! Ta której maleńka stópka będzie pasowała do bucika, już dziś zostanie księżniczką.
NARRATOR:
Gdy ta wieść rozeszła się po mieście, panien chyba ze dwieście, czekało, proszę mi wierzyć, by pantofelek przymierzyć. Królewscy strażnicy, chodzili od domu, do domu i szukali, gdzie ta nóżka niewielka, która pasuje do pantofelka.
(przymierzanie pantofelka przez księżniczki, które są narratorem)
Przyszli wreszcie do mieszkania macochy
A oto książę!
(Do kuchni wchodzi książę)
MACOCHA:
Ach witaj miłościwy Panie! Oto moje córki – Józefinka i Klementynka!
(do córek)
Ukłońcie się!
To dla nich zaszczyt, przymierzyć ten śliczny pantofelek!
KRÓLEWICZ:
Spróbujcie moje drogie panienki. Jednak z tego, co widzę, wasze nóżki nie zmieszczą się do bucika...
JÓZEFINA:
(wyrywa pantofelek)
Ależ książę! Pozwól, że spróbuję!
(wpycha but na nogę, ale nic z tego)
Ach nie wejdzie pięta!
MACOCHA:
Wciśnij jeszcze trochę...na pewno włożyłaś za grubą pończochę!
KLEMENTYNA:
Siostro masz taką wielką stopę... daj lepiej ja spróbuję!
(wciska but, ale przy próbie chodzenia przewraca się i krzyczy)
Ach nie wejdzie stopa, za nic, próżne żale, trzewiczek maleńki nie pasuje wcale...
KRÓLEWICZ:
Tak przypuszczałem. Trudno. Muszę szukać dalej. Moje serce pęka...
MACOCHA:
Córki! To niemożliwe. Czyżbyście miały takie olbrzymie...
(książę przerywa jej pokazując na Kopciuszka)
KRÓLEWICZ:
A któż to taki?
MACOCHA:
To...? Eee...moja pasierbica...służąca...brudny kocmołuch, niewarty książęcej uwagi...
Wracaj do kuchni Kopciuszku, to nie jest miejsce dla ciebie!
OJCIEC:
Jest to moja córka, którą zwą Kopciuszkiem...niech przymierzy bucik na swą małą nóżkę.
MACOCHA:
Chyba ci się mężu w głowie pomieszało. Kopciuszek? Księżniczką? Tego brakowało!!!
OCHMISTRZ:
Mam rozkaz przymierzyć pantofelek wszystkim pannom w królestwie.
KRÓLEWICZ:
Musisz przymierzyć pantofelek. Podejdź do mnie dziewczyno...
(Kopciuszek zakłada pantofelek)
OCHMISTRZ:
A to ci niespodzianka! Więc to ty jesteś królewską wybranką! Pantofelek leży jak ulał!
KLEMENTYNA:
To niemożliwe...niemożliwe!
JÓZEFINA:
Ona...księżniczką?
(Wybuchają histerycznym płaczem)
MACOCHA:
Spokój!!! Książę! Zaszło jakieś nieporozumienie! To pomyłka!
KRÓLEWICZ:
To z tobą tańczyłem na wczorajszym balu: to ty jesteś moją ukochaną!
WRÓŻKA:
Podejdź chrzestna córko, niech ci przetrę liczko (ociera chusteczką twarz Kopciuszkowi, podaje strój z balu)
Oto twoja suknia, tu bucik do pary, i na głowę diadem.
MACOCHA:
Co to jakieś czary?!
WRÓŻKA:
Tak sprawiła cuda różdżka magiczna. Nie ma już Kopciuszka za to jest księżniczka. Od dziś sama sprzątaj, zamiataj i gotuj i leniwe córki zapędź do roboty.
JÓZEFINA:
Mamo! ja się chyba zabiję!
KLEMENTYNA:
Mamo! ja tego nie przeżyję!
MACOCHA: Świat się kończy daję słowo! Nasz Kopciuszek, zostanie królową!
OJCIEC:
Ty w pałacu, córeczko, zamieszkasz już dzisiaj. Będziesz chodzić w tiulach, koralach, wstążeczkach, nie będzie Kopciuszkiem więcej ma córeczka.
KRÓLEWICZ:
Musisz pojechać do mojego pałacu i tam zostaniesz moją żoną!
KOPCIUSZEK:
Ale co z moją macochą i siostrami...?
KRÓLEWICZ:
One będą wtrącone do lochu, dopóki nie odpokutują wszystkich krzywd, jakie wam wyrządziły!
KOPCIUSZEK:
Ale książę...ja...nie gniewam się na nie. Nawet mi ich szkoda. Wybaczam im wszystko, przecież są jedyną rodziną, jaką mam. Ciebie macocho uczynię ochmistrzynią, a was siostry damami dworu – jeżeli książę wyrazi na to zgodę...A ty, mój ojcze, już nigdy nie będziesz musiał ciężko pracować i słuchać żadnych rozkazów.
KRÓLEWICZ:
Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.
(Kopciuszek przytula się z ojcem, macochą i siostrami)
Razem:
Kopciuszku, przebacz nam nasze postępowanie. Przepraszamy za wszystko, postaramy się zmienić i już nigdy nie będziemy niemiłe!
KRÓLEWICZ:
A teraz ruszamy do zamku. Czas rozpocząć przygotowania do wesela.
NARRATOR: Wszyscy odprowadzili Kopciuszka do królewskiego pałacu. Syn królewski nie posiadał się ze szczęścia i zachwycał się bez ustanku swoja śliczną narzeczoną. Królowa kiwała z uznaniem głową, a król podszeptywał jej do ucha, że nigdy nie widział tak wdzięcznej twarzyczki.
OCHMISTRZ: Jego królewska mość, wszem i wobec obwieszcza, tym z bliska i tym z daleka – nadszedł kres wszystkim smutkom! Jesteśmy szczęśliwi, że nasz królewicz się żeni! Król wyprawia huczne wesele – a was wszystkich zaprasza na ucztę.
Marsz weselny (wszyscy wchodzą)
Młoda para stoi na środku, a pozostali sypią sztuczne kwiatki lub konfetti, a potem tańczą w środku koła
NARRATORZY:
Młoda para żyła długo i szczęśliwie, a wszyscy cieszyli się ich radością!