X Używamy plików cookie i zbieramy dane m.in. w celach statystycznych i personalizacji reklam. Jeśli nie wyrażasz na to zgody, więcej informacji i instrukcje znajdziesz » tutaj «.

Numer: 28657
Przesłano:
Dział: Gimnazjum

Gdyby tu Norwid jeszcze był… - scenariusz spektaklu na Dzień Patrona

( 2013 rok)
I scena
Alutka/ Posterunkowy
Alutka słucha Moją Piosnkę II Norwida ( Moniuszko), delektuje się, pije poranną kawę. Wpada posterunkowy ....
II scena
Ulica – scena zbiorowa( gwar uliczny, zegar). W oddali na ławce widać tajemniczą postać – piękną postać poety. Na scenę wchodzi podróżnik – emigrant, mapa Londynu, gwar , jest sam . Wyciszenie gwaru, recytuje fragmenty „Lawy”:

Na śliskim bruku w Londynie,
W mgle - podksiężycowé j, białéj -
Niejedna postać cię minie,
Lecz ty ją wspomnisz, struchlały.

Rozpacz i pieniądz - dwa słowa -
Łyskają bielmem jej źrenic,
Skąd idzie?... sobie to chowa,
Gdzie idzie?... zapewne - gdzie nic!

Takiej-to podobna jędzy
Ludzkość, co płacze dziś i drwi;
- Jak historia?... wie tylko: "krwi!..."
Jak społeczność?... tylko - "pieniędzy!..."

III scena
Ulica zapełnia się postaciami:
- młody człowiek, słuchawki na uszach , żyje w świecie wirtualnym
- pan w garniturze, laptop, typ bankiera
- budowlaniec z budowniczymi akcesoriami
- sprzątaczka
-uliczny żebrak
- grajek , zbiera pieniądze
- matka z dzieckiem , w ręku zakupy , przeciętna kobieta
- dziecko, uczeń ze słownikiem
Na scenie panuje ruch, każdy zapatrzony na siebie, w swoje życie, szum ulicy , grajek gra , (około 2 minuty)
IV scena
Grajek śpiewa Pielgrzyma. Postacie patrzą w jego stronę, po chwili nieruchomieją.
Żebrak:
Gdyby tu jeszcze Norwid był!
Ale go przecież nie ma.
Tej nocy znowu werbel bił Rapsod pamięci Bema.
On wiedział, że się dziejów tom
Wśród walk i krwi zmarmurza,
Gzie wolnych grób, tam jest nasz dom,
Tam kwitnie biała róża.
Bankier:
A dzisiaj nawet idioci
Błyszczą w ustach Norwidem
Jak złotym zębem
Lecz mrok nad jego wierszem
Jak przed wiekiem
Tylko ustawiono reflektory
I świecą w oczy.
Młody człowiek:
Coś ty uczynił braciom swym , Norwidzie,
Że lat pięćdziesiąt od twej śmierci idzie
A oni...Boże!... prócz dziesięciu wiernych,
Słów kochających twych i miłosiernych
Nie wzięli w serce!
Matka:
Sprzeczne się ciała – rzekłeś – spaja ćwiekiem,
I wielkich zawsze grzebano powtórnie.
Lecz kto, Kamilu, jak ty był człowiekiem,
I człowieczeństwo stawił na koturnie,
Ten, mimo woli tych, dla których czystość
Myśli – chimerą , w pogardzie imienia,
Bezosobowo wchodzi w rzeczywistość
Przez pokolenia.

V scena
wchodzą cienie poety ( jego różne oblicza), przystają przy postaciach
Nędzarz:

Bo ja z przeklętych jestem tego świata,
Ja bywam dumny i hardy,
A miłość moja, Bracie, dwuskrzydlata:
Od uwielbienia do wzgardy.
Grafik:
I tak ja widzę przyszłą w Polsce sztukę,
Jako chorągiew na prac ludzkich wieży,
Nie jak zabawkę ani jak naukę,
Lecz jak najwyższe z rzemiosł apostoła
I jak najniższą modlitwę anioła.
Poeta:
Ponad wszystkie wasze uroki --
Ty! poezjo, i ty, wymowo --
Jeden wiecznie będzie wysoki:
* * * * * * * * * * * * * * * *
Odpowiednie dać rzeczy słowo!
Zakochany:
Daj mi wstążkę błękitną – oddam ci ją
Bez opóźnienia...
Albo – daj mi cień twój z giętką twą szyją;
- Nie! nie chcę cienia.
Cień – zmieni się, gdy ku mnie skiniesz ręką,
Bo – on nie kłamie
Nic – od ciebie nie chce, śliczna panienko
Usuwam ramię...
Bywałem ja – od Boga nagrodzonym,
Rzeczą – mniej wielką :
Spadłym listkiem, do szyby przyklejonym,
Deszczu kropelką...
Patriota:
Kto mi powiada, że moja ojczyzna:
Pola, zieloność, okopy,
Chaty i kwiaty, i sioła – niech wyzna,
Że – to jej stopy.

Dziecka – nikt z ramion matki nie odbiera;
Pacholę – do kolan jej sięga;
Syn – piersi dorósł i ramię podpiera:
To – praw mych księga.

Ojczyzna moja nie stąd stawa czołem;
Ja ciałem zza Eufratu,
A duchem sponad Chaosu się wziąłem:
Czynsz płacę światu.

Naród mię żaden nie zbawił ni stworzył;
Wieczność pamiętam przed wiekiem;
Klucz Dawidowy usta mi otworzył,
Rzym nazwał człekiem.

Ojczyzny mojej stopy okrwawione
Włosami otrzeć na piasku
Padam: lecz znam jej i twarz, i koronę
Słońca słońc blasku.

Dziadowie moi nie znali też innéj;
Ja nóg jej ręką tykałem;
Sandału rzemień nieraz na nich gminny
Ucałowałem.

Niechże nie uczą mię, gdzie ma ojczyzna,
Bo pola, sioła, okopy
I krew, i ciało, i ta jego blizna
To ślad – lub – stopy.
Tułacz:


Przyszedł ktoś kiedyś i stanął pod progiem,
Mówiąc: "bez chleba dziś jestem!..."
- Lecz odrzeczono mu słowem i giestem:
"Ruszajże z Bogiem!..."

2
Więc dalej ruszył po takiej nauce,
Westchnąwszy w sobie:
"Zaprawdę, nie wiem, co teraz już zrobię,
Tu zaś nie wrócę..."
Norwid z krzyżem:
- Ojcze mój! Twa łódź
Wprost na most płynie -
Maszt uderzy!...wróć...
Lub wszystko zginie.

Patrz! Jaki tam krzyż,
Krzyż niebezpieczny -
Maszt się niesie w zwyż,
Most mu poprzeczny -

- Synku! Trwogi zbądź:
To znak - zbawienia;
Płyńmy! Bądź co bądź -
Patrz, jak? Się zmienia...

Oto - wszerz i wzwyż
Wszystko - toż samo.

- Gdzie się podział krzyż?

- Stał się nam bramą.


Norwid przegrany ( maska tragiczna):

Źle, źle zawsze i wszędzie,

Ta nić czarna się przędzie:

Ona za mną, przede mną i przy mnie,

Ona w każdym oddechu,

Ona w każdym uśmiechu,

Ona we łzie, w modlitwie i w hymnie...

*

Nie rozerwę, bo silna,

Może święta, choć mylna,

Może nie chcę rozerwać tej wstążki;

Ale wszędzie - oj wszędzie --

Gdzie ja będę, ta będzie:

Tu - w otwarte zakłada się książki,

Tam u kwiatów zawiązką,

Owdzie stoczy się wąsko,

By jesienne na łąkach przędziwo,

I rozmdleje stopniowo,

By ujednić na nowo,

I na nowo się zrośnie w ogniwo.

*

Lecz, nie kwiląc jak dziecię,

Raz wywalczę się przecie.

Niech mi puchar podadzą i wieniec!...

I włożyłem na czoło,

I wypiłem, a wkoło

Jeden mówi drugiemu: "Szaleniec!!"

*

Więc do serca o radę

Dłoń poniosłem i kładę,

Alić nagle zastygnie prawica:

Głośno śmieli się oni,

Jam pozostał bez dłoni,

Dłoń mi czarna obwiła pętlica.

*

Źle, źle zawsze i wszędzie,

Ta nić czarna się przędzie:

Ona za mną, przede mną i przy mnie,

Ona w każdym oddechu,

Ona w każdym uśmiechu,

Ona we łzie, w modlitwie i w hymnie.

*

Lecz, nie kwiląc jak dziecię,

Raz wywalczę się przecie;

Złotostruna, nie opuść mię, lutni!

Czarnoleskiej ja rzeczy

Chcę - ta serce uleczy!

I zagrałem...

...i jeszcze mi smutniej.


VI scena:
Pojawia się piękna, tajemnicza postać. Mówi:
Poezja Norwida wyrosła z jego trudnego życia. Kształtowała je głęboka estetyka wiary w Boga oraz w nasze człowieczeństwo Boże. Wiara w Miłość objawiająca się w pięknie, które "zachwyca" do pracy, otwiera słowo Norwida na tajemnicę przymierza, jakie Bóg zawiera z człowiekiem, aby człowiek mógł żyć tak, jak żyje Bóg. Pieśń o pięknie Miłości i o pracy, Promethidion, wskazuje na sam akt stworzenia, w którym Bóg odsłania ludziom więź łączącą pracą z miłością (por. Rdz 1, 28); w pracowitej miłości człowiek się rodzi i zmartwychwstaje. Do tak dalekosiężnego słowa czytelnik musi dorastać. Wiedział o tym doskonale poeta, kiedy mówił: "Syn - minie pismo, lecz ty spomnisz, wnuku"
Norwid nie zazdrościł nikomu rzeczy posiadanych ani honorów. Jego Boże ubóstwo błyszczy w zakończeniu jednego z wierszy: "kto inny ma laur i nadzieję, / Ja - jeden zaszczyt: być człekiem''(7).
Z wielkim bólem mówił Norwid Polakom, że nie będą nigdy dobrymi patriotami, jeśli wpierw nie będą pracowali na swoje człowieczeństwo. Żeby bowiem móc rozwiązać zadanie: "co to jest Polak", trzeba nie być "dzisiejszej Polski obywatelem (...) tylko trochę-przeszłej i dużo-przyszłej"(20). Ojczyzna, według Norwida, znajduje się w nieskończonej przyszłości, tak że znajdziesz ją wszędzie, nawet "na krańcach bytu"(21). Kto o tym zapomina, robi z ojczyzny sektę, a w końcu wstępuje w szeregi tych, którzy są "Wielcy! - w prywatnych rzeczach; w publicznych? - prywatni! "(22). Taka jest zasada chaosu w każdym społeczeństwie.
8. Zechciejcie, Państwo, przyjąć tych kilka Norwidowych myśli, "co nie nowe"(31), jako wyraz mojego hołdu dla pracy Poety, a także i mojej wdzięczności dla Was za podjęty trud, aby w jego pracę wchodzili Polacy. Oby każdy z nich "od brukującego ulicę do Kopernika" wkładał w to, co robi, "swój oryginalny akcent" . Wszystkim Polakom, a w sposób szczególny miłośnikom twórczości Cypriana Norwida, życzę, aby przez ich pracę spełniały się w społeczeństwie słowa kończące Fortepian Szopena: "Jękły - głuche kamienie:/-Ideał - sięgnął bruku--"

Scena VII:
Popisowa scena. Poeta zaczyna recytować:
Pokolenia przechodzą,
Mając gdzie stawić nogę;
Jeśli łany ogrodzą,
Zostawują choć drogę!
2
Przechodzą i Epoki,
A czas liczy się na nie,
Lecz moje dni - to odwłoki,
Lata moje - czekania...
3
Cóż się już nie wracało,
Odkąd na ten świat patrzę?-
Rzeczywistością całą
Jestże entr'acte w teatrze?
4
Życie - czy zgonu chwilką?
Młodość - czy dniem siwizny?
A ojczyzna - czy tylko

O nas | Reklama | Kontakt
Redakcja serwisu nie ponosi odpowiedzialności za treść publikacji, ogłoszeń oraz reklam.
Copyright © 2002-2024 Edux.pl
| Polityka prywatności | Wszystkie prawa zastrzeżone.
Prawa autorskie do publikacji posiadają autorzy tekstów.