Scenariusz spektaklu „ Norwidowska chwila myśli”
I scena – pantomima
Z jednej strony białe postaci, drugiej czarne zamarłe w bezruchu, na dźwięk melodii czarne ruszają w stronę białych pociągając jak za sznurki, prowadzą je na tył sceny, pary w teatralnych ruchach ustawiają się w półkolu.
II scena
ławeczka w parku, a na niej zaczytany starszy pan, studiujący jakieś zapiski i książki. Nagle pojawia się głośna, agresywna muzyka, z publiczności wbiegają 4 postaci w czarnych bluzach , kaptury na głowie , w ręku tablety, słuchawki na uszach, dwóch na deskorolkach. Zaczepiają mężczyznę , są wręcz agresywni.
Chłopak 1 : Patrzcie chłopaki, nasza ławeczka zajęta!!!!!
Chłopak nr 2 : Dziadziuś, usuwasz się w mig, to nasza ławeczka!
Chłopak nr 3: Staruszku , jest XXI wiek kto dzisiaj czyta książki?? Kabaret starszych panów , bu hahaha!!!
Mężczyzna jest wyraźnie przestraszony, pospiesznie wstaje z ławki, rozrzuca wokół siebie różne zapiski . Chłopcy podnoszą je i przeglądając , pękają ze śmiechu.
Chłopak nr 2 : Czyta Norwida... hehhehe
Chłopak nr 3: A ty w ogóle rozumiesz, co czytasz????????? Przecież to jakiś koszmar! Wskazuje na kartkę . Pamiętam to z lekcji polskiego... hmm
Chłopak 1: No popatrz, tak się składa starszy panie, że my z Norwida jesteśmy , z dwójki. Tylko wiesz jakoś nie potrafimy się nim fascynować , baa nawet przeczytać tego nie potrafimy.
Chłopak nr 2: Dobra, dobra chłopaki, bo nam staruszek zaraz zejdzie. Dajcie mu cos powiedzieć
Mężczyzna : Ja, ja tylko... ja...przysiadłem na chwilkę....przepraszam już się usuwam. Pospiesznie zbiera zapiski. Za chwilę mam prelekcję o .... Tak to prawda o Norwidzie..... Muszę pójść , bo nie zdążę, a nie wypada się spóźniać.....
Chłopak nr 3: Nie wypada to, znawco Norwida , odchodzić bez odpowiedzi na postawione pytanie, pójdziesz jak pozwolimy. Masz tam coś jeszcze oprócz tego swojego Norwida?
Chłopcy zaglądają mu do kieszeni , do teczki, są wyraźnie rozbawieni. Mężczyzna ściska swoje zapiski i tom poezji . Spogląda pospiesznie na zegarek.
Mężczyzna : Możecie zabrać zawartość portfela, tylko pozwólcie mi pójść to naprawdę ważne wydarzenie... Czekają na mnie właśnie w dwójce.... dzisiaj obchodzą dzień patrona....muszę już iść zrozumcie...
Chłopak nr 2: Tak się składa , ze my dziś dzień patrona obchodzimy w parku buhahha, na ławeczce . O której wykładzik?
Zabiera mu siłą tom poezji i otwiera książkę. Pozostali podchodzą i zerkają zaciekawieni. Ogląda z ironią okładkę przekłada kartki raz szybciej raz wolniej. To co czyta oddają głosy postaci, które recytują fragmenty , wręcz strzępy tekstów Norwida:
...Przeszłość - jest to dziś, tylko cokolwiek dalej....
...Ojczyzna jest to wielki - zbiorowy - Obowiązek....
...Czy ten ptak kala gniazdo, co je kala,
Czy ten, co mówić o tym nie pozwala?...
...Nie miecz, nie tarcz - bronią Języka, lecz - arcydzieła!...
...Słowo jest ogień - milczenie jest lawa...
...Autorów sądzą ich dzieła...
..Cisza jest głosów zbieraniem...
...Coś ty Atenom zrobił, Sokratesie?...
...Kto prawdę mówi, ten niepokój wszczyna...
...Odpowiednie dać rzeczy słowo....
...Ideał sięgnął bruku...
...Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba podnoszą z ziemi przez uszanowanie...
...Słowo jest czynu testamentem...
...Gorzki to chleb jest Polskość...
...Jesteśmy żadnym społeczeństwem
Jesteśmy wielkim sztandarem narodowym...
Chłopak nagle zamyka z trzaskiem książkę – postaci nieruchomieją
Chłopak 1: Wszystko zaczyna się o 9 , wiesz co staruszku, masz pół godziny na to, żeby przekonać nas do tego swojego Norwida . Jeśli tego nie zrobisz to my spróbujemy przekonać Cię do swojego idola....
Chłopak nr 3: Nas do Cyprianka?? To nie wykonalne..
Mężczyzna: Zgadzam się , spróbuję ...... wtrąca się pospiesznie . Dwadzieścia minut hmmm... siadajcie na tej swojej ławeczce.....Norwid...Norwid... szepcze zdenerwowany
Nagle mężczyźnie zmienia się wyraz twarzy, znika strach pojawia się lekki uśmiech i duma.
Chłopak nr 2 dorzuca ironicznie: Tylko żadnych biografii staruszku , nudzą nas!!!! Hehehe
Mężczyzna: Mówi raz do chłopców raz do publiczności
Norwid, niby samotny orzeł wzlatywał nad gromadką rówieśnego drobiu poetyckiego. Ten przecież - poeta prawdziwie "przeklęty"- nie doczekał się za życia ani sławy ani uznania. Wprost przeciwnie: jego samego - najoryginalniejsze pisarza pokolenia, co weszło w życie po roku 1830- uważano aż do śmierci za jakieś monstrum o nieuzasadnionych pretensjach, jego nowatorska twórczość zaś była przez długie lata przedmiotem niewybrednych drwin i ordynarnych dowcipów zaściankowej krytyki polskiej oraz pouczanej przez nią publiczności literackiej
W połowie zdania pojawiają się głosy rozmów o nim. W trakcie tych kawiarnianych gwarów biało – czarne postaci uruchamiają się aranżują mimiką rozmowy , wyraźnie gestykulują. W trakcie tej sceny wychodzi z boku recytator i zaczyna mówić a postacie nagle nieruchomieją i zastygają w dziwnych pozach.
Recytator:
Wiersz „Samotność” ????? lub „ Ciemność”???
..................................
Piosenka nr 1
Scena 3 : W tle muzyka poważna - coś z Chopina. Uruchamiają się postaci po kolei w parach i następuje rzeźbienie różnych oblicz Norwida: Nędzarza, Grafika, Poety, Zakochanego, Patrioty, Tułacza, Norwida z krzyżem, Nędzarza, Norwida przegranego . Np. Rzeźbiarz w skupieniu i natchnieniu rzeźbi nędzarza, wręcza mu rekwizyty, pozostałe postaci nadal nieruchome, obok pojawia się osoba recytująca dany tekst , po zakończonej recytacji recytator odchodzi wolnym krokiem, a nędzarz wykonuje swoje ruchy itd. na końcu tej sceny już przy głośnej muzyce wszystkie oblicza Norwida żyją – kilka sekund intensywnych ruchów o coraz powolniejsze , powolniejsze i wreszcie zanikają.
Nędzarz:
Bo ja z przeklętych jestem tego świata,
Ja bywam dumny i hardy,
A miłość moja, Bracie, dwuskrzydlata:
Od uwielbienia do wzgardy.
Grafik:
I tak ja widzę przyszłą w Polsce sztukę,
Jako chorągiew na prac ludzkich wieży,
Nie jak zabawkę ani jak naukę,
Lecz jak najwyższe z rzemiosł apostoła
I jak najniższą modlitwę anioła.
Poeta:
Ponad wszystkie wasze uroki --
Ty! poezjo, i ty, wymowo --
Jeden wiecznie będzie wysoki:
* * * * * * * * * * * * * * * *
Odpowiednie dać rzeczy słowo!
Zakochany:
Daj mi wstążkę błękitną – oddam ci ją
Bez opóźnienia...
Albo – daj mi cień twój z giętką twą szyją;
- Nie! nie chcę cienia.
Cień – zmieni się, gdy ku mnie skiniesz ręką,
Bo – on nie kłamie
Nic – od ciebie nie chce, śliczna panienko
Usuwam ramię...
Bywałem ja – od Boga nagrodzonym,
Rzeczą – mniej wielką :
Spadłym listkiem, do szyby przyklejonym,
Deszczu kropelką...
Patriota:
Kto mi powiada, że moja ojczyzna:
Pola, zieloność, okopy,
Chaty i kwiaty, i sioła – niech wyzna,
Że – to jej stopy.
Dziecka – nikt z ramion matki nie odbiera;
Pacholę – do kolan jej sięga;
Syn – piersi dorósł i ramię podpiera:
To – praw mych księga.
Ojczyzna moja nie stąd stawa czołem;
Ja ciałem zza Eufratu,
A duchem sponad Chaosu się wziąłem:
Czynsz płacę światu.
Naród mię żaden nie zbawił ni stworzył;
Wieczność pamiętam przed wiekiem;
Klucz Dawidowy usta mi otworzył,
Rzym nazwał człekiem.
Ojczyzny mojej stopy okrwawione
Włosami otrzeć na piasku
Padam: lecz znam jej i twarz, i koronę
Słońca słońc blasku.
Dziadowie moi nie znali też innéj;
Ja nóg jej ręką tykałem;
Sandału rzemień nieraz na nich gminny
Ucałowałem.
Niechże nie uczą mię, gdzie ma ojczyzna,
Bo pola, sioła, okopy
I krew, i ciało, i ta jego blizna
To ślad – lub – stopy.
Tułacz:
Przyszedł ktoś kiedyś i stanął pod progiem,
Mówiąc: "bez chleba dziś jestem!..."
- Lecz odrzeczono mu słowem i giestem:
"Ruszajże z Bogiem!..."
2
Więc dalej ruszył po takiej nauce,
Westchnąwszy w sobie:
"Zaprawdę, nie wiem, co teraz już zrobię,
Tu zaś nie wrócę..."
Norwid z krzyżem:
- Ojcze mój! Twa łódź
Wprost na most płynie -
Maszt uderzy!...wróć...
Lub wszystko zginie.
Patrz! Jaki tam krzyż,
Krzyż niebezpieczny -
Maszt się niesie w zwyż,
Most mu poprzeczny -
- Synku! Trwogi zbądź:
To znak - zbawienia;
Płyńmy! Bądź co bądź -
Patrz, jak? Się zmienia...
Oto - wszerz i wzwyż
Wszystko - toż samo.
- Gdzie się podział krzyż?
- Stał się nam bramą.
Norwid przegrany ( maska tragiczna):
Źle, źle zawsze i wszędzie,
Ta nić czarna się przędzie:
Ona za mną, przede mną i przy mnie,
Ona w każdym oddechu,
Ona w każdym uśmiechu,
Ona we łzie, w modlitwie i w hymnie.
*
Lecz, nie kwiląc jak dziecię,
Raz wywalczę się przecie;
Złotostruna, nie opuść mię, lutni!
Czarnoleskiej ja rzeczy
Chcę - ta serce uleczy!
I zagrałem...
...i jeszcze mi smutniej.
Scena 4 : Piosenka nr 2
Scena 5 : Nagle słuchać głos Jana Pawła II, wszyscy nieruchomieją chłopcy zrywają się z ławki .
Nagranie: „Chciałem rzetelnie spłacić mój osobisty dług wdzięczności dla poety, z którego dziełem łączy mnie bliska, duchowa zażyłość, datująca się od lat gimnazjalnych. Podczas okupacji niemieckiej myśli Norwida podtrzymywały naszą nadzieję pokładaną w Bogu, a w okresie niesprawiedliwości i pogardy, z jaką system komunistyczny traktował człowieka, pomagały nam trwać przy zadanej prawdzie i godnie żyć. Cyprian Norwid pozostawił dzieło, z którego emanuje światło pozwalające wejść głębiej w prawdę naszego bycia człowiekiem, chrześcijaninem, Europejczykiem i Polakiem (2.07.2001)”.
Mężczyzna:
Polskość i katolicyzm pomagały Norwidowi ocalić to, co w życiu ludzkim jest najcenniejsze, czego nie da się sprzedać, kupić, ukryć. To jest ta człowiecza godność, którą trzeba ocalić w każdych warunkach. I właśnie dlatego, a nie tylko z racji artystycznych czy estetycznych, twórczość Norwida jest dla nas, Polaków, tak cennym pokarmem. Ona zachęca nas do tego, byśmy się pochylili nad słowem, by w nas zabrzmiały strofy wiersza, byśmy potem poddali się wewnętrznej przemianie i stali się w końcu nowymi, umocnionymi ludźmi. Nie bez powodu bł. Jan Paweł II tak chętnie wracał do Norwida, dostrzegając w nim nie tylko wielkiego poetę, ale i prekursora wielkiego ruchu ideowego o wymiarze światowym, zwanego egzystencjalizmem chrześcijańskim. Myśl Norwida odkrywana pod powłoką słowa, polskiego słowa, wyraża pragnienia ogólnoludzkie. Jan Paweł II z okazji 180. rocznicy urodzin poety mówił, że jest on jednym z największych myślicieli, jakich wydała chrześcijańska Europa.
Wychodzą recytatorzy
Wiersze religijne
Modlitwa
Przez wszystko do mnie przemawiałeś - Panie,
Przez ciemność burzy, grom i przez świtanie;
Przez przyjacielską dłoń w zapasach z światem,
Pochwałą wreszcie - ach! - nie Twoim kwiatem...
I przez tę rozkosz, którą urąganie
Siódmego nieba tchnąć się zdaje - latem -
I przez najsłodszy z darów Twych na ziemi,
Przez czułe oko, gdy je łza ociemi;
Przez całą dobroć Twą, w tym jednym oku,
Jak całe niebo odjaśnione w stoku!...
Przez całą Ludzkość z jej starymi gmachy,
Łukami, które o kolumnach trwają,
A zapomniane w proch włamując dachy,
Bujnymi z nowa liśćmi zakwitają.
Przez wszystko!...
Scena 6: Piosenka nr 3
Scena nr 7
Mężczyzna:
Jeden z poetów przed ponad pół wiekiem tak ujął tę tajemnicę i wyjątkowość: „Norwid – to było dziesięć wieków polskości i dziewiętnaście wieków chrześcijaństwa, odbite w psychice niepowtarzalnej, zarazem proroczej i schyłkowej, apostolskiej i wielkopańskiej. Było to zdarzenie – jedno na paręset lat, kwiat, którego kolor, woń i kształt uwarunkowane były wszystkimi tajemnicami, całą alchemią gleby polskiej kultury” Rzadko się zdarza, aby tak celnie oddać to wszystko, co składało się na tego niezwykłego, a przecież tak bliskiego nam twórcę. Wieki polskości, dwa razy tyle wieków chrześcijaństwa – jak to możliwe? Przecież Norwid urodził się konkretnego dnia i w konkretnym roku (24.09.1821). Jak mógł być tak „stary”? Wszystko zależy od tego, w jakiej kulturze człowiek od najmłodszych lat wyrasta. Jeżeli wzrasta w środowisku pozbawionym odniesień i symboli do wieków, które przeminęły, to faktycznie start życiowy jest bardzo ubogi, ale jeżeli jest to dom lub domy krewnych i sąsiadów, które tryskają kulturą polską i chrześcijańską, sytuacja wygląda zgoła inaczej. Nasz duch nie zna granic czasu i potrafi czerpać ożywcze soki bez względu na lata i wieki, które przeminęły, tak powstaje wielka wspólnota ducha. Czerpcie i Wy z Norwida to co najcenniejsze.
Na scenie pojawiają się postaci, które zwracają się do młodych i przekazują im nauki i drogowskazy:
"Co piszę?" -- mnie pytałeś -- oto list ten piszę do Ciebie --
Zaś nie powiedz, iż drobną szlę Ci dań -- tylko poezję!
Tę, która bez złota uboga jest -- lecz złoto bez niej,
Powiadam Ci, zaprawdę, jest nędzą-nędz...
Zniknie i przepełźnie obfitość rozmaita,
Skarby i siły przewieją -- ogóły całe zadrżą,
Z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie,
Dwie tylko: poezja i dobroć... i więcej nic...
Umiejętność nawet bez dwóch onych zblednieje w papier,
Tak niebłahą są dwójcą te siostry dwie!...
........................................
Bo nie jest ś w i a t ł o, by pod korcem stało,
Ani s ó l z i e m i do przypraw kuchennych,
Bo piękno na to jest, by zachwycało
Do pracy – praca, by się zmartwychwstało.
........................................
."Pracować musisz" - głos ogromny woła,
Nie z potem dłoni twej, lub twego grzbietu,
(Bo prac początek, doprawdy, jest nie tu):
"Pracować musisz z potem twego CZOŁA!"
" - Bądź sobie, jak tam chcesz, realnym człekiem,
Nic nie poradzisz! - twoje każde dzieło,
Choćby się z trudów Herkulejskich wszczęło,
Niedopełnionem będzie i kalekiem;
Pokąd pojęcie pracy, korzeń jeden,
Nie trwa, dopóty wszystkie tracą zgoła;
Głos brzmi w twej piersi: "Postradałem Eden!"
Głos brzmi nad tobą: "Pracuj z potem czoła."
........................................
„W Matce swej, w Ojczyźnie kochać
należy się powinnie i synowsko,
stale, ciągle, czynnie, obowiązkowo
i istotnie!”
........................................
Wiesz, kto jest wielkim? - posłuchaj mię chwilę,
Nauczę ciebie
Poznawać wielkość nie tylko w mogile,
W dziejach lub w niebie.
Wielkim jest człowiek, któremu wystarczy
Pochylić czoła,
Żeby bez włóczni w ręku i bez tarczy
Zwyciężył zgoła!
........................................
Słowo - jest czynu testamentem; czego się nie może czynem dopiąć, to się w słowie testuje - przekazuje; takie tylko słowa są potrzebne i takie tylko zmartwychwstają czynem - wszelkie inne są mniej lub więcej uczoną frazeologią albo mechaniczną koniecznością, jeżeli nie rzeczą samej sztuki.
........................................
Syn - minie pismo, lecz ty spomnisz, wnuku,
Co znika dzisiaj (iż czytane pędem)
Za panowania Panteizmu-druku,
Pod ołowianej litery urzędem;
I jak zdarzało się na rzymskim bruku,
Mając pod stopy katakomb korytarz,
Nad czołem słońce i jaw, ufny w błędzie -
Tak znów odczyta on, co ty dziś czytasz,
Ale on spomni mnie... bo mnie nie będzie!
........................................
Zwraca się do jednego z chłopców siedzących na ławce:
Ty skarżysz się na ciemność mojej mowy;
- Czy też świécę zapalałeś sam?
Czy sługa ci zawsze niósł pokojowy
Światłość?... patrz - że ja cię lepiej znam.
Knot, gdy obejmiesz iskrą, wkoło płonie,
Grzeje wosk, a ten kulą wstawa
I w biegunie jej nagle płomień tonie;
Światłość jego jest mdła - bladawa -
Już - już mniemasz, że zgaśnie, skoro z dołu
Ciecz rozgrzana światło pochłonie -
Wiary trzeba - nie dość skry i popiołu...
Wiarę dałeś?... patrz - patrz, jak płonie!...
Podobnie są i słowa me, o! człeku,
A ty im skąpisz chwili marnéj,
Nim - rozgrzawszy pierwej zimnotę wieku -
Płomień w niebo rzucą... ofiarny.
Scena 8 Mężczyzna:................
Scenka z Archeologii
Scena 9 finał
Ballada o Norwidzie
Nie trwa, dopóty wszystkie tracą zgoła;
Głos brzmi w twej piersi: "p o s t r a d a ł e m E d e n!"
Głos brzmi nad tobą: "p r a c u j z p o t e m c z o ł a."