O tym, jak się skąpiec zmienia w dzień Bożego Narodzenia.
(scenariusz przedstawienia wigilijnego)
Scena I
( Na środku stoi stół z krzesłem, na którym leży mała poduszka, na oparciu krzesła koszula nocna i śmieszna czapeczka. Na scenę wchodzi dziewczynka)
Dziewczynka
Kiedy wiatr kolędę niesie i choinka cała błyszczy,
dobry to czas na refleksję o tym, co się w życiu liczy.
Z opowieści wigilijnych jedna – najpopularniejsza
wyszła spod pióra znanego nam wszystkim pana Dickensa.
Więc dzisiaj ją wystawiamy, choć trochę ją zmieniliśmy.
Otóż, starego Scrooge’a w pana Dolara przechrzciliśmy.
Nie tylko ta jedna zmiana czeka publiczność kochaną.
Inne są czasy i fakty, ale przesłanie to samo:
o tym, jak się człowiek zmienia w dzień Bożego Narodzenia.
( Dziewczynka wychodzi, tymczasem wchodzi Dolar, siada za stołem, wysypuje pieniądze z worka i, licząc je, podśpiewuje)
Dolar
Pieniążki, kto ma, ten mięsko ciągle wtrzącha,
A kto pieniążków nie ma, ten sobie tylko wącha.
Pieniążki, kto ma, ten mięsko sobie wcina,
A kto pieniążków nie ma, to temu leci ślina.
Pieniążki, kto ma, ten lata samolotem,
A kto pieniążków nie ma, ten chodzi na piechotę.
(Całuje sakiewkę i głośno woła)
Moje kochane pieniążki!
(Wchodzi Pracownik. Odchrząkuje, Dolar nie zwraca uwagi, bo nadal liczy pieniądze. Pracownik obraca w rękach czapkę, nie wiedząc, co ma zrobić. Po chwili znowu chrząka)
Pracownik
(przepraszająco, przerywając)
Przepraszam, że przeszkadzam,
Że zakłócam spokój, że zawadzam.
( Dolar odwraca się gwałtownie, jest zły)
Dolar
(wykrzywia się, usiłując naśladować)
Przepraszam, że żyję,
przepraszam, że tyję.
(spoglądając na zegarek)
Ale przeprosić nie raczy,
że przyszedł, choć jeszcze powinien być w pracy!
Pracownik
(zdziwiony)
Panie Dolar, pan się myli...
myśmy pracę już skończyli.
Dolar
(złości się)
Zamilcz, bo się bardzo wkurzę!
U mnie się pracuje dłużej!
Pracownik
(jakby mówił do siebie)
Zgadza się, a w tym przyczyna,
że się ją wcześniej zaczyna.
Dolar
(nadstawia ucha, a w trakcie jak mówi Pracownik robi się coraz bardziej wściekły. Mówi to do Pracownika, to do publiczności)
O, nieroby! O, leniuchy!
Robaki i karaluchy!
Taką wdzięczność dla mnie macie?!
Przecież ja wam daję pracę!
Czy wy nie wiecie, hultaje?
Że kto rano wstaje,
temu Pan Bóg daje?!
Pracownik
(do siebie – zwracając się do publiczności)
To co przypisuje sobie, nie ma nic wspólnego z Bogiem.
(do Dolara)
Ja przyszedłem prosić pana...
(plącze się)
a właściwie chcę przypomnieć...
że... (przerywa i zaczyna od nowa)
Jutro pewnie będę z rana...
ale potem chcę się zwolnić...
Dolar
(nie pozwala mu skończyć – wściekły)
Żadnych zwolnień, ty nierobie!
Żadnych – zapamiętaj sobie!
Pracownik
(niepewnie)
Lecz... Może pan nie pamięta...
przecież jutro są już święta...
Dolar
(chrząkając)
No tak – święta...
(znowu wpada we wściekłość)
Skoro jutro leniuchujesz,
To po świętach odpracujesz!
I nie przychodź jutro z rana!
Pracownik
(zrezygnowany, do siebie – zwracając się do publiczności)
Rzecz to wielce niesłychana!
(ironicznie)
Że on serce ma – to znaczy?
Nie! On nie chce mi zapłacić!
(do Dolara)
W takim razie...Czy by mógł pan
już dzisiaj zapłacić nam?
Dolar
(najpierw nadyma się, co oznacza zdziwienie i wściekłość, potem wachluje się, jak by za chwilę miał zemdleć)
Słabo mi, o ja nie mogę...
(do Pracownika)
Idź, człowiecze, w swoją drogę...
Pracownik
(do siebie – zwracając się do publiczności)
Tak myślałem, resztę zmilczę.
(do Dolara)
Do rychłego zobaczenia.
No i miłych panu życzę
Świąt Bożego Narodzenia.
(Pracownik wychodzi)
Dolar
(rzucając się do pieniędzy)
Wielka by to była draka,
Gdyby on je wszystkie zabrał!
(prawie płacze, zbierając pieniądze do worka)
Chodźcie do mnie, złote krążki,
O, moje kochane pieniążki!
(Chowa sakiewkę do kieszeni. Słychać dźwięk kolędy. Do publiczności wychodzą dziewczynki ubrane w czapki Świętego Mikołaja i rozdają cukierki. Dolar patrzy z niedowierzaniem, wykrzywia się i krzyczy)
Dolar
(przesłaniając oczy jak od słońca)
Co to? Co to? Jakieś dzwonki?
(przedrzeźniając, cały czas chodzi po scenie i wymachuje rękoma)
Święta, święta, święta, święta. Powariowaliście! Co za głupota! I z czego tak się cieszycie! Cukierki za darmo! W głowach się ludziom przewraca! Świat się kończy! Za darmo! Bez przesady! Nie bierz tyle! Poszaleli! Aż dwa? Kto ci pozwolił? Oddaj! Natychmiast! Słyszysz! Oddaj!
(Zaczyna nerwowo chodzić po scenie, patrząc od czasu do czasu na publiczność, puka się w czoło. Dziewczynki wchodzą na scenę. Stają przed Dolarem i śpiewają kolędę)
Kolędnicy
Przybieżeli do Betlejem pasterze
Grając skocznie dzieciąteczku na lirze
Chwała na wysokości,
Chwała na wysokości
A pokój na ziemi.
Dolar
(wygrażając)
A wy, czemu tak się drzecie?!
Nie sami żyjecie na świecie!
(tupie)
Won mi z zasięgu wzroku,
Ja chcę mieć święty spokój!!!
Kolędnik 1
Idzie z nami ta nowina – Panna Święta rodzi Syna!
Dolar
A mnie nic to nie obchodzi.
O co wam w ogóle chodzi!
Kolędnik 2
W czas Bożego Narodzenia każdy się na lepsze zmienia.
Dolar
(przedrzeźniając)
W czas Bożego Narodzenia każdy się na lepsze zmienia.
Chyba w lenia, chyba w lenia!!!
Zamiast włóczyć się po mieście,
Wy się do roboty weźcie!!!
Kolędnik 3
Dużo teraz mamy pracy.
Idą święta – są biedacy.
Odwiedzamy wasze domy,
Byście mogli biednych wspomóc...
(wyciąga rękę, a Dolar odskakuje jak oparzony)
Dolar
Nie ma biednych, do stu diabłów!
Pełno za to darmozjadów!!!
(wypycha kolędników, wyjmuje sakiewkę, tuli ją)
Moje śliczne, moje piękne.
Jaką mi sprawiają mękę
Wszyscy ci ludzie źli,
Co was chcą odebrać mi.
(Wchodzi Diabeł)
Diabeł
Witam, witam panie Dolar.
Dolar
(łapie się za głowę)
Moja głowa całkiem chora!
Diabeł
Jedno zdanie tylko rzeknę:
„Salve i do zobaczenia w piekle!”
(wychodzi)
Dolar
(zdziwiony)
Ja mam zwidy bez wątpienia,
A to wszystko ze zmęczenia.
Co za ludzie, co za dzień –
Albo złodziej, albo leń!
Nadszedł wreszcie czas na sen.
(zakłada koszulę i czapkę, kładzie poduszkę na stole, przykłada do niej głowę. Ziewając)
Dobrze, że już nadszedł wieczór...
(zrywa się)
Zapomniałem o pacierzu!
(klęka)
Panie Boże, proszę cię – daj mi górę złota taką jak Pałac Kultury. Nie! Taką wielką jak Mont Ewerest!!! Spraw, niech się cudownie rozmnożą moje oszczędności w banku. I żebym wygrał w totolotka – wtedy, kiedy będzie kumulacja!!! (zaciera ręce) A na moich pracowników spuść amnezję – niech się wreszcie przestaną upominać o pieniądze! Amen.
(Ziewa i kładzie się spać. Tymczasem na scenę wchodzą Anioł i Diabeł – stają po obu stronach stołu)
Diabeł
(zacierając ręce)
Teraz to już on jest mój!
( pochyla się nad Dolarem)
Anioł
(podnosząc palec do góry)
Nie wiadomo.
(Diabeł pochyla się jeszcze niżej)
Diable, stój!
(chwyta go za rękę)
Diabeł
Grosza bym nie dał za niego, a ty bronisz bezdusznego!
(i znów się pochyla nad Dolarem)
Anioł
Nie śpiesz się, diable, bronić go muszę – wszak każdy człowiek ma jakąś duszę...
Diabeł
(puka się w głowę)
Lecz jego dusza czarna jak smoła!
Już ją Lucyfer do piekła woła!!!
Anioł
Cóż... w tym, co robi, jest trochę winy...
(kiwając palcem)
Lecz nie ma człowieka złego bez przyczyny.
(Diabeł i Anioł wychodzą. Dolar przeciąga się, budzi, zdejmuje koszulę, czapkę, odkłada poduszkę na krzesło)
Dolar
Idę na zakupy.
(wychodzi, a na scenę wchodzi gosposia. Chwilę się krząta, ściera kurze. Siada przy stole)
Gosposia
Poszedł i nie wróci zaraz.
O, ja znam pana Dolara!
Kupi telewizor nowy
i jedzenia całe tony.
Tak pan Dolar spędza święta!
Właśnie tak – odkąd pamiętam:
śpi i je, popija colę i siedzi przed telewizorem.
(zaczyna znów się krzątać, po chwili przystaje i mówi)
A wszystko bierze się stąd, że nie czuje ducha świąt.
(wpada Dolar z torbami i choinką – zaczyna ją ustawiać, poprawiać na stole, gosposia krząta się dalej)
Dolar
Nakupiłem rzeczy wiele.
(zacierając ręce)
Będzie bal, będzie wesele!
Dziesięć kaczek, tortów sześć
(zacierając ręce)
Trzeba będzie wszystko zjeść.
A że mi została forsa, kupiłem także (pokazując kluczyki) Rols rojsa!
(ogląda choinkę)
Gosposia
(do publiczności)
Osiem nowych garniturów, nowe futro, dwie koszule...
(do Dolara)
A krawatów?
Dolar
Nie pamiętam. Trzeba się pokazać w święta!
(dodaje po krótkiej chwili)
Bo jutro idę na spacer.
Gosposia
Gdzie?
Dolar
Do Tesco!
Gosposia (zgorszona)
Cóż to znaczy?!Tesco?! W Boże Narodzenie?!
Dolar
Jak otwarte – czemu nie?
(Gosposia wznosi oczy do nieba)
Gosposia (po chwili)
A dzisiaj pan mi zapłaci?
Dolar
(zirytowany)
Jutro!
Gosposia
(dobitnie)
Jutro nie ma mnie w pracy.
Dolar
(grzebie w torbach, po chwili wyjmuje kiełbasę i nóż, odcina kawałek kiełbasy i podając gosposi, mówi)
Masz tu kawałek kiełbasy.
(Gosposia wyciąga rękę, ale Dolar cofa rękę z kiełbasą i odcina kawałek, tak, że Gosposi zostaje tylko końcówka. Gosposia bierze ją w dwa palce i wymownie patrzy na Dolara)
Przecież i mnie musi starczyć!
(wypycha ją)
Do widzenia, do widzenia!
Wesołego Narodzenia!
(wkłada czapkę, koszulę, klęka do pacierza)
Panie Boże – wszystko możesz, bo Ty jesteś bardzo mocny!
Spraw, ażeby w Tesco jutro było dużo(zastanawia się, jakby zapomniał) tych... promocji!
(zasypia, a na scenę wchodzą rozmawiając Diabeł i Anioł.)
Diabeł
(zirytowany)
Ja wiem, Aniele, co chcesz powiedzieć...
(groźnie)
Ty nie wyjeżdżaj mi z miłosierdziem!!!
Ty zawsze znajdziesz jakieś przyczyny!
Anioł
Miłości brakło mu od rodziny...
Jego dziewczyna okrutna była...
Diabeł
(ironicznie, z przekąsem, patrząc w górę)
i go rzuciła, czym go zraniła.
(patrząc na Anioła, puka się w czoło)
Tyś jest naiwny bardziej niż zwykle,
a on ci numer niejeden wytnie!
Anioł
Nie był kochany – tak o nim sądzę.
Diabeł
(z irytacją)
Więc zamiast ludzi kocha pieniądze!
(pochyla się nad Dolarem)
Anioł
Uważaj, diable. Jeszcze nie czas!
Diabeł
Czy ty, Aniele, rozumu nie masz?
Anioł
Kiedy Dzieciątku on spojrzy w oczy,
może nas jeszcze obu zaskoczy?...
Diabeł
Czekać do jutra jeszcze mi każesz?!
Anioł
A „nóż widelec” coś się wydarzy?
(Diabeł puka się w czoło, wychodzą)
Dolar
(przez sen, zrywa się)
Złodzieje!!! Chcą mi ukraść moje pieniądze!!!
(kładzie się z powrotem. Wchodzi Matka Boska z Dzieciątkiem – lalką)
Matka Boska
(śpiewa)
Lili lili laj moje dzieciąteczko lili lili laj śliczne paniąteczko
(dalej nuci, tymczasem wchodzą: Pastuszek i trzej królowie))
Pastuszek
(pokazując na Jezuska)
Oto jest mały Jezusek.
(pokazując na siebie)
Ja jestem biedny pastuszek.
Gwiazda mnie tutaj przywiodła,
no to przyszedłem Mu
(pokazując na Jezuska)
pograć.
Bo może wcale nie wiecie,
ale gram ładnie na flecie.
(gra kolędę)
Król I
Ja grać nie umiem w ogóle, a jestem pierwszym królem.
Przywiozłem Dzieciątku złoto – może zaradzi kłopotom.
Są przecież takie matki, co mają duże wydatki.
(kładzie obok Matki Boskiej złote pudełko)
Król II
Kadzidło ze sobą wiozę, żeby dla Ciebie, Boże,
serca ludzkie nie złością, lecz rozgorzały miłością.
(kładzie kadzidełka)
Król III
Ja mirrę przynoszę Tobie – lecznicze zioła drogie,
żeby już chorób nie było i wszystkim się zdrowo żyło.
(kładzie zioła. Wchodzi Diabeł)
Diabeł
A ja postąpię odwrotnie. Ja Tobie nic nie przyniosłem,
lecz duszę tego człowieka
(pokazuje na śpiącego Dolara)
wezmę ze sobą do piekła!
Matka Boska
Wprawdzie zasłużył na karę,
lecz twój zapał chcę ostudzić.
Jezusek nie przyszedł wcale
karać, ale kochać ludzi.
Diabeł
(zdziwiony, pokazując na Dolara)
Nawet jego?
Matka Boska
A co chcesz? Kochać dobrych – łatwa rzecz!
(Diabeł odchodzi zrezygnowany, a Matka Boska zwraca się do pastuszka i Królów)
By pozbawić diabła ruchu
(pokazując na Dolara)
na tej ludzkiej szachownicy,
nagadajcie mu do słuchu – może coś niecoś usłyszy.
Ja się dzieckiem zająć muszę – wy ratujcie jego duszę.
Król I
(podchodzi do Dolara, nachyla się nad nim)
Człeku, co Boga się nie boisz, ty lepiej uczyń znak pokoju.
Zamiast pilnować brzucha swego, nakarm choć raz głodnego!
Król II
(podchodząc do Dolara)
Ty, co ci pieniądz serce studzi, lepiej się pośpiesz kochać ludzi.
Pozbądź się swego skąpstwa, złości. Niech cię ogarnie żar miłości.
Król III
(podchodząc do Dolara)
Żeby zaradzić twym kłopotom, ja ci to jedno tylko powiem:
Już nigdy nie módl się o złoto, a zacznij modlić się o zdrowie!
Pastuszek
(podchodząc do Dolara)
Ty, co cię trudno zwać człowiekiem, nie bądźże wilkiem – bardzo proszę,
Bo przecież w Boże Narodzenie nawet wilk wyje ludzkim głosem!
(Dolar głośno płacze przez sen – wtedy wchodzi Anioł)
Anioł
(zwracając się do publiczności)
Cud się zdarzył – to wam powiem.
(pokazuje na Dolara)
Pierwszy raz płacze.
(dodając)
Jak człowiek!
(Wszyscy wychodzą, zostaje tylko Dolar)
Dolar
(wciąż przez sen)
Czy to jawa, czy to sen? Chyba już jest biały dzień...Bo tak gwarno i tak jasno...
(budzi się)
Czyżbym na tak długo zasnął?
(wstaje od stolika)
Miałem jakiś dziwny sen... ktoś mi mówił: „zmień się, zmień”.
(pokazuje na sakiewkę)
Mam pieniądze... i co z tego?
(wchodzą kolędnicy)
Nie wspomogłem ja biednego...
(wchodzi Pracownik)
Za pracę nie zapłaciłem...
(wchodzi Gosposia)
Kiełbasy jej poskąpiłem...
(wchodzą Anioł i Diabeł)
Diabeł już prawie mnie miał, ale ten drugi odebrał...
Anioł
W dzień Bożego Narodzenia każdy się na lepsze zmienia...
Dolar
Wiecie, co? mam pomysł taki: wystawimy tu teatrzyk. Chodźcie ze mną kolędować!
Gosposia
Jaką rolę będziesz grać?
Pracownik
Powiem i nie pomylę się wcale: on będzie panem Dolarem!
Dolar
Źle się czuję w jego skórze! Nie chcę, nie chcę być nim dłużej!!!
Anioł
Dosyć, dosyć tego krzyku – już nie będzie teatrzyku, przecież koniec przedstawienia!
(do Dolara)
I, co ważne, pan się zmienia.
(do publiczności)
Bo nasza sztuka, kochani, ma tylko jedno przesłanie.
(Na scenę wchodzi reszta aktorów)
Dziewczynka
(ta, która zapowiadała)
Przy wigilijnym stole,
Łamiąc opłatek święty,
Pomnijcie, że dzień ten radosny
W miłości jest poczęty;
Że, jako mówi wam wszystkim
Dawne, odwieczne orędzie,
Z pierwszą na niebie gwiazdą
Bóg w waszym domu zasiędzie.
Sercem go przyjąć gorącym,
Na ścieżaj otworzyć wrota –
Oto co czynić wam każe
Miłość – największa cnota.
Anioł
Ja teraz coś wam powiem.
Ta prawda jak świat jest stara:
że Jezus kocha wszystkich,
nawet takiego Dolara!
(Wszyscy się kłaniają)