- Jak ja uwielbiam wiosnę – nucił pod nosem Piotruś wracając z mamą do domu.
Piotruś niedawno skończył sześć lat i chodził do przedszkola, do najstarszej grupy Motylków. Lubił swoich kolegów i panią Małgosię – wychowawczynię. A oni lubili jego – tak bardzo, że często zamiast Piotruś, wołali na niego Kleksik, bo na prawej rączce miał małe znamię, podobne do plamki z atramentu – takiego właśnie kleksika. Chłopiec wcale się nie obrażał, gdy dzieci tak na niego wołali. Uważał, że to bardzo zabawny przydomek, a do tego wyjątkowy.
Piotruś był w doskonałym humorze – rozglądał się dookoła i podziwiał, jak wszystko zaczęło się zielenić. Wreszcie stopniały ostatnie resztki śniegu, a kwiaty obudziły się do życia. Wesoło obracały główki w stronę słońca, jakby prosząc o jeszcze więcej promieni. Ptaki świergotały wesołe melodie, a ludzie miło się do siebie uśmiechali.
- Piotrusiu, jesteś dziś bardzo radosny – powiedziała mama. - Zgaduję, że miło spędziłeś czas w przedszkolu.
Piotruś z entuzjazmem pokiwał głową. - Dziś w przedszkolu robiliśmy Marzannę! - wykrzyknął głośno.
- Jak się wam udała? - zapytała rozbawiona mama.
- Ach, wyszła przepięknie! - rozradowany Piotruś podskakiwał z nogi na nogę. - Chłopcy zrobili z siana głowę i tułów kukły, a dziewczynki przygotowały piękną sukienkę i koronę.
- A więc pierwszego dnia wiosny pójdziecie utopić tę piękną Marzannę w rzece – domyśliła się mama.
- Ależ nie, mamo! - chłopiec z oburzenia aż przystanął. - Przecież nie wolno zanieczyszczać rzek! To by było bardzo NIE-E-KO-LO-GI-CZNE! - zaznaczył przedszkolak i dodał: - Zaśpiewamy jej piosenkę, żeby zabrała już ze sobą Zimę, a przyprowadziła nam Wiosnę, a później zaprosimy ją do wspólnej zabawy – pouczył z wyższością mamę.
- Rozumiem – uśmiechnęła się mama. - To faktycznie musiał być bardzo udany dzień w przedszkolu.
- Tak – zawołał Kleksik. - Ale nie opowiedziałem ci najważniejszego. Na koniec dnia pani Małgosia miała dla nas ogromną (tu z przejęcia Piotruś zatoczył koła rękami) niespodziankę! Powiedziała, że nasza grupa wystawi wiosenny teatrzyk dla pozostałych dzieci. I od jutra rozpoczynamy przygotowania! Dziewczynki będą robiły kolorowe opaski dla wszystkich aktorów, a my, chłopcy dostaliśmy bardzo, ale to bardzo ważne zadanie – tu Piotruś znowu się zatrzymał z wrażenia.
Mama zdumiona uniosła brew do góry, a chłopiec dokończył z przejęciem: - Będziemy przygotowywać scenografię! Pani Małgosia na wielkim białym płótnie naszkicowała piękną wiosenną łąkę – z kwiatkami, zwierzątkami i Panią Wiosną ma się rozumieć, a my mamy ją całą pokolorować farbami. Pani Małgosia powiedziała, że to bardzo odpowiedzialne zadanie – zaznaczył Piotruś.
Mama pokiwała ze zrozumieniem głową, ale nie zapytała o nic więcej, bo właśnie wchodzili do domu.
A wieczorem, kiedy Kleksik kładł się już spać, przytulił się mocno do mamy i powiedział. - Już nie mogę się doczekać jutra. Bardzo chciałbym pomalować Panią Wiosnę, to przecież najważniejsza postać w całym przedstawieniu.
Mama pogłaskała z uśmiechem potargane włosy synka i powiedziała: - To naprawdę bardzo trudne i odpowiedzialne zadanie Piotrusiu. Ale czy ty wiesz, co to tak dokładnie znaczy „BYĆ ODPOWIEDZIALNYM”? - zapytała z powagą.
Kleksik uważnie spojrzał na mamę. - Eeeee... - zająknął się trochę. - Nooooo... to chyba chodzi o to, żeby ładnie to płótno pokolorować, tak? - zapytał z wahaniem. - I żeby nie wychodzić za linię i uważać na farbę? - dodał trochę ciszej, bo już nie był tak pewny tego, co mówił.
- No, nie do końca – powiedziała mama. - To wszystko, co powiedziałeś, jest bardzo ważne, ale bycie odpowiedzialnym to coś o wiele więcej. Pani Małgosia dając wam do wykonania tak ważne zadanie, uznała, że może wam zaufać i liczyć na to, że wykonacie je najpiękniej jak potraficie - w zgodzie i bez kłótni, że będziecie rzetelni i solidni, czyli właśnie odpowiedzialni.
Piotruś z zadumą pokiwał głową. - Obiecuję ci mamo, że będę bardzo odpowiedzialny, tak bardzo, że aż będzie cię rozpościerała duma.
- Chyba chciałeś powiedzieć, że będzie mnie ROZPIERAŁA duma? - rzekła roześmiana mama. - A teraz zamykaj szybko oczka, żebyś jutro był wyspany, mój TY ODPOWIEDZIALNY ARTYSTO – dodała żartobliwie.
Kleksik czym prędzej dał mamie potężnego całusa i szybciutko usnął.
Następnego dnia chłopiec nie mógł doczekać się wyjścia do przedszkola. Z wrażenia nawet nie dokończył śniadania. - Kto to widział, żeby artysta zaczynał pracę z głodnym brzuszkiem – powiedziała mama. - Przecież każdy odpowiedzialny malarz wie, że burczący brzuch przeszkadzałby w pracy.
- Ach!... - westchnął Kleksik, ale posłusznie zjadł całe śniadanie. No, zuch z ciebie – odrzekła mama. - Teraz na pewno będziesz miał siłę do pracy – i wyruszyli do przedszkola.
A w przedszkolu już czekała na nich pani Małgosia. - Dzień dobry Piotrusiu. Gotowy do pracy? - zapytała.
Chłopiec pokiwał z entuzjazmem głową, mocno uściskał na pożegnanie mamę i szybciutko pobiegł do sali. - Chyba już jesteśmy wszyscy – powiedziała pani Małgosia. - Możemy więc zaczynać, mamy dużo do zrobienia, a czasu coraz mniej. Musimy podzielić się zadaniami i ustalić, kto za co będzie odpowiedzialny.
- Ja chciałbym pomalować niebo i chmurki – zawołał Gabryś. - Bo ja kocham niebieski kolor.
- Dobrze - odrzekła pani. - Będziesz więc odpowiedzialny za całe tło, Gabrysiu.
- A ja chcę pokolorować Panią Wiosnę. Proszę, proszę – zaczął krzyczeć Kleksik, podnosząc rękę. - Będę się bardzo starał!
- Świetnie Piotrusiu, ale to bardzo ważna postać w naszej scenografii, więc wybierz proszę sobie kolegę, który ci pomoże.
- Ja pomogę Piotrusiowi – zawołał Antoś.
- Cudownie - powiedziała pani i szybko rozdzieliła resztę zadań: Daniel, Bartuś i Miłosz mieli pokolorować wszystkie zwierzątka, Kubuś – słoneczko, a Filip, Ignaś i Wojtuś – kwiatki.
Chłopcy z zapałem zabrali się do pracy. Aż miło było na nich popatrzeć.
- Pięknie, naprawdę pięknie – powtarzała co rusz pani Małgosia. - Wiedziałam, że mogę na was liczyć.
Dzieci aż pokraśniały z radości. Malowanie powoli dobiegało końca. - Muszę jeszcze tylko pomalować na brązowo buciki Pani Wiosny – zawołał Piotruś i zaczął rozglądać się za brązową farbą. Ale wiadereczko z brązową farbą miał akurat Bartuś, który kończył malować sarenkę i wcale nie miał ochoty dzielić się nią z Kleksikiem. - Ale ja tej farby potrzebuję bardziej, niż ty – krzyknął rozzłoszczony Piotruś.
- Nieprawda, właśnie że ja jej bardziej potrzebuję – krzyknął Bartek i obaj chłopcy zaczęli mocno ciągnąć wiaderko z farbą – każdy w swoją stronę.
- Chłopcy, przestańcie! - zawołała przerażona pani Małgosia. Ale żaden z nich już jej nie słuchał. I NAGLE!...
- Ta farba będzie moja! - krzyknął Piotruś i tak bardzo mocno pociągnął za wiaderko z farbą, że wyrwał je Bartkowi z ręki. Niestety stracił przy tym równowagę i z impetem poleciał do tyłu...
- Och... - rozeszło się po sali. I zapadła cisza. Tak wielka, że Piotruś aż zamarł z przerażenia. Wstał, odwrócił się wolno i... nie mógł uwierzyć własnym oczom. Tak pięknie pomalowana przez niego i Antosia Pani Wiosna była teraz cała oblana brązową farbą. Wszyscy z przestrachem spojrzeli na panią Małgosię.
- Tak bardzo mi przykro – szepnął cichutko Piotruś i rozpłakał się.
- Mi też Piotrusiu – powiedziała smutno pani. - To była tak piękna scenografia.
- Naprawdę chciałem być odpowiedzialny – szepnął Kleksik.
- Wiem, ale teraz trzeba to wszystko posprzątać, a później zastanowimy się jak naprawić szkodę.
Dzieci w milczeniu zabrały się za wycieranie rozlanej farby. Nagle Piotruś wykrzyknął: - Proszę pani, proszę pani! Już wiem, jak naprawić Panią Wiosnę! Mam w domu duży, gruby karton, może mama pomoże mi wyciąć postać Pani Wiosny, a ja ją pokoloruję najpiękniej, jak umiem. Postawimy ją wtedy obok sceny, a ten zachlapany kawałek płótna odetniemy.
- Świetny pomysł Piotrusiu – powiedziała uradowana pani i od razu w sali zrobiło się weselej.
A czy mama pomogła Piotrusiowi w naprawieniu szkody? - zapytacie. Oczywiście, że pomogła, bo przecież wszystkie mamy kochają swoje dzieci. A wieczorem, gdy kartonowa Pani Wiosna była gotowa, Piotruś powiedział do mamy. - Wiesz mamo, być odpowiedzialnym to naprawdę trudna sztuka, ale gdy się uda, to radość jest ogromna!
- Mój ty dzielny, mądry synku – odrzekła mama. - Byłeś dziś naprawdę odpowiedzialnym chłopcem. Potrafiłeś nie tylko przyznać się do winy, ale też naprawić zło, które wyrządziłeś. Jestem z ciebie bardzo dumna.
A jak udało się wiosenne przedstawienie? – zapytacie jeszcze. Znakomicie! Scenografia była przepiękna, a kartonową Panią Wiosnę podziwiali wszyscy. Mali aktorzy zebrali gromkie brawa i długo nie mogli zejść ze sceny. To był naprawdę udany występ, a pani Małgosia była dumna ze swych odpowiedzialnych przedszkolaków.
Napisała: Anna Rodziewicz
Przedszkole nr 23 "Stokrotka" w Koszalinie