W małej zagrodzie żyło stado świnek. Korytka miały podobne, taplały się w tym samym błotku, a życie ich było spokojne i beztroskie.
I tak mijały dni, miesiące i lata. Jednak pewnego dnia jedena ze świnek stwierdziła, że jest najbardziej różowa, a tym samym zasługuje na specjalne względy. Zaczęła skłócać inne świnki ze sobą, każdej oferując większe koryto. Każda ze świnek myślała, że została wyróżniona i szkodziła innym mieszkankom zagrody.Zaczęły podbierać sobie jedzenie.Przyjemność jaką sprawiało im taplanie się w błocie,była tylko dla wybranych. to najbardziej różowa świnka zezwalała na kąpiele błotne, które tak dobrze działały na ich różowość.Oddawały swoje jedzenie samozwańczej przywódczyni, w efekcie czego wszystkie pobladły i schudły. Dalej jednak dawały wodzić się za ryjki, licząc na specjalne względy i nie podejrzewając przebiegłej świnki o złe zamiary.
Gospodarz zagrody miał piękną córkę, którą miał zamiar wydać za mąż. Przygotował wesele i chciał podać gościom dorodną świnię.Kiedy zobaczył swoje stado, wśród wielu wychudzonych, bladych świnek wyróżniała się jedna - różowiutka i spasiona. To ona stała się gwiazdą wesela z jabłkiem w ryjku i przypieczoną skórką.
Morał z tej opowieści jest taki, że krzywdzić innych tak nie można, bo się nie uniknie rożna.