Pod koniec XIX wieku na Wschodnich Kresach byłej Rzeczypospolitej zaczęły pojawiać się nowe zjawiska społeczno – narodowe. Nastąpiło odrodzenie narodowe wśród Ukraińców ,Litwinów i Białorusinów ,którzy sprzeciwiali się koncepcji odrodzenia Rzeczypospolitej w jej granicach przedrozbiorowych. Ruchy antypolskie wysuwały hasła podziału ziemi i tym samym przeciwstawiały sobie polskie ziemiaństwo. Polska ludność kresowa zdawała sobie sprawę z tego ,że tak zwane jednolite Kresy zróżnicowały się pod względem etnicznym i że nie ma już drogi, która prowadziłaby do wspólnoty opartej na tradycjach Polski przedrozbiorowej. Do roku 1914 sytuacja była w miarę stabilna. Dopiero rewolucje wstrząsnęły życiem Kresów Wschodnich : lata 1917 - 1921 przyniosły wstrząsy polityczne,społeczne i ekonomiczne. Kresy, które dla wielu były ziemią obiecaną i kojarzyły się z Arkadią, krainą mlekiem i miodem płynącą - stały się miejscem apokalipsy.
W 1922 r. w Krakowie Zofia Kossak wydała swój debiut literacki "Pożoga.Wspomnienia z Wołynia 1917 - 1919".Książka ukazała się z przedmową Stanisława Estreichera ."Pożoga"jest formą dokumentu osobistego,większa część ma charakter pamiętnikarski, a część końcowa, zatytułowana "Z dnia na dzień" to diariusz.
Wspomnienia otwiera rodzaj inwokacji, poetycki wstęp będący przypomnieniem minionej epoki - wiejskiej Arkadii, w jakiej żyła rodzina Szczuckich w majątku w Nowosielice koło Starokonstantynopola na Wołyniu.Mąż Zofii, Stefan Szczucki, był administratorem dóbr Potockich. Zofia była szczęśliwą młodą żoną i matką dwojga małych dzieci( półtoraroczny Juliusz i czteromiesięczny Tadzio).Jej teść pracował jako lekarz w Antoninach, pięknym i zadbanym majątku Potockich. Czuli się bezpiecznie i tworzyli szczęśliwą rodzinę, która obejmowała nie tylko spokrewnionych ze sobą, ale także polską i ruską służbę określanej przez Zofię mianem "familii".W wirze przemian wszystko to miało się zmienić, uderzając właśnie w dom i jego mieszkańców..Jej wspomnienia zaczynają się wiosną 1917 r., niedługo po rewolucji lutowej i abdykacji cara Mikołaja II.
W uporządkowaną przestrzeń domu - symbolu schronienia i trwałości - wdzierają się ślepe siły natury. Pozornie uśpiony, senny i leniwy lud Rusinów( Ukraińców) podburzony przez bolszewickich agitatorów z Piotrogrodu, bardzo szybko z miłości i cnoty przeszedł do nienawiści i zbrodni. Uśpione w tych ludziach pragnienie niszczenia miało" wybuchnąć pożarem tłumiąc wszelkie inne czynniki psychiczne".Zemsta, amoralność i pierwotne instynkty zapanowały nad rozumem, religią i wrażliwością. Okrutny "żywioł"rozpoczął w swej furii pogromy, mordy i zagłady. Rusini ruszyli palić , mordować i rabować dwory "polskich panów" a ich właścicieli obdzierać żywcem ze skóry. Dokładnie tak samo ,jak ich przodkowie podczas powstań kozackich. Chcieli ziemi i pańskiego dobra. Od początku fizycznej eksterminacji ludności polskiej niszczono mienie kulturowe. Trwało szaleństwo dewastacji np. w dworze w Smerykach pocięto na strzępy białe kruki z biblioteki , a gobeliny z XVI wieku cięto na kawałki nożycami do strzyżenia owiec. Jak czegoś nie mogli zabrać to złośliwie to niszczyli. Zofia opisuje pogrom w Skowródkach w majątku jej rodziców jako "jeden z najdzikszych i najbezmyślniej niszczycielskich w naszej okolicy", z którego udało się na szczęście rodzicom Zofii ujść żywymi:" /.../odjeżdżając widzieli zagładę całego mienia/.../Z dużego folwarku pozostały mury. Śliczne narzędzia rolnicze/.../łamano w drzazgi i wrzucano w ogień; krowy, cielęta i świnie bito na środku dziedzińca."Nie oszczędzono kaplicy ,którą obrabowano i zbezczeszczono obraz Matki Boskiej.
Widok łamanych narzędzi ,powozu pociętego na kawałki i wpychanego do studni, rozrywanych chorągwi kościelnych , a także wybijanie całych stad rasowych zwierząt i palenie na stosach zboża przeznaczonego na siew, to norma w tym czasie na Kresach.To wszystko przechodziło wyobraźnię nie tylko ziemianina , ale i polskiego chłopa, który , choć również żądny cudzego, nie uczestniczył w pogromach, gdyż kierował się celowością czynów.
Chłopi ze Skowródek, zżyci z Kossakami (ojciec Zofii Tadeusz był bratem bliźniakiem Wojciecha Kossaka artysty - malarza ) pod wpływem wstrząsu moralnego, pragnąc wyrazić całą pełnię swojej zgrozy napisali wiersz , pod tytułem "Jak chachły grabiły pana Kossaka w Skowródkach",którego przytoczę fragment :
W roku siedemnastym początek tej wieści,
Wszystko tu zdyktuję, co się tylko zmieści.
Byłem świadkiem tego, co to się robiło,/.../
Patrzyłem ja na to z bólem serca w sobie,
Nigdy nie zapomnę,chyba aż kiej w grobie.
Bo co se pomyślę ,jaki był majątek,
To mnie w sercu ściska taki wielki smętek.
Przylecieli chachły, jak diabli po duszę,/.../
Grudzień to był trzeci, z rana wpół dziesiątej -
Tak zaczęły grabić, aż się trzęsły kąty,
Tak leciała zgraja, z taką zaciekłością,
Nie miała litości nad cudzą własnością
Nad cudzą własnością i nad cudzym mieniem!
Byli tam ludziska z nieczystym sumieniem,
Byli tam ludziska zaciekłej wściekłości,
Wszystko tak niszczyli, jak w jakiej chorości./.../
Szczuccy musieli więc ze względów bezpieczeństwa ewakuować się ze swego malowniczego domu otoczonego kwiatami. Przenieśli się do pałacu, którego mocne mury,kraty w oknach i żelazne wrota miały strzec ich przed chłopskimi rabusiami. Spali w ubraniu z nabitą bronią w zasięgu ręki. Przez pewien czas ich bezpieczeństwa strzegli "biali" żołnierze rosyjscy. Jednak jesienią 1917 r. napady na dwory polskie nasiliły się i Szczuccy musieli uciekać przed żądnymi krwi Ukraińcami.
Na Kresach dworów broniono wszystkimi możliwymi środkami. Ziemianom pomagały w tym polskie oddziały partyzanckie, które które rozbijały ukraińskie bandy i powstrzymywały pogromy. Najsłynniejszym z samoistnych oddziałów partyzanckich był oddział Feliksa Jaworskiego, później rotmistrza Jaworskiego, który do końca cieszył się taką estymą, że jego koń Mars ,piękny kasztan, na którym jego pan walczył w latach 1917 - 1920 , dożył swych dni na łaskawej emeryturze w Szkole Kawalerii w Grudziądzu.
Zagłada nie ominęła również zwierząt. "Pożodze "Zofia Kossak - Szczucka opisuje w przejmujący sposób los koni z Nowosielicy. Zofia,choć obdarzona talentem malarskim, nie malowała koni pędzlem, jak jej dziadek Juliusz i stryj Wojciech, ale umiała oddać ich piękno i charakter słowami. Miłośniczka koni - znała się na koniach doskonale. Wyrosła wśród nich(świetnie jeździła konno),potem zajmowała się ich hodowlą. W Nowosielicach miała ukochanego wierzchowca o imieniu Kruczek , którego później zarekwirowali bolszewicy. Z ogromnym bólem opisała spotkanie z zamęczonym zwierzęciem w Starokonstantynowie, gdzie ukrywała się w przebraniu chłopki : " Oczami pełnymi łez obejmowałam smukłą sarnią szyję, myślami tuliłam się do wąskiej głowy./.../Chowałam się za przechodzących, zdjęta nagłym strachem że mnie pozna, że spotkam jego oczy, pełne zdumionego wyrzutu i żalu./.../Głos mój byłby poznał zawsze, ale chyba serce by mi pękło, gdybym się do niego wtedy odezwała..."
Opisała także cierpienia zadawane koniom czystej krwi w Antoninach. Oto jak krasnoarmiejcy rekwirowali wierzchowce czystej krwi z rodowodem :" /.../Zabrano matki od źrebiąt maleńkich, bezradnych.Kilka starszych pobiegło za matkami w ślad. Drobne ich kopytka utykały w ciężkim błocie, a żałosne rżenie niosło się po polach /.../Na przestrzeni kilkunastu wiorst padły ze zmęczenia/.../Młodsze - żołnierze zabijali na dziedzińcu, by w drodze nie były zawadą."
A jaki los spotkał Ibrahima - konia importowanego z Arabii, uznanego przez autorytety światowe za najpiękniejszy okaz konia orientalnego w Europie ? "Biały ogier , łagodny i słodki jak dziecko, przeczuł jarzmo i pogardził nim. Stanął koń wolny i ze swojej ziemi na pohańbienie iść nie chciał. Szablami go porąbali rozwścieczeni oporem żołdacy."
Właściciele starali się pozostać jak najdłużej w swych majątkach, a gdy już musieli je opuścić, robili to z wielkim bólem :"/.../mieliśmy wyjechać z Nowosielicy, opuścić placówkę, kapitulować przed ostateczną rozprawą, zostawić na zagładę wszystko, co było tak bliskie i drogie; - ratując samych siebie, porzucić na niepewne losy wierną i starą służbę."
Prześladowania rozciągnęły się na szlachtę, służbę polską i polskich chłopów, przybierając apokaliptyczną wizję ("żyliśmy jak cienie dantejskie ").Rzeczywistość piekielna była wszechobecna. Okrucieństwo dosięgało jednostek i całych zbiorowości. Zofia Kossak opisuje kilkadziesiąt straszliwych mordów dokonanych na Polakach, Żydach i Rosjanach. Wołyń i Ukraina wielokrotnie przechodziły z rąk do rąk : bolszewickich, niemieckich, a także ukraińskich spod kilku sztandarów. Najgorsi byli bolszewicy :"Mimo woli porównywało się ich z Petlurcami. Tamci wszakże też grabili, kradli, rabowali, mordowali tysiącami, nie mieli żadnych skrupułów. Jednakże stali od bolszewików nieskończenie wyżej."
Ziemia mlekiem i miodem płynąca stała się ziemią płynącą krwią i łzami. Najstraszniejszą rzeczą pod panowaniem bolszewickim był jednak brak nadziei: "Niektórzy sądzą ,że Sowiety są dlatego piekłem, że tam ludzie mrą z głodu, a tysiące giną w wymyślnych torturach. Otóż nie : Sowiety są piekłem także i dlatego, że nie masz wśród nich miejsca dla nadziei."
Zofii Kossak udało się uciec z tego piekła, ocalić rodzinę. Połączyła się po rozłące z mężem, który zaciągnął się do Wojska Polskiego. Z Wołynia wyjechali do majątku rodziców Zofii Kossak w Górkach Wielkich i tam zamieszkali. Mąż Zofii Stefan Szczucki zachorował po tych przejściach poważnie na serce i zmarł w 1923 roku. W trzy lata później, w wieku dziesięciu lat, zmarł pierworodny syn Zofii - Juliusz.
"Pożoga " przed wojną była sześciokrotnie wznawiana i przetłumaczona na kilka języków, w tym na japoński. W PRL -u była zakazana , gdyż opowiadała o wydarzeniach, które władza komunistyczna chciała przed społeczeństwem ukryć, wymazać z pamięci narodu. Dzisiaj też jest tekstem niewygodnym, bo w dużym stopniu narusza obowiązujące tabu poprawności politycznej.