Sięgniecie po tak trudny gatunek, jakim jest sonet, każe zaliczyć Mirandolę
w poczet wybitnych poetów. Bowiem jedynie poeta znakomity, utalentowany jest
w stanie wyjść zwycięsko z próby sonetu. Poezja jest prawdziwą literaturą, zwięzłą mową, nie toleruje gadulstwa, rozwlekłości. Poetą jest ten, kto w czternastu wersach sonetu potrafi zamknąć świat, siebie i swoje marzenia, tak, by wszystko było jasne
i piękne, by już nic więcej nie dopowiadać. Ta trudna sztuka udała się Mirandoli, choć on sam wątpił niejednokrotnie w swój talent, o czym dowiadujemy się z relacji współczesnych poecie. Tak wspomina go Płomieński:
Raziła mnie [...] nie tylko przesadna samoironia, ale przede wszystkim głęboka mikromania, z lekceważeniem traktująca własny wysiłek twórczy jako nieważny przypadek tylko, błahy i niepotrzebny w kulturalnym życiu pokolenia
Możliwe że taki sąd o sensie własnej pracy i egzystencji sprawił, że współcześnie Mirandola pozostaje twórcą zapomnianym, znanym jedynie wąskim kręgom specjalistów zajmujących się literaturą okresu Młodej Polski. Tymczasem zaskakującym może się wydawać fakt, że ten brak wiary w siebie zaowocował ciekawymi przykładami liryki refleksyjnej, prezentującej nie tyle doznania
i wrażenia, ile osobisty dystans myślowy poety wobec przeżyć Jest tu miejsce na głęboką zadumę, ale także i na banalne stwierdzenia, choć podane w interesującej formie, obecne są również wątki typowe dla odczuwań epoki .
Właśnie w ten charakterystyczny dla młodego pokolenia twórców nurt przeżyć wpisuje się wyznanie zawarte w wierszu Myślałem. Wyczuwa się tu młodopolską atmosferą pesymizmu, zwątpienia, poczucie duchowej pustki i bezsensu istnienia. Podmiot liryczny snuje refleksje nad życiem własnym i życiem w ogóle. Mówi: „myślałem”, co każe nam spojrzeć na niego jako na konkretną osobę, nie jakiś abstrakcyjny twór poetyki, czy bezimiennego wyraziciela nastrojów epoki. Myślenie, akt sprawczy, zgodnie z twierdzeniem Kartezjusza, wymaga istnienia określonego podmiotu – Cogito. Nie kogoś, jakiegoś, mówiącego w wierszu, ale tego konkretnego, wiadomego, który odważnie stwierdza, że nie jest mu obca ta sfera ludzkiej aktywności, jaką jest wysiłek intelektualny.
Kim jest ów podmiot? Nie wystarczy jedynie powiedzieć, że jest: on - myślący, konkretny. Należy nadać mu imię, ponieważ tylko w ten sposób jego postać nabierze cech indywidualnych, wyłoni się z tłumu podobnych mu osób, zacznie żyć realnie. Nadanie imienia jest zwieńczeniem aktu tworzenia, nazywając po imieniu ów podmiot wykreowany w wierszu przez poetę, czynimy jego przesłanie bardziej autentycznym. Nazwijmy zatem nasz podmiot Franciszkiem (zbieżność imion przypadkowa)
i spróbujmy dowiedzieć się, jaką wiadomość chce nam przekazać.
Myślałem
Myślałem dawniej, że chociaż cierniste
I chociaż smutne zwykle bywa życie,
Można je przeżyć jak ptaki w błękicie
I wznieść serce, myśl i skrzydła czyste.
Że można z okiem utkwionym w promiennem
Widmie nadziei po urwiskach kroczyć,
Nigdy w trzęsawisk obszary nie zboczyć,
Przejść życie krokiem lunatyka sennym.
Teraz inaczej. Teraz wiem, że w głębi
Duszy są marne pożądania skryte
Co po uciechy wyciągają dłonie,
A ze szelestem spłoszonych gołębi,
Ranami szponów jastrzębia okryte
Marzenia lecą w jasne nieba tonie.
W wierszu widoczny jest wyraźny podział na dwie części: „dawniej”
i „teraz”. „Dawniej” – to, co było kiedyś, zakończone i odległe, zapomniane oraz „teraz” – to, co jest bliskie, aktualne, prawdziwe (?) Ustalenie takiej właśnie granicy przywodzi na myśl kolejny podział, tym razem nie semantyczny, ale genealogiczny.
Jeśli pierwsza część – owo „dawniej” jest częścią opisową, deskryptywną,
a „teraz” prezentuje przemyślenia natury ogólnej, refleksje, to wiersz Mirandoli możemy określić jako sonet. A jeżeli przyjrzymy się jego budowie, nie będziemy mieli już wątpliwości, że mamy do czynienia z sonetem w jego wzorcowej formie sonetu włoskiego – dwie pierwsze strofy to kwartyny, dwie kolejne – tercyny.
Jak już wspominałam, w wierszu można wyodrębnić dwie części, jakby dwie przestrzenie: przestrzeń tego, co było i przestrzeń tego, co jest. Granica między „dawniej” a „teraz” jest nieprzekraczalna. Wszystko podlega upływowi czasu – to, co jest „teraz”, jutro będzie już „dawniej”. Takiemu działaniu Chronosa zostały poddane poglądy Franciszka, który z perspektywy mijających dni, miesięcy, lat dokonuje rozrachunku z własnym światopoglądem, świadczy o tym użycie czasownika w formie czasu przeszłego: „myślałem”.
„Myślałem dawniej”, mówi mężczyzna, że chociaż życie ludzkie to jedno wielkie i niekończące się pasmo cierpień, bólu, smutku i lęku, to jednak można te wszystkie negatywne strony egzystencji zrównoważyć wiarą w istnienie lepszego świata. Można przez życie przejść ze wzrokiem utkwionym w „widmie nadziei”, być niczym ptak, co nie skalał się dotknięciem brudnej ziemi. Można żyć poza prawdziwym życiem, istnieć w swojej własnej rzeczywistości, nie być narażonym na niedoskonałości i pokusy tego „najlepszego z możliwych światów” Można zachować czyste serce, duszę i myśli, wznieść je ponad problemy zwykłych ludzi. Można omijać wszelkie pułapki życia, nie skalać się nigdy choćby grzeszną myślą, być wzorem cnoty i prawości, „przejść życie krokiem lunatyka sennym”.
Metafora somnambulika trafnie oddaje sens takiego życia – istnieje się nie dla siebie, nie dla świata lecz jakby obok, poza rzeczywistością.. Przemyka się przez dany czas niezauważenie. Wszystko, co nas otacza jest jedynie namiastką prawdziwej egzystencji.
Franciszek myślał, że można waśnie tak przejść przez życie – skutecznie opierając się wszelkim zakusom złych mocy, zmierzać krokiem powolnym ku wyższym, czystym celom. Tak sądził dawniej, teraz jest inaczej – bogatszy o nowe doświadczenia, starszy, mądrzejszy, już wie, że światem rządzą namiętności, przed którymi nie sposób się uchronić. Nawet w czystej duszy kryją się marne pożądania, „co po uciechy wyciągają dłonie”.
Antynomia czystości duszy i ciała targanego namiętnościami jest stałym motywem występującym w literaturze. Najbardziej znaną realizacją tego tematu jest Mikołaja Sępa Szarzyńskiego Sonet IV O wojnie naszej, która wiedziemy
z szatanem, światem i ciałem. Czytamy tam, że człowiek w swojej wędrówce przez życie narażony jest na pokusy ciała, które dąży do zaspokojenia potrzeb fizycznych. Nieśmiertelna, krystaliczna dusza, której obce są problemy ziemskiej egzystencji stara się dążyć ku Bogu. Ten konflikt materii i ciała czyni ludzkie życie wiecznym polem walki. Człowiek musi dokonać wyboru pomiędzy ulotnymi przyjemnościami doczesnego świata a dążeniem do osiągnięcia wiecznego życia w Raju. Wybór może
i trudny, ale dający nadzieję na szczęśliwe zakończenie. Natomiast Mirandola ukazuje nam, że dokonywanie jakiegokolwiek wyboru jest bezsensowne. Skoro nawet dusza ludzka zbrukana jest marnością pożądania, skoro także w niej gnieżdżą się żądze, to wszelkie próby walki z nimi skazane są na niepowodzenie.
Sonet ten wydaje się być próbą przełamania nastrojów dekadenckich, tak charakterystycznych dla czasów, w jakich przyszło żyć i tworzyć Mirandoli. Wydaje się być, bo do końca nie jestem tego pewna. W usta Franciszka, naszego podmiotu, wkłada autor wyznanie, że życie to pasmo cierpień, męka – co jest potwierdzeniem panujących tendencji. Jednym ze sposobów złagodzenia owej męki było wyzbycie się wszelkich pożądań i potrzeb. I tak rzeczywiście przedstawia się sytuacja w wierszu:
(...) chociaż cierniste
I chociaż smutne zwykle bywa życie,
Można je przeżyć jak ptaki w błękicie
I wznieść serce, myśl i skrzydła czyste.
Egzystencja na kształt lotu ptaka jest właśnie przykładem wyrzeczenia się pragnień i tęsknot. Ewidentnie jest to próba przezwyciężenia pesymizmu istnienia. Jednak kilka wersów dalej czytamy, że tak było dawniej – teraz ten pogląd stracił na wartości. Franciszek zrozumiał, że nie można wyzwolić się z sieci pożądań, bo one tkwią głęboko w nas, w naszej duszy. A więc skoro nie można swojego życia uczynić wolnym od pragnień, nie można również zwalczyć dekadenckiego uczucia zagrożenia, niepokoju, pustki.
Liryka Mirandoli wpisuje się zatem w nastrój młodopolskiego poczucia bezsensu istnienia. Jednakże jego twórczość znacznie różni się od typowych reprezentantów epoki. Obok konwencjonalnych tonów w jego utworach brzmią także tony bardziej osobiste, stawiające poetę ponad rzesze przeciętnych wierszopisów. Najszczerzej rozlega się w tej poezji ton osobistej niedoli, klęski życiowej, daremności wysiłków twórczych, opaczności dróg życiowych . Ciągłe trudności materialne skazywały Mirandolę na gnuśnienie na prowincji, gdzie zmuszony był prowadzić aptekę. Wracał jednak co jakiś czas do Krakowa, gdzie w ostatnich latach życia popadł w nędzę, usiłując się utrzymać jedynie z pracy literackiej. Zapomniany, nadużywający alkoholu, załamał się po śmierci przyjaciela, Władysława Orkana i w niedługi czas po nim zmarł w swoim mieszkaniu przy ul. Felicjanek, z którego właśnie oczekiwał eksmisji. W tak prozaiczny sposób dopełnił życia najpłodniejszy obok Boya – Żeleńskiego tłumacz prozy obcej.