SCENA 1 (W domu Sędziego)
[Scena jest pusta, na podłodze śpi Sędzia 1 i Sędzia 2. Oboje leżą w tej samej pozycji, są przykryci tkaniną, chrapią. Nagle Sędziego 2 budzą kolejno dzwoniące telefony – słychać jedynie ich odgłosy, widać dłonie, podające słuchawki]
Telefon 1: Dryń, dryń ! Telefon do Pana
Telefon 2: Dryyyyyyyń! Ktoś dzwoni, proszę odebrać!
Telefon 3: Dryń, dryń, dryń, Halo, Panie Sędzio !
[Telefony dzwonią nieustannie, Sędzia 2 biega, chwyta słuchawki i ciągle krzyczy]
Sędzia 2: Halo, słucham! Proszę powtórzyć, nic nie słyszę! Nie wszyscy naraz! Ale o co chodzi? Zaraz, zaraz, spokojnie!
[Sędziego 1 budzi koszmarny sen i budząc się, krzyczy]
Sędzia 1: Cisza !!!
[Sędzia 2 znika wraz z telefonami]
Sędzia 1: Uff, na szczęście to był tylko zły sen. [Przeciąga się, zakłada szlafrok, kapcie i woła ochrypłym, zaspanym jeszcze głosem] Marysiu, Pani Marysiu, kawę po po proszę....[ziewa]
Gospodyni: Przepraszam panie Sędzio, ale, ale, ale....
Sędzia 1: Ale co?
Gospodyni: Jestem taka zdenerwowana, bo, bo, bo....
Sędzia 1: Bo co?
Gospodyni: Bo na dole ludzie krzyczą, proszę wyjrzeć przez okno i posłuchać
[Sędzia wygląda za okno i nasłuchuje głosów]
Krasnale: Dajcie nam spokój!
Ludzie: To wy się stąd wynoście!
Krasnale: Byliśmy tu pierwsi !
Ludzie: Nie, my !
Krasnale: A właśnie, że my !
Sędzia 1: Cisza !!!!!!!!!!! [Głosy milkną] Zwariowany dzień, zwariowany!
Gospodyni: To co robimy, panie Sędzio?
Sędzia 1: Zwołujemy posiedzenie sądu.
[Wychodzą oboje, scena zostaje pusta]
SCENA 2 (W sądzie)
[Na środku, na podwyższeniu siedzi Sędzia z młotkiem w dłoni]
Sędzia 1: Proszę o przedstawienie sprawy
Specjalista 1: Ludzie i krasnale się kłócą!
Specjalista 2: Oj bardzo, oj bardzo....
Specjalista 1: I nie chcą dojść do zgody!
Specjalista 2: Oj nie chcą, oj nie chcą....
Specjalista 1: Na ulicach Wrocławia tak tłoczno i głośno
Specjalista 2: I nikt nikogo nie słucha...
Sędzia 1: Nie słucha, nie słucha? To teraz mnie posłuchać będą musieli!
Zapraszam pierwszego oskarżonego.
[Pierożnik wchodzi dumnie, z wysoko podniesioną głową]
Pierożnik: Pierożnik ja jestem. I nie oskarżony, a oskarżyciel.
[Ludzie się wychylają]
Ludzie: Jak to?
Pierożnik: A tak to!
[Chodzi dookoła, bacznie przypatrując się publiczności, mówi ze wstrętem, ze złością]
Gdzie nie pójdę, wszędzie pierogi – bleh.... Pierogi ze serem i z rodzynkami, ruskie, z kapustą, grzybami, szpinakiem, fuj! Ile można? Dosyć tego.
[Mówi rozmarzony]
Chcę zjeść ziemniaczka, mięsko chrupiące, albo buraczki z kluskami. Marzę o naleśnikach, jajecznicy z grzybami, wątróbce, albo....
Sędzia 1: Już dość, już wystarczy! Rozumiem, rozumiem....
[„Rozmarzony” Pierożnik wychodzi, wchodzą dwie siostry – wściekłe, obrażone]
Siostra 1: A propos jedzenia, to mamy tu pewien problem. Przyprowadź
Matyldo tego łobuza i naciągacza!
[Siostra 2 przyprowadza Obieżysmaka, ciągnie go za ucho]
Obieżysmak: Auć, auć... Puść, to boli...
Siostra 2: Boli, boli? A myślisz, że nie bolało, gdy nas same zostawiłeś z
[wyciąga rachunek] o takiiiiiiiim rachunkiem do zapłacenia?
[Zbliżają się do niego, otaczają go]
Siostra 1: Zamówiłeś więcej od nas!
Siostra 2: Zjadłeś więcej, niż my
Ludzie: Winny, winny, winny!
Sędzia 1: Cisza, spokój !!!!
[Siostry stoją tyłem do Obieżysmaka, są obrażone]
Obieżysmak: Lubię dobrze zjeść... [Siostry spoglądają z nienawiścią] No
dobrze, jestem łakomczuchem a może i obżartuchem. To prawda, że dla jedzenia zrobię wszystko. Lubię te zapachy, uwielbiam smaki: słodkich bułeczek, ostrej pizzy, kwaśnej kapusty i słonych paluszków..
Krasnoludki: Niewinny, niewinny, niewinny!
Sędzia 1: Cisza na sali! Spokój!!!
[Słychać głos Gołębnika, który pojawia się na scenie, ciągnąc za sobą ciężką walizkę wypchaną listami]
Gołębnik: Oh, jak mi słabo, jaka ciężka ta walizka!
[Rzuca ją na ziemię, kładzie się na nią, jest zmęczony]
Sędzia 1: A to, co ma znaczyć?
Krasnoludki: To gołębnik, od zawsze marzył o lataniu, uwielbia obserwować
ptaki.
[Wlatują gołębie, zaczynają tańczyć wokół Gołębnika. Kiedy muzyka cichnie, gołębie wylatują a Gołębnik wstaje na walizce i woła]
Gołębnik: Mietku, gdzie jesteś? Mietku, odezwij się!
Sędzia 1: Ale o co chodzi?
Gołębnik: Zaginął mój gołąb Mietek. Odleciał, bo czuł się niepotrzebny.
Kiedyś roznosiliśmy z Mietkiem listy, ale ludzie już nas nie potrzebują. Nie potrzebują ptasich kurierów – mają listonoszy!
Ludzie: Oh !
Sędzia 1: Cisza, spokój na sali!
[Wchodzi oburzony biznesmen w cylindrze]
Biznesmen: Oh, oh, oh! A ja wam powiem, że krasnale to złe istoty!
Krasnale: Co?
Biznesmen: Wyobraźcie sobie, że zepsuł mi się samochód. Jadę, patrzę –
opony przebite. Gdzie poszedłem? .....................
Do mechanika! Podobno najlepszy we Wrocławiu. Tak, tak
Kuźniku, o tobie mówię! [Zmęczonym krokiem wchodzi Kuźnik, Biznesmen mówi dalej] Przychodzę po odbiór samochodu, a tam zamiast opon są.......... podkowy!
Ludzie: Ha, ha, ha !
Sędzia 1: Cisza, spokój powiedziałem!
Kuźnik: Bo ja się pomyliłem, bo ja zapomniałem.... Wy nic nie wiecie, ale ja
jestem najstarszym krasnalem i pamiętam czasy, kiedy drogi były
brukowane a ludzie zamiast samochodami, jeździli konno. I ja tak
lubiłem podkuwać kopyta klaczom i rumakom......
Krasnale: Biedny Kuźnik....
Sędzia 1: Cisza, spokój na sali!
[Wchodzi Więziennik z łańcuchem i kulą, włóczy nogą]
Więziennik: Ja też jestem biedny, bo ciężką kulę mam ciągle przy nodze.
Nikt się ze mną nie przyjaźni, wszyscy myślą, że jestem
złoczyńcą. A co ja takiego zrobiłem? Co zrobiłem? Czy ktoś w ogóle pamięta?
Ludzie: Oj, biedny Więziennik.....
Sędzia 1: Powiedziałem cisza! Czy ktoś mnie w ogóle słucha?
[Wbiega Sprzedawczyni z Placu Solnego – rozdaje ludziom i krasnalom kwiaty, śpiewa, wkłada Sędziemu kwiatek w zęby, ludzie się śmieją]
Sędzia 1: [Mówi niewyraźnie z kwiatkiem w ustach] Cisza, spokój! A co to ma znaczyć? Tfu! [Wypluwa kwiatek]
Sprzedawczyni: Oj, przepraszam.... Chciałam powiedzieć, że krasnale są
serdeczne, są pomocne, są milutkie. O!, na przykład te dwa
Słupniki.
[Wskazuje palcem na wchodzące krasnale]
Słupnik 1: Nie jesteśmy milutcy
Słupnik 2: Ani pomocni
Sprzedawczyni: Nie?
Słupniki: Wcale!
Słupnik 1: Nie siedzimy na latarniach dlatego, że pilnujemy pani kwiatów
sprzedawanych na Placu Solnym
Sprzedawczyni: Nie?
Słupnik 2: Niemądrzy ludzie wypuszczają psy – bez kagańców, bez smyczy. a
one warczą „wrrrr” i szczekają „hau hau”
Słupnik 1: I my wypatrujemy ich z daleka, aby ostrzec pozostałe krasnale
przed zbliżającym się niebezpieczeństwem
Ludzie: To straszne!
Sędzia 1: Cisza, spokój na sali !!!
[Słychać odgłosy: hej, hop, hej, hop! Na salę wchodzą Syzyfki, pchają kulę, siadają na niej]
Sędzia 1: Litości!!! Co to ma znaczyć? To jest sala rozpraw a nie magazyn!
Syzyfek 1: Zgadzamy się ze Słupnikami! Ludzie o nas nie dbają!
Syzyfek 2: I nie doceniają naszej pracy
Sędzia 1: A co wy właściwie robicie?
Syzyfki: Dbamy o kulistość wrocławskich kul
Ludzie: [Szepczą między sobą] Tą jedną ze Świdnickiej
Syzyfekk 1: A właśnie, że nie jedną!
Syzyfek 2: Bo kiedy nikt nie patrzy [Biegną po kolejną kulę]
Syzyfek 1: Zamieniamy ich kolejność
Syzyfek 2: Każdy wie, że kula zbyt rzadko turlana może się zmienić ....
Syzyfkii: W BRYŁĘ KANCIASTĄ!
Ludzie: O nie! [Niektórzy mdleją z przerażenia]
Sędzia 1: Cisza!!! Powtarzam po raz setny: Ci-sza na sa-li!
[Na salę sądową wbiega Panna Młoda, rzuca z wściekłości butami, tupie ze złości, zrywa welon]
Panna Młoda: Gdzie on jest? Pytam się, gdzie jest ten oszust?
Sędzia 1: [Stuka młotkiem]
Panna Młoda: Proszę nie stukać tym młotkiem i tak się nie uspokoję! Wy
krasnale tylko udajecie takich biednych, a co ja mam powiedzieć? Miał być piękny ślub: kwiaty, taniec, muzyka [Siada i zaczyna płakać] I nic się nie udałooooooo!!!
Ludzie: Jak to?
Panna Młoda: To wszystko jego wina! No pokaż swą twarz, Grajku i
wytłumacz się przed Sędzią
[Słychać głos mandoliny.. Wchodzi Grajek i nie przestając grać, opowiada]
Grajek: Byłem kiedyś zakochany, bardzo zakochany.... Miała na imię
Florentyna i była pięknością... Eh... Ale spotkała krasnoluda wyższego, silniejszego, z głową pełną bujnych loków i.... opuściła mnie. Serce mi pękło na pół... [Wszyscy smutnieją, niektórzy płaczą, ktoś z tłumu podaje mu chustkę, ale on nie przestaje grać i wciąż mówi] Postanowiłem, że już nigdy się nie zakocham i, że pozostanę grajkiem weselnym.
Panna Młoda: Te twoje smutne piosenki nadają się tylko do tego, żeby
płakać i właśnie to robili goście weselni – przepłakali cały mój ślub, a ja z nimiiiiii! [płacze]
Sędzia 1: Cisza! Proszę o spokój!! Ja już dłużej nie wytrzymam! DOSYĆ!
Pamiętam czasy, kiedy wszyscy żyliśmy w zgodzie – to były piękne czasy... A czy do nich wrócimy? To zależy od nas samych. Nie chcę nikogo wtrącać do aresztu, ale musicie się dogadać.
No proszę, proszę.. Jakieś propozycje?
[Cisza]
[Po dłuższej przerwie wszyscy zaczynają się naradzać „teatralnie”]
Obieżysmak – Obiecuję, że zacznę płacić za siebie rachunki. O i zacznę od
zaproszenia dwóch Sióstr na obiad – możecie zamówić, ile chcecie
Siostra 1: Fantastyczny pomysł!
Siostra 2: Ale zgadzamy się pójść z tobą pod jednym warunkiem
Obieżysmak: Jakim?
Siostra 1: Zabierzemy za sobą Pierożnika
Siostra 2: I obiecujemy, że nie będzie to pierogarnia
Pierożnik: Świetnie, to może pójdziemy do tej restauracji, gdzie podają takie
smaczne kotleciki rybne i frytki, mówię wam, py-cho-ta!
[Wychodzą]
Kuźnik: No to ja może wrócę do warsztatu naprawić pański samochód
Biznesmen: To i ja pójdę z panem. Osobiście przypilnuję, żeby nie wymienił
mi pan siedzenia w samochodzie na siodło..... [śmieją się, wychodzą wspólnie]
Sprzedawczyni: A co ja mogę zrobić? Mogę jedynie poprosić mojego męża,
aby nie wypuszczał Astro bez kagańca i zwracać uwagę innym przechodniom, aby pilnowali swoich psów
Słupnik 1: Świetny pomysł, dziękujemy!
Słupnik 2: A teraz wracajmy już na Plac Solny – musimy kupić bukiet
kwiatów dla Nowożeńców – dzisiaj jest ich święto
Sprzedawczyni: A, to w takim razie zapraszam do mnie – mam piękne
liliowe tulipany
Więziennik: A co ze mną, panie Sędzio?
Sędzia 1: Co prawda nie zagłosowaliśmy w tej kwestii, ale myślę, że mogę
podjąć decyzję samodzielnie – zwracam ci wolność, Więzienniku
[ Odczepia kulę od nogi, Więziennik podskakuje wesoło]
Więziennik: Naprawdę? Naprawdę? Jestem wolny! Hurra! Jestem wolny! [Opuszcza salę sądową]
Syzyfek 1: Panie Sędzio, proszę wybaczyć, ale my już musimy iść
Syzyfek 2: Mamy mnóstwo pracy
Syzyfek 1: Myślę, że ludzie zrozumieli, jak wiele dobrego dla nich robimy
Gospodyni: Oczywiście, że zrozumieliśmy [wyprowadza krasnale], jesteśmy
wam bardzo wdzięczni za okazałą pomoc. A może jeszcze przed pracą herbatki by się Panowie napili?
Syzyfek 1: Z miodem?
Syzyfek 2: I cytryną?
Syzyfki: Bardzo chętnie !
Grajek: A ja jak mogę pani wynagrodzić krzywdę, którą pani wyrządziłem?
Czy jest pani w stanie wybaczyć smutnemu i opuszczonemu Grajkowi?
Panna Młoda: Hmm.... Niech pomyślę [zastanawia się] Myślę, że jestem w
stanie panu wybaczyć, ale pod warunkiem, że na pana buzi zobaczę prawdziwy uśmiech [poprawia „minę” Grajkowi[ O, taki!
Grajek: No to może ja coś zagram? Ale coś weselszego tym razem, obiecuję!
Panna Młoda: Zgoda! A teraz już chodźmy
Grajekl Może na spacer? Jest piękna pogoda
Panna Młoda: Proponuję Ostrów Tumski – tak jest cudownie!
Grajek: No to chodźmy.
[Gołębnik podnosi ciężką walizkę i wychodzi. Zatrzymuje go Sędzia]
Sędzia 1: Ekhm, ekhm, a pan dokąd?
Gołębnik: Yyy... Sam jeszcze nie wiem
Sędzia 1: To świetnie, bo ja wiem! Mam dla pana zlecenie ....
Specjalista1: Proszę dostarczyć tę wiadomość każdemu mieszkańcowi
Wrocławia – każdemu człowiekowi i krasnalowi, oczywiście
Gołębnik: Zlecenie? Fantastycznie! Mam pracę, mam pracę. Zaraz, co ja
słyszę? To gruchanie Mietka! [Rozgląda się , wyptruje go] Wróciłeś, mój przyjacielu!
Sędzia 1: No i zostałem sam, jestem przeeeeeemęczony [ziewa]. To był
naprawdę długi i wyczerpujący dzień, ale problem konfliktów ludzko-krasnoludzkich rozwiązany [Wychodzi a po chwili wraca, chwyta młotek i krzyczy] Sąd uznaje rozprawę za zamkniętą! [I stuka młotkiem]