Dostępne również na edu.zgorzelec.pl
SCENARIUSZ PRZEDSTAWIENIA
„PIEKIELNA SIŁA MIŁOŚCI”
(na motywach powieści Michaiła Bułhakowa
„Mistrz i Małgorzata”)
Osoby:
Małgorzata
Mistrz
Asasello
Korowiow
Behemot (czarny kot)
Woland
Natasza
Hella (wiedźma)
Inne postaci (występujące na balu)
Akcja rozgrywa się w Moskwie, w latach dwudziestych XX w.
Scena I:
Romantyczna scena – Mistrz spaceruje z Małgorzatą; wręcza jej kwiaty. Świadkiem sceny jest Natasza, służąca Małgorzaty.
NATASZA: I kto powiedział, że nie ma już na świecie prawdziwej, wiecznej miłości ? Wystarczy spojrzeć na tych dwoje ! Obserwując ich, poznasz taką miłość...
Ukochaną Mistrza jest moja pani, Małgorzata. Piękna i mądra kobieta.
Ach, gdyby mnie ktoś tak pokochał !!!
Mistrz, Małgorzata i Natasza schodzą ze sceny. Mistrz z Małgorzatą udają się w jedną stronę, Natasza w drugą.
Scena II:
Małgorzata przychodzi na umówione miejsce spotkania. Mistrza nie ma. Zaniepokojona szuka go, woła.
MAŁGORZATA: Mistrzu mój ! Mistrzu !
Nadbiega Natasza.
NATASZA: Pani Małgorzato ! Pani Małgorzato ! Nie przyjdzie. Zabrali go.
MAŁGORZATA: Jak to zabrali go ? Kiedy ?
NATASZA: Ciszej...
Natasza kładzie palec na usta, ucisza panią. Schodzą ze sceny.
TANCERZE – SCENA TANECZNA
Scena III:
Małgorzata sama. Prowadzi monolog. Zastanawia się nad sensem swego snu.
MAŁGORZATA: Boże, jaki straszny sen miałam. Co on może oznaczać?
Albo on nie żyje i wzywa mnie do siebie. Albo żyje i przypomina o sobie... Jeżeli jesteś na zesłaniu, to dlaczego nie dajesz znaku życia ?
Przestałeś mnie kochać ? Nie, nie mogę w to uwierzyć...
Jeśli umarłeś..., proszę, zwolnij mnie, pozwól mi żyć.
Odejdź z mojej pamięci.
Pojawia się Asasello. Zagaduje Małgorzatę.
ASASELLO: Dzień dobry, Małgorzato Nikołajewna.
MAŁGORZATA: Pan mnie zna ?
(ściszonym głosem) Wypisz wymaluj – morda rozbójnika !
(głośno) A ja pana nie znam.
ASASELLO: Skąd mnie pani może znać ?
Przysłano mnie do pani z interesem.
Małgorzata odsunęła się gwałtownie.
MAŁGORZATA: Chce mnie pan aresztować ?
ASASELLO: Nic podobnego. Mam do pani interes.
MAŁGORZATA: Nie rozumiem. Jaki interes ?
ASASELLO: Polecono mi, bym na dziś wieczór zaprosił panią.
MAŁGORZATA: Co pan bredzi ? Do kogo ?
ASASELLO: Do pewnego bardzo ważnego cudzoziemca.
MAŁGORZATA: Uliczny stręczyciel !!!
Małgorzata zamierza się oddalić.
ASASELLO: Do diabła z takimi zleceniami ! Idiotka !
MAŁGORZATA: Drań !
Krótka przerwa w rozmowie, po chwili.
ASASELLO: „Ciemność okryła miasto. Jeruzalem zniknęło...”
Niech panią piekło pochłonie, razem z tą spaloną powieścią. Niech pani błaga go, by zniknął z jej pamięci.
MAŁGORZATA: Nic nie rozumiem. O powieści to jeszcze można się dowiedzieć. Ale skąd pan zna moje myśli ?
(wolniej, ściszonym głosem) Kim pan jest ?
ASASELLO: Nazywam się Asasello.
MAŁGORZATA: Skąd pan wie o powieści ? I o moich myślach ?!
ASASELLO: A wiem.
MAŁGORZATA: Błagam ! Niech mi pan powie tylko jedno... Żyje ?
ASASELLO: No, żyje, żyje.
MAŁGORZATA: O, Boże !
ASASELLO: Tylko proszę, bez histerii.
MAŁGORZATA: Przepraszam, przepraszam.
Rozgniewałam się na pana.
ASASELLO: Poproszę, aby pani na chwilę przestała mówić.
(po chwili) Cudzoziemiec, do którego panią zapraszam, jest całkowicie niegroźny.
MAŁGORZATA: A po co ja mu jestem potrzebna ?
ASASELLO: Tego dowie się pani później.
MAŁGORZATA: I po co miałabym iść do niego ?
ASASELLO: No, powiedzmy, że ma pani w tym interes... Skorzysta pani z okazji ?
MAŁGORZATA: Co ? Czy dobrze rozumiem ? Czy będę mogła się czegoś od niego dowiedzieć o moim Mistrzu?
ASASELLO: Tak.
MAŁGORZATA: Jadę. Jadę, dokąd pan tylko chce.
ASASELLO: Ciężka sprawa z tymi kobietami. Dlaczego akurat mnie tu przysłali ?
Dać komuś po mordzie, wyrzucić kogoś z domu, czy postrzelić kogoś to moja specjalność.
Ale rozmowy z zakochanymi kobietami ? O, dziękuję ! Już pół godziny panią namawiam. Jedzie pani ?
MAŁGORZATA: Jadę.
Wychodzą.
TANCERZE
Scena IV:
Asasello i Małgorzata idą, wchodzą do budynku; mijają kogoś podejrzanego, kto stoi, nasłuchuje, jakby szpiegował. Jest bardzo ciemno. Małgorzata czuje się nieswojo, chwyta Asasella za płaszcz, bo słabo go widzi. Wchodzą w końcu do jakiegoś mieszkania. Z daleka zamigotało światło jakiejś lampki. Asasello z Małgorzatą zbliżają się do kogoś, kto trzyma lampkę. To Korowiow. Asasello przekazuje Małgorzatę pod opiekę Korowiowa.
MAŁGORZATA: Zadziwiająco niezwykły wieczór...
(po chwili) Światło wam się zepsuło, czy co ?
KOROWIOW: Pozwoli pani, że się przedstawię. Jestem Korowiow. Dziwi panią, że nie ma światła ? Po prostu messer nie lubi światła elektrycznego. Włączymy je w ostatniej chwili.
MAŁGORZATA: Najbardziej dziwi mnie ogromna powierzchnia tego mieszkania. Ono nie ma końca... To jakieś czary...
KOROWIOW: Do rzeczy, Małgorzato Nikołajewna.
Czy pani domyśla się, kim jest nasz gospodarz ?
MAŁGORZATA: (kiwając głową) Tak.
KOROWIOW: No, więc tak. Raz w roku messer wydaje bal. Jest to wiosenny bal pełni księżyca. Tłumy !
Messer jest kawalerem. Potrzebna mu gospodyni. Jest taka tradycja, że gospodyni balu musi mieć na imię Małgorzata i musi pochodzić z miejscowości, w której odbywa się bal.
Czy zgadza się pani zostać królową balu?
MAŁGORZATA: Zgadzam się.
KOROWIOW: Proszę za mną.
Znów idą.
KOROWIOW: Niech się pani niczego nie boi. Bal zapowiada się wspaniale. O, jesteśmy na miejscu.
Wchodzą do pomieszczenia, małego pokoju, w którym palą się świece. W pokoju stoi stół i krzesła. Wśród obecnych Małgorzata poznaje Asasella. Jest też wiedźma, Hela, siedząca na podłodze, wcierająca w kolano jakiegoś jegomościa maść. To Woland. W pokoju jest też jakieś czarne kocisko. Wiedźma Hella wstała i pokłoniła się Małgorzacie.
HELLA: Dobry wieczór, pani Małgorzato. Nazywam się Hella. Jak dobrze, że pani już jest.
Siedzący jegomość, Woland, któremu Hela nadal wciera maść w kolano, bacznie obserwuje Małgorzatę.
MAŁGORZATA: (półgłosem) Ocenia mnie.
Jegomość powstał na chwilę i uśmiechnął się do Małgorzaty.
WOLAND: Witam Cię, królowo !
BEHEMOT: Pewnie zastanawia się pani, kim jestem. Nazywam się Behemot. Domyślam się, że widok takiego kociska dziwi panią. Wielki, czarny kot. Niecodzienny widok.
WOLAND: Hella, już czas.
Hella wychodzi z pokoju.
MAŁGORZATA: Już czas ?
WOLAND: Panią coś dręczy ? Pani jest smutna.
MAŁGORZATA: Nie, messer, nic się nie dzieje.
WOLAND: Widzę, że zainteresował panią mój globus.
MAŁGORZATA: O, tak. Jeszcze nie widziałam czegoś podobnego.
WOLAND: To cenny drobiazg. Dzięki niemu wiem, co się dzieje na świecie. Proszę popatrzeć, jak się rozżarzył. O tu, w tym miejscu.
(pokazuje Małgorzacie palcem miejsce na globusie)
Wybuchła tam wojna.
MAŁGORZATA: Straszne. Widzę. Zginęła kobieta z dzieckiem.
WOLAND: Pani jest bardzo mądra.
Słychać jakiś hałas, czyjeś krzyki.
NATASZA: Czy jest tu ktoś ?
KOROWIOW: Pójdę sprawdzić, co się dzieje.
Korowiow wychodzi.
Słychać głos wzywający Małgorzatę. (To Natasza.)
NATASZA: Pani Małgorzato ! Czy jest tu pani ?
Po chwili Korowiow wraca razem z młodą dziewczyną.
KOROWIOW: Pojawił się obcy.
Jakaś młoda, piękna kobieta. Błaga, by zostawić ją przy jej pani.
MAŁGORZATA: To Natasza. Moja służąca.
WOLAND: To zostawcie ją przy pani.
MAŁGORZATA: Dziękuję.
BEHEMOT: Zbliża się północ, messer.
WOLAND: Tak ? Zatem proszę panią... Z góry dziękuję.
Odwagi.
Rozchodzą się. Korowiow z Małgorzatą idą w jedną stronę. Z nimi Natasza.
Woland, Asasello i Behemot idą w drugą stronę.
SCENA – STROJENIE MAŁGORZATY NA BAL
(Małgorzata ubierana przez kobiety goszczące na balu)
Scena V:
WIELKI BAL U SZATANA
Słychać odgłosy muzyki. Nagle robi się bardzo jasno. Widać rozświetloną salę balową.
BEHEMOT: Bal !!!
Wchodzi Małgorzata eskortowana przez Behemota i Korowiowa.
Schodzą się goście. Słychać odgłosy rozmów. Małgorzata wita przybyłych.
MAŁGORZATA: Witam wszystkich przybyłych. Zapraszam.
Sypie się confetti oraz kwiaty.
Po chwili pojawia się Woland. Podchodzi do Małgorzaty i całuje ją w rękę.
BAL ROZPOCZYNA SIĘ POLONEZEM.
W pierwszej parze tańczą: Woland z Małgorzatą.
Za nimi pozostali.
Wzniesienie pierwszego toastu.
BEHEMOT: Wypijmy zdrowie gospodarzy balu!
Wszyscy obecni: Niech żyją!
Gospodarze balu i goście piją szampana.
Pojawiają się głosy zachwytu.
GŁOS I: Królowo, jesteś czarująca!
BEHEMOT: Jesteśmy zachwyceni!
KOROWIOW: Bardzo nam miło!
TANIEC – WSZYSCY OBECNI NA BALU TAŃCZĄ
Nagle zostają przygaszone światła. Muzyka cichnie. Goście się rozchodzą.
Scena VI:
PRZYWOŁANIE MISTRZA
Woland, Asasello, Korowiow, Behemot oraz Małgorzata znów znajdują się w małym pokoju. Siedzą na krzesłach, przy stole.
WOLAND: Królowo, bardzo panią wymęczyli na balu ?
MAŁGORZATA: (bardzo cicho, z ledwością) O, nie messer.
BEHEMOT: (nalewa coś do kieliszka Małgorzacie) Pij, królowo.
MAŁGORZATA: Co to ?
KOROWIOW: Pij. Postawi Cię to na nogi.
Małgorzata przychyla posłusznie kielich i wypija podany jej napój.
WOLAND: (zwracając się do Małgorzaty) Jak podobał się pani bal ?
MAŁGORZATA: Znakomicie. Cudownie.
BEHEMOT: Wszyscy byli oczarowani naszą królową. Jaki wdzięk, jakie piękno!
Nagle Małgorzata powstała.
MAŁGORZATA: Chyba czas już na mnie... Jest późno.
WOLAND: Dokąd się pani spieszy ?
MAŁGORZATA: Tak, już czas. Wszystkiego dobrego, messer. Żegnajcie.
WOLAND: Proszę usiąść.
BEHEMOT: Może chce pani coś powiedzieć na pożegnanie.
MAŁGORZATA: Nie jestem ani trochę zmęczona. Bardzo dobrze bawiłam się na balu. Cieszę się, że mogłam być jego królową.
WOLAND: To była próba. Niech pani nigdy nikogo i o nic nie prosi.
BEHEMOT: Należy czekać, aż sam ktoś wyjdzie z propozycją.
WOLAND: Siadaj, dumna kobieto.
A więc, Małgorzato, czego pani chce za to, że była dziś pani gospodynią mego balu ?
No, śmiało. Nalegam.
MAŁGORZATA: Chcę, by mi natychmiast, w tej chwili, zwrócono mego ukochanego Mistrza!
Do pokoju wdziera się wicher. Świece omal nie gasną. Zjawia się smutny człowiek. W szpitalnej odzieży, w kapciach. Patrzy z lękiem.
Małgorzata podbiega do Mistrza. Przytula go mocno.
MAŁGORZATA: To ty...
Mistrz przestraszony, cofa się.
MISTRZ: Boję się, Małgorzato. Znów mam halucynacje.
MAŁGORZATA: Nic się nie bój. Jestem przy tobie.
BEHEMOT: Tak, ale go załatwili. Proszę się napić.
Małgorzata prosi Mistrza.
MAŁGORZATA: Wypij. Wypij. Nie bój się. Oni ci pomogą.
Przybyły człowiek wypija zawartość kieliszka.
BEHEMOT: Dochodzi do siebie.
MISTRZ: Ale to ty, Małgorzato ? To naprawdę ty ?
MAŁGORZATA: To ja. Tego możesz być pewien.
BEHEMOT: Jeszcze.
Mistrz znów wypija to, co podaje mu Behemot.
WOLAND: Kim pan jest ?
MISTRZ: Teraz nikim.
BEHEMOT: Skąd pan przybywa ?
MISTRZ: Z domu udręki.
MAŁGORZATA: Straszne słowa, straszne. On jest mistrzem, messer.
BEHEMOT: Pan wie, z kim pan rozmawia ? U kogo się pan znajduje ?
MISTRZ: Wiem.
BEHEMOT: Proszę powiedzieć, dlaczego Małgorzata nazywa pana mistrzem ?
MISTRZ: Małgorzata ma zbyt wysokie mniemanie o powieści, którą napisałem.
BEHEMOT: A o czym jest ta powieść?
MISTRZ: O Poncjuszu Piłacie.
BEHEMOT: No, niebywałe. Nie mógł pan sobie znaleźć innego tematu?
WOLAND: Chciałbym przejrzeć tę pańską powieść.
MISTRZ: Niestety, spaliłem moją powieść w piecu.
WOLAND: Niemożliwe. Behemot, daj mi tę powieść.
Kot wstał z krzesła i wydobył powieść.
MAŁGORZATA: (do Wolanda) Wszechpotężny!
MAŁGORZATA: Pozwólcie mi szepnąć mu parę słów.
Małgorzata szepcze coś Mistrzowi.
MISTRZ: Nie, za późno. Niczego już nie chcę od życia, prócz tego jednego – chcę widzieć ciebie. Ale ty mnie opuścisz.
MAŁGORZATA: Nie, nie zostawię cię. Chcę, by wszystko było jak dawniej.
WOLAND: No to życzę wam szczęścia obojgu.
MAŁGORZATA: Żegnaj messer!
WOLAND: Do zobaczenia.
Woland, Behemot, Asasello i Korowiow znikają.
Małgorzata i Mistrz odchodzą. Szczęśliwi, ze znów razem. Trzymają się za rękę.
Scena VII:
Mistrz i Małgorzata sami.
Mistrz recytuje Małgorzacie wiersz.
MISTRZ:
Pamiętam nagłe zachwycenie:
Niespodziewanie cię ujrzałem
Jak nieuchwytne przywidzenie,
Jak piękno bóstwa doskonałe.
W więzieniu, w mroku opuszczenia
Dni moje z wolna upływały,
Wyzbyte wiary, łez natchnienia,
Próżne miłości, próżne chwały.
Lecz przyszło duszy przebudzenie:
I oto znowu cię ujrzałem
Jak nieuchwytne przywidzenie,
Jak piękno bóstwa doskonałe.
Znikają.
KONIEC
Autorzy scenariusza:
Izabela Malara
Sylwia Zawadzka
Ośrodek Szkolno – Wychowawczy im. M. Grzegorzewskiej w Zgorzelcu