Prowadząca: Alkoholizm... został uznany za chorobę dopiero w II połowie XX wieku. Uzależnienie od alkoholu opisano jako zespół różnorodnych objawów, w których picie alkoholu staje się nadrzędne w stosunku do innych, wcześniej ważniejszych spraw.
Alkoholizm to choroba, która może dosięgnąć każdego, bez względu na wiek, płeć, wykształcenie, zawód, czy wszelki inny status. Skutki nadmiernego picia alkoholu są bardzo często tragiczne. W wielu krajach na świecie, obok chorób nowotworowych, właśnie nadużywanie alkoholu, zajmuje pierwsze miejsce na liście przyczyn prowadzących do śmierci.
Alkoholu nadużywa coraz więcej młodych, dobrze wykształconych ludzi, których wizerunek kłóci się ze stereotypem alkoholika. Picie alkoholu w sytuacjach na przykład towarzyskich, uważają za normalne, za element luzackiego, „światowego” stylu życia. Raczej nie przyszłoby im do głowy, że takie picie może mieć coś wspólnego z nałogiem. Nie upijają się do nieprzytomności, nie wpadają w kilkudniowe ciągi, nie awanturują się po pijanemu. Piją „kulturalnie” – w domu, w klubie, przy okazji spotkań ze znajomymi. Z pozoru żyją normalnie, a w gruncie rzeczy pochłaniają morze alkoholu. Jest ich więcej niż nam się wydaje. Czy są alkoholikami?
Naszym pierwszym gościem jest Piotr. Piotr pracuje jako specjalista do spraw szkoleń w dużej firmie. Witamy! Piotrze, zapytam wprost: czy uważasz, że masz problem z alkoholem?
Piotr: No nie, przesada, nie jest tak źle. Moja mama zwróciła mi uwagę, że mam ciągotę do alkoholu. Zaniepokoiło ją, że co tydzień w weekendy spotykam się z kumplami, jeszcze z czasów studenckich. Czasem idziemy do klubu, czasem siedzimy u któregoś z chłopaków w domu i zawsze coś tam wypijemy. Raz więcej, raz mniej, ale faktem jest, że nie ma takiego spotkania, na którym byśmy nie zrobili jakiejś flaszeczki.
Prow.: Widzę, że nie bierzesz sobie do serca niepokoju twojej mamy.
Piotr: Mama jest przewrażliwiona. Ojciec był alkoholikiem, więc mama boi się, że mogłem odziedziczyć po nim skłonność do nałogu – to po pierwsze, po drugie zaś, jako żona alkoholika, przeszła z nim piekło, nie chce więc przeżywać tego znowu, tym razem przeze mnie. Nawet ją rozumiem, ale bez obaw, mnie nic podobnego nie spotka, bo ja się nie upijam do nieprzytomności, poza tym mogę przestać pić w każdej chwili.
P.: Wydaje mi się, że choroba alkoholowa to nie tylko upijanie się do nieprzytomności. Nie masz żadnych wątpliwości, że twój rozrywkowy tryb życia jest ryzykowny?
P.: Nie i nie widzę w tym nic złego. Teraz jesteśmy po prostu z kumplami na takim etapie życia, że chcemy się pobawić, poszaleć, a alkohol jest do tego niezbędny. Ale przecież przyjdzie kiedyś taki moment, że się ustatkujemy, założymy rodziny, będziemy mieli dzieci. Wtedy nie będziemy się tak często spotykać i nie będzie też mowy o takim piciu, jak teraz.
Prow.: Co Pan sądzi o sytuacji Piotra, pytanie kieruję do naszego eksperta.
Ekspert: Żeby zdiagnozować uzależnienie od alkoholu, trzeba stwierdzić występowanie w ciągu ostatniego roku co najmniej 3 z podanych przez WHO objawów.
Nie wiem, czy u Piotra one występują, a nawet jeśli, to od jakiego czasu. Musiałbym się z nim spotkać, najlepiej na regularnej sesji terapeutycznej. Nie mam jednak wątpliwości, że Piotr ma problem. Jego sytuację pogarsza fakt, że ze względu na ojca alkoholika, znajduje się on w grupie podwyższonego ryzyka.
Musisz wiedzieć Piotrze, że uzależnienie rozwija się niezauważalnie i gdy przyjdzie moment, w którym uznasz, że pora przestać pić, to może się okazać, że nie będziesz mógł tego zrobić. Dlatego uważam, że powinieneś jak najszybciej podjąć działania zapobiegawcze i trzymać się od alkoholu z daleka.
Prow.: W społecznej świadomości alkoholik to facet w średnim lub starszym wieku, który – śmierdzący i półprzytomny – w pijackim zamroczeniu, wraca zygzakiem po nocy do domu. Nikt nie pomyślałby, że alkoholiczką może być młoda dyrektor pionu finansowego, międzynarodowej korporacji. Ona sama nie dopuszcza tej myśli i nie zgodziła się na rozmowę. Na mail z prośbą o spotkanie odpisała: „Nie ma o czym rozmawiać. Ja nie mam żadnych problemów, a już na pewno nie z alkoholem”.
Całkiem odmiennego zdania jest jej mąż Krzysztof – też specjalista do spraw finansów , tylko w jednym z banków. Zapraszamy!
Wiem, że problem Twojej żony nie daje Ci spokoju i nie potrafiłeś sam się z nim uporać....
Krzysztof: Trudno jest rozmawiać o takich sprawach. Długo nie miałem odwagi, by zwierzyć się komuś, że moja żona jest alkoholiczką. Gdy wspomniałem kiedyś o tym teściowej, wściekła się, że oczerniam jej córkę i zabroniła mi wspominać o tym choćby słowem. Moi rodzice też nie wierzą, ż taka młoda, piękna, zdolna kobieta, może mieć problem z alkoholem.
Prow.: Wspominałeś, że zaczęło się bardzo niewinnie...
Krzysztof: Tak, wpierw była lampka wina do kolacji, potem zrobiły się dwie, z czasem trzy. Niby to tylko wino i niby w niedużych ilościach, ale problem w tym, że było to codziennie. Cały dzień w pracy, funkcjonowała normalnie, jak wszyscy, za to każdy wieczór zalewała alkoholem. Początkowo byłem nawet w stanie to zrozumieć, w końcu zarządzała finansami naprawdę dużej firmy. Taka odpowiedzialność, to z pewnością ogromny stres. Ale w pewnym momencie uświadomiłem sobie, że w naszym domu, codziennie kupuje się butelkę wina, z której ja wypijam pół lampki, albo wcale.
Prow.: Kiedy dotarło do ciebie, że coś jest nie tak?
Krzysztof: Był taki moment, kiedy zapaliła mi się czerwona lampka. Moja żona musiała dłużej zostać w pracy i wysłała mi SMS-a z lista zakupów, które miałem zrobić. Na pierwszym miejscu zobaczyłem wino!, nie jogurt dla dziecka czy owoce, ale wino!. Na dodatek przy kolacji zorientowałem się, że o tym winie zapomniałem. Żona urządziła mi taką awanturę, że pamiętam do dziś.
Prow.: Do czasu tamtej kłótni, wydawało ci się, że nic takiego się nie dzieje. Wino do kolacji, to przecież nic złego, wszyscy piją wino do kolacji, no może nie codziennie i pewnie nie wszyscy urządzają awanturę, gdy tego wina nie ma.
Krzysztof: Tak. To prawda. Moja żona w zasadzie się nie upija i pozornie wszystko jest ok. Ale alkohol ma ogromny wpływ na jej życie. Zdarza jej się zaspać do pracy, zaniedbuje dom, zapomina o codziennych obowiązkach czy na przykład o kupieniu prezentu dla babci. W wolne dni wino otwiera już przed obiadem. Córka często pyta, dlaczego to ja się z nią bawię i czytam jej bajki na dobranoc, a nie mama.
Ekspert: No właśnie! Choroba alkoholowa ma dużo większy zasięg i sieje większe spustoszenie, niż mogłoby to się wydawać na pierwszy rzut oka. Wynika z tego, że skutki jej odczuwają nie tylko osoby nią dotknięte, lecz także ich otoczenie. To jest naprawdę poważny problem społeczny. Szacuje się, że alkoholizm jednego człowieka ma destrukcyjny wpływ na od dziesięciu do trzydziestu osób – współmałżonków, dzieci, rodziców, rodzinę, znajomych, przyjaciół, społeczność w pracy, a nawet na sąsiadów. Problem w tym, że żadna z tych osób, nie jest w stanie nic poradzić – walczyć z chorobą ani pomóc alkoholikowi.
Krzysztof: Wiele miesięcy sam zmagałem się z problemem. Kilka tygodni temu poszedłem na spotkanie grupy wsparcia dla rodzin i przyjaciół osób uzależnionych. Dowiedziałem się tam dwóch ciekawych rzeczy. Pierwsza to, że alkoholizm jest chorobą niezawinioną. Ani moja żona nie miała wpływu na swój nałóg, ani nie zależało to ode mnie czy mojego postępowania. Zdjęto mi w ten sposób ciężar z serca, bo to znaczy, że mogę przestać ją o to obwiniać i przestać zmagać się z moim własnym poczuciem winy. Druga, to niosąca nadzieję dla mojej rodziny, opinia specjalistów, że szansę na wyjście z uzależnienia ma każdy. Mam nadzieję, że z czasem moja żona uświadomi sobie istnienie problemu i sama z własnej woli podejmie leczenie.
Ekspert: Trzeba wiedzieć, że o tym, że ktoś jest alkoholikiem wiedzą wszyscy, tylko nie on sam. Alkoholik dowiaduje się o tym ostatni.
Prow.: Jak już wspomniałam, uzależnienie od alkoholu jest bardzo demokratyczne i może dotknąć każdego.
Ekspert: Tak, i upośledza człowieka w każdy możliwy sposób – fizycznie i psychicznie, zaburza relacje społeczne, rodzinne. Jest podstępne, rozwija się niezauważalnie. Jak długo? – U jednego może to trwać kilka lat, u innego kilka miesięcy. Dzieje się tak, ponieważ przyczyny powstania uzależnienia są tak liczne, różnorodne i skomplikowane, że nie poddają się żadnym schematom. Na dodatek, nie są jeszcze do końca poznane.
Prow.: Dziewczyny, które zaprosiłam, nad karierę zawodową i życie rodzinne przedkładają imprezki. Kac czy kilka promili we krwi to dla nich codzienność, również w pracy.
Justyna uważa, że znalazła sposób na pogodzenie pracy z imprezami, jej recepta jest prosta, po kacu najlepiej nie trzeźwieć. Wtedy lepiej się pracuje i ma się lepsze wyniki w pracy. W jakiej branży mogłaś sobie pozwolić na takie zachowanie?
Justyna: Najpierw to pracowałam na dworcu i sprzedawałam książki. Zawsze w pracy wypijałam sobie ćwiartkę, robiłam sobie takie drinki z colą żeby nikt nie widział.
Prow.: Po co sprzedawcy książek promile we krwi?
Justyna: No żeby mi się lepiej pracowało, lepiej rozmawiało z ludźmi. Takie menele mi przychodziły i dotykały brudnymi łapami, że musiałam ich jakoś odganiać. A lepiej mi było, jak wypiłam, odważniejsza byłam.
O7:00 rano, jak skończyłam pracę to zawsze dzwoniłam jeszcze do kumpeli i szłyśmy do jakiegoś otwartego pubu. Wypijałam sobie dwa drinki i szłam spać. Budziłam się o 18:00 i z powrotem do pracy. To był idealny układ, ale top stoisko mi zamknęli.
Prow,:- Potem pracowałaś w telemarketingu?
Justyna: Jak przychodziłam taka na kacu to dzwoniłam do tych klientów i lepiej mi się z nimi rozmawiało, miałam dobre wyniki w pracy.
Prow.: Ale myślisz, że bez tego kaca to by...
Justyna: Ja myślę że nic bym nie mówiła ,bo to wtedy nie jest już takie proste.
Prow.: Klienci nic się nie orientowali, nic nie mówili?
Justyna: Nie, bo ja zawsze mówiłam, przepraszam, jestem po imprezie i taka jeszcze jestem.... Ale w pracy to miałam taki problem, że jak przychodziłam to mówili „o Justyna” i otwierali okna, bo czuć było.
Prow.: To sama przyznajesz, że nie była to komfortowa sytuacja
Justyna: No nie była, no ale co miałam zrobić?
Prow.: No jak to co? Po prostu nie pić
Justyna: Ale jak impreza była, to co miałam nie pić?
Prow.: Na rozmowy kwalifikacyjne też przychodziłaś taka nie świeża?
Justyna: No zdarzało mi się. Przyszłam z kumpelą o 3:00 w nocy a o 8:00 wstałam i spóźniłam się 15 minut. Ale tak zagadałam że nawet nie wiem co ja mu mówiłam, temu kierownikowi , ale mnie przyjął.
Prow.: Jak szybko nabierasz odwagi, żeby do nowej pracy przyjść na kacu albo z taką buteleczką?
Justyna: Od razu
Prow.: Na drugi dzień?
Justyna: No a co ,wykąpałam się wyperfumowałam ,ubrałam podmalowałam i poszłam. Byłam dwa razy telemarketerką, ale już nie będę. Bo to gadanie z ludźmi już mnie trochę denerwuje.
Prow.: W żadnej pracy nie miałaś problemu z alkoholem, nie był dla ciebie przeszkodą?
Justyna: W jednej był, bo poszłam na takim kacu, że nie wiem. Skończyłam festyn o 4:00 rano, a na 8:00 pobudka do pracy. Wsiadłam na rower i bach jadę.
Zajmuję się tym dzieckiem , karmię przewijam, kładę go i mówię nie wyj ,śpij bo mi łeb pęka, rozumiesz, że dziś nie jestem w stanie. Jak najmniej starałam się go nosić, bo to był kloc, miał 10 miesięcy, a wyglądał na 3 lata. No i po tym mówię sobie ,nie, to koniec, najwyżej na weekendzie pojadę na balety, bo nie dam rady.
Prow.: Jak długo niańczyłaś to dziecko?
Justyna: 3 miesiące na wakacjach , bo potem pojechałam sobie na studia. Studia okazały się klapą.
Prow.: A kto się do tego przyczynił?
Justyna: Ja ,byłam 1 rok na prawie i tak chodziłam na imprezy ,tak łaziłam...
Prow.: Ale ty poszłaś na to prawo po co?
Justyna: Na prawo, po co? No jak by to powiedzieć, no bo podobała mi się legalna blondynka. Na początku byłam bardzo odpowiedzialna, chodziłam na zajęcia, ale potem poznałam takie towarzystwo że... Justyna idziesz na grilla?, no i zamiast na egzamin poszłam na tego grilla.
Prow.: To ile egzaminów przewaliłaś?
Justyna: Wszystkie
Prow.: A teraz jesteś na jakim kierunku?
Justyna: Na dziennikarstwie i zdałam 5 egzaminów i 10 jeszcze zostało mi na wrzesień, ale teraz się uczę
W ogóle to ja bym chciała mieć hodowlę psów, nic nie robić i chodzić na imprezy.
Mam mocną głowę, dwa tygodnie temu poszłam sobie na juwenalia z kumpelą, wypiłam pół litra na dwie ,parę piwek, przyjeżdżam do domu, o boże ja chyba jestem trzeźwa i wypiłam jeszcze piwo i dopiero poszłam spać
Prow.: Kto ci daje pieniądze na te balangi, jak studiujesz i nie pracujesz?
Justyna: Rodzina ,babcia mi daje na mieszkanie, mama mi pomaga ,mam alimenty, stypendium i zostaje mi na imprezy 1000 zł.
Prow.: Stypendium socjalne dostają ludzie w trudnej sytuacji, którym się nie przelewa, nie jest ci wstyd, że ciągniesz od mamy kasę?
Justyna: Nie, a na co ma wydawać, sobie coś kupować? Mama to powiedziała, że mam iść do pracy, że na życie mi da, ale na imprezy to nie. Ja muszę oszukiwać, kombinować bo z nią to już koniec świata.
Prow.: Tak samo jak Justyna Ania potrafiła wypić pół litra wódki i 5 piw. Dziś Ania jest 25 letnią alkoholiczką.
Justyna: Ale ja nie mam problemu z alkoholem.
Ania: Chciałabym ci opowiedzieć swoją historię .
Prow.: Zapraszamy. Witam Aniu ,czy tobie też zdarzyło się pić w pracy?
Ania: Tak zdarzało się, ja mniej imprezowałam, a więcej piłam w domu. Tak jak ty na rozmowy kwalifikacyjne chodziłam pod wpływem alkoholu, egzaminy na studia też tak zdawałam. A jak zaczynałam pracować i byłam taka rozmowna na początku to później też wypadało być w pracy taką fajną , więc przed pracą codziennie piłam 2 piwa a później już 3 i 4.
Justyna: Ja nie czuję potrzeby, ja się nie uzależniłam. Opiekowałam się dzieckiem i umiałam przestać
Ania: Ja też , ze znajomymi tak jak ty chodziłam na imprezy ale przed musiałam wypić dwa piwa żeby się dobrze bawić. Tłumaczyłam to sobie tak, że w klubie nie wydam tyle pieniędzy i będzie taniej .
Justyna: Ale ja nie lubię takiego gadania ,ja wiem kiedy mam przestać.
Ania: Okej ja też tak myślałam do czasu.
Justyna: Ale ja nie mam problemu z alkoholem.
Ania: Oblałam studia przez to, przyszło pismo do domu, że mnie wyrzucają.
Później jedna praca ,druga, na początku był to rok, później każda następna coraz krócej ,ostatnia trzy miesiące, ale mnie nie wyrzucili, tylko ja uważałam, że jestem za mądra aby słuchać takiej i takiej.
P
Ania: Są mitingi AA , zawsze możesz przyjść na takie spotkanie
Justyna: Ale ja nie mam po co!
Ania: Ja też tak myślałam, że ja z tymi 50 letnimi panami nie mam nic wspólnego i z tymi zniszczonymi kobietami. Ale szybko okazało się , że mam wiele wspólnego. Możesz też iść na leczenie odwykowe
Justyna: Ale po co, przecież ja nie jestem uzależniona?
Ania: Chyba jesteś. Przychodzi taki moment , że nie chcesz patrzeć na siebie w lustrze i się nienawidzisz.
Justyna: Ale ja się lubię
Ania: Życzę ci żeby taki moment nigdy nie przyszedł , kiedy będziesz siebie nienawidzić, bo może już być za późno.
Prow.: Razem z Anią Justyno walczymy o ciebie
Justyna: Dziękuję.
Ekspert: Muszę dodać, Justyno, że żaden pijący alkoholik nie uważa, że jest alkoholikiem lub nie dopuszcza tego faktu do swojej świadomości. I jednocześnie każdy jest pewien, że ma wystarczająco silną wolę, żeby zapanować nad piciem. Niestety, życie pokazuje, że prawda jest całkiem inna. Dla każdego uzależnionego najtrudniejszy jest fakt przyznania się do uzależnienia. Zanim do tego dojdzie, każdy alkoholik twierdzi, że nie ma problemu z alkoholem. I nie mówi tak, by zamydlić oczy bliskim, ale dlatego, że naprawdę w to wierzy. Póki sam nie uświadomi sobie, że to nie on ma kontrolę nad alkoholem, ale alkohol nad nim, żadna terapia nie ma szans powodzenia.
Prow.: Przekonał się o tym nasz kolejny gość Oskar, zapraszamy!
Oskar: Witam, jestem trzeźwym alkoholikiem. Kiedyś byłem na tak zwanym „zakręcie”, musiało minąć wiele lat, by dotarło do mnie, że jestem uzależniony od alkoholu.
Prow.: Rozumiem, że nie były to lata całkiem szczęśliwe
Oskar: O, z całą pewnością. Mój pierwszy kontakt z alkoholem miał miejsce podczas zakończenia roku szkolnego w piątej klasie szkoły podstawowej. Byłem wtedy bardzo pijany, wypiłem całą butelkę wina, marki Wino; okropne! Z tego co pamiętam, od tamtego czasu zacząłem popijać.
Szukałem okazji, kombinowałem, jak zdobyć kasę na alkohol. Chciałem być bardzo szybko „dorosły”.
Prow.: A potem ...
Oskar:W szkole zawodowej popijałem bardzo często, pojawiły się dyskoteki, zabawy itd. Pamiętam, że miałem poprawkę, ale z racji tego, że dzień wcześniej byłem na mocno zakrapianej imprezie, na poprawkę nie poszedłem. Wtedy zauważyłem, że coś ze mną nie tak, ale nie chciałem się nad tym zastanawiać, bo koledzy i koleżanki z naszej paczki robili to samo.
Przyznam, że nie umiem w tej chwili powiedzieć, jak rozpoczęła się moja choroba. Chyba w ten sposób, jak to zazwyczaj wygląda – że sięga się po alkohol i jest się już tak daleko, że bez alkoholu trudno żyć. Reakcja bliskich była różna – i prośby, i groźby, i straszenie; dosłownie wszystkie próby, jakie są tylko możliwe, ale nie odnosiło to żadnego skutku.
Prow.: Dlaczego postanowiłeś się leczyć? Co wpłynęło na twoją decyzję?
Oskar: Szczerze mówiąc alkohol nigdy mi nie smakował, natomiast jego działanie! – o to chodziło. Byłem bardzo rozrywkowy, nie było w okolicy lokalu, dyskotek, klubów, żeby mnie tam nie było, a jak już się tam znalazłem, film się zrywał. Nic się wtedy nie liczyło i nikt. Chciało się więcej pić niż żyć.
Alkohol stał się dla mnie najważniejszy. Coraz częściej zawalałem pracę, życie uciekało mi przez palce, rodzina zaczęła się sypać. Cały czas kłamałem, manipulowałem, obiecywałem poprawę. Aż dosięgnąłem prawdziwego dna. Dostałem padaczki w wykopie, byłem wtedy dobrze pijany. Szef oczywiście wyrzucił mnie z pracy, a z referencjami, jakie dostałem, nie miałem szans na inną pracę. Stawałem się coraz bardziej agresywny, wszczynałem bójki, ataki padaczki powtarzały się coraz częściej. Po jednej z pijackich nocy, trafiłem do szpitala. Byłem zapięty w pasy przez kilka dni, bo cały czas mnie trzęsło. I wtedy w szpitalu dotarło do mnie, że mam dość takiego życia. Nie mogłem już na siebie patrzeć. Po wyjściu ze szpitala, wróciłem do pustego domu. Żona zostawiła mi kartkę z telefonem i informacją, gdzie odbywają się spotkania AA. Nie było to jednak takie proste. Podjąłem trzy nieudane próby rozstania się z alkoholem. Teraz z dumą mogę powiedzieć, że od kilku lat jestem niepijącym alkoholikiem.
Prow.: Gdzie szukałeś pomocy? Czy myślisz, że można samemu zerwać z nałogiem, a później wytrwać w trzeźwości?
Oskar: Pomocy możemy szukać w poradniach – są telefony zaufania, grupy AA, terapie. Samemu jest bardzo ciężko przestać pić. I wytrwać też – są to naprawdę pojedyncze przypadki. Na spotkaniach AA, terapiach dostajemy wskazówki, porady, nie tylko jak nie pić, ale jak żyć, jak radzić sobie w życiu. A najlepszym lekarstwem jest drugi alkoholik – trzeźwy alkoholik.
Powrót do picia to zaprzestanie chodzenia na mitingi AA. Trzeba pamiętać: jestem alkoholikiem i jestem chory. Chęć do powrotu picia kontrolowanego, pewność siebie, że ja już mogę, że ja jestem zdrowy; to krok w tył. Alkoholikiem jest się niestety do końca życia.
Prow.: A teraz pytanie do naszego eksperta. Jak ważna w leczeniu alkoholizmu jest pomoc innych chorych?
Ekspert: Największym wsparciem w leczeniu jest drugi, trzeźwy alkoholik. Korzystając z doświadczeń innych, w dyskusjach, prowadzonych w otwartej, życzliwej atmosferze, alkoholik może mówić o swoich problemach i uczyć się nowych sposobów ich opanowywania i ostatecznie zmieniać swoje myślenie na miarę nowych potrzeb i nowego sposobu traktowania siebie, innych i życia w ogóle.
Prow.: A co jest najważniejsze w procesie zdrowienia?
Ekspert: Trzeba mieć świadomość, że alkoholik, który przestał pić, a więc wytrzeźwiał fizjologicznie, długo jeszcze myśli, odczuwa i zachowuje się, jakby był pod wpływem alkoholu. Sama nieobecność alkoholu w organizmie nie likwiduje automatycznie alkoholowego sposobu myślenia. Początkowym stanom myślenia mogą też towarzyszyć reakcje psychofizyczne, podobne do kaca. Tak zwany „suchy kac” wraz ze starym sposobem myślenia, jest ogromnym zagrożeniem dla trzeźwości. Przetrwanie tego okresu jest podstawowym celem pomocy oferowanej przez grupy AA. Uczęszczanie na mitingi, przejście terapii i poznanie choroby od podszewki, przyznanie się do bezsilności oraz szczera chęć do zaprzestania picia to podstawowe elementy pomyślnego leczenia.
Oskar: Warto się przyznać do tego, że jest się bezsilnym wobec alkoholu i że przestało się kierować własnym życiem. Ja tak zrobiłem i moje życie zmieniło się. Dzisiaj chcę być, a nie tylko żyć.