X Używamy plików cookie i zbieramy dane m.in. w celach statystycznych i personalizacji reklam. Jeśli nie wyrażasz na to zgody, więcej informacji i instrukcje znajdziesz » tutaj «.

Numer: 2387
Przesłano:

"Inteligencja emocjonalna" Daniela Golemana. Recenzja książki

„Inteligencja emocjonalna”, jak sam autor na wstępie zaznaczył, burzy dotychczasowe poglądy, ponownie definiuje co to znaczy być zdolnym, jak osiągnąć sukces w życiu, który zależy nie tylko od intelektu, lecz od umiejętności kierowania emocjami. Autor dając receptę na dolegliwości publiczne wskazuje na poświęcenie większej uwagi emocjonalnym i społecznym umiejętnościom naszych dzieci i naszym własnym oraz na intensywniejsze kształcenie i doskonalenie tych przedmiotów ludzkiego serca.
Praca składa się z pięciu rozdziałów opisujących: mózg emocjonalny, naturę inteligencji emocjonalnej, inteligencję emocjonalną stosowaną, przedziały możliwości, wykształcenie emocjonalne i dodatki dotyczące emocji. Książka ta (za autorem) jest przewodnikiem wskazującym, jak znaleźć sens w bezsensie życia i jego paradoksów.
Do inteligencji emocjonalnej autor zalicza: samokontrolę, zapał, wytrwałość i zdolność motywacji. Emocje natomiast przejawiają się przede wszystkim w postaci impulsów, źródłem zaś wszystkich impulsów jest uczucie, które musi wyrazić się w działaniu.
W pierwszej części książki Goleman opisuje nowe odkrycia w dziedzinie emocjonalnej architektury mózgu, wyjaśniających najbardziej kłopotliwe momenty w naszym życiu, kiedy to uczucie zagłusza wszelkie racjonalne argumenty.
W drugiej części opisuje jak odkryte przez neurologów czynniki kształtują podstawową umiejętność życiową zwaną inteligencją emocjonalną, a więc zdolność hamowania impulsów emocjonalnych, odczytywania najskrytszych uczuć innych osób, gładkiego układania sobie stosunków międzyludzkich.
W trzeciej części analizuje niektóre kluczowe różnice wynikające z posiadania lub nieposiadania wspomnianych uzdolnień.
W części czwartej autor wskazuje jak lekcje emocji, których uczymy się jako dzieci w domu i w szkole, kształtują obwody emocjonalne, sprawiając, że lepiej, lub gorzej, opanowujemy podstawy inteligencji emocjonalnej.
W części piątej przedstawia niebezpieczeństwa, na jakie naraża się osoba, która w procesie dojrzewania nie zdoła przyswoić sobie umiejętności panowania nad sferą emocji.
Książkę kończy przegląd innowacyjnych metod stosowanych przez nauczycieli chcących nauczyć dzieci podstaw inteligencji emocjonalnej.
Po co nam emocje?
Wszystkie emocje są w istocie rzeczy bodźcami skłaniającymi nas do działania, szybkimi planami uratowania albo podtrzymania życia, w które wyposażyła nas ewolucja. Słowo emocja wywodzi się od łacińskiego czasownika motere „poruszyć”, natomiast przedrostek „e” oznacza mniej więcej „ku czemuś”, co sugeruje skłonność do działania zawierającą się w każdej emocji.
Mamy dwa umysły: - racjonalny – ośrodek rozumowania bardziej świadomego, rozważnego i zdolnego do zadumy i refleksji
- emocjonalny – impulsywny i potężny, czasami działający nielogicznie.
Im bardziej intensywne jest uczucie, tym większe panowanie nad naszym umysłem zdobywają emocje i tym mniej skutecznie oddziaływają nań racje. Owe dwa umysły, emocjonalny i racjonalny, działają na ogół w ścisłej harmonii, łącząc swoje zupełnie odmienne sposoby poznawania rzeczywistości we wspólnym zadaniu prowadzenia nas przez świat i życie. Jednak kiedy ogarnia nas fala namiętności, równowaga przestaje istnieć, przewagę zdobywa umysł emocjonalny, przytłaczając umysł racjonalny.
Eksplozje emocjonalne są czymś w rodzaju „porwania” czy „uprowadzenia” systemu nerwowego. Charakterystyczną cechą uprowadzenia jest to, że kiedy krytyczny moment minie, osoba jeszcze przed chwilą owładnięta gwałtownymi emocjami nie wie, co ją „napadło”.
Siedliskiem wszystkich namiętności jest ciało migdałowate znajdujące się nad pniem mózgu, koło podstawy kręgu limbicznego. Są dwa takie ciała, po jednym z każdej strony mózgu, umieszczone z boków głowy. Z ciałem migdałowatym łączy się nie tylko miłość i przywiązanie, bowiem zależą od niego wszystkie uczucia. Analizuje ono sygnały napływające od narządów zmysłu, nastawiając się na wyłapywanie tych, które świadczą o możliwych kłopotach. Magazynuje wspomnienia emocjonalne i im silniejsze było pobudzenie ciała migdałowatego, tym silniejsze utrwalenie przeżyć. Oznacza to, że mózg ma dwa układy pamięci – jeden przeznaczony do rejestrowania zwykłych wydarzeń, a drugi do przechowywania faktów silnie nacechowanych emocjonalnie. Przyczyną tego, że tak nas zaskakują nasze wybuchy emocji, jest fakt, że często pochodzą one z wczesnego okresu naszego życia, kiedy zdarzenia zachodzące wokół oszałamiały nas i nie dysponowaliśmy słowami umożliwiającymi ich zrozumienie. Możemy doświadczać owych chaotycznych uczuć, ale nie mamy słów na opisanie wspomnień, które je ukształtowały.
Każdemu z nas zdarzyło się zareagować nieadekwatnie do sytuacji, takie pomyłki emocjonalne biorą się stąd, ze uczucie wyprzedza myśl. LeDoux nazywa to „emocją prekognitywną”, reakcją opartą na strzępach dostarczonych przez narządy zmysłów informacji, które nie zostały w pełni posegregowane i złożone w dający się rozpoznać przedmiot.
Intelekt nie może wykorzystać w pełni swych możliwości bez inteligencji emocjonalnej. Winniśmy harmonijnie godzić to co dyktuje nam głowa, z tym , co nakazuje nam serce. Po to, byśmy mogli zrealizować to w naszym życiu, musimy najpierw dokładnie zrozumieć, co to znaczy – korzystać inteligentnie z emocji.
- Inteligencja, którą wykazujemy się w nauce ma niewiele wspólnego z życiem emocjonalnym. Najbystrzejsi spośród nas mogą da się ponieść nieokiełznanym emocjom i działać pod wpływem niekontrolowanych impulsów; osoby o wysokim ilorazie inteligencji mogą zadziwiająco nieudolnie kierować swym życiem prywatnym. Za kształceniem i rozwijaniem umiejętności emocjonalnych przemawia fakt, że ludzie, którzy są emocjonalnie sprawni – to jest dobrze znają swoje emocje i potrafią nimi kierować, właściwie odczytują uczucia innych osób i umieją się do nich należycie odnieść – mają przewagę nad innymi we wszystkich dziedzinach życia, od romansów i intymnych związków poczynając, na przyswajaniu niepisanych reguł kończąc. Osoby o dobrze wykształconych i rozwiniętych umiejętnościach emocjonalnych są też na ogół bardziej zadowolone z życia i działają skuteczniej, ponieważ opanowały biegle nawyki umysłowe zwiększające ich operatywność, natomiast osoby, które nie potrafią zapanować nad swym życiem emocjonalnym, toczą wewnętrzne walki ograniczające ich zdolność skupienia się na pracy i jasnego myślenia.
Zgadzam się z definicją inteligencji emocjonalnej wg Salovey z włączeniem Gardnerowskiej inteligencji personalnej i z podziałem jej na 5 podstawowych dziedzin:
- znajomość własnych emocji – samoświadomość,
- zdolność motywowania się – samokontrola emocjonalna,
- rozpoznawanie emocji u innych – empatia, opierająca się na własnej samoświadomości emocjonalnej,
- nawiązywanie i podtrzymywanie związków z innymi – zdolność kierowania emocjami innych osób.
Jeśli chodzi o iloraz inteligencji a inteligencję emocjonalną to są to przeciwstawne, ile raczej różne zespoły zdolności.
Kamieniem węgielnym inteligencji emocjonalnej jest uświadamianie sobie swoich uczuć w chwili, kiedy nas ogarniają.
Według Mayera można wyłonić 3 podstawowe kategorie osób różniących się sposobem postrzegania emocji i reagowania na nie:
- świadomi swych uczuć
- dający się ogarnąć emocją
- akceptujący swoje emocje
Uczucia odgrywają kluczową rolę w kierowaniu nieskończonym strumieniem decyzji, które musimy podejmować w swoim życiu.
W odróżnieniu od smutku, złość jest uczuciem dodającym nam energii, a nawet animuszu. Ciąg gniewnych myśli, który podsyca złość, jest także potencjalnie kluczem do jej stłumienia: poddawanie w wątpliwość i nadwątlanie przekonań rozpalających złość jest najlepszym sposobem na jej opanowanie. Przedstawienie sobie innego obrazu sytuacji wywołującej złość jest jednym z najskuteczniejszych sposobów jej stłumienia.
Kiedy jednak nasze ciało znajduje się już w stanie napięcia i coś wyzwoli reakcję zwaną porwaniem emocjonalnym, to następna emocja – bez względu na to, czy jest to złość czy niepokój – jest szczególnie intensywna. Istnieje dość dowodów na to, że takich umiejętności emocjonalnych jak panowanie nad impulsami i prawidłowa interpretacja sytuacji społecznych można się wyuczyć. Zdolność osiągnięcia stanu uskrzydlenia jest szczytem inteligencji emocjonalnej: uskrzydlenie jest chyba najdoskonalszą postacią okiełznania emocji i zaprzęgnięcia ich w służbę osiągnięć w pracy i nauce.
Podstawową zasadą życia społecznego jest to, że emocje są zaraźliwe. Przenosimy i łapiemy od siebie nawzajem nastroje w ramach czegoś, co urasta do swego rodzaju podziemnej gospodarki psychiki, w której pewne kontakty bywają trujące, inne zaś pożywne i lecznicze. Hatch i Gardner określili części składowe inteligencji interpersonalnej:
- organizowanie grup – inicjowanie i koordynowanie wysiłków zespołu ludzi,
- negocjowanie rozwiązań – zapobieganie konfliktom albo gaszenie tych, które wybuchły,
- nawiązywanie stosunków osobistych – empatia i łatwość wchodzenia w kontakty z innymi osobami,
- przeprowadzanie analiz społecznych – zdolność do wykrywania i intuicyjnego domyślania się uczuć, motywów i trosk innych.
Gottman używa trafnego terminu „zapobieganie” na określenie podatności na częste kryzysy emocjonalne. Jest to samoutrwalającym się porwaniem emocjonalnym. U podłoża każdej silnej emocji leży impuls do działania; podstawą inteligencji emocjonalnej jest kierowanie tymi impulsami.
Goleman w swej książce ukazuje różne zastosowania inteligencji emocjonalnej, jej podstaw, np.:
- w szkole pilotów kładzie się nacisk nie tylko na umiejętności zawodowe, ale też na pracę zespołową, otwarte porozumienie się, współpracę, umiejętność słuchania i mówienia bez ogródek tego, co się myśli,
- rachunek strat i zysków wynikających z inteligencji emocjonalnej lub jej braku jest stosunkowo nowym pojęciem w biznesie i niektórym menedżerom może być trudno go zaakceptować,
- inteligencja emocjonalna jest dobrem przynoszącym zyski zarówno w produkcji, jak i na rynku, ponieważ pozwala traktować skargi i zarzuty jako przejaw konstruktywnej krytyki, tworzyć atmosferę, w której inność zamiast stawać się źródłem tarć jest cenionym dobrem oraz ustanawia sieć połączeń interpersonalnych.
Harry Levinson, psychoanalityk, który został doradcą przedsiębiorców, daje takie oto rady, jak opanować sztukę krytykowania, która łączy się nierozerwalnie ze sztuką chwalenia:
 bądź konkretny,
 zaproponuj jakieś rozwiązanie,
 bądź obecny,
 bądź wrażliwy.
Podstawowe umiejętności wchodzące w skład inteligencji emocjonalnej będą się coraz bardziej liczyły w pracy zespołowej, współpracy i uczeniu się, jak pracować efektywniej. Po to, by się rozwijać, a może nawet po to, by przetrwać, firmy powinny pobudzać swą zbiorową inteligencję emocjonalną.
Również współczesnej opiece medycznej zbyt często brakuje inteligencji emocjonalnej. Przykre emocje są w pewnym stopniu szkodliwe dla zdrowia. Badacze z Yale wskazują, że ryzyko śmierci z powodu choroby serca może zwiększyć nie tyle samą złość, ile raczej wszelkie negatywne emocje, które wyzwalają zwiększone fale zalewających organizm hormonów wydzielanych pod wpływem stresu. Po to, by medycyna poszerzyła pole widzenia o wpływ, jakie maja emocje na nasze zdrowie, trzeba wziąć sobie do serca dwie ważne implikacje omawianych w książce odkryć naukowych, tj.:
- pomaganie ludziom w lepszym kierowaniu przykrymi emocjami – złością, niepokojem, pesymizmem i poczuciem osamotnienia – jest forma zapobiegania chorobom,
- wielu pacjentów może odnieść wymierne korzyści, jeśli zaspokaja się nie tylko ich czysto medyczne, ale również emocjonalne potrzeby.
W pracy swojej Goleman podważa sąd, że temperament człowieka jest wyrokiem przeznaczenia. Autor cytuje słuszne i ważne słowa Hamburga, że do podstawowych cech niezbędnych dla wyniesienia korzyści z edukacji szkolnej należą zdolność do odkładania zaspokojenia owych pragnień na później, przejawianie w odpowiedni sposób odpowiedzialności społecznej, umiejętność panowania nad emocjami oraz optymistyczny pogląd na świat czyli – mówiąc innymi słowy – inteligencja emocjonalna. Goleman dowodzi również, że stosowanie równoległych sposobów wzmocnienia i utrwalenia lekcji emocjonalnych – nie tylko w klasie, ale i na boisku, nie tylko w szkole, ale i w domu – jest rozwiązaniem optymalnym. Rodzi ściślejsze więzi między szkołą, rodzicami i całą wspólnotą. Zwiększa tez prawdopodobieństwo, że to, czego dzieci naucza się na lekcjach umiejętności społecznych nie pozostanie czystą teorią, ale będzie wypróbowywane, ćwiczone i doskonalone w sytuacjach rzeczywistych wyzwań, które stawiać będzie przed nimi życie. Są różne kategorie emocji, które należą do: złości, smutku, strachu, zadowolenia, miłości, zdziwienia, wstrętu czy wstydu. Są również mieszaniny różnych emocji jak np. zazdrość, która jest wprawdzie odmiana złości, ale zawiera też sporą domieszkę smutku i strachu.

Osobiście bardzo wysoko oceniam pracę Golemana. Wywołała ona we mnie wiele emocji. Pozwoliła mi zwerbalizować uczucia, które do tej pory tkwiły tylko w mojej podświadomości. Nazwałam je i dzięki głębokiej refleksji wywołanej omawianą lekturą nauczyłam się nimi kierować.
Jednak są też pewne kwestie, w których nie zgadzam się z autorem. Według mnie nie wszystkie emocje są w istocie rzeczy bodźcami skłaniającymi nas do działania, szybkimi planami uratowania albo podtrzymania życia, w które wyposażyła nas ewolucja. Są takie emocje, jak paniczny obezwładniający strach, który wręcz paraliżuje nas i powoduje bezruch. Są sytuacje zagrażające życiu, które u niektórych ludzi powodują apatię, niechęć do wszelkiego działania.
Zgadzam się, że ogólnie biorąc, kobiety zarówno pozytywne, jak i negatywne emocje odczuwają o wiele silniej niż mężczyźni.
Będą w trakcie lektury książki Golemana z powodzeniem zastosowałam metodę stłumienia złości poddając w wątpliwość i nadwątlając przekonania rozpalające złość. Przedstawiałam sobie obraz sytuacji wywołującej złość co pozwoliło mi ją stłumić. Spodobały mi się również opisane metody opracowane przez Redforda Willimsa, czyli uświadomienie sobie swoich wrogich czy cynicznych myśli w momencie ich pojawienia i zapisania ich.
Z wieloma opisanymi sytuacjami miałam osobiście do czynienia nie uświadamiając sobie, jak wielki wpływ wywarły one na moje życie. Bardzo często będą w poczekalni lekarskiej układam sobie w głowie pytania, które chcę zadać lekarzowi. Gdy opuszczam gabinet uświadamiam sobie, że uzyskałam odpowiedź na tylko część z nich. Będą byłą rekonwalescentką, popieram przedoperacyjne szkolenie dla pacjentów, które pomaga uśmierzyć ból, obawy i zapanować nad złym samopoczuciem psychicznym. Byłoby wskazane przenieść metody te na grunt polski.
Bardzo spodobał mi się program pomocy dla agresywnych dzieci, uczących ich opanowania aspołecznych postaw, np. dostrzegania, że zachowanie interpretowane przez nich jako wrogie i wymierzone przeciw nim są w rzeczywistości obojętne, a nawet niekiedy przyjazne.
Planuję zastosować w swojej pracy „skrzynkę pocztową” do której wrzucać będą uczniowie kartki z opisami problemów i skarg. Następnie odbywać się będą rozmowy o tych problemach, w celu znalezienia sposobów ich rozwiązania.
Na pewno wykorzystam uliczną sygnalizację świetlną jakoś świetny sposób na kontrolowanie impulsów nie tylko w pracy, ale i w domu rodzinnym. Uważam, że uczy ona panowania nad emocjami, ale też wskazuje drogę do bardziej skutecznego działania.
Następnym świetnym pomysłem godnym naśladowania, a opisanym we wspomnianej pracy są koła przywódców, w których omawia się różne pomysły w ramach metody rozwiązywania problemów. SOCS – Sytuacja Alternatywy Konsekwencje Rozwiązania zwanej od nazwy czterostopniowej metody, której kolejne etapy da się opisać tak: określ jak wygląda sytuacja i jakie wywołuje u ciebie uczucia; pomyśl o alternatywnych rozwiązaniach tego problemu i ich możliwych konsekwencjach; wybierz rozwiązanie i postąp zgodnie z nim. Metodę tę będę stosowała w pracy i rozpowszechniała wśród najbliższych znajomych.
Dzięki lekturze udało mi się zrozumieć tragedię życiową mojej kuzynki. Uświadomiłam sobie, że niełatwo jest zdać egzamin z życia i co to jest mądrość życiowa. Rodzice Ewy nie dali jej szans na zdobywanie własnych doświadczeń. Wszystko zaplanowali za nią, a ona wciąż jest „dziewczynką”. Ma 27 lat, za sobą nieudane małżeństwo, przerwane studia, poczucie klęski i zawodu, który jak czuje, sprawiło nie sobie, ale rodzicom. I pytanie wszystkich – jak to możliwe, że właśnie jej się nie udało? Bo Ewa, wychuchana jedynaczka, od dziecka wiedziała, że ma być lekarzem. Takie były ambicje jej rodziców, a ona zawsze była posłuszna i do głowy by jej nie przyszło, że może mieć własne pomysły na życie. Uczyła się bardzo dobrze, wydawało się więc, że nic nie stanie na drodze do spełnienia wizji rodziców. Ewa jest przecież bardzo inteligentna, a to podstawa sukcesu. W szkole, podstawowej wszystko szło zgodnie z planem. W liceum więcej nauki, trudniej. Rodzice postanowili więc wyrzec się kolejnych swoich przyjemności (wakacje, wypady do kina, czasopisma itp.) i opłacili Ewie korepetycje z przedmiotów potrzebnych do egzaminów na medycynę. „To dla ciebie się tak poświęcamy” – słyszała. W trzeciej klasie Ewa zakochała się. „To bardzo nieodpowiedni moment, córeczko. Niedługo matura, egzaminy. Od nich zależy twoje przyszłe szczęście.” – orzekli rodzice i zabronili spotykać się z chłopakiem. Dziewczyna, chociaż zamknięta w sobie i smutna, uczyła się jeszcze więcej. „Młoda jest, przejdzie jej.” – pomyśleli za nią rodzice. Zawsze za nią myśleli – „Przecież ona nie ma żadnego doświadczenia w życiu, może zbłądzić”. Ewa zdała medycynę. „To największy sukces w naszym życiu” – cieszyli się rodzice. Radość trwała krótko. Nową miłość Ewa postanowiła przeżyć bez ingerencji rodziców, a nawet zamanifestować swoją niezależność – pobrali się. To małżeństwo miało być dla Ewy pierwszą samodzielną i dorosłą decyzją. Azylem i schronem. Było pasmem udręk, nieporozumień i wyrzutów ze strony męża, a w ich codzienności nie ma miejsca dla niego, bo ciągle miał wrażenie, że mieszkają z nimi jego teściowie. Mąż odszedł, ona zawaliła studia. Rodzice się obrazili. Czy jeszcze ją kochają? Pewnie kochaliby Panią Doktor... Teraz Ewa walczy o siebie. Twierdzi, że czuje się tak, jakby w jej głowie mieszkał wróg. Rządzi nią, zniewala i pozbawia samodzielności. Ale ona już wie o jego istnieniu i to jest punkt wyjścia. Wie, z kim walczyć. Musi poznać samą siebie taką, jaką jest naprawdę, a nie taką, jaką chcieli stworzyć ją rodzice. Rodzice Ewy nie dostrzegli ogromnej różnicy, która jest między inteligencją a mądrością życiową. Jak dowiódł Goleman inteligencja wcale nie gwarantuje, że osiągniemy jakikolwiek sukces. To nasza umiejętność radzenia sobie ze stresem, nastawienie psychiczne i samoocena decydują, czy zdołamy wykorzystać intelekt. A to są cechy, które wynosimy przede wszystkim z dzieciństwa, z domu.
Kolejne doświadczenia uczą nas orientacji w naszych prawdziwych możliwościach i pragnieniach. Sprawdzają teorie wyniesione ze szkoły i z rozmów z rodzicami – „Powiedz mi – a zapomnę. Pokaż – a zapamiętam. Pozwól mi wziąć udział – a zrozumiem”.
Ewa nie zdała egzaminu z życia, bo nie zdobyła doświadczeń tak jak jej rówieśnicy – stopniowo i z oparciem w rodzicach. Nie miała okazji stworzyć sobie własnego bagażu mądrości życiowych, dzięki którym prawdopodobnie poradziłaby sobie na studiach, w małżeństwie. Być może nie wiedzą, czego chce, przeciwstawiłaby się rodzicom?
Zastanawiając się nad tą historią i rozpatrując ją po przeczytanej lekturze Golemana, próbowałam odpowiedzieć – kto tu kogo zawiódł? Przecież rodzice nie mogą dopuścić, by w dziecku, z powodu ich ambicji, zrodziło się poczucie winy i klęski. Muszą dać synowi lub córce szansę na znalezienie swojego miejsca w życiu. I znalezienie szczęścia. Na pewno odnieśliby sukces znając i wprowadzając w życie emocjonalne i społeczne umiejętności swoje i Ewy oraz intensywniejsze kształcenie i doskonalenie tych przedmiotów ludzkiego serca.

O nas | Reklama | Kontakt
Redakcja serwisu nie ponosi odpowiedzialności za treść publikacji, ogłoszeń oraz reklam.
Copyright © 2002-2024 Edux.pl
| Polityka prywatności | Wszystkie prawa zastrzeżone.
Prawa autorskie do publikacji posiadają autorzy tekstów.