Witamy serdecznie w dniu niezwykle ważnym dla naszej szkolnej społeczności, w dni Święta Szkoły pod hasłem "Suwalszczyzna-kraina pięciu zmysłów".
Na wstępie chcielibyśmy powitać wszystkich przybyłych gości, Dyrekcję, naszej szkoły, nauczycieli, rodziców oraz młodzież.
Tegoroczne Święto Szkoły poświęcone jest pięciu zmysłom. Wzrok, słuch, smak, węch, dotyk są niezastąpione w życiu każdego człowieka, a to dlatego,że dzięki nim mamy zdolność odbierania piękna świata zewnętrznego. Gdyby nie nasze zmysły, któż ze zgromadzonych odkryłby uroki krainy, w której żyjemy? Któż zasmakowałby w regionalnych o niepowtarzalnych potrawach? Któż poczułby nieznane nigdzie indziej zapachy wilgotnych łąk, siana, jezior i rzek, lasów ogrzanych słońcem? Kogo zachwyciłby szum drzew czy śpiew ptaków? Kto tęskniłby za widokiem delikatnych wzgórz kryjących w swoich dolinach rzeki i kolorowe łąki i komu brakowałoby dotyku delikatnych kasztanów czy dojrzałych kłosów zbóż? Nikt nie byłby w stanie poczuć tak cudownych doznań bez udziału zmysłów. Nasza młodzież poprowadzi dziś Państwa przez krainę, której inaczej nie da się poznać, jak za pomocą wzroku, słuchu, smaku, węchu i dotyku.
Zatem, spotkajcie się z Suwalszczyzną, zobaczcie, co może Wam zaoferować, posłuchajcie o jej kulturze, zasmakujcie w jej tradycji, dotknijcie przygody, poczujcie jej zapach, doświadczcie jej wszystkimi zmysłami. Zapraszamy!
Przed Państwem pierwsza grupa reprezentująca zmysł wzroku.
Za siódmą górą i dziesiątą rzeką, na zielonych diamentach polskiej ziemi jest kraina niezwykła. Zamknij oczy i zobacz...Soczysta zieleń drzew kołyszących się na wietrze, małe łódeczki z białymi żaglami pomykające na fali błękitu wód...Zobacz ten spokój, tę ciszę, to piękno...Widzisz?
- piosenka "Znasz-li ten kraj"(Andrzej Cierniewski)
- wiersz "Tutaj"(Jerzy Ficowski)
Zamknij oczy...Zobacz! to bocian lecący jak strzała! widzisz zielone żaby skaczące po kwiecistej łące? A tu, patrz, jaki kopiec mrówek przy tym sosnowym lesie! Chodź, wejdź do lasu...Popatrz, jak pięknie! Co mówisz? Ze brudno? Jakie puszki? Butelki pod drzewem? Papiery?
- wiersz "Nikomu nie może się to podobać"(autor nieznany)
Ileż to radości
wszyscy wkoło mamy,
kiedy na weekendy
z rodzinką wyjeżdżamy.
Puszki z konserwami
butle z napojami,
do plecaka schować
szybko pośpieszamy.
Na polanie w lesie
na kocu siadamy
smakołyki z toreb
zaraz wyciągamy.
Gdy konserwy zjemy
butle opróżnimy
wnet zawody w lesie
sobie urządzimy.
Kto dalej lub wyżej
rzuci pudełkami,
kto lepiej butelkę
schowa pod krzakami.
Tu i ówdzie jeszcze
rzucimy swe śmieci,
niech zwierzęta wiedzą,
że tu były śmieci.
-piosenka "Śmieciu precz" (słowa St. Karaszewski)
- wiersz "Tylko raz" (Mieczysława Buczkowska)
Zapraszamy teraz młodzież, która nam zaprezentuje możliwości dotyku.
- fragment wiersza "Dotknąć" (Rafał Wojaczek)
Dotyk jest jednym z pierwszych doznań, jakich doświadcza dziecko-nawet jeszcze przed narodzinami. Już w fazie życia płodowego odczuwa bodźce płynące z jego otoczenia. Zmysł dotyku to najważniejsza droga do poznania własnego ciała. Po urodzeniu zmysł ten odgrywa największą rolę w poznaniu świata. Dzięki istnieniu dotyku dziecko poznaje własne ciało, potrafi rozróżniać poszczególne bodźce takie jak:ciepło, zimno, ból. Dotyk wpływa również na rozwój emocjonalny. Dziecko częściej brane na ręce, przytulane, głaskane-jest po prostu szczęśliwsze. Przekonajmy się, ile jest w tym prawdy. Czy masażyk sprawi radość naszym aktorom?
(uczniowie ustawieni w "pociąg", jedno recytuje wiersz "Zabawa-masażyk"(Marta Bogdanowicz), wszyscy kreślą wzory na plecach kolegi, zgodnie z treścią wierszyka)
- wiersz-masażyk 'Pierwszy spacer wiosny"
Przyszła suwalska wiosna o poranku w swetrze w prążki
rozsypała złote mlecze jak pieniążki
narobiła mnóstwo dziurek w burej chmurze
i deszcz padał do południa, może dłużej.
Napisała list do ptaków, by wracały
zapukała do ślimaków, bo zaspały
wygładziła drzew korony ,żeby rosły
i tak skończył się ten pierwszy spacer wiosny.
Po spacerze czas na taniec. Dziś mamy zaszczyt gościć zespół tańca nowoczesnego "Dotyk" wraz z opiekunem panią Ewa Niedźwiecką z Suwalskiego Ośrodka Kultury.Serdecznie zapraszamy.
Zapraszamy na scenę grupę, która nam opowie, co można usłyszeć.
- wiersz "Ile głosów w lesie"(Wiera Badalska)przy dźwiękach odgłosów lasu.
narrator I:
Umieje chtości jesce gadać gwaro suwalsko? Zanika jona straśnie sybko, młode to jus wcale tak nie mówio, trocha jesce tylkoj starech, niuconech ludziow po wioskach. Pojdzie ta gwara w zapomnienie, razem z temi dziadkami i babkami. Ni ma na to rady!
narrator II:
Dawniej na terenie Suwalszczyzny nasi przodkowie posługiwali się gwarą, mową charakterystyczną dla regionu. Obecnie mowa gwarowa zanika. Umierają nasze babcie, prababcie, nasi dziadkowie i pradziadkowie, a wraz z nimi sloa.
Piękną suwalską gwarę można jedynie usłyszeć jedynie od ludzi starszych, a także w przekazywanych z pokolenia na pokolenie ludowych przyśpiewkach, podaniach i legendach.
Przykładem może być znana legenda o siei wigierskiej (na podstawie "Legendy o siei wigierskiej" opracowanej przez Janusza Kopciała) spisana gwarą przez 12 letnią Emilię Niedźwiedzką, którą tu zaprezentujemy.
-inscenizacja legendy.
Teraz dla tych, którzy nie są wprawni w rozumieniu gwary z tą samą legendą wystąpi grupa prezentująca świat smaku.
- inscenizacja "Legendy o siei wigierskiej" w opracowaniu Janusza Kopciała z książki "Legendy, podania i baśnie Suwalszczyzny"
Kameduli przyjechali z bardzo dalekiego kraju, były nim Włochy. Pośród nich był brat Barnaba, który zajmował się kuchnią. Jego głównym obowiązkiem było przygotowanie posiłku dla przeora. Barnaba miał codziennie ten sam problem: „co przygotować przeorowi na obiad?”. Owo „coś” nie mogło być byle jakie. Powinno bowiem odróżniać się od zwykłych dań biedoty wiejskiej.
Pewnego wieczoru nieopodal kuchni, gdzie siedział braciszek Barnaba, przechodził przeor. Poczuł aromat potraw, które podziałały na jego wyobraźnię. Pomyślał, że chętnie „coś” by zjadł. Cóż, była już późna noc. Przeor zdawał sobie sprawę z tego, że nie może mieć o tej porze zbytnich wymagań. Zapytał więc zapobiegawczo Barnaby o to, co mu jutro zrobi na obiad. Kucharz odpowiedział, że jutro jest post, więc będzie ryba.
- A jaka ryba?- dopytywał przeor.
Barnaba zaczął po kolei wymieniać wszystkie ryby, które można było w Wigrach złowić. Niestety, przeor tylko kręcił głową i kiedy Barnabie zabrakło już pomysłów, przeor powiedział:
- Wiesz, co bym chętnie zjadł? ...sieję!
W umyśle Barnaby zrodziło się pytanie: „skąd niby wezmę dla przeora sieję, kiedy tutaj jej nie ma?!". Myślał i myślał. Wszyscy pogrążyli się w błogim śnie, a on w dalszym ciągu siedział w kuchni, spoglądając na jezioro. Bezustannie powtarzał: „Sieja, sieja...”. Najprawdopodobniej Przeor powiedział to ot tak sobie, ale dla Barnaby nie zrobienie jego wymarzonego posiłku, równałoby się z ujmą na honorze. Wreszcie, powiedział na głos:
- Już bym i samemu diabłu duszę oddał, byle tę sieję dostać na jutrzejszy obiad!
Licho ma dobre uszy, diabeł wnet się zjawił. W gruncie rzeczy też daleko do Barnaby nie miał, bowiem siedział nieopodal i czekał tylko na to, aby zwieść na pokuszenie jakiegoś zakonnika. Kiedy Barnaba wymówił ostatnie słowo, diabeł wpadł przez okno. Pokłonił mu się aż do ziemi, po czym przemówił:
- Bardzo dobrze, że mnie przywołujesz. Nikt inny nie jest bowiem w stanie spełnić twojego życzenia. Tylko ja mogę to uczynić...- zaczął.
Barnaba zląkł się. Chociaż doskonale wiedział, że z diabłem lepiej nie wchodzić w interesy, do umysłu napłynęła mu pewna myśl: „Przechytrzę to diabelskie pomiotło, będę mieć sieję i duszy nie utracę!". W międzyczasie diabeł wyszykował cyrograf i podsunął kucharzowi pod sam nos:
- Podpisz tylko, a jutro na obiadek twój przeor będzie jadł świeżutką sieję.- kusił.
Barnaba widzi, że nie są to przelewki, lecz postanawia brnąć dalej.
- Dobrze. - mówi - Podpiszę, ale pod pewnymi warunkami: Sieję przyniesiesz mi z samych Włoch, żywą i świeżutką, zupełnie tak, jakby była prosto z wody wyciągnięta. I pamiętaj... jeżeli przed świtem nie będzie ryby na tym stole, nasza umowa jest nieważna.
Diabeł zaczął się krzywić i grymasić. To za daleko, noc jest za krótka i nie zdąży. Ostatecznie przystał na żądania Barnaby, jednak w rzeczywistości owa akceptacja warunków była jedynie przykrywką, aby skłonić kucharza do podpisu cyrografu.
Barnaba wtenczas pomyślał: „Zamarudzi diabeł i nie zdąży, a jak tylko na jutrznię zadzwonią, nie dostanie mnie już w swoje łapy”. Podpisał więc cyrograf, po czym zwrócił się do diabła:
- Idź, nie trać już czasu. Do świtu pozostała zaledwie godzina...
- Za godzinę już tutaj będę! - wrzasnął posłaniec ciemności i wyleciał przez okno.
Barnaba wyjrzał szybko za nim, ale nie było go już widać. Zupełni tak, jakby rozmył się w ciemności. Jedynie wiatr hulał nad jeziorem.
Kucharz zląkł się straszliwie, cóż uczynił!? Chciał oszukać diabła, lecz to on prawie miał jego duszę w garści. Zaczął potwornie lamentować, tłukł głową o ścianę i nasłuchiwał powrotu posłańca ciemności. Przeor usłyszał jego płacz, błyskawicznie udał się do niego i zapytał:
- Co tobie, bracie Barnabo? Czemu tak strasznie narzekasz?
- Jak mam niby nie płakać, kiedy diabeł za chwilę po moją duszę przyjdzie!?- mówił zrozpaczony, po czym opowiedział o wszystkim przeorowi.
Przeor najpierw go skrzyczał, że dla marnej ryby oddał swoją duszę na wieczne potępienie. Jednak bardzo żal mu było kucharza, zasmucił się. Poczuł się winny, że dla jego zachcianki, Barnabę diabli do piekła porwą. Powiedział mu więc:
- Nie smuć się bracie Barnabo. Dobry Bóg zmiłuje się nad nami i jakiś ratunek przyśle.
Pocieszywszy kucharza, wyszedł i począł chodzić zamyślony po korytarzach. Zastanawiał się, w jaki sposób mógłby przechytrzyć diabła. Zaszedł aż na wieżę klasztorną. Nie wiedział, że tuż za nim idzie anioł stróż Barnaby.
Kiedy z wysokiej wieży spojrzał na jezioro, dojrzał nad samą taflą wody nisko lecącego diabła. Krzyknął przerażony, po czym szybko przeżegnał się. Nagle, anioł Barnaby szepnął mu do ucha:
- Łap za sznur i dzwoń ile sił, tylko prędko!
Posłuchał przeor anioła i zaczął dzwonić na jutrznię, choć było przed czasem. Uwiesił się u sznura i rozkołysał dzwon. W klasztorze zrobił się ruch. Ojcowie zaczęli iść do kaplicy na modły, a Barnaba w swojej kuchni upadł krzyżem. Dziękował Bogu za ratunek. Kiedy diabeł usłyszał dzwony, będąc wówczas już bardzo blisko okna, zazgrzytał zębami ze złości. Nie mogąc już nic uczynić Barnabie, albowiem do klasztoru nie miał już wstępu, ścisnął pazurami biedną sieję i wrzucił ją do jeziora.
Od owego czasu, ryba zwana sieją, na dobre zagościła w Wigrach. Diabeł nigdy nie podarował sobie tego, że dał się zwieść zakonnikom, dlatego każdej nocy lata nad taflą jeziora i jak dmuchnie w wodę, pojawia się ogromna fala. Znika jeszcze zanim dosięga brzegu.
Zapraszamy do obejrzenia prezentacji zmysłu węchu.
Prowadzący do grupy młodszych uczniów.
pokaż proszę gdzie masz oko?
Gdzie masz ucho, a gdzie nos?
Gdzie masz rękę, a gdzie nogę?
Gdzie na głowie rośnie włos?
Kiwnij głową, tupnij nogą
klaśnij w ręce"Raz, dwa, trzy"
hop do góry, skacz wysoko
klaśnij w ręce "Raz, dwa, trzy"(autor nieznany)
Prowadzący:Oko służy do...
Dzieci:...patrzenia
Prowadzący:Ucho...
Dzieci:...do słuchania
Prowadzący:A nos ...
Dzieci:...do wąchania.
Uczeń; Zmysł węchu jest niepotrzebny. Wszystko widzę, wszystko słyszę, to mi wystarczy. Taki kret to ma gorzej, jemu węch zastępuje wzrok.
- wiersz o krecie
Inny uczeń;
A wyobraź sobie, gdybyś w ogóle nie czuł zapachów lasów, łąk i pól...
Pachnące deszczem skiby ziemi,
wiatr co buszuje wśród zieleni,
krowy idące na pastwisko,
gdzie trawy się kłaniają nisko,
bociana domowego klekot, siano suszące się nad rzeką...
- piosenka "Rosną sobie kwiatki"
Uczeń:A zapachy potraw Suwalszczyzny?
-wiersz "Zapach chleba"
Pamiętam zapach swojskiego chleba,
co się roznosił po całym domu.
Wiem, ile potu wylać potrzeba,
by go nie brakło nigdy nikomu.
Dorodny bochen w swoistej krasie,
prawdziwy wiejski, bez polepszaczy,
ze swojskiej mąki i na zakwasie
przed rozkrojeniem krzyż na nim znaczą.
Z chrupiącą skórką, jeszcze gorący,
przyozdobiony ziarnami maku,
w ustach rozpływał się chleb pachnący.
Dziś nie uświadczysz już tego smaku
Dziękujemy wszystkim za uwagę. Do zobaczenia za rok.