Scenariusz zajęć czytelniczych z elementami biblioterapii
Małgorzata Dacewicz
Temat: Zamknięte oczy – sposoby radzenia sobie z niepełnosprawnością.
Czas trwania: 45 min.
Miejsce: czytelnia lub klasa
Uczestnicy: uczniowie klas I – III
Cele – główny: - Poznanie sposobów radzenia sobie w różnych sytuacjach życiowych.
Operacyjne: - Kształcenie postawy zrozumienia i wyrozumiałości dla innych.
- Zachęcanie uczniów do niesienia pomocy osobom niepełnosprawnym.
- Kształcenie wiary we własne siły i możliwości.
- Kształcenie zastępowania jednych zmysłów innymi.
Metody: pogadanka, twórcza, ćwiczeniowa,
Środki dydaktyczne: kartki, kredki, maskotka, szaliki lub chusty, worek na buty, drobne przedmioty typu klocek, piłeczka, ołówek ... plastry pomarańczy
Formy pracy: zbiorowa, indywidualna
Literatura; opowiadanie Jana Edwarda Kucharskiego „ Zamknięte oczy”
Przebieg zajęć:
1. Powitanie. Zabawa integracyjna: „Imię i nastrój”
Dzieci stoją w okręgu. Jedno z nich otrzymuje maskotkę. Zabawa polega na tym, że dziecko trzymające pluszaka przedstawia się imieniem i mówi w jakim jest nastroju, np.: Jestem Weronika i jest mi dziś wesoło, bo dostałam piątkę ... Następnie podaje kolejnemu dziecku maskotkę i głos, itd.
2. Zabawa kształcąca zmysł słuchu: „Kim ja jestem”?
Jedno dziecko stoi odwrócone plecami do reszty grupy. Wskazane przez nauczyciela dziecko z grupy podchodzi od stojącego tyłem, dotyka ramienia i pyta : Kim jestem?. Dozwolona jest zmiana głosu, natężenie, aby trudniej było odgadnąć, kto to jest. Gdy odgadnie, zamienia się miejscami, jeżeli nie, wraca do grupy.
3. Odczytanie przez prowadzącego tekstu J. kucharskiego „Zamknięte oczy”
Pewnego dnia dzieci zastały na podwórku – nowego. Na ławce pod ścianą siedział szczupły chłopak i, wystawiwszy twarz do słońca, zdawał się drzemać. Obok niego leżała gruba książka.
Rysiek, który zawsze umiał wymyślić jakąś zabawną psotę, strzelił palcami.
- Słuchajcie – ja się podkradnę i buchnę mu tę książkę. Zobaczymy jak będzie szukał.
Wacek, Zosia, Maciek i Hanka zostali z tyłu, a Rysiek zaczął się podkradać. Zatoczył szerokie koło, podchodząc wzdłuż ściany. Był coraz bliżej, stąpał teraz naprawdę jak kot. Wreszcie doszedł do ławki i sięgnął po książkę. Wtedy chłopiec, nie otwierając oczu, szybkim ruchem położył na niej rękę.
- Czego chcesz? – powiedział spokojnym głosem. – to moja książka.
Rysiek zdumiał się. Podchodził tak cicho, że sam nie słyszał swoich kroków – a ten jednak usłyszał!
Dzieci wybuchnęły gwarem.
- Gapa Rysiek! Patałach!
Chłopiec na ławce poruszył się niespokojnie.
- o co im chodzi?
- O nic – mruknął lekceważąco Rysiek. – Śmieja się ze mnie, że ci książki nie zwędziłem. Tak dla kawału. Ale dlaczego ty... - urwał niezdecydowanie – nie otwierasz oczu?
- Jestem niewidomy – powiedział cicho chłopiec.
-Ryśkowi zrobiło się bardzo przykro. Stał zmieszany, przestępując z nogi na nogę . Dzieci zaciekawieniem milczeniem podeszły bliżej. Chłopiec bez ruchu siedział dalej, zwrócony do nich twarzą.
- A książka? – szepnęła nagle Hanka.
Chłopiec usłyszał pytanie i uśmiechnął się. – To specjalna książka, dla takich, co nie widzą.
Otoczyli go ciasnym kołem. Na grubych kartach biegły rzędy wypukłych kropek. Dotykali ich, oglądali z jednej i drugiej strony. Tak zaczęła się ich znajomość. (...)
Pewnego dnia Wacek powiedział:
- Ty Janek, jutro będziesz sam. Wybieramy się na wycieczkę. Ojciec obiecał, że nas weźmie na całe popołudnie do lasu. Ale nie martw się wszystko ci opowiemy.
Wieczorem ojciec zapytał Wacka:
- Dlaczego powiedziałeś Jankowi, że go jutro nie zabierzemy? Chłopak bardzo się zmartwił. Była u mnie jego matka. Niech jadzie.
- Myślałem... Przecież i tak nic nie będzie widział!
(... ) Leśniczy opowiedział jak mają iść, i ruszyli całą gromadą. Janek prowadzony przez Maćka i Zosię, szedł pewnie po miękkiej, leśnej drodze i wcale nie opóźniał marszu. Głowę miał podniesiona do góry i ciągle powtarzał:
- Jak tu jest inaczej, jakie inne powietrze! Drgnięcia jego twarzy i uśmiech wskazywały, że słucha całym sobą wszystkiego dookoła i notuje w pamięci jak najdokładniej swój pierwszy pobyt w lesie.
Słońce chyliło się ku zachodowi i trzeba było wracać . Szli gęsiego; prowadził Wacek, a na końcu kroczyła Zosia z Jankiem. Obeszli jezioro i znaleźli się na wąskiej przecince pośród młodego zagajnika.
- No, a teraz prosto do alei – powiedział Wacek, przyspieszając kroku.
Wydawało się – prosto, ale po dłuższej chwili, dzieci zaniepokoiły się – alei nie było widać.
- Myśmy powinni pójść w lewo – zauważył Rysiek – tam była wąska drożyna.
- Ja prowadzę, nie wtrącaj się! – odburknął Wacek.
Szli więc dalej, ale po paruset metrach przecinka dobiegła do jakiejś polany, i on stracił pewność siebie. Trzeba było przyznać – zabłądził. Słońce schowało się za drzewa, na świecie poszarzało. Dziewczynki zaczęły pociągać nosami, chłopcy naradzali się niepewnie. Janek słuchał w milczeniu, wreszcie niespodziewanie zapytał:
- A dlaczego nie wrócimy tak, jak przyszliśmy – ta drogą nad jeziorkiem?
- Ba, żebym to ja wiedział, gdzie jest jeziorko? – mruknął Wacek.
- Tylko daj mi rękę, żebym się o jakiś kamień nie przewrócił.
Wacek podszedł, Janek wsunął mu dłoń pod pachę. Na twarzy miał wyraz skupienia: - Tutaj doszliśmy pod górę, to teraz musimy iść z góry. – Na skrzyżowaniu Janek stanął.
- Tu są takie głębokie koleiny – to teraz w lewo – w głosie chłopca nie było cienia wahania – teraz będzie ten zagajnik, po prawej stronie. Przechodziliśmy go taką bruzda, a na drogę wyszliśmy obok dużego jałowca.
- Jest jałowiec! -0 wrzasnął Wacek- jest bruzda! Brawo, Janek!
- Teraz pójdziemy w prawo, aż do gęstej trawy, a potem taka wąską dróżką, że z obu stron można było dotknąć gałęzi.
Dróżka rzeczywiście była wąska. Szli teraz szybciej, gdyż cienia wieczoru robiły się coraz gęstsze. Rysiek nie wytrzymał i pędem pobiegł do przodu. Po chwili doleciał jego krzyk:
- Hura, tu już jest polana! Zaraz będzie jezioro! Chodźcie!
Dzieci wrzasnęły jednym głosem, a Janek uśmiechnął się zadowolony.
- A nie mówiłem, że pamiętam drogę? – dalej poszło już zupełnie łatwo. Obeszli jezioro i piaszczysta droga ruszyli do alei. Z daleka dobiegło ich trąbienie auta, błysnęły światła reflektorów.
- Co się z wami stało? – zawołał ojciec Wacka, gdy wynurzyli się na drogę.
- Nawet blisko nie można was puścić samych do lasu. Pewnie pobłądziliście?
- Nie, proszę pana – odpowiedział Janek. – Tylko wracaliśmy dłuższą drogą. To była wspaniała wycieczka.
4. Rozmowa kierowana po wysłuchaniu tekstu pytaniami:
- W jaki sposób dzieci poznały Janka?
- Dlaczego Janek usłyszał skradającego się Ryśka?
- W jaki sposób czytał książkę?
- Dlaczego Wacek nie chciał wziąć Janka na wycieczkę do lasu?
-W jaki sposób Janek oglądał las?
- Dlaczego dzieci zabłądziły?
- Co takiego ważnego dokonał w lesie Janek?
- Jakich użył zmysłów do odnalezienia drogi?
- Czy będą niewidomym, był gorszym dzieckiem niż pozostałe?
- W jaki sposób Janek wytłumaczył ojcu Wacka, długi powrót do samochodu?
5. Zabawa kształcąca zmysł dotyku: „Czarodziejski worek”
W woreczku na buty znajdują się drobne przedmioty. Dziecko je nie widzi, wkłada rękę do niego i zadaniem jest odgadnąć nazwę przedmiotu.
6. Zabawa kształcąca koordynację słuchowo – ruchową: „Narysuj mnie”!
Dzieci dobierają się w pary. Jednemu z nich zawiązuje się oczy szlikiem. Zadaniem jego jest narysowanie portretu koleżanki / kolegi, tylko podpowiedziami drugiej osoby (np. nieco w lewo, trochę niżej, grubsza kreska..)
7. Zabawa kształcąca zmysł węchu: „Znajdź pomarańczę”
Dziecko ma zawiązane oczy. Nauczyciel kładzie krojoną pomarańczę na talerzu. Dziecko należy okręcić 2-3 razy wokół siebie. Za pomocą węchu powinno odnaleźć owoc. W nagrodę może je zjeść.
8. Kataharsis. Uświadomienie dzieciom, że nie ważne ,czy się nie widzi, czy nie mówi, ważne , aby potrafić odnaleźć się wśród rówieśników , zyskać wzajemną akceptację, a swoje niedoskonałości zastąpić lub wyostrzyć za pomocą innych zmysłów.
9. Zakończenie i ewaluacja.
Nauczyciel dziękuje za wspólne zajęcia i prosi o domalowanie słoneczku odpowiedni uśmiech. Jeżeli zajęcia się podobały uśmiech jest szeroki i, podniesiony, jeśli nie to kąciki ust opadnięte na dół.