• Tytuł: Jak zostać królem (ang. King’s speach)
• Czas trwania: 1 godz. 58 min.
• Gatunek: biograficzny, dramat historyczny
• Premiera: 28 stycznia 2011 (Polska) 6 września 2010 (Świat)
• Produkcja: Australia, USA, Wielka Brytania
• Reżyseria: Tom Hooper
• Scenariusz: David Seidler
• Występują: Colin Firth, Geoffrey Rush , Helena Bonham Carter
Dwór królewski i jego pilnie strzeżone tajemnice od zawsze pociągały twórców literackich i filmowych. Szczególną popularnością cieszył i cieszy się nadal Pałac Buckingham, gdzie konserwatywne poglądy i zachowania wręcz prześcigają się ze sztywną etykietą dworską, w potęgowaniu poczucia niedostępności i nieosiągalności tego, co za murami. Nasza przewrotna ludzka natura upodobała sobie najbardziej to, co zakazane i nieosiągalne. W sukurs naszym potrzebom przyszedł brytyjski reżyser Tom Hopper, otwierając przed nami na oścież, ciężkie wrota pałacu Windsorów za pomocą swego najnowszego dzieła „Jak zostać królem” (ang. King’s speach, 2011). Watro dodać, że Hopper miał już swoiste doświadczenie w tej dziedzinie, bowiem w jego dorobku znajdziemy mini-serial „Elżbieta I (2005), w którym reżyser przybliżył nam postać sławnej monarchini. Nie należy się jednak łudzić, że Hopper specjalizuje się jedynie w fabule historycznej. Nic bardziej mylnego! Jego ostatnie dzieło odnosi się rzeczywiście do czasów przeszłych, ale to nie historia gra główne skrzypce w filmie.
Fabuła filmu zatopiona w latach trzydziestych ubiegłego stulecia, opiera się na postaci Alberta, księcia Yorku i jego zdeterminowanej walce z własnymi słabościami. W tej roli doskonały, w każdym detalu uwidoczniający swój talent aktorski; Colin Firth.
Albert Fryderyk Artur Jerzy Windsor, który do historii przeszedł jako Jerzy VI i ojciec obecnej królowej Elżbiety II, wstępował na tron brytyjski w wyjątkowo trudnym momencie - okresie szalejących w Europie ruchów nazistowsko – nacjonalistycznych poprzedzających wybuch II wojny światowej. Bertie, bo tak nazywali go członkowie najbliższej rodziny, był drugim synem króla Jerzego V, a co za tym idzie, dopiero drugim w kolejności pretendentem do tronu królewskiego. On sam, od dzieciństwa czuł ciężar Edwarda, starszego i ważniejszego brata, któremu nigdy nie potrafił dorównać.
Edward od najmłodszych lat przygotowywany był do roli króla, przyszłego władcy Wysp Brytyjskich. W wystąpieniach publicznych czuł się jak ryba w wodzie, czerpał z nich swoistą energię, był dowcipny i pewny siebie, z łatwością zdobywał sympatię otoczenia. Był taki, jaki monarcha powinien być; charyzmatyczny, przywódczy i triumfalny. Jego silny charakter i nieugiętość najdoskonalej widać w momencie abdykacji. Bezpośrednią przyczyną ustąpienia z tronu, był związek Edwarda z Wallis Simpson, dwukrotnie rozwiedzioną Amerykanką. Edward będąc królem Wielkiej Brytanii, był jednocześnie głową Kościoła Anglikańskiego. Związek z rozwódką był w tej sytuacji niemoralny i konstytucyjnie niedozwolony. Edward bez wahania ustąpił z tronu, by móc związać się z kobietą, którą kochał. Nie zważał na konwenanse, a także na silne naciski otoczenia. Pokierował się sercem, wspomagając silną wolą i niezłomnym charakterem. Jego abdykacja w 1936 roku nieoczekiwanie wyniosła na tron, młodszego brata – Alberta.
Berie był zupełnym zaprzeczeniem Edwarda. Od małego żyjąc w jego cieniu, ugruntowywał swe przekonanie o dominacji brata. Nieśmiały, unikający większych zgromadzeń, a przede wszystkim cierpiący na pewną wstydliwą przypadłość: jąkanie. Jak sprostać wygórowanym wymaganiom poddanych mając takie cechy do dyspozycji? Jak wygłosić nawet najkrótszą mowę; kiedy paraliżujący strach potęguje wadę wymowy, sprawiając, że wystąpienie jest cierpieniem dla mówcy, ale także dla słuchacza? Objęcie tronu królewskiego zmusi przecież Alberta do bywania na salonach, do częstych wypowiedzi publicznych, do wszystkiego tego, czego do tej pory tak skutecznie unikał.
Próbę obrony Alberta przed jego zupełnym i nieuchronnym blamażem podejmie ekscentryczny samozwańczy logopeda Lionel Louge, w tej roli doskonały Geoffrey Rush. Niespełniony jako aktor, odnajdujący się jako specjalista od wad wymowy, Australijczyk z pochodzenia, swymi autorskimi i niekonwencjonalnymi, szarlatańskimi wręcz metodami próbuje wyciągnąć wymagającego pacjenta, następcę tronu ze skorupy swych lęków i niedoskonałości. Pozbawiony oporów przed Jago Wysokością, traktuje Alberta nie jak króla – z należytą mu czcią i honorami, lecz jako swego partnera w intensywnej codziennej terapii, a wreszcie jak swego przyjaciela, zwracając się do niego tak jak najbliżsi – Berie.
To właśnie na relacjach Alberta i Lionela - pacjenta i terapeuty, reżyser oparł scenariusz swego filmu. My widzowie jesteśmy świadkami, jak te dwa zupełnie odmienne światy, przypadkowo spotykają się i przenikają. Arystokrata, a następnie król oraz poddany, energiczny i żywiołowy choleryk, który nie jąka się jedynie, kiedy przeklina i spokojny, opanowany flegmatyk, są jak ogień i woda. Tandem Firth – Rush jest bezwzględnie perełką tego filmu. Ich postacie z łatwością zdobywają sympatię widza. Albert – jako król, ale przecież cierpiący na taką zwykłą, ludzka przypadłość staje się nam bliski jako człowiek. Jakże trudno dopatrzyć się w nim wyniosłego monarchę. Lionel to wydawałoby się, że pozbawiony ogłady naturszczyk, impertynent bez zahamowań w kontaktach z Jego Wysokością, ale to jednocześnie człowiek zabawny, sympatyczny i ciepły, skupiony na pomocy Albertowi konsekwentnie starający się poznać nie tylko fizyczną ale i psychiczną stronę jąkającego. Ich dialogi dopracowane są w każdym szczególe, wnosząc do filmu łatwo dostrzegalne cechy charakteru bohaterów, jak również wprowadzają atmosferę serdeczności i lekkości, tak pożądaną w sztywnym i chłodnym otoczeniu króla.
Na szczególną uwagę zasługuje tu oszołamiający warsztat i niezwykła aktorska wrażliwość Collina Firtha. Jego twarz, będąca prawdziwą sceną dla spektaklu, dziejącego się w głowie jego bohatera jest absolutnym majstersztykiem. Kamera, niejednokrotnie będąc w bliskiej odległości od twarzy, wyłapuje każdy, najdrobniejszy grymas, ruch mięśni, mrugnięcie oka. Wszystko to, co wydawałoby się jest przypadkowe, dopracowane jest w najdrobniejszym detalu. Widz czuje fizyczny wręcz ból, utożsamiając się z bohaterem, który pragnie powiedzieć, choć jedno słowo bez zająknięcia. Jego wewnętrzna walka, próba pokonania własnej słabości, nie potrzebuje słów. Odpowiedni wyraz twarzy, zawieszony oddech czy przymknięte powieki, dobitniej uderzają w widza niż długie mowy.
Dzięki pomocy terapeuty i przyjaciela jednocześnie, Albert – jako nowy król Jerzy VI coraz śmielej wygłasza mowy, a podczas II wojny światowej staje się wraz ze swoją małżonką Elżbietą nieszczędzącą mu pozytywnych motywacji i wsparcia do pokonania demona niepłynności mowy symbolem brytyjskiego ducha walki. Do dziś w społeczeństwie i wśród wielu historyków słychać głosy uznania dla pary królewskiej, która nie opuściła bombardowanego Londynu nawet na jeden dzień, niosąc tym samym przykład swym obywatelom, a przemówienia Jerzego VI nadawane przez radio zagrzewały Brytyjczyków do walki z hitlerowskimi Niemcami. W tym miejscu najdobitniej widać, jaki sukces osobisty odniósł nasz główny bohater. To, co kiedyś było dla niego przeszkodą nie do pokonania, co sprawiało mu ogromną trudność, zmusiło do ciężkiej okupionej chwilami wzlotów i upadków terapii stało się jego kluczem do sukcesu.
„Jak zostać królem” Toma Hopper’a, nie jest filmem skomplikowanym. Jego fabuła ogranicza się jedynie do zobrazowania zmagań bohatera ze swoimi słabościami, pokazanymi przez pryzmat relacji dwóch osób. Ten oryginalny scenariusz pokazuje nie tylko mozolną, pełną cierpienia i wyrzeczeń walkę głównego bohatera, ale okraszając go postacią terapeuty Louge’a, zmienia go w ciepłą, pełną optymistycznej nadziei opowieść. Te uzupełniające się doskonale postaci, a przede wszystkim rewelacyjna gra aktorska Firth’a i Rush’a są sukcesem filmu. Nie dziwi, zatem fakt, że film był wielokrotnie nagradzany w roku swej premiery. Począwszy od najbardziej prestiżowych Oskarów, gdzie obraz Hopper’a zdobył 4 statuetki, w tym: za najlepszy film roku, najlepszy scenariusz, dla najlepszego reżysera, czy też wreszcie dla najlepszego aktora pierwszoplanowego. Rola Firth’a została nagrodzona również Złotym Globem. Również BEFTA, czyli Brytyjska Akademia Sztuk Filmowych i Telewizyjnych (ang. British Academy of Film and Television Arts, BAFTA) − organizacja, przyznająca corocznie od 1948 roku nagrody w dziedzinie filmu, telewizji i mediów interaktywnych, nie szczędziła twórcom pochwał i obsypała film Hopper’a deszczem nagród, przyznając mu łącznie 7 statuetek.
Hopper uchylając swym filmem, rąbka tajemnic pałacu Buckingham, pokazał postać króla Jerzego VI, z zupełnie innej perspektywy. Oto mamy króla, ale zmagającego się z tak zwykłą, nieco wstydliwą przypadłością, jaką jest jąkanie się. My widzowie towarzyszymy mu w jego trudnej i zdeterminowanej walce ze swą słabością. Doszukujemy się własnych niedoskonałości i mankamentów, bo ile łatwiej jest z nimi walczyć widząc, że nie jesteśmy sami, że możemy wygrywać z naszymi słabościami. Czujemy niemalże dumę, kiedy Berie z sukcesem wygłasza mowę do narodu zagrzewając Brytyjczyków do walki z III Rzeszą.
Takie optymistyczne opowieści z happy endem, zawsze są wysoko cenione przez odbiorców. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że gdyby nie genialna gra aktorska duetu: Collin Firth i Geoffrey Rush, film nie odniósłby takiego sukcesu. To zdecydowanie na barkach aktorów spoczywa ciężar zwycięstwa twórców. Sam scenariusz, mimo, że ciekawy i napawający optymizmem nie byłby wystarczający. Tak samo jak i cała reszta; kostiumy, scenografia czy nawet muzyka, wszystkie te elementy doskonale ze sobą współgrają. Z łatwością przenosimy się w lata trzydzieste ubiegłego stulecia, czujemy podniosłą atmosferę dworu królewskiego i narastający niepokój związany z zbliżającą się II wojną światową.
Cały film jawi się jak doskonały obiad w szykownej restauracji, ale dopiero aktorstwo to kieliszek najwyborniejszego wina