W końcu usnęłam. Zawirowało mną. Ledwo sięgnęłam po mój pamiętnik, byłam już w dziwnej krainie. Przed chwilą miałam ubraną piżamę, a teraz jestem w złotej sukience i włosy mam uczesane w kok. Przede mną łąka pełna róż i słoneczników. Pobiegłam i powąchałam te cudowne kwiaty. W dali była polana, a na niej stał jednorożec. Przepiękny. Cały jasnofioletowy. Miał srebrny róg i skrzydła w kolorze złota. Grzywa i ogon miały kolor różowy z żółtymi pasemkami.
- Cześć, koniku. – powiedziałam cicho sama do siebie. Jaki był piękny!
- Witaj.
Rozejrzałam się dookoła, ale nikogo nie dostrzegłam
- To ja do Ciebie mówię! Wsiadaj na mój grzbiet. Zabiorę Cię do Krainy Wróżek. – usłyszałam z polany.
To on, piękny jednorożec! Głos jego brzmiał mile i zachęcająco. Bez chwili zastanowienia wsiadłam na grzbiet i wznieśliśmy się w górę. Kiedy tak sobie lecieliśmy, rozmawiając mile, koń spytał:
- Jak masz na imię?
- Kamila. A ty?
- Ja, Tori.
Gdy skończyła się nasza podróż, rozejrzałam się wkoło. Tak było pięknie! Podeszła do mnie jedna z mieszkających tam wróżek. Pierwszy raz widziała człowieka!
- Nasza królowa nie może cię znaleźć! Wsiadaj szybko na konia i lećcie za mną! Aha... Jestem Moli.
Polecieliśmy.
- Dokąd lecimy?
- Do sklepu po skrzydła dla ciebie – zawołała wróżka.
W sklepie było tysiąc różnych skrzydeł. Już wybrałam, były prześliczne.
Nocą spałam u Moli. Urządziliśmy piżama-party. Moli robiła mi fryzurę, a ja robiłam fryzurę Tori. Później była bitwa na poduszki. Potem położyliśmy się spać. Na śniadanie jedliśmy różne owoce.
Minął jeden miesiąc, drugi, trzeci i zadzwonił mój telefon. Nie odebrałam. Pomyślałam jednak, że powinnam wrócić.
- Moli, jak stąd wrócić do domu?
- Mogę cię odesłać czarami – powiedziała wróżka i wzięła swoją różową pałeczkę.
Otworzyłam oczy i usłyszałam wołanie z dołu.
- Kamilko, na śniadanie!
Tak, to był tylko sen. Zeszłam na dół i opowiedziałam mamie, tacie i siostrze, co mi się we śnie przydarzyło.
- Kamila, ale miałaś sen! – rzekła siostra z zazdrością.
- Tak, tak – zgodnie stwierdzili rodzice.