Anna Rogalska
Nauczyciel edukacji wczesnoszkolnej
ZPO w Kołbaskowie
Inscenizacja pt.: ,,Zanim zostałem czarodziejem...’’
(na podstawie książki Janusza Korczaka)
Janusz Korczak - KAJTUŚ CZARODZIEJ. Rozdział I Kajtuś lubi się zakładać.
Ilustrował GABRIEL RECHOWICZ.
NASZA KSIĘGARNIA, WARSZAWA 1973 .
Posłowie WIKTOR WOROSZYLSKI.
Opracowanie graficzne serii LEON URBANSKI.
Skanował, opracował i błędy poprawił Roman Walisiak.
Chłopiec (kolega Kajtka)
- Kajtuś wchodzi do sklepów i udaje, że chce coś kupić - a nie ma ani grosza.
Kajtuś
- A bo co?
Chłopiec
- Bo nic.
Kajtuś
- Nie wierzysz?
Chłopiec 1
- Nie.
Kajtuś
- To się załóż . Załóż się, że zafundujesz bilety do kina.
Chłopiec
- Dobrze, zgoda.
Kajtuś
- Daj rękę. Pamiętaj: w niedzielę kino.
Chłopiec
- Ale poczekaj - zaraz.
Kajtuś
- No widzisz, już się boisz.
Chłopiec
- Nie boję się, tylko chcę wiedzieć, jak to będzie.
Kajtuś
- Wejdę do dziesięciu sklepów. Będę udawał, że chcę coś kupić. Nie mam ani grosza w kieszeni.
Chłopiec - Mówiłeś, że do dwunastu sklepów...
Kajtuś
- Niech będzie dwanaście. Zakładamy się, ręka.
Narrator
Jak się umówili, tak zrobili. .
Chłopiec
Ja będę stał przed sklepem.
Kajtuś
- Jak sobie chcesz. Tylko nie stój przed wystawą i nie śmiej się, bo się domyślą.
Narrator
Pierwszy sklep - apteka. Kajtuś wchodzi do apteki.
Aptekarz wydaje lekarstwa powoli, żeby się nie pomylić - Kajtuś cierpliwie czeka w kolejce.
Aptekarz:
-Co potrzebujesz mały?
Kajtuś
- Proszę o dwa zeszyty: jeden w kratkę, a drugi do rysunków.
Aptekarz
- Nie mamy do rysunków, tylko wszystkie w kratkę
Kajtuś
- To przepraszam.
Narrator
Kajtuś ukłonił się grzecznie. Żal się aptekarzowi zrobiło chłopca
Aptekarz
- Idź na prawo - obok. Tam dostaniesz.
Kajtuś
- Dziękuję.
Narrator
Kajtuś się ukłonił i wyszedł. Powiedział koledze, jak było.
Obok apteki jest sklep z artykułami szkolnymi. Kajtuś wszedł do środka.
Kajtuś
- Proszę o ciastko z kremem.
Sklepikarz
- Słucham?
Kajtuś
- Ciastko czekoladowe z kremem.
Sklepikarz
- No co ty nie wiesz gdzie jesteś? Nie widzisz?
Kajtuś
- Owszem, widzę.
(Stoi i dziwi się, czego od niego chcą.)
Sklepikarz
- Chodzisz do szkoły?
Kajtuś
- Chodzę.
Sklepikarz
- Nie wiesz, gdzie się ciastka kupuje?
Kajtuś
- Jeszcze nas nie uczyli.
(Wzrusza ramionami. Niby nie wie, co robić.)
Sklepikarz
- Na co czekasz?
Kajtuś
- Już nic.
(wychodzi)
Kolega
- No co?
Kajtuś
- Obraził się. Złośnik jakiś.
Kolega
- On zawsze taki jest. Znam ten sklep. Nigdy tu nie kupuję.
Kajtuś
- To trzeba było powiedzieć.
Kolega
- Myślałem, że ci się uda.
Kajtuś
- No i udało się. Przecież mnie nie zabił.
Narrator
Idą dalej. Kajtek odważnie wchodzi do trzeciego sklepu.
To sklep spożywczy. Są tu sery, masło, cukier, śledzie, sielawy.
Kajtek
- Dzień dobry.
Sklepikarz
- Dzień dobry.
Kajtek
- Czy można dostać wieloryba?
Sklepikarz
- Wieloryba?
Kajtek
- Tak. Dziesięć deka. Marynowanego.
Sklepikarz
- A kto cię przysłał?
Kajtek
- Kolega. O, stoi tu przed sklepem.
Sklepikarz
- Powiedz koledze, że łobuz, a ty gapa.
Kajtek
- Więc nie ma?
Sklepikarz
- Nie, nie ma. Będzie dopiero.
Kajtek
- Kiedy będzie?
Sklepikarz
- Jak się ociepli. No, dosyć. Ruszaj! Drzwi zamknij.
(Kajtek przed sklepem do kolegi)
Kolega
- Nie bałeś się, że pozna?
Kajtek
- A co? Sprzedają morskie łososie. Śledzie też są morskie.
Nie wolno się zapytać?
Kolega
- Czekaj. Dopiero trzy sklepy. Możesz jeszcze przegrać.
Kajtek
- Zobaczymy.
Narrator
Czwarty - mały sklepik. Szewc. Akurat nie ma roboty.
Już pora obiadowa, a sprzedał dopiero parę sznurowadeł i pudełko pasty do butów. Czeka, żeby ktoś coś kupił. Wchodzi Kajtuś.
Kajtek
- Proszę sera śmietankowego.
Narrator
A szewc, czy się domyślił, że żarty, czy zły, że głowę zawracają. Łap za pasek.
Szewc
- Dam ja ci sera, błaźnie jeden!
Narrator
Zamachnął się. Nie bardzo się udało, trzeba było prędko umykać. Ominął Kajtuś kilka małych sklepów. Zatrzymał się przed fryzjerem i myśli.
Kolega
- Ale ty ciągle to samo. To nie sztuka.
Kajtek
- Nie podoba ci się, to nie. Sam sobie chodź i wymyślaj co innego.
Kolega
- No już dobrze. A tu co powiesz?
Kajtek
- Nie spiesz się. Poczekaj. Zobaczę.
Narrator
Wchodzi. Ładnie tu. Czysto. Pachnie. Perfumy w różnych butelkach. Mydła kolorowe. Grzebienie. Pomady. Puder. Kasjerka czyta książkę.
Sprzedawca
- Czego sobie życzysz, kawalerze?
Kajtek
- Proszę o pomadę na porost królewskich wąsów.
Sprzedawca
- Dla kogo?
Kajtek
- Dla mnie.
Sprzedawca
- A na co ci wąsy?
Kajtek
- Na przedstawienie w szkole.
Sprzedawca
- A co będziesz przedstawiał?
Kajtek
- Króla Sobieskiego.
Sprzedawca
- Mogę namalować ci wąsy.
Kajtek
- Ja wolę prawdziwe.
Sprzedawca
- A potem co zrobisz po przedstawieniu?
Kajtek
- A ogolę.
( Śmieją się. Uwierzyli.)
Klient
- Niech mu pan da wody kolońskiej.
Kajtek
- Nie chcę!
Sprzedawca
- Dlaczego nie? Będziesz pachniał.
Kajtek
- Nie chcę. Chłopaki śmiać się będą. Powiedzą, że się chcę żenić.
Sprzedawca
- A ty się nie chcesz żenić?
Kajtek
- Pewnie, że nie. Na co?
Sprzedawca
- Przyjdź, to cię pomaluję. Będą jak prawdziwe.
Ale zaprosisz nas na przedstawienie? Pamiętaj.
( po wyjściu)
Kolega
- Coś tak długo siedział?
Kajtek
- Perfumować mnie chcieli.
Kolega
- Za darmo?
Kajtek
- No chyba.
]
Kolega
- Dlaczego nie dałeś?
Kajtek
- Co mają towar marnować? Pożartować można.
Ale nie jestem pętakiem. Nie lubię oszukańców.
Kolega
- No pewnie.
Narrator
Wszedł Kajtuś do sklepu 101 drobiazgów. Prosi o truciznę na pchły. Dała mu.
Sprzedawczyni
- Masz na pchły, na pluskwy i na karaluchy.
Kajtek
- U nas nie ma pluskiew ani karaluchów. Mama kazała tylko na pchły.
Sprzedawczyni
- Nie szkodzi. Ten proszek dobry, wszyscy go kupują.
Pokaż, ile masz pieniędzy. Kajtuś mocno zaciska pustą pięść.
Kajtek
- Nie...Muszę się zapytać... Muszę się słuchać mamy.
Sprzedawczyni
- No to idź się zapytaj. I powiedz, że złotówkę kosztuje.
A daleko mieszkacie?
Kajtek
- Tu zaraz.
Sprzedawczyni
- Jak będziesz u mnie często kupował, dostaniesz cukierków... O, widzisz.
Kajtek
- Widzę.
( Pokazała słój z cukierkami.)
(po wyjściu ze sklepu)
Kajtek
- Mądra baba: dawaj jej zaraz złotówkę! Myśli, że się połakomię na cukierek. Pewnie farbowane. Ile już było sklepów?
Kolega
- Sześć.
Kajtek
- Akurat połowa.
Kolega
- No, idziemy dalej.
Kajtek
- Czego się spieszysz? Niech trochę odpocznę. Już mi się w głowie kręci. Ale nic. Wchodzę. Siódmy sklep - ogrodniczy.
Kajtek
- Czy można dostać palmę kokosową?
Sprzedawczyni
- Nie ma.
Kajtek
- Niech pani poszuka. Pan od przyrody kazał.
Sprzedawczyni
- Więc powiedz panu od przyrody, że ma fiołki w głowie.
Kajtek
- Wcale nie. Nasz pan wie, co mówi. Nieładnie tak uczyć dzieci. Nie wolno nauczyciela obrażać.
Sprzedawczyni
- Wynoś się, smarkaczu! Morały mi będzie prawił.
Kajtek
- Pewnie, że morały, bo się tak nie mówi.
( We drzwiach pokazał jej język.)
Kajtek
- Szkoda, że nie dodałem, żeby się kazała wypchać trocinami i wytapetować.
Kolega
- Czegoś taki zły?
Kajtek
- Bo mi się już znudziło tak łazić.
Kolega
- Trudno, założyłeś się.
Kajtek
- Wiem bez ciebie. Zacząłem i skończę.
O zobacz balon z wodą sodową. Idziemy.
(Podchodzą)
Kajtek
- Proszę o szklankę gazu.
Sprzedawczyni (nalewa i podaje)
-proszę
Kajtek
- Nie chcę wody, tylko sodowy gaz.
(A ona zamachnęła się i chlusnęła wodą. Kajtuś się w porę nachylił. Nie trafiła.)
Sprzedawczyni
- Żebyś ręce i nogi połamał, złodzieju!
Kajtek:
-Nie jestem ani pętakiem, ani złodziejem. Przecież mogłem tę wodę wypić i uciec. A pić mi się chciało.
Kolega
- Kajtek, słuchaj co to znaczy: fiołki w głowie?
Kajtek
- Pewnie, że nie wie, co gada. Sam się możesz domyślić.
O , zakład fotograficzny.
Kolega:
- Wejdę z tobą.
Kajtek
- Jak sobie chcesz.
(Wchodzą.)
Kajtek
- Ile kosztuje pół tuzina gołębi?
Fotograf
- Jakich wam znowu gołębi?
Kajtek
- Pocztowych, gabinetowych. Będziemy trzymali gołębie na kolanach.
Fotograf
- A pieniądze macie?
Kajtek
- Jeszcze nie. Ale się postaramy.
Fotograf
- Naprzód się postarajcie, a potem przyjdziecie.
Pan w okularach
- Co pani z nimi gada?
Tu się tylko ludzi fotografuje. I osły.
Wychodzą.
Kajtek
( mówi do siebie)
- Ten nazwał mnie osłem, tamta smarkaczem. Ta wodą oblewa, tamten zerwał się do bicia. A dlaczego? Bo nie mam pieniędzy. Gdyby tak mieć złotówkę, wszyscy byliby grzeczni. I do kina by wpuścili... I wodę dali - nie tylko czystą, ale nawet z sokiem.
- Ile już było sklepów?
Kolega
- Osiem.
Kajtek
- Nieprawda, bo dziewięć.
Kolega:
- Może się pomyliłem.
Kajtek
- No to jazda! Wchodzimy do następnego sklepu !
Kajtek
- Proszę pokazać pasek.
(Patrzy, przekłada, przymierza. Ogląda klamrę. Liczy dziurki. Chucha, wyciera. Grymasi.)
Kajtek:
-Ten pasek za cienki, ten za ciemny,
tamten za szeroki. O, ten ładny, harcerski.
Kajtek
- Ile kosztuje?
Sprzedawczyni
- Dwa złote pięćdziesiąt groszy.
Kajtek
- Za drogo.
Sprzedawczyni
- A ile byś chciał zapłacić??
Kajtek
- Kolega kupił taki za czterdzieści groszy.
Sprzedawczyni
- To idź tam, gdzie kupił kolega.
Kajtek
- Dobrze, pójdziemy.
Sprzedawczyni
- Znaleźli się mądrale. Jeden wybiera, a drugi się rozgląda.
Znamy was.
Kajtek
- I ja panią znam.
Kolega
- A co byś zrobił, gdyby oddała?
Kajtek
- Głupi jesteś. Szukałbym po kieszeniach, no niby że zgubiłem pieniądze.
Więc jutro fundujesz kino.
Kolega.
- Poproszę ojca - pewnie da.
Kajtek
- A jak nie da?
Kajtek
- To już na pewno w przyszłą niedzielę.
Kajtuś
-Ot, zakładaj się z takim ...
Wchodzimy do sklepu z papierosami
( Stanął nieśmiało w kącie i czapkę gryzie).
Sprzedawca
- Czego chcesz, mały?
Kajtek
- Kiedy się wstydzę.
Sprzedawca
- Mów, nic ci nie zrobię.
Kajtek
- Bo majster kazał kupić trzy papierosy.
Sprzedawca
- Jakie?
Kajtek
- Brzydko się nazywają.
Sprzedawca
- Gadaj śmiało.
Kajtek
- Powiedział, że zbije mnie, jak nie przyniosę.
Sprzedawca
- Więc powiedz.
Kajtek
- "Psia morda" się nazywają.
( Zakrył czapką oczy.)
Sprzedawca
- Upił się twój majster. Niech się wyśpi.
Kajtek
- Właśnie się już obudził.
Sprzedawca
- Ty ze wsi?
Kajtek
- A ze wsi, proszę pani.
Sprzedawca
- Zaraz widać, dlatego nieśmiały. Ot, wysyłają dzieciaka do miasta na poniewierkę.
Kajtek
- Już chyba pójdę.
Sprzedawca
- Ty pewnie głodny?
Kajtek
- Nie, nie głodny.
Sprzedawca
- Masz bułkę. Weź, sierotko.
(Kajtusiowi łzy napłynęły do oczu.)
Sprzedawca
- Nie wstydź się, weź.
Kajtek
- Nie wezmę.
(po wyjściu)
Kolega
- Czego płaczesz?
Kajtek
- No... Mucha czy coś - wpadło mi do oka.
Narrator
Nareszcie. Ostatni sklep, dwunasty. Pralnia.
Nie chciał wejść.. Ale kolega go namówił.
Kolega
- Wejdź. Nie bój się. Już koniec.
Kajtek
- Przepraszam. Czy można wyprasować kota?
Panie z pralni
- Kota?
.
Kajtek
- Tak. Zdechłego. Z ogonem.
Klient, kolega Frani
- Poczekaj. Ciebie wyprasujemy. Dawaj, Franka, gorące żelazko. Żartów mu się zachciało!!
( Położył Kajtusia na deskę do prasowania.)
Kajtek
- Czego pan chce?
Klient
- To jest wypchany kot.
Kajtek
- Niech pan puści.
panna Frania.
- Puść go, głuptasa.
Klient, kolega Frani
- Nie głupi on. Cwaniak, struga tylko wariata.
panna Frania.
- A ja mówię, że nie. Dobrze mu z oczu patrzy.
Kajtek
- Ja wszystko wytłumaczę
panna Frania.
- Dobrze, więc co to za zdechły kot?
( Kajtek zobaczył, że drzwi otwarte ...i w nogi)
Klient, kolega Frani
- Poczekaj! Spotkamy się. Poznam cię. Dostaniesz za swoje.
(Kolega dogonił Kajtka.)
Kolega:
- Cóżeś tak uciekał?
Kajtek
- Widać, że trzeba było.
Kolega:
- Nie powiesz?
Kajtek
- Nie umawialiśmy się, że mam opowiadać. Dawaj teczkę.
I sam sobie idź do kina. Ciesz się, żeś ze mną nie wszedł: dostałbyś, łamago.
Narrator
Rozeszli się pogniewani.
Nie pierwsza to kłótnia Kajtusia. I nie pierwszy zakład.
Bo lubi się Kajtuś zakładać. Już taki jest .
Niecierpliwy. Odważny. W głowie różne pomysły.
Był taki, zanim jeszcze zaczął chodzić do szkoły.
Był taki, zanim jeszcze stał się czarodziejem.
16 marca 2012r. Dniem Teatralnych Niespodzianek pod hasłem: ,,O tym, który tak bardzo ukochał dzieci’’ uczciliśmy pamięć wielkiego pedagoga Janusza Korczaka.
Z tej okazji przygotowałam inscenizację, którą państwu udostępniam.