Osoby:
W – Weronika
LI –lekarz Igor
LA –lekarz asystent
E – Edward
Z – Zedka
P – pielęgniarka
S - strażnik
AKT I
Scena 1
Weronika przychodzi do domu. Chodzi z kąta w kąt. Nie może znaleźć sobie miejsca.
W:
Moje życie jest takie monotonne. Wszystko się powtarza, a każdy dzień podobny jest do poprzedniego. Kiedy przeminie moja młodość, stanę się zgorzkniałą, starą panną. Nie ma co kurczowo trzymać się życia, które może przynieść tylko cierpienie. Świat też stanął na głowie. Wszystko jest nie tak, a ja nie mogę temu zaradzić. Jestem całkowicie bezużyteczna (chwila milczenia). Nadszedł czas.
Połyka tabletki i popija je wodą.
Scena 2
Weronika w szpitalu leży na łóżku podłączona do aparatury. Obok niej pielęgniarka.
P: Odzyskałaś świadomość. Teraz jesteś już dwiema nogami w piekle, korzystaj z tego do woli… Żartuję, to wcale nie piekło. To gorsze niż piekło, to Villete – osławiony i posępny azyl psychiatryczny.
W: To niemożliwe…
P: Nie chcesz znać stanu swego zdrowia?
W: Wiem, jaki jest. Mój stan to nie to, co widać w moim ciele, ale to, co dzieje się w mojej duszy.
Scena 2
Wchodzą lekarze.
W: Od jak dawna jestem tutaj?(mówienie sprawia jej trudność).
L: W tej sali dwa tygodnie, po pięciu dniach na oddziale intensywnej terapii. I dziękuj Bogu, że jeszcze tutaj jesteś.
LA: Proszę podać swoje imię, nazwisko, adres zamieszkania i datę urodzenia.
W: Mam na imię Weronika …., mieszkam w Ljublianie na Placu …, urodziłam się...(Kłopoty z pamięcią).
L: Te luki w pamięci spowodowane są śpiączką wywołaną środkami uspokajającymi. To minie.
Lekarz świeci jej latarką w oczy, asystent robi to samo, po czym wymieniają między sobą znaczące spojrzenia.
W: Jak długo jeszcze tu zostanę?
Asystent spuszcza wzrok.
L: Może niech pan jej to powie. Plotka już się rozeszła i dowie się tak czy owak. Tutaj nic nie uchowa się w tajemnicy.
LA: No cóż sama wybrałaś swój los. A oto skutki twojego czynu. W śpiączce wywołanej tabletkami nasennymi twoje serce zostało nieodwracalnie uszkodzone. Nastąpiło obumarcie jednej z komór serca…
L: Proszę prościej. Najlepiej niech pan przejdzie od razu do rzeczy.
LA: Twoje serce zostało w sposób nieodwracalny uszkodzone i wkrótce przestanie bić.
W: Co to znaczy?/przerażenie/
LA: Gdy serce przestaje bić, oznaczać to może tylko jedno – śmierć fizyczną.
W: Kiedy moje serce się zatrzyma?
LA: Za jakieś pięć dni, najdalej za tydzień.
W: A więc udało mi się? /uśmiech/
LA: Tak, udało ci się.
Lekarze wychodzą.
Scena 3
Pielęgniarka siedzi i czyta książkę. Podchodzi do niej Weronika.
W: Chcę stąd wyjść.
P: Niestety nie możesz.
W: Czy to więzienie?
P: Nie. Szpital psychiatryczny.
W: Ja nie jestem wariatką.
P: /śmieje się/ Tutaj wszyscy tak mówią.
W: No, więc dobrze. Jestem szalona. A co to znaczy być szaleńcem?
P: Proszę o to jutro zapytać lekarza. A teraz idź do łóżka, bo będę musiała wstrzyknąć ci środek uspokajający.
Scena 4
Pielęgniarka wychodzi. Pojawia się Zedka.
Z: Nie wiesz, co znaczy być szaleńcem?
W: Kim jesteś?
Z: Nazywam się Zedka.
W: Nie wiem, kto to jest wariat. Ale ja nie jestem wariatką.
Z: Wariatem jest ten, kto żyje w swoim własnym świecie. Albo inaczej: ten, kto jest inny niż reszta ludzi.
W: Jak ty?
Z: Słyszałaś na pewno o Krzysztofie Kolumbie, który uparcie twierdził, że po drugiej stronie morza nie ma otchłani, lecz inny kontynent. Albo o Beatlesach, którzy stworzyli nową muzykę i ubierali się zupełnie inaczej. Wszyscy ci ludzie, i tysiące innych, żyli w swoim własnym świecie.
W: To, co mówisz, ma sens.
Z: Opowiem ci pewną historię. Czarnoksiężnik, chcąc zniszczyć królestwo, wlał magiczny płyn do studni, z której czerpali wszyscy mieszkańcy. Ktokolwiek napił się tej wody stawał się szalony.
Następnego ranka wszyscy mieszkańcy napili się ze studni i każdy z nich popadł w obłęd z wyjątkiem rodziny królewskiej, która miała własną studnię. Król próbował opanować sytuację, ale poddani doszli do wniosku, że król oszalał i domagali się jego abdykacji. Dopiero, kiedy król i królowa napili się wody szaleństwa i stali się tacy sami, wówczas poddani zostawili rządy w jego rękach. I spokój znów zapanował w królestwie.
W: /śmiech/ Nie wyglądasz wcale na wariatkę.
Z: Ale nią jestem, choć mnie już ponoć wyleczono. Mój przypadek był prosty. Wystarczyło tylko podać mi dawkę pewnej substancji chemicznej. Mam nadzieję, że ta substancja uwolni mnie tylko od chronicznej depresji, bowiem nadal pragnę być zwariowana i przeżyć swoje życie tak, jak mnie się podoba, a nie tak, jak podoba się innym.
Czy wiesz, co jest tam, za murami Villete?
W: Ludzie, którzy napili się z zatrutej studni.
Z: Uważają się za normalnych, bo wszyscy robią to samo. Zamierzam udawać, że też napiłam się tej wody.
W: Ja się jej napiłam i w tym cały szkopuł. Nigdy nie przeżywałam wielkich radości ani długotrwałych smutków.
Przez chwilę milczenie.
Z: Powiedzieli nam, że wkrótce umrzesz.
W: Tak, ale dopiero za pięć, sześć dni. Cierpię skazana na śmierć. Pomóż mi.
Scena 5
Wchodzi pielęgniarka.
P: Proszę wrócić do łóżka. Muszę zrobić ci zastrzyk.
Weronika wraca do łóżka. Pielęgniarka zrobi jej zastrzyk.
Scena 6
Weronika i inni pacjenci spacerują po parku. Podchodzi do niej Zedka.
Z: Jak się dzisiaj czujesz?
W: Czuję się dobrze.
Z: Ten szpital to azyl dla dziwaków. Tu ludzie nie wstydzą się przyznać do tego, że są szaleni. Tu wszyscy mogą mówić to, co myślą, robić to, co chcą i nikt ich nie krytykuje.
W: Gdyby mi pozwolono na każde szaleństwo, nie wiedziałabym, co robić. Bo nigdy nie było we mnie szaleństwa.
Z: To smutne…
W: Jeden dzień już minął. Zostały jeszcze tylko cztery czy pięć dni.
Pogodziłam się z tym, co niosło moje życie, bo wszystko uważałam za głupstwa. Jako nastolatka sądziłam, że jeszcze zbyt wcześnie, by wybierać. Jako młoda kobieta byłam przekonana, że już za późno, by cokolwiek zmieniać. I na co spożytkowałam całą swoją energię? Na usilne starania, by wszystko w moim życiu pozostało bez zmian.
Gdy osiągnęłam już niemal wszystko, czego oczekiwałam od życia, doszłam do wniosku, że nie ma ono sensu, bo wszystkie dni były takie same. I postanowiłam umrzeć.
Gdybym miała wybór, gdybym zrozumiała wcześniej, że wszystkie moje dni są identyczne, bo sama tego chciałam, to może….
Weronika traci oddech, czuje bóle w klatce piersiowej. Zedka pomaga jej i razem wracają do budynku.
W: Nie ma żadnego może, bo nie ma już wyboru.
Z: Czy pamiętasz pierwsze pytanie, jakie mi zadałaś?
W: Co znaczy być szalonym?
Z: Właśnie. Tym razem odpowiem ci wprost: szaleństwo to niemożność przekazania swoich myśli. Trochę tak, jakbyś znalazła się w obcym kraju-widzisz wszystko, pojmujesz, co się wokół ciebie dzieje, ale nie potrafisz się porozumieć i uzyskać znikąd pomocy, bo nie mówisz językiem tubylców.
W: Każdy z nas czuł to kiedyś.
Z: Bo wszyscy, w taki czy inny sposób, jesteśmy szaleni.
Scena 7
Weronika siedzi na podłodze w świetlicy. Wchodzi pielęgniarka.
P: Proszę wrócić do łóżka.
W: Bardzo chciałabym pograć na pianinie.
P: Świetlica jest dobrze odizolowana. Twoje granie nikomu nie będzie przeszkadzać. Graj, jeśli masz na to ochotę.
Weronika klęka, kładzie głowę na kolanach pielęgniarki i szlocha. Pielęgniarka odkłada książkę i głaszcze ją po głowie.
P: Mam córkę w twoim wieku. Gdy cię tu przywieźli, zastanawiałam się, dlaczego taka ładna, młoda dziewczyna, która ma całe życie przed sobą, postanowiła się zabić.
W: Dlatego właśnie płakałam. Kiedy połykałam tabletki nasenne, chciałam zabić kogoś, kogo nienawidziłam. Nie wiedziałam, że żyją we mnie inne Weroniki, które umiałabym pokochać.
P: Co sprawia, że człowiek zaczyna nienawidzić sam siebie?
W: Może tchórzostwo. Albo strach przed popełnianiem błędów, przed robieniem nie tego, czego oczekują inni.
Pielęgniarka wychodzi.
Scena 8
Weronika podchodzi do pianina i z całej siły uderzyła w klawisze.
W: Jestem szalona. Mogę to robić. Mogę nienawidzić i mogę walić jak opętana w pianino.
Kilka mocnych akordów.
W: Nienawidzę wszystkiego, ale przede wszystkim sposobu, w jaki żyłam, nie widząc nigdy setek innych Weronik, które we mnie mieszkały, które były fascynujące, szalone, ciekawe świata, odważne, gotowe na ryzyko.
Mocne uderzenia, z każdym z nich jej nienawiść maleje, a kiedy znika, na to miejsce pojawia się spokój i miłość. Weronika zwraca się do okna i gra dla księżyca sonatę.
W drzwiach pojawia się Edward. Weronika uśmiecha się do niego a on odwzajemnia uśmiech.
Scena 9
Weronika czuje ukłucie w piersi, drętwieje jej ręka. Coraz trudniej jej oddychać. Upada. Pielęgniarka próbuje ją ratować. Daje jej zastrzyk.
P: Uspokój się. Już po wszystkim.
W: Przeżywam co dzień i co noc tysiąc śmierci i nikt nie ma dla mnie cienia litości.
Wyrywa pielęgniarce z ręki strzykawkę i rzuca nią.
W: Czego chcesz? Dlaczego nie podasz mi trucizny skoro wiesz, że jestem skazana na śmierć? Czy ty masz choć odrobinę serca?
Weronika siada na podłodze i płacze. Po chwili kładzie się do łóżka.
Scena 10
Wchodzi doktor Igor. Weronika udaje, że śpi. Słucha jej serca.
L: Możesz być spokojna. Z twoim zdrowiem można żyć sto lat.
Weronika otwiera szybko oczy.
W: Co pan powiedział?
L: Powiedziałem, że możesz być spokojna.
W: Nie, powiedział pan, że będę żyła sto lat.
L: W medycynie nie ma nic pewnego. Wszystko jest możliwe.
W: Co z moim sercem?
L: Bez zmian. Zostań w łóżku dopóki nie poczujesz się lepiej.
Weronika zasypia.
L: Jesteś zatruta śmiertelną toksyną – GORYCZĄ. Choroba rozwija się najlepiej, gdy człowiek boi się rzeczywistości. Ludzie, dotknięci nią, tracą chęć do czegokolwiek. Uczucia takie, jak nienawiść, miłość, entuzjazm, ciekawość znikają. Po pewnym czasie zgorzkniałemu nie zostaje już żadne pragnienie. Nie ma ochoty ani żyć, ani umierać i w tym tkwi cały szkopuł….(chwila milczenia). Wiem, że świat nie od razu doceni moje wysiłki.
Scena 11
Weronika siada przy pianinie. Po chwili wchodzi Edward.
W: Od dziecka wiedziałam, jakie jest moje powołanie – być pianistką. Czułam to od pierwszej chwili lekcji muzyki. Kiedy wygrałam konkurs i powiedziałam mamie, że poświęcę się muzyce, ona odparła, że nie można żyć z grania na pianinie i że powinnam zostać adwokatem. Posłuchałam jej, bo była doświadczona kobietą…..
Powinnam chyba być bardziej szalona. Ale, jak to bywa z większością ludzi, odkryłam to zbyt późno.
Edward dotyka jej ramienia.
W: Edwardzie, nie chcę teraz grać…Śmierć musnęła mnie dziś swymi skrzydłami i pewnie jutro lub za parę dni zapuka do moich drzwi. Nie możesz przyzwyczaić się do słuchania muzyki co wieczór….Nikt nie powinien do niczego się przyzwyczajać, Edwardzie. Spójrz tylko, ja na nowo polubiłam słońce, góry a nawet kłopoty. Gdyby kiedyś udało mi się stąd wyjść, pozwoliłabym sobie być szaloną, bo wszyscy jesteśmy szaleni
Dopiero teraz zobaczyłam siebie. Spodobało mi się to, co ujrzałam i żałuję swego pochopnego czynu. ….(zaczyna grać).
Udało mi się spełnić swoje wielkie marzenie: grać całą duszą i całym sercem tak długo i tak głośno, jak chciałam.
W: Jesteś jedynym mężczyzną pod słońcem, w którym mogłabym się zakochać,Edwardzie. Z tej prostej przyczyny, że gdy umrę, nie będzie ci mnie brakować. Nie wiem, co czuje schizofrenik, ale z pewnością nie cierpi z tęsknoty. Grałam dla ciebie i było mi cudownie. To najpiękniejsze chwile mego życia.
Bierze Edwarda za rękę.
E: Wydaje mi się, że ty ... Wydaje mi się, że jesteś dla mnie ważna.
W: Przecież ty nie możesz mówić. Przecież ty nie żyjesz na tym świecie i nie wiesz, że mam na imię Weronika. Powiedz, że tego wszystkiego nie słyszałeś.
E: Słyszałem.
Weronika zawstydzona wybiega.
Scena 12
Weronika przed gabinetem doktora Igora. Wchodzi lekarz.
L: Jest jeszcze bardzo wcześnie.
W: Muszę z panem porozmawiać, tylko chwilę. Potrzebuję pańskiej pomocy….Chciałabym pana prosić o coś bardzo ważnego.
Lekarz bierze stetoskop, osłuchuje jej płuca, serce, zagląda w głąb jej źrenic za pomocą latarki.
L: Podobno wczoraj wieczorem odmówiłaś przyjęcia zastrzyku.
W: Tak, ale czuję się już lepiej.
L: Widać to dokładnie na twojej twarzy: podkrążone oczy, zmęczenie, brak refleksu. Jeśli chcesz wykorzystać tę resztkę czasu, jaka ci została, to stosuj się do moich zaleceń.
W: Właśnie po to tu przyszłam. Chcę wykorzystać ten czas po swojemu. Ile mi go jeszcze zostało?
Może mi pan odpowiedzieć szczerze? Nie boję się, ale też nie jest mi to obojętne. Chcę żyć, ale wiem, że to nie wystarczy i pogodziłam się ze swoim losem.
L: Czego więc chcesz?
W: Ile mi go jeszcze zostało?
L: Dwadzieścia cztery godziny. Może mniej.
Weronika spuszcza oczy, zagryza wargi.
W: Chciałam pana prosić o dwie przysługi. Po pierwsze, aby dał pan mi jakiś zastrzyk, żebym nie zasnęła i mogła wykorzystać każdą minutę, jaka mi jeszcze została. Mam tyle do zrobienia, tyle spraw, które zawsze odkładałam na później.
L: A jaka jest druga prośba?
W: Chciałam stad wyjść i umrzeć na zewnątrz. Muszę zwiedzić zamek w Ljubljanie, który widziałam zawsze z daleka, ale nigdy mnie nie ciekawił na tyle, by zobaczyć go z bliska. Chcę panie doktorze poczuć krople deszczu na policzkach. Muszę ucałować moją matkę, powiedzieć, że ją kocham i wypłakać się w jej ramionach, okazując uczucia bez wstydu, bo one zawsze były we mnie, tylko je ukrywałam.
Chwila ciszy.
L: Mogę dać ci środki stymulujące, ale odradzam ci ich użycia. Oddalą co prawda sen, ale jednocześnie odbiorą ci spokój potrzebny do przeżycia tego, co zamierzasz.
Weronika poczuła się gorzej.
L: Jesteś coraz bledsza. Może byłoby lepiej, gdybyś się teraz położyła, a do rozmowy wrócimy jutro.
W: Nie będzie żadnego jutra i pan dobrze o tym wie. Jestem zmęczona doktorze. Dlatego prosiłam o lekarstwa. Tej nocy nie spałam, rozdarta między rozpaczą a rezygnacją. Skoro został mi dzień życia i tyle jeszcze spraw przede mną, postanowiłam, że lepiej odrzucić rozpacz. Doktorze proszę, żeby mi pan pozwolił przeżyć tę odrobinę czasu, jaką jeszcze mam, bo oboje wiemy, że jutro może być już za późno.
L: Idź teraz się przespać i przyjdź do mnie w południe.
W: Pójdę spać i wrócę.
Scena 13
Weronika spotyka Edwarda.
E: Muszę z tobą porozmawiać. Wstydzisz się tego, co powiedziałaś wczoraj?
W: Wstydziłam się, ale teraz jestem dumna.
E: Chcę ci opowiedzieć o moich wizjach Raju. Zawsze chciałem być malarzem i wiedziałem, że muszę stworzyć cykl obrazów pod tytułem „Wizje Raju”, ale ojciec postanowił, że zostanę dyplomatą jak on….Nie chciałem go rozczarować…Posłuchałem rady ojca, ale przekroczyłem przepaść dzielącą człowieka od marzeń i nie było już odwrotu. Nie byłem w stanie iść ani do przodu, ani wstecz, więc zszedłem ze sceny. Teraz mam powód, by na nią powrócić.
W: Poprosiłam doktora Igora, aby pozwolił mi stąd wyjść.
E: Skoro chcesz stąd wyjść, pójdziemy razem,. Wiem, jak uciec z Villete..
W To nie będzie trwało długo, Edwardzie. Wiesz o tym.
E: Będzie trwało całą wieczność. Chodźmy. Szaleńcy popełniają przecież szaleństwa.
Akt III
Scena 1
Edward i Weronika wchodzą na wzgórze, gdzie stoi zamek