Kuba Bielak – dziennikarz telewizyjny, instruktor nauki jazdy, autor książki - a przede wszystkim wielki pasjonat motoryzacji zgodził się porozmawiać z redaktorami szkolnej gazetki „Gimnuś”.
Gimnuś: Nie od dziś wiadomo, ze dziewczynki lubią lalki, a chłopcy samochodziki. Jak to było w Twoim przypadku? Czy Twoja pasja trwała już od dzieciństwa?
Kuba Bielak: Niezupełnie. Oczywiście, jak każdy chłopak oglądałem się w szkole podstawowej za fajnymi samochodami i wzbudzały one mój podziw, ale nie miałem zeszytu ze zdjęciami superbryk wyciętych z pism motoryzacyjnych. Pamiętam, że idąc do szkoły, zawsze zachwycałem się Pontiaca Trans Am, który był własnością brazylijskiego kaskadera, zamieszkałego nieopodal mojego domu. Identycznym samochodem jeździł „Bandzior” w filmie „Mistrz kierownicy ucieka” – filmowego hitu granego wtedy w kinach. Realizowałem się głównie w sporcie , interesowałem się, rzecz jasna, piłką nożną oraz judo i ju-jitsu . To były czasy fascynacji Brucem Lee. Nawet teraz nie uważam się za fascynata motoryzacji. Od lat bardziej od kawałka blachy ciekawi mnie, jak w samochodzie „działa człowiek” i jak samochód działa na człowieka. To dla mnie o wiele bardziej intrygujące.
G: Prowadzisz „szkołę jazdy”, zdarzyła Ci się jakaś zabawna przygoda podczas nauki przyszłego kierowcy?
KB: Akademia Bezpiecznej Jazdy nie jest typową szkołą, gdzie uczy się kursantów, jak zdać prawo jazdy. Jest dla tych, którzy posiadają już uprawnienia. W 1996 roku wraz z grupą pasjonatów doszliśmy do wniosku, że system nauki jazdy w Polsce nie stoi na zbyt wysokim poziomie i trzeba coś zmienić w tej kwestii. Otworzyliśmy więc Akademię, gdzie ludzie mogą doskonalić swoje umiejętności i nabywać wiedzę, która jest użyteczna w życiu codziennym. Kiedyś była nas garstka , w tej chwili stało się to powszechne do tego stopnia, że powstał zawód instruktora techniki jazdy, różniący się zasadniczo od instruktora nauki jazdy, uczącego jeździć na kursach.
G: Jedną z Twoich kursantek była Doda! Jak oceniasz jej umiejętność prowadzenia auta? Czy za kierownica jest równie nonszalancka, energiczna i nieprzewidywalna jak na scenie?
KB: Jaka jest teraz - nie wiem. Spotkaliśmy się rok temu i z tego, co mówiła, jeździ bardzo dobrze. Podczas naszego pierwszego spotkania popełniała wiele klasycznych błędów początkujących kierowców, a szczególnie takich, którzy po godzinach jazdy w ruchu drogowym na kursie nauki jazdy, nagle mają jeździć na śliskich nawierzchniach. Jedno jest pewne - Dorota to indywidualność i rogata dusza o gorącym temperamencie. Ważne, żeby była świadoma, iż podczas jazdy samochodem trzeba panować nie tylko nad kierownicą, ale i nad sobą.
G: Jakie predyspozycje powinien przejawiać człowiek, który ubiega się o dokument prawa jazdy? Czy każdy może prowadzić?
KB: Moim zdaniem, prowadzić auto może każdy. Nie ma złych kursantów, zdarzają się tylko źli instruktorzy. Oczywiście, jako ukształtowani w różny sposób ludzie, posiadamy pewne predyspozycje do jazdy lub ich brak. Nie znaczy to, że jeżeli ktoś ma dwie lewe ręce do kierownicy, nigdy się nie nauczy prowadzić. Musi po prostu więcej pracować, trenować i uczyć się. Nauka jazdy samochodem wymaga przede wszystkim opanowania i cierpliwości. Najwięksi mistrzowie kierownicy, za jakich uważa się kierowców rajdowych i wyścigowych z Finlandii, słyną z powiedzenia: „Jeśli chcesz dobrze prowadzić auto, musisz mieć lód w głowie i ogień w rękach”. A więc w pierwszej kolejności opanowana, odpowiedzialna i spokojna głowa, a dopiero potem umiejętności szybkiego kręcenia kierownicą i naciskania pedału gazu.
G: Istnieje przekonanie, że „baba za kierownicą” to tragedia. Prawdą jest, ze kobiety gorzej prowadzą?
KB: To kompletna bzdura. Obie płci za kierownicą mają tendencje do popełniania błędów. Różnimy się oczywiście i popełniamy różne błędy. Faceci uwielbiają się popisywać i rywalizować na drodze, kobiety są mniej brawurowe i często mają problemy w szybkim operowaniu kierownicą. Tych różnic jest sporo, warto jednak wiedzieć, na jakie błędy jesteśmy narażeni jako reprezentanci jednej lub drugiej płci.
G: Często podróżujesz, mnóstwo czasu spędzasz „za kółkiem”. Jak reagujesz, gdy widzisz, że ktoś świadomie łamie przepisy ruchu drogowego?
KB: Za każdym razem mnie to denerwuje, ale z biegiem lat trochę wyluzowałem. Wygląda na to, że w końcu zrozumiałem, iż nie wychowam nikogo na drodze, a moja ewentualna reakcja obróci się tylko przeciwko mnie. Jestem jedyną osobą, która jest czymś takim zirytowana. Poza tym reakcja w takiej sytuacji za każdym razem nakręca spiralę agresji. Wolę działać zgodnie z zasadą „mądry głupiemu ustępuje”, bo droga to nie miejsce na udowadnianie komuś czegokolwiek.
G: Wielu gimnazjalistów swą motoryzacyjną przygodę rozpoczyna od jazdy skuterem. Niektórzy rodzice są temu przeciwni, gdyż obawiają się, że nie jest to bezpieczny sposób poruszania się po drogach. Jakie jest Twoje zdanie na ten temat? Potrafiłbyś przekonać rodzica, by kupił dziecku taki jednoślad?
KB: Osobiście staram się raczej nie jeździć jednośladami po naszych drogach. Zbyt wielu straciłem przyjaciół, którzy byli świetnymi motocyklistami i na co dzień widzę bezmiar głupoty naszych kierowców samochodów, którzy w dużej mierze przyczyniają się do wypadków z udziałem motocykli. Z drugiej strony, jakbyśmy bali się wszystkiego, co mogłoby prowadzić do wypadku, bylibyśmy zmuszeni do spędzenia życia w łóżku - a i tak nie ma gwarancji, że nic się nam nie stanie. Sam mam córkę i jeśli przyjdzie do mnie z takim pomysłem, że chce jeździć skuterem czy motocyklem, wyślę ją do porządnego instruktora i dobrej szkoły. Jesli jej zabronię, istnieje olbrzymia szansa, że ktoś, kto niekoniecznie ma poukładane w głowie i wydaje mu się, że potrafi jeździć, będzie chciał po amatorsku uczyć na zasadzie „chodź, pokażę ci jakie to proste i jaka to frajda” . Bardzo dużo wypadków na motocyklach ma miejsce w takiej sytuacji, że ktoś, kto jest świeżym kierowcą lub nawet nie posiada prawa jazdy, chce zaimponować komuś i próbuje go „uczyć” albo pokazać „jaki to odlot”. W razie gdy ktoś ma „zajawkę na motor” będzie lepiej, żeby nauczył się, jak dobrze jeździć, a nie eksperymentował z własnym życiem.
G: Jesteś również znany ze szklanego ekranu, gdyż prowadzisz świetny program „Jazda polska’ w TVN Turbo. Czy kultura jazdy w Polsce różni się od tej w innych państwach Europy czy świata? Jak wypadamy w porównaniu z kierowcami na przykład Francji, Grecji czy Meksyku?
KB: Kultura jazdy w Polsce? A co to jest? Trudno mówić o czymś, czego praktycznie nie ma. Ostatnio złapałem się na takim zdarzeniu, że zacząłem dziękować innemu kierowcy, że pozwolił mi jechać przepisowo i nie wymusił na mnie pierwszeństwa. To już przypomina paranoję. Kurzu nie widać, jeśli jest go wszędzie pełno. Tak samo jest z naszym brakiem kultury jazdy. Składa się na to wiele czynników: brak kultury osobistej, działań policji w tym zakresie, wychowania komunikacyjnego i regulacji przepisów, niedojrzałość emocjonalna kierowców, złe wyszkolenie, tempo życia. W innych krajach jest oczywiście inaczej, bo czynniki przytoczone powyżej, są inaczej ukształtowane. Ze wspomnianych 3 krajów najbliżej nam do Greków, którzy mentalnością nas trochę przypominają, ale od 4 lat w Grecji nastąpiły znaczne zmiany w przepisach i kultura jazdy w tym kraju przechodzi metamorfozę. Francja to kraj twardych przepisów prawa i dobrego monitoringu łamania reguł przez policję, a więc mniej tam nieodpowiednich zachowań na drodze. W Meksyku jeszcze nie byłem, ale kiedyś na pewno się tam wybiorę.
G: W księgarniach można znaleźć książkę Twojego autorstwa pt. „Jazda polska. Pierwszy bieg”. Co skłoniło Cię do tego, żeby ją napisać? Kto powinien ją kupić i przeczytać?
KB: Program telewizyjny „Jazda polska” posiada pewne sztywne reguły i prawa, jakimi rządzi się telewizja, do których należy chociażby sztywny czas trwania odcinka. Nie zawsze jesteśmy w stanie wyczerpać dany temat. W niektórych wypadkach pewne kwestie nie są w ogóle poruszane ze względu na niewystarczającą ilość czasu antenowego bądź braku uznania i akceptacji ze strony dyrekcji. Dlatego zdecydowałem się na napisanie książki, z której można więcej dowiedzieć się o trudnej sztuce prowadzenia samochodu. Ilość tematów jest tak wielka, że pisząc ją od razu dostrzegłem, że musi to być cykl, składający się co najmniej z 4-5 pozycji. Mam nadzieję, że wydawca podtrzyma chęć współpracy, bo druga część jest już gotowa. Niestety, czasy są takie, że tego typu publikacje się nie sprzedają. Chyba, że są to książki o wampirach :).
G: 21 października 2012 roku w TVN Turbo była premiera nowego odcinka „Jazdy polskiej”. Czego mogą się spodziewać widzowie w tej serii, czy zaszły jakieś zmiany?
KB: Będzie to nowa seria w zupełnie innym stylu. Teraz stawiamy głównie na bezpieczeństwo. W nowym sezonie znajdzie się więcej profesjonalnych crash testów, niektóre odcinki zmienią swoją formę, gdyż nakręcone zostały w formie fabularyzowanych historii. Wracają dziwne pojazdy. Nie zabraknie piętnowania nierozsądnych rozwiązań drogowych i praktycznych porad. Wszystko jednak na poważnie, ale z charakterystycznym dla programu humorem.
G: Kierowca, instruktor, dziennikarz, pisarz ... Jakie pasje i umiejętności jeszcze skrywasz? Czym jeszcze nas zaskoczysz?
KB: Żyję swoim życiem i nie robię tego, żeby kogokolwiek zaskakiwać. Fakt, że moi bliscy znajomi mówią, iż mógłbym obdzielić swoimi doświadczeniami i przygodami kilka osób. Wszystko dlatego, że lubię żyć! Mój głód na smakowanie życia sprawia, że faktycznie robiłem wiele rzeczy: grałem w pubie na gitarze, byłem profesjonalnym bilardzistą, na AWF-ie trenowałem rugby, przez lata pracowałem w górach i naprawiałem deski windsurfingowe w serwisie. Uprawiałem większość dyscyplin sportu i nie zawsze zachowywałem się bezpiecznie dla mojego zdrowia, co okupiłem wieloma kontuzjami i miałem złamane chyba wszystko, co można mieć złamane w organizmie. Kocham windsurfing morze i rzecz jasna podróże, podczas których jak ognia unikam kierownicy. W końcu na urlopie od pracy podobno należy odpocząć!
G: Jesteśmy niezmiernie wdzięczni, że poświęciłeś nam czas i odpowiedziałeś na nasze pytanie. Dziękujemy za rozmowę i życzymy kolejnych sukcesów zarówno w pracy zawodowej, jak i życiu osobistym.
KB: To ja dziękuję i życzę wszystkim „szerokiej drogi i gumowych drzew”!