Montaż muzyczno-słowny poświęcony życiu
i twórczości ks. Jana Twardowskiego
Muzyka – wchodzi postać i siada na bujanym fotelu – w tle Krzysztof Kolberger czyta jeden z utworów poety – „JAK SIĘ NAZYWA”); w tym samym czasie na ekranie krótka prezentacja - życiorys mistrza w obrazach. Kończy się muzyka. Z różnych stron wchodzą na scenę aktorzy.
Chór głosów (każda osoba mówi fragment tekstu): wchodzą z różnych miejsc – scena i widownia.
Dziękuję Ci że nie jest wszystko tylko białe albo czarne
za to że są krowy łaciate
bladożółta psia trawka
kijanki od spodu oliwkowozielone
dzięcioły pstre z czerwoną plamą pod ogonem
pstrągi szaroniebieskie
brunatno fioletowa wilcza jagoda
złoto co się godzi z każdym kolorem i nie przyjmuje cienia
policzki piegowate
dzioby nie tylko krótkie albo długie
przecież gile mają grube a dudki krzywe
za to że niestałość spełnia swe zadanie
i ci co tak kochają że bronią błędów
tylko my chcemy być wciąż albo-albo
i jesteśmy na złość stale w kratkę.
Podziękowanie
Osoba I:
Ty który stwarzasz jagody
królika z marchewką
lato chrabąszczowe
cień wielki małych liści
zawilec półobecny bo uwiędnie zanim go się przyniesie do domu
czosnek niedźwiedzi dla trzmieli
smutek roślin
wydrę na krótkich nogach
ślimaka co zasypia na sześć miesięcy
niezgrabny śnieg co ma wdzięk większy zanim zacznie tańczyć
serce choćby na chwilę
spraw niech poeci piszą wiersze prostsze od wspaniałej poezji
Który stwarzasz jagody
Na białym tle rozgrywa się pantomima – dwie osoby (kobieta i mężczyzna) odgrywają odchodzenie i wracanie. Gra z podkładem muzycznym – The princess pleads z filmu „Braveheart”.
Po chwili zostaje tylko mężczyzna – kobieta wchodzi na scenę i siada pod drzewem. Mężczyzna odgrywa pantomimę sam.
Ona siedzi smutna pod drzewem, czeka... On wchodzi na scenę ze słowami:
On:
Myślisz - znowu się spóźnia
zaraz się obrażasz
marudzisz jak sikorka ta brzydsza bez czubka
kto miłości nie znalazł już jej nie odnajdzie
a kto na nią wciąż czeka nikogo nie kocha
martwi się jak wdzięczność że pamięć za krótka
miłość dawno przybiegła i uklękła przy nas
spokojna bo szczęście porzuciła ciasne
spróbuj nie chcieć jej wcale wtedy przyjdzie sama
Czekanie
On kończy swój tekst, siada u jej stóp.
Ona:
Jest miłość trudna
jak sól czy po prostu kamień do zjedzenia
jest przewidująca
taka co grób zamawia wciąż na dwie osoby
niedokładna jak uczeń co czyta po łebkach
jest cienka jak opłatek bo wewnątrz wzruszenie
Jest miłość wariatka egoistka gapa
jak jesień lekko chora z księżycem kłamczuchem
jest miłość co była ciałem a stała się duchem
i ta co nie odejdzie - bo znów niemożliwa
Miłość
On:
Jest jeszcze taka miłość
ślepa bo widoczna
jest szczęśliwe nieszczęście
pół radość pół rozpacz
ile to trzeba wierzyć
milczeć cierpieć nie pytać
skakać jak osioł do skrzynki pocztowej
żałować czego nie było
by dostać nic
za wszystko
Jest jeszcze taka miłość
Ona:
wchodzi w publiczność, ale słowa kieruje cały czas do niej.
Dziękuję Ci za miłość prędką bez namysłu
za to że nie jest całym człowiek pojedynczy
za oczy nagle bliskie i niebezimienne
za glos niedawno obcy a teraz znajomy
za to że nie ma czasu by pisać list krótki
więc dlatego się pisze same tylko długie
choć pisanie jest po to by szkodzić piszącym
i miłość wciąż niezręcznym mijaniem się ludzi
że nie można Cię zabić w obronie człowieka
Dziękuję Ci za tyle bólu żeby sprawdzać siebie
a wszystko co nieważne najważniejsze
za pytania tak wielkie że już nieruchome
Dziękuję
On podchodzi do niej, razem wychodzą, zaczynają odgrywać pantomimę, w tym czasie muzyka – piosenka „Bliscy i oddaleni” w wykonaniu zespołu Teatru SE.
Bo widzisz tu są tacy którzy się kochają
i muszą się spotykać aby się ominąć
bliscy i oddaleni Jakby stali w lustrze
piszą do siebie listy gorące i zimne
rozchodzą się jak w śmiechu porzucone kwiaty
by nie wiedzieć do końca czemu tak się stało
są inni co się nawet po ciemku odnajdą
lecz przejdą obok siebie bo nie śmią się spotkać
tak czyści i spokojni jakby śnieg się zaczął
byliby doskonali lecz wad im zabrakło
bliscy boją się być blisko żeby nie być dalej
niektórzy umierają - to znaczy już wiedzą
miłości się nie szuka jest albo Jej nie ma
nikt z nas nie jest samotny tylko przez przypadek
są i tacy co się na zawsze kochają
i dopiero dlatego nie mogą być razem
jak bażanty co nigdy nie chodzą parami
można nawet zabłądzić lecz po drugiej stronie
nasze drogi pocięte schodzą się z powrotem
Bliscy i oddaleni
Muzyka – CORA „The last of Mohicans” jako podkład do recytacji dziewczyny stojącej w oknie.
Dziewczyna stojąca w oknie
Mojego Anioła Stróża nie widać
choć nie zazdrości archaniołom
nie strzeże nikogo jak na obrazku
przewraca kładkę po której idę
rzuca w przepaść na zbitą głowę
wyciąga za nogawki
pyta - jak leci
mówię mu nieprzyzwoity po łacinie banał
- Aniele tobie łatwo bo nie masz ciała
ale mnie sempiterna zabolała
nie rozumie strzeżonego Pan Bóg nie strzeże
do Boga idzie się na całego
przez kładkę skopaną
przez miłość która wyszła bokiem
przez rozpacz ze szczegółami
przez korek uliczny w którym ugrzęzło pogotowie z syreną
czasem jak stonoga co pomyliła nogi i stanęła jak noga
tłumaczył i ja tłumaczę ale na obrazkach inaczej
Nie anioł stróż
muzyka – piosenka „Wielka Mała” w wykonaniu Agaty Budzyńskiej.
PREZENTACJA 2 – krajobrazy w trakcie mówienia 2 kolejnych osób.
Modrzew cienie przewleka igłami jasnymi,
jodła szyszki podnosi, radują się graby,
zimorodka przebudził śpiącego z ważkami
trzmiel, co niby niedźwiadek spadł między owady.
O rosy aksamitne, topolami drżące-
wietrzyku, co mi mówisz przez puch osinowy,
obok ciepłej żywicy, dwa jeże kłujące
ze szczęścia się zwierzają pod liściem bukowym.
Noc przyjdzie ze słowikiem i świt z cietrzewiami
nad zajączkiem zabawnym z oczami dobrymi...
Przestałem mówić brewiarz. I myślę ze łzami
o tych, co się uświęcą dotykając ziemi.
Uświęcenie
Odpowiada mu osoba z widowni:
Brzozo nazbyt wieśniacza aby rosnąć w mieście
dyskretny grabie w sam raz na szpalery
jarzębino dla drozdów dzwoniących i szpaków
akacjo z której nie złote tylko białe miody
olcho co jedna masz przy liściach szyszki
głogu co chronisz gajówkę krewniaczkę słowika
jesionie co pierwszy tracisz liście zbliżając nam jesień
Drzewa
Wszyscy na scenie zamierają, odzywa się postać na bujanym fotelu – Mistrz:
Kocham deszcz, który pada czasami w Komańczy,
nawet taki szorstki i chłodny, gwiazdkę śniegu,
co nieraz Mu w oknach zatańczy, żeby był tak jak zawsze
pogodny. Prostą lampę na stole. Wszystkie Jego książki,
brewiarz, zegar, wieczorną ciszę
- nawet taki najmniejszy z Matką Boską obrazek,
który komuś z wygnania podpisze
Krzyże żadne nie krwawią, gdy jest świętość i spokój,
gdy z wygnańcom po cichu drży Polska
- wszystko proste jak wiersze - brewiarz, lampa i pokój,
drzew warszawskich na niebie gałązka
*** Kocham deszcz
Wszystkie osoby, które jako chór głosów rozpoczynały z podziałem na głosy, zbliżają się do fotela, na którym siedzi mistrz – recytacja: siadają wokół niego.
Który stworzyłeś
pasikonika jak szmaragd z oczami na przednich nogach
czerwoną trajkotkę z wąsami na głowie
bociana gimnastykującego się na łące
kruka niosącego brodę z dłuższych piór
barana znającego tylko drugą literę łacińskiego alfabetu
kolibra lecącego tyłem
słonia wstydzącego się umierać może dlatego że taki duży
osła aż tak miłego że głupiego
kowalika chodzącego do góry ogonem
zresztą wszystkich co nie wiedzą dlaczego ale wiedzą jak
kanciaste orzeszki buku co pękają tylko na czworo
anioła po nieobecnej stronie - bez własnego pogrzebu z braku ciała
żabę grającą jak nakręcony budzik
nieśmiertelniki więdnące - więc prawidłowe i nieprawdziwe
dyskretną rozpacz jak pogodne krakanie
logiczną formułkę nad przepaścią
niezawinioną winę
psiaka z półopadniętym uchem
łzę jak skrócony rachunek
chyba jeszcze nie powstał na serio świat
jeszcze trwa Twój uśmiech niedokończony
Który
Chłopak:
Nie bój się chodzenia po morzu
nieudanego życia
wszystkiego najlepszego
dokładnej sumy niedokładnych dat
miłości nie dla ciebie
czekania na nikogo
przytul w ten czas nieludzki
swe ucho do poduszki
bo to co nas spotyka
przychodzi spoza nas
Spoza nas
Ona: trzyma chłopaka za rękę
Najpierw nie chcieli uwierzyć
więc mówili do siebie
że ich miłość za wielka
nieobjęta jak liście
za wysokie za bliskie
potem że to nieprawda
przecież tak jest ze wszystkim
lecz Ty co znasz ptaki po kolei
i buki złote
wiesz że jeśli miłość to tak jak wieczność
bez przed i potem
Jeśli miłość
Muzyka – piosenka „Kiedy mówisz” w wykonaniu zespołu Są gorsi.
Dziewczyna z okna:
Daj nam ubóstwo lecz nie wyrzeczenie
radość ze można mieć niewiele rzeczy
i że pieniądze mogą być jak świnie
i daj nam czystość co nie jest ascezą
tylko miłością - jak życie całe
i posłuszeństwo co nie jest przymusem
ale spokojem gwiazd co też nie wiedzą
czemu nad nami chodzą wciąż po ciemku
Daj nam
„ZAUFAŁEM DRODZE” w wykonaniu Krzysztofa Kolbergera.
Postać z fotela wstaje i staje między ludźmi, oni zamierają; potem powoli wychodzi, idzie przez widownię.
W tle piosenka „Spieszmy się kochać” w dowolnym wykonaniu. W tym samym czasie prezentacja 3 – portrety wielkich nieobecnych, którzy odeszli w ostatnim roku (artyści). Powoli pojedynczo schodzą ze sceny aktorzy, ostatnia osoba wychodząc, porusza fotelem. W czasie ostatnich akordów na scenie nikogo nie ma, tylko rozkołysany fotel.