Krystyna Zaborowska - Appelt, Anna Gawlik /współautorka/
/ Na scenie tekturowe atrapy "domów" z wyciętymi "oknami". W dwóch widać dwie głowy kobiet, coś tam robią, czasem wyglądają.
Z tyłu sceny oświetlona choinka, częściowo zasłonięta przez
drogowskaz na którym wymieniono kilka dowolnych miejscowości,
jedno z ramion ma napis BETLEJEM 6.950 km. Na lewo od "domów"
stoi kilka ławek.
Wchodzi narrator:
-Chcielibyśmy Wam przedstawić kilka scenek mniej lub bardziej związanych ze zbliżającym się Świętem Bożego Narodzenia.
Zacznijmy, zgodnie z pewną tradycją od kolędy. /z głośnika - pierwsza zwrotka dowolnie wybranej kolędy /
/Na scenę wpada rodzina. Tata, zadyszany,ciągnie za sobą długiego "drapaka"- choinkę. Mama obładowana paczkami, dzieci coś mruczą o Mikołaju. Wszyscy biegają po scenie w różne strony.
Tata:- No,w tym roku będzie jeszcze większa. Już nas Nowakowie nie przebiją. Irenko, a dokupiłaś lampek ? Tak spowijemy dom na zewnątrz, że blask do szosy dojdzie.
Będzie co podziwiać,no,do garażu, do garażu, tralala...
Synek:- Tata, a Robert mi powiedział, że jego tata zamówił renifera u Niemców z plastiku,wielkiego. I mają go objarać lampkami od góry do dołu, a my co ?
Tata:- Jelenia, powiadasz ? Niech on z tym jeleniem uważa, bo mu na cały rok w ogrodzie zostanie i to z tymi rogami..
Mama:- Krzysiu, uspokój się...dzieci...
Córka:- Ale COŚ w ogrodzie to powinniśmy mieć !!
Tata: - Ma rację.
Syn: - Może niedźwiedzia grizli ? W łapach by trzymał taki wieniec z jałowca z lampami dookoła !
Córka :- O, rany, nie wygłupiaj się! Co ma miś do świąt ?
Syn: - A co ma jeleń ?
Tata:- No, zaprzęgają go chyba do bryki, żeby Mikołaja woził, nie jest tak ?
Mama:- Właśnie. No to, coś musimy mieć. Tata coś wymyśli , prawda Krzysiulku ?A jakiej to wielkości ten jeleń u nich
ma być ?
Syn:- No....gdzieś taki / pokazuje ręką, że do pasa/
Tata: - Eee, to mikrusik, prawie go nie będzie widać zza płotu. Trzeba pomyśleć, co by tu........
Córka :- Wiem !! Pamiętacie tego gipsowego anioła, co go ciocia Lilka na wyprzedaży figur ogrodowych w Płocku kupiła ?
Ze dwa metry ma !! Jakby mu tak skrzydła z tiulu dorobić i obtoczyć lampami dookoła...
Mama:- Och ! Wyśmienity pomysł!! Krzysiu, dorobisz mu ? Zapalimy go ?
Tata:- Dorobię, dorobię,zapalimy go, zapalimy !
Synek:- No, to będą Święta dopiero ! Musimy nakręcić film!!
Córka:- No! Może na "jutuba" puścimy, żeby widzieli jak się w Polsce świętuje, co nie ?
Mama: Zejdźcie z drogi, ktoś idzie, niech nie widzą choinki za wcześnie.
/ wypychają drzewko za scenę, siadają nieruchomo na ławkach,z
okien wychylają się sąsiadki/
Sąsiadka I : - Widziałaś i słyszałaś ?
Sąsiadka II: - Słyszałam i widziałam
/ Na scenę wchodzi zataczający się, nietrzeźwy mężczyzna, w
ręku trzyma widoczną, owiniętą w gazetę rybę./
Pijaczek / bełkotliwie, w pijackim stylu/:
- Góraaalu, czy ci nie żaaal ?
góraaalu, wracaj,....ech,chyba coś źle śpiewam.....
/i b.głośno/: ..Przybieżeli do ....uff,a co tu was tak dużo?
.. Dobry wieczór.....nazywam się, ee, nieważne. Że ja jestem pijany? Tak nazywacie człowieka prze...przepełnionego radością ? Dzisiaj nam dzień radosny nastał...,co nie złociutki ? / cmoka rybę w pysk/ ...Rybeńko ty moja, chyba nas tu nie lubią....góralu...moja stara mnie nie lubi, dzieci mnie nie lubią, a ci tutaj też mrucząc pod nosem nie.To chyba przez twój zapach,rybeńko, co....
/ nagle sztywnieje, rozgląda się ,zwiesza głowę i poważnym tonem mówi/:
- To nie zapach ryby!!
To zapach mojego przesiąkniętego alkoholem życia !!
JAK TO SIĘ ZACZĘŁO ? KIEDY ? PO CO ??
W tych oparach nie widzę siebie, żony, dzieci,przyjaciół.
A może ja już ich nie mam ??!
Utopiłem w kieliszku treść życia.
Jak mam wrócić?
W taki wieczór jak te, bardzo bym chciał.
Jezu! Czy taki człowiek jak ja może się jeszcze narodzić
na nowo tak, jak TY ??
/mrucząc pod nosem,wlecze się w kierunku ławki i siada./
/ Na scenę energicznym krokiem wchodzi małżeństwo.On z komórką, ona za nim z paczkami/
On: / do komórki/ - Halo ? Pani Józia ?. Spakowała nas pani?
Nie ? Zdąży pani, zdąży, samolot mamy za 5 godzin, teraz
robimy przerwę na lancz. Wigilia ? No,wiem. Pani Józiu,
tam, gdzie lecimy, wigilia będzie jutro. Zresztą to nie
takie ważne. Tylko niech będą gotowe. /rozłącza się i mówi
do żony/ - No, prawie nas spakowała, możemy gdzieś wstąpić
/ spacerują po scenie/
Ona:- Mam tylko nadzieję, że nie zapakowała kożuchów.
Ona sobie nawet nie wyobraża, że są miejsca, gdzie w
Boże Narodzenie można się kąpać w ciepłych falach.
On: - Co się dziwić, prosta kobieta ! Cieszysz się na ten wyjazd ?
Ona: - No...tak..oczywiście...chociaż dzieci....
On: - Co, dzieci ?! Co, dzieci !!?. Przecież miałaś to załatwić, wiesz jaki miałem pioruńsko ciężki tydzień!
Ona: - Tak, tak.Viola trochę płakała, ale już wczoraj wysłałam ją do tej...no...jak ona się nazywa..no, mniejsza z tym, do tej koleżanki, co jej rodzice dzwonili i mówili, że może u nich. A Bartek...
On: - Co znowu z Bartkiem ??!
Ona: - No, wyobraź sobie, że zostaje w domu z panią Józią.
Powiedział, że razem zjedzą kolację, śledzia i inne, obiecała mu prawdziwe pierogi z grzybami...
On: - Z panią Józią ?? Z pomocą domową? Emerytką do tego??
A cóż to towarzystwo dla nastolatka? Co, nie miał innych pomysłów ??!
Ona: - Nic nie mówił. A prezenty to chyba na łóżkach im zostawimy,co? Bo choinki nie warto było...ale wiesz.. tak mi jednak jakoś....
On: - Tylko nie zaczynaj ! Już to obgadaliśmy!! ZROZUM, oni mają wszystko !! Lekcje konnej jazdy ? Proszę bardzo! Korepetycje ?Bardzo proszę! Nowe komputery? Ależ,tak! Motorower? Rolki? Gitara? OK ! OK !
Ona: - No, tak. chodzą przecież jeszcze na hiszpański,Bartek na judo, Viola na balet, prawda ? Byle by się uczyli, prawda?
On: - No, sama widzisz. Brakuje im czegoś ? Gwiazdki z nieba tylko !!
Ona: - Ale wiesz, Viola była jakaś taka...
On: - Przejdzie jej.Będzie się świetnie bawiła.zobaczysz
Ona: - Ale jednak.....
On:/ ze złością/- Słuchaj ! NIE PO TO HARUJEMY OD RANA DO wieczora, żeby nie móc skoczyć sobie do ciepłych krajów! Co to, pierwszy raz ? Zapracowujemy się dla nich, a....
Ona: - Już to mówiłeś, wiem.
On: - Więc w czym problem ? Chodź, skoczymy na drinka.Ten tłum ludzi biegający nie wiadomo za czym, gdzie i po co już mnie zmęczył !!Przesada z tymi świętami! Wolne dni, po prostu wolne dni. To się liczy !!!
/ kończąc rozmowę zbliżają się do ławki i siadają z innymi/
Sąsiadka I :- Widziałaś i słyszałaś ?
Sąsiadka II: - Słyszałam i widziałam./znika z okna/
/Nadchodzi młode małżeństwo, rozglądają się niepewnie,on taszczy ciężką walizkę, ona chyba spodziewa się dziecka/
Sąsiadka I: / wychylając się z okna /
- A państwo do kogo ?
Mąż: - Przyjechaliśmy do rodziny na Święta. Dokładnie,to do mojego starszego brata.
Żona:- To tu jest ulica Sosnowa 24, prawda ? Ciesielscy się nazywają, trafiliśmy ?
Sąsiadka I : - A....wy do Ciesielskich,tak? Nie ma co wchodzić czy pukać. Wyjechali.
Mąż; - Gdzie ? Jak ?
Sąsiadka I:- No, to pan nie wie, gdzie teraz ludziska jeżdżą? Na zachód. Tu już mało kto został. I oni też. Zapakowali co się dało i pa,pa, na zarobek.
Mąż: - Nie mogę uwierzyć !! Nikomu nic nie powiedzieli? Nie dali nawet znać? Jest pani pewna ?
Sąsiadka I : - A co mieli gadać? Okazja się trafiła,to prysnęli. Nam też nie mówili, bo po co.
Żona: - Ale sami nas zaprosili na te święta! To, jak to tak ?
Sąsiadka I: - Paniusiu, przy tym całym harmiderze, co się robi wokół wyjazdu, to kto by tam pamiętał! Kupa spraw do załatwienia, wiadomo.
Mąż: No, zostaliśmy na lodzie
Żona: - Bo wie pani, mieliśmy razem spędzić wieczór wigilijny i w ogóle, a tu już późno i co my teraz zrobimy?
Sąsiadka I : - No cóż, trzeba będzie z powrotem..no..albo przespać się w jakimś hotelu. Wzięłabym was do siebie, kochaniutcy, ale...stół niewielki, nas sporo,bo i szwagry, karpik też mały, a moi lubią pojeść, nie powiem.
Mąż: Jest tu gdzieś jakiś hotel? Żona niezbyt dobrze się czuje, czwarty miesiąc,rozumiecie. Musimy tu gdzieś zanocować,zresztą,nawet pociągu dziś by nie było.
Sąsiadka I : - No, zaraz, dam wam numer, o mam,hotel "Nadzieja" przy rynku 3353476
/mąż dzwoni z komórki/
Mąż: - Nikt nie odbiera
Żona: - Może tam nikogo nie ma. W końcu święta...
Sąsiadka I : - Zaraz, momencik.....hej, stary / krzyczy "w głąb" domu/ Hotel "Nadzieja", wiesz coś? Ale pech.Remont mają.
Żona: - To co tu robić? Gdzie my się podziejemy? Ja...
Sąsiadka I : - Ja już tu nie poradzę. Spróbujcie się dostać jakoś do domu albo....gdzieś dalej zapukajcie NO,to....Wesołych Świąt !
/ młode małżeństwo odchodzi wolno w kierunku ławek. Siadają./
/Z okna wychyla się druga sąsiadka/
Sąsiadka II: - Co to za jedni tu byli ?
Sąsiadka I: - Ale numer, mówię ci. Przyjechali do tych Ciesielskich ,co wyjechali.
Sąsiadka II: - Tych, co robotę podłapali w Holandii ?
Sąsiadka I : - Właśnie. Nie byli nawet natrętni.Ona trochę bladawa, podobno w ciąży, ale kto ich tam wie. No...myślałam, czy by ich nie zatrzymać, ale..
Sąsiadka II: - Pani droga, dwie gęby więcej do stołu i to obce ? Nigdy nie wiadomo, co to za ludzie,a w końcu to rodzinne święta.
Sąsiadka I: - Święta racja, przede wszystkim: rodzina.U nas już świątecznie się zrobiło, stary nawet białą koszulę zgodził się założyć, a i dzieciaki mniej się kłócą.
Sąsiadka II: - Tak, u nas też. No i choinka robi swoje, u nas w tym roku świerczek syberyjski.
Sąsiadka I : - Tak, tak. Ten wieczór ma coś w sobie
Sąsiadka II: - I serdeczniej się robi.To Wesołych Świąt !
Sąsiadka I : - Nawzajem. I mężowi niech pani pożyczy. Kawał chłopa z niego
Sąsiadka II: - Pilnuj pani swego!!
/ jednocześnie "zamykają" okna i znikają/
/ Wolnym krokiem nadchodzi dwóch dostojnych "uczonych"/
Uczony I : - Czytałem wiele ksiąg.
Uczony II : - Ja też.
Uczony I : - Spędziłem wiele godzin na rozmyślaniu o zjawiskach tego świata.
Uczony II : - I co ?
Uczony I : - I na koniec wiem, że NIC NIE WIEM.
Uczony II : - To tak ,jak ja.
/ dogania ich trzeci , "empirysta" i się włącza w rozmowę/
Empirysta: - A ja, panowie, może mniej czytałem, może mniej rozmyślałem, ale obserwowałem, badałem, porówny- wałem,oglądałem i mierzyłam....
Uczony I : - I co ?
Empirysta: - I też wszystkiego nie wiem. Są rzeczy, które się filozofom nie śniły. I też ich nie umiem wyjaśnić.
Uczeni I i II razem: - TO TAK, JAK i MY.
Uczony I: - Czyli...uważacie...że istnieje COŚ...KTOŚ...... GDZIEŚ, czego nie można poznać i objąć rozumem ? COŚ, KTOŚ, co ma wpływ na obraz tego świata, a my tego nie wiemy ??
Uczony II: - Ale....przeczuwamy...../ słychać cichutko mruczaną kolędę/
Empirysta: - Zaraz....dziś jest chyba jakieś święto ?
Uczony I : - Tak. Nazywa się Boże Narodzenie.
Uczony II: - BÓG ? Czy to może być BÓG ? Czy to jest jeszcze jedna droga do pełnego zrozumienia wszystkiego ?
Empirysta : - Mędrcy tego świata nie powinni odrzucać żadnych dróg poznania
Uczony I : - Droga wiary ? Czy idąc tą drogą też można dojść do podstaw wszechświata ? I zrozumieć początek i koniec ? I to, co między ?
Uczony II : - To spróbujmy nią pójść
/gasną światła np. lampki w "oknach", światła na choince. W
blasku punktowo oświetlonego drogowskazu "Betlejem" występujący wstają z ławek i wolno ruszają w "odpowiednim" kierunku,słychać coraz głośniej śpiewaną kolędę "Pójdźmy wszyscy do stajenki",do której dołączają się głosy aktorów.
K o n i e c
/ odczytanie życzeń dla wszystkich obecnych/