Tam po za ciszą inny świat się dzieje
mimo kolorów szarzeje firmament
wschodem wstawały szlachetne nadzieje
zachodem purpurą okrył się testament
i jakoś trudno w boju ludzkich schorzeń
przejść obojętnie bez żadnego słowa
tylko mi taka myśl na horyzoncie
jaśnieje jak obłok wtem żałość się chowa
wiem teraz mój Jezu jakiego strasznego
doznałeś o wtenczas bólu pohańbienia
że kiedy szyderstwo kaleczy me serce
mój rozum tak nagle doznaje olśnienia
wiem jak Cię bolała po stokroć ta męka
gdy mi ktoś ostrym zarysem próbuje
o Panie Twa miłość jak studnia najgłębsza
jej granic ta ludzkość cała nie ujmuje
mi już nie potrzeba współczucia z wrogości
ani zrozumienia wokół ludzkiej miary
ja Ciebie Panie chcę trzymać za rękę
i tulić Twej łaski pożyczone dary
i płakać nie będę nie będę się skarżyć
gdyby nawet w złości innych ja się wznoszę
wystarczy że Jesteś i gdy spojrzysz na mnie
tylko nie odchodż o jedno Cię proszę.