Literatura polska obfituje w utwory zabawne, śmieszne, ironiczne. Od dawien dawna w tekstach wielu twórców widać przejawy drwiny, szyderstwa, kpinę z ludzkich zachowań itp. Efektem tych zabiegów jest śmiech, wynikający na przykład z zaskoczenia czytelnika, zauważenia przez niego absurdu czy sprzeczności. Aby jednak ten efekt osiągnąć pisarze wykreowali postać błazna, która wraz z upływem czasu kreowana była w rozmaity sposób. Nie sposób rozpocząć rozważań nad motywem błazna bez analizy znaczenia tegoż słowa. Otóż błazen kojarzy nam się z klownem – komikiem występującym w cyrku. Gdyby odnieść tę cyrkową postać do ludzkiego charakteru to błaznem będzie człowiek niepoważny, ośmieszający się, kompromitujący się, będący pośmiewiskiem. Dawniej błaznem był człowiek zatrudniony na dworach królewskich – trefniś, wesołek, komik. Bardzo często jednak postać błazna – wielkiego prześmiewcy kojarzono z mędrcem.Warto wspomnieć tu o średniowiecznym i renesansowym karnawale. Był to okres, gdy znikały wszystkie hierarchie, zawieszano przywileje, nadchodził czas wspólnej zabawy. Głównym elementem święta był śmiech, który uwalniał od ascezy, pokuty, dogmatów i nakazów, który wywracał także cały świecki i kościelny porządek. Stałym elementem karnawału było odwrócenie ról i obieranie tymczasowego króla, to znaczy koronowanie osła lub błazna. W karnawałowych korowodach, na odpustach i jarmarkach przewijały się postacie wielkoludów i liliputów, królów i błaznów. W kulturze średniowiecza i renesansu błazen należy do ścisłej kasty ulicznych śmieszków, nadwornych trefnisiów. W tym okresie pojawia się jako oznaka błaznowości kaptur z dzwoneczkami i barwny, jaskrawy stój. Do szczególnych wydarzeń karnawału należały „święta błaznów” lub ich regionalne odmiany „święto głupca” czy też „święto osła”. Wszystkie gry w czasie tych świąt stanowiły groteskową degradację różnych obrzędów i symboli religijnych czy państwowych. Od tego czasu prawem błazna (nawet na królewskim dworze) było bezkarne krytykowanie, ośmieszanie, szydzenie.
Bardzo popularnym bohaterem literatury średniowiecza i wczesnego renesansu stał się Marchołt – bohater opowieści ludowej o sprytnym i rubasznym prostaku, płatającym figle możnym tego świata. Polskiej adaptacji takiego tekstu dokonał Jan Koszyczek pisząc Rozmowy, które miał król Salomon mądry z Marchołtem grubym a sprośnym. Obraz Marchołta jest tu przeciwstawieniem obowiązujących w epoce wzorów – wzrost krótki, wielka głowa, uszy kosmate, oblicze osła, włosy koźle... Rubaszny i chytry wieśniak w rozmowie z mędrcem zapędza go w kozi róg. Król zadaje prostakowi wiele zagadek, które ten rozwiązuje wystawiając mędrca na pośmiewisko. Skazany na szubienicę prosi chytrze króla, by mógł sobie wybrać drzewo, na którym zawiśnie, nie może jednak znaleźć odpowiedniego i w ten sposób unika stryczka. Marchołt jest jakby odwrotnością mądrego Salomona.
Innym wcieleniem błazna był Sowizdrzał, który pojawił się w Niemczech. Przedstawiano go na koniu, trzymającego w jednej ręce okrągłe zwierciadło a w drugiej sowę. Polski tekst Sowiźrzał kratofilny i śmieszny opowiada o wędrówce tegoż wesołka. Ten zbiór około stu błazeńskich opowiadań o przygodach Sowizdrzała ukazuje ulubiony żart bohatera: dosłowne i dokładne wykonywanie poleceń. Robi on głupców z księży, mistrzów uniwersyteckich i królów. Jego śmiech ma przy tym właściwości dydaktyczne, nigdy nie jest pustym śmiechem. Postać tego ludowego prześmiewcy zainspirowała w Polsce nurt literatury sowizdrzalskiej.
Człowiek – błazen to jeden z tematów twórczości Jana Kochanowskiego. W utworze Człowiek boże igrzysko pokazuje, jak człowiekowi zdaje się, że wszystko może sobie w życiu zaplanować, że cały świat został stworzony dla niego. Przewrotna natura człowieka sprawia, że gdy tylko dłużej sprzyja mu szczęście, staje się zarozumiały i hardy, uważa, że jest prawie równy Bogu. Takich ludzi Kochanowski nazywa błaznami:
Próżno to, błaznów pełno wszędzie.
Człowiek jest tylko marionetką, zabawką w rękach Boga i Fortuny. W oczach Kochanowskiego duma człowieka i jego wyobrażenie o własnej wielkości są po prostu błazeńsko śmieszne.
Podobną wersję człowieka – błazna przedstawia nam Erazm Z Rotterdamu w utworze o wymownym tytule – Pochwała głupoty. Ten renesansowy myśliciel podkreślił, że ludzie kochają złudzenia i bardzo niechętnie poznają prawdę, nawet o sobie samych. Erazm siebie nazywa widzem a życie kojarzy z komedią i grą masek. Ludzki los to dla niego kreacja sceniczna, która jest nieudana. Autor krytykuje tu wszystko i wszystkich, nie oszczędza nawet siebie i swych przyjaciół, atakuje przesądną wiarę ludu w duchy i chochliki, jak również chrześcijańskie rytuały wplątywane w modlitwy do świętych, szydzi z zawodów i prac oraz tych, którzy składali śluby klasztorne. Według Erazma jedynie Bóg posiada mądrość a my, zwykli ludzie to właśnie ta głupota, niewiedza, z którą o dziwo jest nam dobrze bo lepiej nic nie wiedzieć.
W literaturze odnaleźć można wielu władców błaznów. W moim mniemaniu, jednym z nich jest Król Marek z Dziejów Tristana i Izoldy. Tytułowych bohaterów łączy miłość po wypiciu magicznego eliksiru. Ich uczucie nękane jest rozstaniami i przeciwnościami losu. Tristan za sprawą czarów zakochuje się w kobiecie, która ma zostać żoną króla. Tristan staje przed trudnym wyborem: szczęście z ukochaną czy lojalność wobec króla? Sam król Marek wydaje się być błaznem, który nie widzi romansu rozgrywającego się pod jego nosem. Ulega wielu sztuczkom, daje się nabrać na błahe kłamstewka. Nawet podczas nocy poślubnej kochankowie uciekają się do podstępu – Izoldę zastępuje wierna służebnica. Król naiwnie wierzy w szczerość swego rycerza. Nawet kiedy dowody na zdradę stają się niepodważalne i tak udaje, lub chce wierzyć w niewinność bliskich mu osób. Tu pojawia się jeszcze jeden błazen, prawdziwy, o imieniu Frocyn. To garbaty, szkaradny karzeł, który śledzi kochanków i donosi królowi o ich spotkaniach. Frocyn to także znawca magii i czarów, które w połączeniu z nienawiścią do Izoldy stają się niebezpieczne. To on rozsypuje mąkę przy łożu Tristana by obserwować jego ślady. Dopiero śmierć staje się wybawieniem dla kochanków z tej trudnej sytuacji. Spoczywają obok siebie, a splatające się w symbolicznym uścisku drzewa wyrastające z ich grobów dają do zrozumienia, że wreszcie zaznali szczęścia razem. Król pozostaje jednak rogaczem i błaznem.
Nie tylko średniowiecze i renesans obfitowały w postacie błaznów. Motyw wzorowania się na dworskich wesołkach widoczny jest także w epokach późniejszych. W Ślubach panieńskich błazeńsko śmieszny jest Gucio, który nic sobie nie robi z obowiązujących norm obyczajowych. Przede wszystkim chce się bawići używać życia, poważne sprawy – jak na przykład jego małżeństwo pozostawia wujowi, na którego też spadają obowiązki płacenia karcianych długów. Gucio wraca nocą lub nad ranem ze swych nocnych eskapad, wchodzi do domu oknem, toteż nic dziwnego, że później w salonie pani Dobrójskiej zasypia rozpostarty na krześle, odpowiadając półsłówkami na pytania pań, gorsząc swoim brakiem manier. Fredro ośmiesza tu romantyczną koncepcję miłości - Gucio (czyli Gustaw) jest imiennikiem nieszczęśliwego mickiewiczowskiego kochanka. Stanowi jednak zupełne jego przeciwieństwo - to bawidamek, łamacz serc i lew salonowy. Miłość rozumiana jest tu zupełnie inaczej. Aleksander Fredro tworzył komedie w czasach, które - zdawałoby się - zupełnie nie pasują do tego typu twórczości. Nie gloryfikował cierpienia narodu ani cierpienia z miłości, lecz pokazywał, że życie jest piękne,a miłość może być. Błazen – Gucio jest kpiną skierowaną w górnolotne, patriotyczne testy, w których bohaterowie byli buntownikami i samotnikami.
Wesele, nawiązujące notabene do rzeczywistego wesela Lucjana Rydla z Jadwigą Mikołąjczykówną z Bronowic, które odbyło się 20 XI 1900 w domu Włodzimierza Tetmajera (utożsamianego w dramacie z Gospodarzem), to także utwór nawiązujący do motywu błazna. Przed Dziennikarzem pojawia się Stańczyk, błazen króla Zygmunta Starego, później Zygmunta Augusta. Do tradycji narodowej wszedł on jako mędrzec zatroskany o losy kraju, toteż na jego widok Dziennikarz mówi: wielki mąż. Stańczyk obnaża wewnętrzną słabość przedstawiciela krakowskich „stańczyków”, który wszędzie widzi zło, małość, brak perspektyw:
Myśmy słabi – wielkość gniecie, nie widzę, nie widzę dróg.
Mądrość Stańczyka polega tu na pokazaniu Dziennikarzowi całej błazeńskiej pozy wygłaszanych przez niego dekadenckich twierdzeń oraz uświadomieniu mu groźby płynącej z utrzymywania narodu w przeświadczeniu o jego małości oraz śpiewaniu mu krucznych tonów. Ostateczne fiasko akcji narodowej spowodowane jest przez wzajemną nieufność głównych sił społecznych w Weselu: grupy inteligencji i mieszczaństwa oraz grupy chłopskiej. Wyspiański uznaje, że aby odzyskać niepodległość, Polacy powinni się dogadać między sobą. Tymczasem taki dialog nie jest możliwy – dlatego właśnie Polacy są żałośni i śmieszni w swoim tragizmie. Wyspiański stworzył historię wesołą i ogromnie przez to smutną bo zaprezentował bardzo pesymistyczną ocenę polskiego społeczeństwa i szans odzyskania niepodległości. Autor nie dostrzegał perspektyw w przyszłości. Wysiłki na rzecz walki o nową Polskę zostają zatracone w chocholim tańcu.
Chciałbym teraz bliżej przyjrzeć się postaci wspomnianego już Stańczyka. Był to nadworny błazen zwany także Stasiem Gąską. Słynął z ciętego dowcipu,w którym nie oszczędzał władców ani ich posunięć politycznych. Szczególnie znana była jego krytyka hołdu pruskiego, którą zyskał sobie opinię patrioty, człowieka wykształconego – mędrca. Obraz Matejki przedstawiający postać tegoż błazna nie jest radosny - przygnębienie malujące się na jego twarzy i pozycja wyrażająca rezygnację skłaniają widza do refleksji. Z dawnego tytułu brzmiącego Stańczyk w czasie balu na dworze królowej Bony wobec straconego Smoleńska możemy się domyślać, iż Stańczyk myśli o przyszłości Polski. Postać Stańczyka jest bardzo dobrze oświetlona przez co jaskrawy ubiór kontrastuje z otoczeniem i stawia błazna na pierwszym planie. Dopiero wnikliwy widz spostrzeże, że za oknem widać spadającą kometę – być może symbol zagłady Polski? Twarz błazna to autoportret Matejki – maluje się na niej niepokój, troska o losy kraju. Splecione ręce to kolejny symbol – dezaprobata dla poczynań władców. Drugi plan to ludzie zgromadzeni na balu – gdy się im przypatrzymy można zauważyć beztroskę i dobrą zabawę. Stańczyk w swoich rozmyślaniach jest odosobniony, smutny.
Motyw błazna wykorzystał w swojej twórczości także Henryk Czarnecki. Obraz zatytułowany Życie (Błazen) miał być w pierwotnej wersji ukazaniem piękna świata i ulotnością życia ludzkiego. Motyl widoczny na palcu błazna to właśnie kruche życie ludzkie, a życie to błazen, symbolizujący przewrotność losu, żart z człowieka, który tak bardzo stara się o karierę, pieniądze, że zapomina o tym by tę chwilę jaką jest życie dobrze wykorzystać. Błazen zastanawia się nad motylem, obserwuje go z uwagą i lekkim uśmiechem na twarzy. Można nawet pomyśleć, że tak właśnie na ludzi patrzy Stwórca, ciekaw co zrobimy z tym co od niego otrzymaliśmy.
Myślę, że czas podsumować moją wypowiedź i wyciągnąć wnioski. Zaprezentowałem różne ujęcia motywu błazna w literaturze i sztuce. Przykłady utworów, które omówiłem dowodzą, że błazen to nie tylko postać mająca rozśmieszać, bawić. Już dawniej błazen był ustami króla, mówił to czego inni bali się powiedzieć. Cechą błazna był spryt, dowcip i niebywała inteligencja – ironia czy krytyka musiała być tak skonstruowana, aby urażony władca nie pozbawił go życia. Wychodząc z założenia, że błazen to człowiek ośmieszający się można powołać się na króla Marka. Postać ta ukazuje wady człowieka, które sprawiają, że w oczach innych ludzi jest on śmieszny, ułomny. Marek jako specyficzny władca – błazen udowadnia swoją szkodliwość dla narodu. Widać tu krytykę ludzkich postaw, zachowań. Błazen bezmyślny, ignorant, głupiec to postać Gucia, który ignoruje wszelkie zasady i zachowuje się skandalicznie. Jego postawa budzi politowanie i śmiech. Przeciwieństwem jest Stańczyk, uważany za patriotę, obrońcę idei. To przykład błazna uznawanego za mędrca. Dziś błazen nie kojarzy się jednoznacznie z humorem. Jego naśladowcy np. joker, klaun, budzą dziś już inne uczucia. To tajemnicze postacie, które budzą grozę. Pod maską błazna współcześnie obnażamy wady polityków, władzy. Współczesny błazen to już nie człowiek w charakterystycznym stroju, a satyryk, członkowie kabaretu, którzy za pomocą skeczy pokazują nam nasze wady, a my świadomie lub też nie śmiejemy się z nich – czy nie robimy z siebie błaznów? Postać błazna nie jest do końca odgadniona – za przebraniem, maską, pozą kryje się człowiek, którego zamiarów nie znamy i nie wiemy kto z kogo tak naprawdę się śmieje.