Szymek
Leżę w łóżku w moim małym pokoiku. Mam zapaloną lampkę nocną i oglądam książeczkę dla dzieci. Bardzo lubię obrazki. Nie potrafię jeszcze czytać, bo mam dopiero 4 latka.
Lubię bajki o rycerzach, bo są tacy silni i mądrzy. Jak dorosnę też chciałbym być rycerzem.
Oni są też odważni. Ja nie jestem. Jutro idę po raz pierwszy do przedszkola. Mama tłumaczyła mi, że tam jest fajnie: jest dużo zabawek, miłe panie i bedę się bawił. Jest też dużo dzieci i na pewno znajdę sobie przyjaciół.
Ja nie mam kolegów. W sumie chciałbym ich mieć, ale nikt za bardzo nie chce się ze mną bawić. Nie dla tego, że jestem mały. Ja jestem, jak to mówi moja mama, trochę inny. Mam oczywiście głowę, nogi, ręce i całą resztę jak inne dzieci, ale to moje ciało nie działa, tak jak u innych. Kiedy chodzę, to moje nóżki trochę się uginają, jakbym miał bardzo ciężkie ciało. Kiedy chcę coś powiedzieć, to zamiast słów słychać takie dziwne bulgotanie i nikt mnie nie rozumie. Wtedy się denerwuję i inni też są zdenerwowani. Boję się tego.
Kiedy chcę rysować, to moja ręka nie trzyma kredki jak trzeba, bo na kartce prawie nic nie widać. Nie lubię rysować. Lubię klocki, bo mogę je przekłądać i wtedy nie widać, że jestem inny.
Boję się jutra. A jak mnie nie polubią? Mama musi iść do pracy, tata też. Trochę też jestem ciekawy, czy fajne będą zabawki, czy Pani jest miła.
- Śpisz syneczku?
Mmmmmhmmm.
Daj, odłożę książeczkę, już czas spać, bo jutro twój wielki dzień! Pierwszy dzień w przedszkolu. Kocham cię. Wszystko będzie dobrze, mój rycerzu. Śpij dobrze.
Ja też cię kocham mamusiu. Chciałbym ci to kiedyś powiedzieć...
I znowu leżę w łóżku. Lampka się pali, a ja myślę nad tym, jakie to przedszkole jest na prawdę.
Rano mama ubrała mnie ładnie, zjadłem śniadanie i pojechaliśmy do przedszkola. To przedszkole jest duże. Otwarła nam pani woźna i poszliśmy do szatni. Dostałem szafkę, gdzie mam się przebierać. Było tam dużo dzieci. Patrzyli na mnie. Mama mnie rozebrała i powkładała moje ubrania do szafki. Kupiła mi nowe papucie, takie z rakietą. Wzięła mnie za rękę. Mocno ją trzymałem. Bałem się. Weszliśmy do sali: była duża i jasna. Pod ścianami regały pełne zabawek. A na środku podłogi dywan. Też kolorowy. I były dzieci. Patrzyły na mnie zaciekawione. Pani podeszła i powiedziała, że ma na imię Asia i będę się z nią bawił. Wzięła mnie za ręką. Mama mnie pocałowała i powiedziała, żebym był dzielny i wyszła. Nie chciałem, żeby mnie zostawiała. Zacząłem płakać. Pani mnie przytulała, zabrała mnie do biurka, posadziła na kolanach i wytarła mi oczy, nos i buzię. Trochę zrobiło mi się lepiej. Pani powiedziała, żę teraz będziemy śpiewali i mam usiąść na dywanie. Pani powiedziała, że mam na imię Szymon i będę chodził do tej grupy. Kazała, żeby dzieci mnie przywitały. Usiadłem obok dzieci, ale one odsuwały się ode mnie. Patrzyły zaciekawione. A mnie ze zdenerwowania cieknie z buzi ślina i dzieci zaczynają się śmiać. Nie wszyscy, ale jest mi przykro. Pani bierze chusteczkę i wyciera mi tą ślinę. Za chwilę jest śniadanie. Mamy iść do ubikacji. Ja potrafię sikać sam, ale czasem zapomnę i wtedy mam mokre spodnie. Na śniadanie siedzimy przy małych stoliczkach. Herbatka jest dobra, słodka. I chlebek z serem. Lubię jeść. Potrafie zrobić to sam, choć później mama musi sprzątać ze stołu, bo dużo okruchów zostawiam i czasem wylewa mi się picie. A dziś muszę dać sobię radę sam. Nawet z tym jedzeniem nie było tak źle. Pani mnie pochwaliła, że ładnie i dużo zjadłem. Kiedy po śniadaniu mieliśmy usiąść na dywanie, dzieci nie chciały siedzieć obok mnie. Chłopiec powiedział mi:
Nie lubie cię!
I odsunął się ode mnie. Pani tego nie słyszała. Bardzo mi było przykro. Już mi się tutaj nie podoba. Chcę do mamy. Nie chciałem się bawić. Nie mam kolegów. Dzieci wcale do mnie nie podchodzą więc usiadłem na krzesełku koło Pani i siedzę. Czekam na moją mamę. Chłopiec mnie nie lubi. Nie chcę tu być. Dzieci cały czas na mnie patrzyły i czasem pokazywały mnie palcami. Niektórzy się śmiali. A ja nie umiałem im powiedzieć, że ja też chciałbym się z nimi pobawić, że umiem układać klocki. Więc siedziałem i czekałem na mamę. Jutro mam tam znowu iść. Pewnie będzie tak samo, nie lubię tam chodzić.
Mama pytala Panią czy byłem grzeczny. Pani powiedziała, że bardzo i pogłaskała mnie po głowie. Pani jest miła.
- Idź spać syneczku. Jutro idziemy znowu do przedszkola. Dobrej nocy.
Mhmmmhmm.
Nie chcę tam iść....
A dzisiaj znowu byłem w przedszkolu. Mama mnie zaprowadział i znowu usiadłem na krzesełku. Pani mnie pytała, czym chcę się bawić, ale nie zrozumiała co mówiłem i siedziałem na tym krzesełku do śniadania. Patrzyłem na inne dzieci, jak fajnie się bawiły. Była tam też taka dziewczynka z długimi jasnymi włosami. Łądna jest i często się śmieje. I chłopiec, który budował z klocków ogromną wieżę. Też chciałbym taką wybudować. I tak się zapatrzyłem, że zrobiłem siku w majtki. Poczyłem tylko ciepło na nogach i bałem się ruszyć. Pani to zaraz zobaczyła i zabrała mnie do łazienki, aby mnie przebrać. Dzieci, niektóre dzieci, się śmiały. Przykro mi było. Przecież nie chciałem! Chcę do mamy...
Pani usiadła razem z nami na dywanie i zaczęła opowiadać o takich dzieciach jak ja: które są trochę inne. Mówił, że to, że czasem nie mówią i nie poruszają się jak inne dzieci, to nie znaczy że nie mają serca i nie czują. Wręcz przeciwnie: czują więcej i mocniej i na pewno chciałyby bawić się z innymi dziećmi, tyklo boją się. Trzeba takim dzieciom pomóc i zaprosić je do zabawy. Pani mówiła tak ładnie, jakby to była bajka. Pani zaproponowała też, abyśmy przynieśli swoje ulubione bajki na jutro do przedszkola. Postanowiłem, że przyniosę bajkę o rycerzu, moją ulubioną. Ale dzisiaj się jeszcze nie bawię. Boję się. Może nie będą chcieli abym się z nimi bawił?
Pani mówiła, że na jutro macie zabrać bajki, którą chcesz zabrać?
Mhmmmmmh
No, tak jak myślałam, o rycerzu. Dobrze. Na pewno się wszystkim spodoba. Dobrej nocy.
Dzisiaj w przedszkolu stało się coś dziwnego. Kiedy przyszedłem, było już dużo dzieci. Usiadłem jak zwykle na krzesełku. Na "moim miejscu" jak mówi Pani. Siedziałem tak do śniadania. A potem podeszła do mnie ta dziewczynka z jasnymi włosami. Myślałem, że chce coś zabrać z biurka, ale ona zapytała
Chces się pobawić?
Mmmmhmmm
Nie umiałem inaczej powiedzieć. Nie zrozumiała mnie. Bardzo się zdenerwowałem, bo chciałem się z nią pobawić i tak mi było smutno, że ślina zaczęł mi lecieć po brodzie i znowu dzieci na mnie patrzyły. A ta dziewczynka podeszła do Pani i zapytała:
-Cy mogę chusteckę? Szymkowi leci ślinka, to mu ją wytrę!
Nie mogłem uwierzyć własnym uszom! Pani dała jej chusteczkę, ona wytarła mi buzię i już nie pytała, czy chcę się bawić, tylko wzięła mnie za rękę i pociągnęła na dywan. Byłem wśród dzieci. Patrzyli na mnie ciekawie. Na dywanie były klocki rozsypane i usiadłem. Zacząłem je układać. I dzieci przestały patrzeć na mnie. Byłem taki jak one. Bawiłem się w przedszkolu na dywanie. Może nie jest tu tak źle? I obiad był dobry i dzieci wołały:
Chodź Szymek, są klocki. A chcesz autko?
I nawet nie czekali czy odpowiem, tylko podawali. I podał mi ten chłopiec, który wcześniej bawił się klockami. Wziąłem od niego.
A potem, Pani powiedziała, że wybierze książkę, którą dziś poczyta z tych bajek, które przynieśliśmy do przedszkola. Wybrała moją: "O dzielnym rycerzu". Dzieci słuchały i podobała im się. Jak Pani przeczytała, to z radości zacząłem klaskać i dzieci też klaskały i uśmiechały się, nie śmiały, tylko uśmiechały. Czy byłem kiedyś taki szczęśliwy? Chyba nie.
-Kochanie, idź już spać. Już wystarczy tych bajek. Jutro przedszkole.
-Hmmmhmmmmm
Uśmiechnąłem się do mamy. Może jutro pobawię się znowu klockami? A może ta dziewczynka znowu będzie się ze mną bawiła? Fajne to przedszkole.
A dzisiaj był bardzo fajny dzień. Bawiłem się z Julką – bo tak ma na imię ta dziewczynka z jasnymi włosami. A Eryk to ten chłopiec od autka. Kiedy siedzieliśmy na dywanie, to dzieci siedziały obok mnie i już nie patrzyły. I szliśmy na przedstawienie teatralne do innej sali. Pani kazała ustawić się w pary. A czy ja będę miał parę? A tu zaraz podeszła Julka i pocałowała mnie w policzek, wzięła za rękę i powiedziała:
Lubię cię. Będziesz moją parą?
Hmmmmmmhmmm!
Wzięła mnie za rękę i poszliśmy. Moje nogi nie chodza tak dobrze, więc szliśmy jako ostatnia para. Ale Julce to nie przeszkadzało. Trzymała mnie mocno, żebym się nie przewrócił. Dzieci z innych grup patrzyły na mnie. Ale już się tym nie przejmowałem: szedłem z Julką za rękę i mam kolegę Eryka. A to przedstawienie to było o rycerzu i tak mi się podobało i znowu zaczęła mi lecieć ślina. Dzieci z innych grup się śmiały, a Julka poszła po chusteczkę i wytarła mi buzię i powiedziała, że jestem fajny i nie wolno się ze mnie śmiać, bo ja mam też serduszko i bądzie mi przykro. Nigdy nie czułem się tak ważny. Pani Asia pochwaliła Julkę, a kiedy wróciliśmy do sali, Kacper podszedł do mnie i mnie przytulił. Czy to może być prawda: mam kolegów!? Dzieci bawią się ze mną i już nie patrzą i nie przejmują się, jak mi ślina leci. To przecież nic takiego! A ja nauczyłem się pokazywać głową tak i nie.
Lubię to przedszkole. Już nie jestem tutaj inny.