Krystyna Jesionek na podstawie skeczu kabaretowego na Mały Festiwal Teatralny
Klasa IV a ma zaszczyt wszystkich widzów zaprosić
na przestawienie (krótkie bardzo)
pod tytułem „Czy to jest bajka o Jasiu i Małgosi?”
N1: Proszę Państwa teraz będzie bajka strrraszna o Jasiu i Małgosi, którzy zabłądzili w strrrrasznym lesie.
N2 Za siedmioma górami, za siedmioma lasami.
N1 A co tak blisko?
N2 Za pięcisetsoma górami. Za, za pięciciutsetsoma górami. Za pięcicia cieciu. Nie, to za daleko!
N1 Za siedemdziesięcioma górami, za siedemdziesięcioma lasami żył sobie drwal z rodziną. Miał drewnianą chatkę.
N2 Sam zrobił.
Drwal: ( z dumą ) Sam zrobiłem.!
N 1 Miał dwójkę dzieci. Sam je wychował!
N2 Miał też drugą żonę.
Żona wychodzi i kłania się: Sam ją miał.
N1 A miał też pierwszą żonę? Pierwsza żona nieśmiało wychodzi zza drzewa.
N 2 Miał.
Drwal : Ale już nie mam. Zgubiła się w lesie. (Żona chowa się za drzewo.)
N 2 I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że druga żona nie lubiła dzieci bardzo. A zwłaszcza dzieci drwala.
N 1. Wysłała więc dzieci do lasu, żeby zabłądziły.
Żona: Hej dzieci drwala! Idźcie do lasu.
N 2 I poszły.
N 1 I zabłądziły?
N 2 Zabłądziły!
N 1 Zdolne dzieci!
N2 I posłuszne. ( Z zastanowieniem) Ciekawe dlaczego druga żona ich nie lubiła?
Małgosia i Jaś chodzą po lesie, zaglądają pod drzewka, witają się z zajączkiem, zabłąkaną kurą, i innymi zwierzakami. W końcu zauważają, że nie wiedzą gdzie są.
Jaś: Małgosia, byliśmy tu kiedyś?
Małgosia: Nie.
Jaś: No to idziemy dalej.
Idą, idą, idą. Spotykają rosiczkę, dziwnego kaktusa, przebranego wilka.
Jaś: (przestraszony) Małgosia, my jesteśmy jeszcze w naszej bajce?
Małgosia: (nie słucha Jasia tylko patrzy z przerażeniem) Jasiu tam jest smok!
Jaś: Małgośka, uciekamy!
Po chwili zdyszani zatrzymują się i rozglądają.
Jaś: Małgosia byliśmy tu kiedyś?
Małgosia: Tak, przed smokiem, rosiczkami i kaktusem.
Jaś: No nareszcie jakieś znajome miejsce!
Małgosia: Jasiu, my stąd już nie wyjdziemy. Jesteśmy zgubieni.(płacze)
Jaś: No, nie histeryyyzuj. To reakcja na stres. Adrenalina ci spadła. Teraz to jesteśmy już tylko zabłądzeni. Tylko zabłądzeni. Zresztą tu jest nawet ładnie. Popatrz, o tam. Drzewko, normalny kwiatek, trawa, Baba Jaga, albo Dziad, jagódki.
Jagódki idą i śpiewają. Jaś ogląda się za nimi.
Jaś: Ładne jagódki.
Małgosia: Jasiu powiedziałeś Baba Jaga?
Jaś: Albo Dziad.
Małgosia: Ale Baba Jaga?!!!!!
Jaś: Oj tam, oj tam. Normalna Baba Jaga albo Dziad, z naszej bajki.
Małgosia: Masz rację Jasiu. To mógłby być ten smok albo inny nieznany potwór.
Jaś: Właśnie! Z Babą - Dziadem mamy szanse.
Baba Dziad podchodzi coraz bliżej.
Małgosia: Ty jesteś Baba Jaga?
B- D Niezupełnie, jako Baba (Dziad?) tylko dojadam.
Małgosia: Czego od nas chcesz?
Jaś: Chcesz złota?
Małgosia: Chcesz pieniędzy?
Jaś: Głupie propozycje, ani złota ani pieniędzy przecież nie mamy. Może ona sama powie czego chce.
Baba Dziad: Dobry wieczór dzieci. Dawno już w naszym lesie nie było tak smakowitych gości. YYY to znaczy nie było tak znakomitych kości. YYY, to znaczy jedno i drugie. Witam was chlebem i solą.
Jaś: A ha ha. Fajna Baba Dziada.
Baba Dziad: Fajny Jasio. I przysuwa się coraz bliżej dzieci. Próbuję skubnąć Jasia.
Jaś. A gdzie z tymi zębami.
Małgosia: Zęby precz od Jasia!
Jaś: No.
Baba Dziad: Ja tylko kawałeczek.
Jaś: Ani kawałeczka.
Małgosia: To nasza ręka.
Jaś: Moja.
Małgosia: Przecież mówię. Nasza.
B – D Uspokójcie się dzieci. Przecież Babusia Dziadusia nie zrobi wam krzywdy. No chodź, no chodź. Babusia Dziadusia lubi dzieci.
Małgosia: Naprawdę lubisz?
B -D. Kocham, (półgłosem) jak to się mówi, przez żołądek do serca.
Jaś: Taka trasa mi nie odpowiada.
Baba: Odwagi. Każdy musi być kiedyś zjedzony. Lepiej, żeby was zjadła babcia Jaga niż robaki. Nieprawdaż? Przecież robaki są takie brzydkie. Tfu!
Małgosia: Brzydkie, brzydkie. Ale tobie też niewiele brakuje.
Jaś: Brawo Małgosia!
Jaś i Małgosia odpychają Babę Jagę.
B -D – Już ja was przyrządzę! Mam nawet taką książkę „Sto potraw z Jasia i Małgosi”. No dobrze,
fajnie było. Pośmialiśmy się, pogadaliśmy. Do pieca!
Jaś: Ale tam pewnie jest gorąco, nie?
B -D No nie wiem, nie wiem.
Jaś: To może skoczysz tam przed nami z termometrem i sprawdzisz jaka temperatura?
B -D Czemu nie. Do pieca, do pieca do pieca.
Małgosia: (zachwycona) Jasiu, jak to sprytnie wymyśliłeś.
B - D Z pieca, z pieca, z pieca - 425 stopni.
Jaś: Małgosia, co sprytnie wymyśliłem?
Małgosia: (załamana) Oj Jasiu teraz to ona na pewno zje nas z marchewką.
B -D Gdzie tam. Z musztardą. Lubię na ostro.
Małgosia: Co, ja nie chcę być w musztardzie.
Jaś: W musztardzie jej nie do twarzy.
Małgosia: Ja chcę być przyrządzona po grecku.
Jaś: Koniecznie. Po grecku. Z marchewką jej do twarzy.
B – D Po grecku nie umiem.
Jaś: To my ci pokażemy.
N 1. I udekorowały dzieci Babę Dziada po grecku. Z marchewką, oliwką i wieńcem laurowym.
N 2 Jak laurowym to też trochę po rzymsku.
N1 Mówiłem, że zdolne dzieci.
N 2 I co dalej?
Jaś i Małgosia: (chórem) I do pieca na 40 minut.
N 2 Okrutne dzieci.
N1 Wcale nie. Baba Dziad miała zepsuty piec, który podczas pogaduszek z dziećmi przyjemnie wystygł. Poleżała w ciemnościach 40 minut, przemyślała swoje życie i postanowiła zostać jaroszem.
N2 Czym?
N1 Wegetarianinem, znaczy przestała jeść mięso. A Jasia i Małgosię odprowadziła do domu.
I na krzyczała na drugą żonę drwala, że dzieci same do lasu puszcza. Te krzyki usłyszała zagubiona pierwsza żona drwala i wróciła do domu. (smok jej pomógł)
N 2 A druga żona poszła się zagubić.
N1 I wszystko jak to w bajce dobrze się skończyło.
N2 Nawet morał jest: Jak się trochę poleży w ciemnym piecu to się nawet Babie Jadze charakter poprawia.