Dziecko z chorobą przewlekłą w przedszkolu
Komisja Chorób Przewlekłych przy Światowej Organizacji Zdrowia definiuje chorobę przewlekłą jako „wszelkie zaburzenia lub odchylenia od normy, które mają jedną lub więcej z następujących cech charakterystycznych: są trwałe, pozostawiają po sobie inwalidztwo, spowodowane są nieodwracalnymi zmianami patologicznymi, wymagają specjalnego postępowania rehabilitacyjnego albo według wszelkich oczekiwań wymagać będą długiego okresu nadzoru, obserwacji czy opieki" (Pilecka 1972: 300).
Do najczęściej występujących chorób przewlekłych zalicza się następujące choroby:
przewlekła choroba wieńcowa, nowotwór, przewlekłe choroby układu oddechowego, cukrzyca.
Cukrzyca – grupa chorób metabolicznych charakteryzująca się hiperglikemią (podwyższonym poziomem cukru we krwi) wynikającą z defektu produkcji lub działania insuliny wydzielanej przez komórki beta trzustki. Przewlekła hiperglikemia wiąże się z uszkodzeniem, zaburzeniem czynności i niewydolnością różnych narządów, szczególnie oczu, nerek, nerwów, serca i naczyń krwionośnych.
Specjalnym trybem leczenia jest podawanie insuliny za pomocą pompy insulinowej. Pompa insulinowa zapewnia stały podskórny dopływ insuliny (zwykle szybkodziałającego analogu lub insuliny ludzkiej) i pozwala na najlepsze wyrównanie glikemii spośród rozwiązań dostępnych na rynku, zwłaszcza przy zmiennym dobowym zapotrzebowaniu podstawowym na insulinę, wymaga jednak dużego zaangażowania chorego we własną terapię, a źle stosowana grozi kwasicą ketonową (Wikipedia, 19.05.2012, godz. 21.00).
W tym miejscu pragnę podzielić się spostrzeżeniami dotyczącymi radzenia sobie w sytuacjach trudnych w grupie, do której uczęszcza dziecko z cukrzycą.
Dziewczynka jest dzieckiem w wieku przedszkolnym - ukończyła sześć lat. Wychowuje się w rodzinie pełnej, jest jedynaczką. Uczęszcza do grupy sześciolatków, przygotowując się do podjęcia nauki w szkole. Od czwartego roku życia choruje na cukrzycę; cierpi też na celiakię. Wymaga nieustannej opieki ze względu na częste sprawdzanie poziomu cukru we krwi oraz podawanie insuliny. Ze względu na celiakię musi mieć specjalną dietę, nie tylko cukrzycową. Zaopatrzona jest w pompę insulinową.
Znaczenie problemu polegało na:
- określeniu roli dziecka w procesie chorowania,
- określeniu psychologicznych problemów dziecka somatycznie chorego,
- poznaniu przez dziecko obrazu siebie i swojej choroby,
- poznaniu procesu i funkcji akceptacji choroby ze strony rówieśników,
- komunikacji z dzieckiem i jego rodziną,
- wypracowaniu sposobów radzenia sobie w sytuacjach trudnych: dziecka, rówieśników, rodziców, nauczyciela.
Dziewczynka nie wymagała pracy korekcyjno – kompensacyjnej. Podczas nieobecności spowodowanej chorobą, indywidualnie ćwiczyłam z dzieckiem, nadrabiając zaległości programowe lub matka ćwiczyła z dzieckiem w domu zgodnie z moimi wskazówkami (gdy nieobecność była dłuższa).
W pracy z dzieckiem wykorzystywałam: relaks psychostymulacyjny, bajki relaksacyjne, zajęcia na kółku teatralnym, twórcze metody pracy, trening autogenny.
Zajęcia grupowe opierały się na indywidualizacji zadań stawianych dziecku do wykonania tak, aby dostosować je do wysokiej inteligencji dziewczynki. Braki programowe, spowodowane chorobą, nadrabiano w ten sposób, aby nie odrywać zbytnio dziewczynki od zabawy z rówieśnikami. Bardzo ważna była także współpraca z matką dziecka – udzielanie wskazówek do pracy w domu, częste konsultacje.
Ważną sprawą było nawiązanie dobrego kontaktu z dziewczynką, a także poznanie jej możliwości intelektualnych w początkowym etapie.
Na początku roku szkolnego zostałam przeszkolona przez matkę dziecka w zakresie udzielania pierwszej pomocy – zasady podania zastrzyku ratującego życie. Zapoznałam się z podstawową literaturą medyczną na temat zagrożeń związanych z cukrzycą – dziecko miało bardzo duże wahania poziomu cukru we krwi. Wraz z matką dziewczynki opracowałyśmy zasady podawania insuliny i zamienników – cukier, sok. Wszystkie wyniki wpisywane były do zeszytu, prowadzonego na bieżąco, każdego dnia, z określeniem godziny. Dziecko wiedziało, że złe samopoczucie musi natychmiast sygnalizować. Przeprowadziłam z dziećmi pogadankę na temat choroby ich koleżanki. Na zebraniu z rodzicami, za zgodą matki dziewczynki, poinformowałam o chorobie dziecka i sposobami radzenia sobie z nią – m. in. różne pory posiłków dziecka, konieczność przerwania zajęć w sytuacjach trudnych, częste telefony do matki dziecka. Rodzice nie wnieśli zastrzeżeń – byli pełni empatii.
Podczas częstych wyjść poza teren przedszkola – do biblioteki, zaprzyjaźnionej szkoły, na zawody sportowe, konkursy, spacery, wycieczki, matka dziecka zawsze towarzyszyła grupie, tak, aby inne dzieci nie były pozostawione same sobie w sytuacji trudnej, związanej z chorobą.
Akceptacja ze strony najbliższego otoczenia skutecznie wzmacniała określone zachowania dziewczynki, która czuła się taka sama, jak inne dzieci. Chętnie brała udział w zabawach, zajęciach, konkursach. Czuła się doceniana, potrzebna, akceptowana, a nawet – co często się zdarzało – podziwiana za odwagę podczas pobierania kropli krwi do badania; niekiedy 7 razy w ciągu 5 godzin.
Dziecko swobodnie wyrażało swoje emocje, ponieważ czuło się bezpiecznie. Zawsze wiedziało, że może zwrócić się o pomoc. Było akceptowane takim, jakim było naprawdę – ze swoimi słabościami.
Komunikacja z dzieckiem przebiegała w sposób nadzwyczaj dobry – dziewczynka bardzo zżyła się ze mną, a ja - jako wychowawczyni - z nią. W sytuacjach trudnych, a było ich niemało, do czasu przyjścia matki, obie radziłyśmy sobie bardzo dobrze, jedna drugiej pomagając – czasami wystarczyło przytulenie, a czasami potrzebna była zimna krew, aby nie doprowadzić do paniki chorej ani jej kolegów. Dziewczynka brała udział w konkursach, zdobywając nagrody i wyróżnienia. Była ciekawa poznawania nowych wiadomości i umiejętności, aktywna podczas zabaw i zajęć w przedszkolu oraz poza nim. Choroba rzadko wpływała na jej nastrój, choć czasem się to zdarzało. Była dzieckiem nadzwyczaj opanowanym w sytuacjach trudnych – nigdy nie wpadała w panikę, nie płakała. Czuła się bezpiecznie, choć czasami byłoby to trudne nawet dla osoby dorosłej. Indywidualizacja zadań stawianych do wykonania powodowała, że nigdy się nie nudziła.
Współpraca z matką dziecka układała się wyśmienicie – obie strony zawsze mogły na siebie liczyć. Matka dziewczynki była osobą opanowaną, choć bardzo czułą i opiekuńczą w stosunku do córki. Zawsze życzliwie odnosiła się do wszystkich i była wdzięczna, że jej dziecko może uczęszczać do przedszkola - „zwykłego” (publicznego).
Pozostałe dzieci uczęszczające do grupy nie odczuły skutków choroby swojej koleżanki – wszystkie założenia zostały zrealizowane, a żadne dziecko wymagające pomocy ze strony nauczyciela nie zostało pozostawione samo sobie. Wszystkie dzieci osiągnęły gotowość szkolną, brały udział w wielu konkursach, poznawały szkołę, uczestniczyły w spotkaniach autorskich, oglądały wystawy, brały udział w zajęciach bibliotecznych, kółku recytatorskim po zajęciach przedszkolnych.
Zostało im dane jeszcze coś bardzo ważnego – empatia w stosunku do słabszych, chorych.
Jolanta Rozmysłowicz
nauczyciel Publicznego Przedszkola nr 4
w Jastrzębiu - Zdroju