1. Identyfikacja problemu.
A. znałam od momentu rozpoczęcia przez nią nauki w oddziale przedszkolnym. Była najstarsza z rodzeństwa, którego co rok jej przybywało. Cicha, jakby trochę zalękniona miała kłopoty z prawidłową wymową i z opanowaniem podstawowych treści nauczania. Na wniosek wychowawczyni oddziału przedszkolnego została przebadana w Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej. W wyniku sugestii Poradni i za zgodą rodziców została odroczona od obowiązku szkolnego i ponownie uczęszczała do oddziału przedszkolnego, równocześnie ze swoją młodszą siostrą.
Bliżej spotkałam się z A., gdy była uczennicą klasy III, a ja zostałam wychowawcą tej klasy. Wówczas miała już ośmioro młodszego rodzeństwa, z czego do szkoły uczęszczało, oprócz niej, jeszcze czworo dzieci z tej rodziny. Dzieci były zaniedbane, często przychodziły brudne, nieuczesane. Matka, mało zaradna wychowawczo, nie umiała ogarnąć całej 9-osobowej gromadki. Do szkoły na zebrania i rozmowy w sprawie dzieci przychodził przeważnie ojciec.
2. Znaczenie problemu.
A. w klasie III była nadal cicha i spokojna. Trochę stroniła od kontaktów z kolegami, a i ci nie zapraszali jej do zabawy ze względu na brudne ubranie i zapach jaki od niego dochodził. Była mało samodzielna w zwykłych sytuacjach, np.: wkładała buty nie na tą nogę, nie umiała zawiązać sznurowadła. Jej książki i zeszyty były bardzo poniszczone, podarte, pomazane. Było to zapewne dziełem młodszego rodzeństwa, przed którym nie umiała się obronić. Jej siostra miała podręczniki w dobrym stanie. Gdy czegoś nie miała, np. długopisu, nie starała się jakoś wybrnąć z tej sytuacji (np. pożyczyć), tylko siedziała, ewentualnie zaczynała płakać. Taką samą bierność wykazywała na zajęciach dydaktycznych. Nie włączała się do rozmów prowadzonych z całą grupą. Zapytana, często nie umiała udzielić poprawnej odpowiedzi. Opowiadając treść obrazka wymieniała tylko pojedyncze elementy. Jej słownictwo było bardzo ubogie. Dość dobrze czytała głośno, ale nie zawsze rozumiała samodzielnie czytany tekst. Pisała bardzo niestarannie, wręcz nieczytelnie. Myliła litery s-c i dwuznaki sz-cz. Nie stosowała żadnych reguł ortograficznych. Nie przyswajała żadnych wiadomości z gramatyki. Jednak mając podany wzór potrafiła dokończyć ćwiczenie, np.: odmienić czasownik przez osoby. Potrafiła zapisać i odczytać liczby w zakresie 1000, a nawet i dalej. Umiała dodawać i odejmować, ale bez przekraczania progu dziesiątkowego. Nie znała pamięciowo tabliczki mnożenia, natomiast sprawnie umiała się posłużyć gotową tabliczką i na jej podstawie uzupełnić wyniki mnożenia. Dzielenie było to działanie, którego niestety nie mogła pojąć. Tak samo było z zadaniami z treścią, stanowiły dla niej mur nie do pokonania. Prace plastyczne wykonywała mało starannie, były przeważnie w ciemnych kolorach, ale zawierały mnóstwo szczegółów.
3. Oddziaływania zmierzające do rozwiązania problemu.
Od samego początku pracy z A. starałam się ją trochę usamodzielnić, np.: gdy zapomniała długopisu nie szukałam go dla niej, tylko polecałam, by zapytała kolegów z klasy czy mogą jej pożyczyć; polecałam wytrzeć tablicę w trakcie zajęć (bo w czasie przerwy zawsze znalazł się ktoś kto ją wyręczył); zawiesić rysunki na gazetce klasowej wspólnie z koleżanką, itp. Od października dziewczynka uczęszczała na zajęcia wyrównawcze. Myślałam, że te zajęcia będą dla A. dodatkowym stresem, ale okazało się, że podczas pracy indywidualnej, gdzie cała moja uwaga zwrócona była na nią, pracuje bardzo chętnie. Większość ćwiczeń (zwłaszcza z zakresu języka polskiego) wykonywała poprawnie, np.: potrafiła odpowiedzieć na pytania dotyczące krótkiego tekstu, który sama przeczytała, wyróżnić rzeczowniki i czasowniki w tekście. Zachowywała się też inaczej. Była zadowolona, uśmiechała się. Czuła się w centrum uwagi, czego na pewno brakowało jej w domu rodzinnym. Jednak zajęcia wyrównawcze były kroplą w morzu potrzeb. Dziewczynka często nie odrabiała pracy domowej. Wiedziałam, że wynikało to z braku odpowiednich warunków domowych oraz z tego, że nie ma kto jej w domu pomóc. Czasami zostawałam z A. i jej siostrą po zajęciach, by pod moim okiem odrobiły pracę domową.
4. Rozwiązanie problemu.
Chociaż zdarzały się drobne sukcesy coraz bardziej zdawałam sobie sprawę, że niestety mimo największych chęci dziewczynka nie jest w stanie opanować wiadomości i umiejętności przewidzianych dla klasy III. Nauka w klasie IV będzie dla niej udręką i będzie skazana na niepowodzenie. Postanowiłam, że należy zwrócić się o pomoc do Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej, by na podstawie jej opinii móc skuteczniej pomóc dziewczynce. Przeprowadziłam kilka rozmów z ojcem. Starałam się mu wytłumaczyć, że wizyta w Poradni ma pomóc dziecku w dalszej nauce.
A. została zdiagnozowana w Poradni. Zespół Orzekający Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej orzekł o potrzebie kształcenia specjalnego z uwagi na upośledzenie intelektualne w stopniu lekkim. W ten sposób został rozwiązany problem. Dziewczynka ukończy szkołę podstawową bez skazania na drugoroczność.