wzgórza już zmierzchem
zdobywczo się piętrzą
niebo zachodnie
purpurę rozwiesza
byt niezależny
i wielkoskrzydły
dusz ołowianych
w ciałach zachrypniętych
czyny mówiące lśnią
ze ścian wysokich
tunele wosku
gnieżdżą pod korami
stopione z ciężkich
stajanów ubogich
szumią ze szczytów
w przestrzeń strumieniami
od wewnątrz błyszczy
tombak domówiony
przez tłumy świerszczy
osnuty psalmami
lata jak cienie
mijają w popłochu
nieszczęśnie pędzą
o zmierzchu wciąż wierzchem
=====================----