Jolanta Matuszyk-Grabska
Jola bajki opowiada, – czyli możesz uleczyć dziecko sama.
Jestem nauczycielem zintegrowanej edukacji wczesnoszkolnej i przedszkolnej z 30 letnim stażem. W czasie mojej drogi edukacyjnej spotkałam wielu znakomitych ludzi, którzy przekazali mi swoją wiedzę a także spojrzenie na edukację i wychowanie dzieci. Do dnia dzisiejszego czerpię pomysły w codziennej pracy „Jak sprawić, aby każdy dzień przynosił dzieciom, z którymi mam kontakt radość?”.
Pod okiem prof. Ireny Boreckiej pisałam pracę na temat relaksacji w przedszkolu a u dr Stefana Wlazło pracę o pedagogizacji rodziców. Dr Jan Stefan Wlazło wykładowca w Instytucie Kształcenia Ustawicznego Nauczycieli i Studiów Edukacyjnych we Wrocławiu. Autor między innymi: Jakościowy rozwój przedszkola (współautorstwo z J., Góreczną), MarMar, Wrocław 2003.
Zadaniem współczesnego przedszkola jest nie tylko dbałość o odpowiedni poziom wiedzy dzieci, ale musi im także udzielać pomocy psychologiczno-pedagogicznej, zwłaszcza, że coraz częściej staje przed wieloma problemami, z którymi dziecko i jego rodzice nie potrafią sobie poradzić. Należą do nich zaburzenia zdrowotne — zarówno somatyczne, jak i psychiczne, trudności w przyswajaniu wiedzy, nieumiejętność przystosowania się do życia w grupie rówieśniczej. Szybkie tempo życia, brak odpowiedniego zainteresowania ze strony rodziców oraz akceptacji w grupie rówieśniczej może być przyczyną wielu nieprawidłowości w emocjonalnym rozwoju dziecka.
Prof. Irena Borecka była prezesem Polskiego Towarzystwa Biblioterapeutycznego.
Z motylem w tle
O baśni w biblioterapii i terapii pedagogicznej
Irena Borecka, wyd. PWSZ
„Zanim dziecko wkroczy w świat literatury, najpierw spotyka się bajką i baśnią – Poznaje je dzięki opowiadaniom rodziców lub pani w przedszkolu, chętnie też rysuje do nich ilustracje – Chodzi do teatru lub samo tworzy teatr – A kiedy już stanie się uczniem, następuje kolejny etap spotkań z baśniowym tekstem – Baśnie stanowią podstawową lekturę od klasy pierwszej do czwartej – Dziecko jest wówczas samodzielnym czytelnikiem, nadal silnie identyfikuje się z bohaterami i mocno przeżywa ich przygody.
Od wielu już lat psychologowie zwracają uwagę nauczycieli, wychowawców i rodziców na fakt, że baśnie odgrywają ogromną rolę w psychicznym rozwoju dziecka, w jego symbolicznym doświadczaniu świata – Baśnie nośniki archetypów i symboli pełnią wiele funkcji -W praktyce pedagogicznej najbardziej docenia się funkcję wychowawczą, dydaktyczną, profilaktyczną i terapeutyczną”.
Chciałabym podzielić się z Rodzicami moją wiedzą, jaką zdobyłam dzięki spotkaniom ze wspaniałymi ludźmi na temat terapii bajkami i co miesiąc prezentować inną bajkę terapeutyczną autorstwa tak znanych ludzi jak prof. Irena Borecka, Maria Molicka, która jest psychologiem od lat pracującym z dziećmi i młodzieżą, członkini Europejskiego Towarzystwa Psychologii Zdrowia i autorką wielu publikacji naukowych i popularnonaukowych z zakresu psychologii dziecka. Działalności dydaktyczno-naukowa, a także praktyczna skierowały jej uwagę na dziedzinę z pogranicza nauki i sztuki - "Bajkoterapię".
Bajka psychoedukacyjna
Źródło: M. Molicka, Bajkoterapia. O lękach dzieci i nowej metodzie terapii,
Media Rodzina 2002.
Treść bajki :
„Mała mróweczka rozpoczęła naukę w klasie pierwszej. Od samego początku nie mogła sobie poradzić z zadaniami, jakie mają mrówki w szkole. Uczą się podnosić, a potem transportować różne rzeczy. Nauka jest ciężka, codziennie noszą na swych grzbietach patyki, listeczki, gałązki, poziomki, jagody, a także uczą się, jak je pakować, by się nie zniszczyły. Mrówka była bardzo pracowita, bardzo chciała otrzymywać dobre oceny, ale co z tego – była bardzo malutka, taka tyciu, tyciusieńka i nie mogła udźwignąć tych wszystkich ciężarów. Inne silniejsze i większe dobrze sobie radziły, tylko ona zawsze zostawała w tyle. Mrówki przezywały ją, wyśmiewały się z niej. Bardzo się tym martwiła, chodziła zasmucona. Bała się lekcji i tego, że nie udźwignie zadanego ciężaru i dostanie znowu jedynkę. Najchętniej by w ogóle nie chodziła do szkoły. Wstydziła się złych stopni i tego, że jest taka słaba. Koleżanki mrówki niechętnie się z nią bawiły, nawet nie chciały z nią siedzieć w jednej ławce. Mijały dni. Pewnego razu przyjechała do szkoły komisja, każda mrówka została zmierzona, zważona. Najdłużej badano mała mrówkę; członkowie komisji oglądali ją, kręcili głowami, potem długo się naradzali, aż w końcu orzekli, że niektóre mrówki są za małe i muszą chodzić do szkół dla liliputów. One przecież już niedużo urosną, a w starszych klasach dojdą nowe przedmioty i ciężary będą jeszcze większe. Mrówki te przecież będą robotnicami. Postanowiono, że mała przejdzie do specjalnej szkoły, gdzie też jest nauka, tylko ciężary troszkę mniejsze, takie, które bez trudności udźwignie. Ona idzie do szkoły specjalnej dla liliputów! – wyśmiewały się inne mrówki. No to, co z tego? – spytała pani Mrówka, nauczycielka. Nie umiały odpowiedzieć, ale dalej się wyśmiewały, zwracając uwagę, czy pani nie słyszy. Pójdę do innej szkoły – zadecydowała mróweczka – bo tutaj, jak widzę, mnie nie lubią. Jak pomyślała, tak zrobiła. Nowa szkoła od razu jej się spodobała, była taka sama jak poprzednia, a jednak inna, ciężary do ćwiczeń były mniejsze, a i koledzy milsi. Już po kilku dniach mróweczka miała szóstki i piątki w dzienniczku. Znalazła tam przyjaciółki, takie same jak ona – małe mróweczki. Bardzo lubiła chodzić do tej szkoły, było jej tylko przykro, gdy spotykała kolegów z poprzedniej, którzy dalej się z niej śmiali, pokazywali palcami i przezywali. Pewnego dnia przez las szedł groźny wielkolud, wymachiwał kijem na wszystkie strony i niszczył wszystko, co było na jego drodze. Natknął się na mrowisko i kijem zaczął wiercić w nim dziury. Ziemia zadrżała, zaczęły walić się w mrowisku domy, szkoły, wszystkie mrówki z przerażeniem patrzyły, jak ich praca jest niszczona. Trzeba się było bronić, więc solidarnie wszystkie razem zaatakowały intruza. Pogryziony, jak niepyszny uciekł, gdzie pieprz rośnie. Ucieszone mrówki wróciły do mrowiska. Okazało się po chwili, że wiele domów i ulic zostało zniszczonych, a także cenne przedmioty, między innymi malutka złota korona królowej. Lament wielki zapanował w mrowisku. Przecież królowa nie może rządzić bez korony! Rozpoczęły się poszukiwania. Korony jednak jak nie było, tak nie było. Wszystkie tunele, poza jednym zostały sprawdzone. Do tego ostatniego nikt nie mógł wejść, Tunel wił się głęboko w ziemi, był bardzo wąski, ciemny, niebezpieczny. Mógł w każdej chwili się zawalić i pogrzebać na zawsze śmiałka. Nikt więc nie próbował tam wejść. Tylko mała mróweczka zdecydowała się na ten odważny krok. I po chwili już wąskim korytarzem schodziła niżej i niżej. Dookoła był mrok, czuła wilgotną ziemię. Wolno sprawdzała każdy odcinek drogi. Niczego poza ciemnością tam nie było. Jednak się nie zniechęcała, schodziła coraz głębiej. Zatrzymała się na chwile, by otrzeć pot z czoła, i wtedy zobaczyła, ze coś połyskuje. Pochyliła się. Znalazła koronę. Ucieszona wracała jak na skrzydłach. Wszyscy ją podziwiali. To przecież dzięki jej odwadze królowa mogła z powrotem rządzić mrowiskiem, mrówki chodzić do szkoły, a robotnice pracować. Jesteś niezwykle dzielna – powiedziała królowa, wręczając jej order odwagi. Gratulacjom, uściskom nie było końca. A ci, którzy kiedyś się z niej wyśmiewali, teraz wstydzili się tego okropnie. Bo nie jest ważne, czy się jest dużym, czy małym; czy nosi się duże, czy małe ciężary. A co jest ważne?”