Pani Mario!
Nad Komańczą jesień się unosi,
A góry opornie tłoczą się w wiersz.
Madonna z Lutowisk z zadumą spogląda
Na świątków bieszczadzkich w aureole z mgieł przystrojonych,
Na kapliczki w buczynach schowane
I na krzyże podtrzymywane przez potłuczone anioły.
Zakapior pod „Siekierezadą” w Cisnej
Wiersze kleci,
a w wolnych chwilach sprzedaje pamiątki,
zachwalając podchmielonym oddechem chińskie ikonki.
Inny za Terką dom buduje
dla turystów wygodnych,
którym stare cmentarze połemkowskie quadom rozpędzić się nie pozwalają,
jakby pilnowane były przez dusze cerkiewne.
Pani Mario.
To nie te góry,
Po których Jerzy Pani chodził,
Logarytmicznie zmieniając w poezję niebyt,
Ale wciąż pulsują kolorami dawnej czasoprzestrzeni.
Zaparzę w czajniku wodę,
A kiedy zasyczy jak ptak,
Zrobimy herbatę z habkowickim miodem...