X Używamy plików cookie i zbieramy dane m.in. w celach statystycznych i personalizacji reklam. Jeśli nie wyrażasz na to zgody, więcej informacji i instrukcje znajdziesz » tutaj «.

Numer: 1392
Przesłano:
Dział: Artykuły

Osobowość i zadania nauczyciela według koncepcji Marii Montessori

„Pomóż nam, Panie,
wniknąć w tajemnicę dziecka,
abyśmy mogli je poznać, pokochać
i służyć mu wedle praw Twojej sprawiedliwości
i posłuszni Twej boskiej woli.”
[Maria Montessori]

Koncepcja pedagogiczna Marii Montessori przeżywa w świecie swój znaczący renesans. Zainteresowanie tą pedagogiką nie ominęło również Polski. Powstaje coraz więcej przedszkoli i szkół montessoriańskich. Zasady tej pedagogiki lub przynajmniej jej elementy są wprowadzane do placówek leczniczo-opiekuńczych.
Maria Montessori wychowanie rozumiała jako wspieranie i pomoc w indywidualnym rozwoju. Istotą wychowania miało być doprowadzenie dziecka do samodzielności, niezależności od dorosłych, odpowiedzialności i miłości do świata.
Montessori stawiała wysokie wymagania przyszłym nauczycielom. Obok oddziaływania osobistego wymagała ona dobrej wiedzy ogólnej oraz gotowości do naukowego doskonalenia się. Według niej dobrego pedagoga powinien cechować spokój oraz miłość, cierpliwość i szacunek do dziecka. Ma on być wzorem i modelem zarówno pod względem zalet osobistych, jak również i fachowości. W przedszkolu (szkole) wprowadzenie w kulturę i cywilizację staje się możliwe dzięki przygotowanemu otoczeniu. Tu nauczyciel spełnia podwójną rolę. Jest „żywym” elementem tego otoczenia a zarazem jego twórcą. Pełni on rolę łącznika dla dziecka pomiędzy nim a światem. Nauczyciel uczy reguł w grupie, udziela lekcji słownych.
Podczas pewnego wykładu w Barcelonie Maria Montessori określiła zadania pedagogów w dwunastu następujących punktach:
1. Nauczyciel ma obowiązek materialnego porządku: precyzyjnie pielęgnować otoczenie tak, by zawsze było ono czyste i uporządkowane.
2. Nauczyciel powinien uczyć korzystania z pomocy dydaktycznych. Zapraszająco pokazywać, jak wykonuje się ćwiczenia praktyczne z życia codziennego.
3. Nauczyciel jest „aktywny”, kiedy zaznajamia dziecko z otoczeniem, „pasywny”, kiedy to zaznajomienie nastąpiło.
4. Powinien obserwować uczniów, by ich siły nie marnowały się na takie błahostki, jak szukanie potrzebnych pomocy dydaktycznych, lub prośba pomocy.
5. Musi spieszyć pomocą tam, gdzie jest potrzebny.
6. Powinien słuchać i opowiadać, kiedy jest do tego zapraszany.
7. Ma respektować pracujące dziecko bez przerywania mu.
8. Powinien akceptować ucznia, który popełnił błąd, bez poprawiania go.
9. Powinien akceptować dziecko akurat odpoczywające lub obserwujące pracę innych bez przymuszania go do działania.
10. Powinien takiemu dziecku pomóc, proponując mu przedmioty, które ono już raz odrzuciło, sugerując, czego jeszcze nie zrobiło, oraz gdzie popełniło błąd.
11. Dziecku poszukującemu, nauczyciel powinien dać odczuć swoją obecność, natomiast temu, które zajęło się konkretną pracą, nie może przeszkadzać.
12. Nauczyciel ukazuje dziecku, że jego praca jest zakończona, że dobrowolnie wyczerpał swoje siły i milcząco ofiaruje mu swoją duszę jak duchowy przedmiot.
Z powyższych rozważań, można stworzyć pewien model osobowości nauczyciela – wychowawcy, jaki preferowała Maria Montessori.
Nie trzeba być doskonałym, by podjąć pracę nauczycielską. Oto cytat, w którym Montessori mówi, czego pedagogika żąda od nauczyciela: „Nasza pedagogika żąda od nauczyciela, by przede wszystkim zastanowił się nad sobą i oczyścił się z wszelkich wad tyranii. Przez wieki umacniany kompleks pychy i gniewu trzeba wyplewić do korzeni, serce wyzwolić z okowów. Nauczyciel musi się przede wszystkim nauczyć skromności, by odnaleźć miłość. Oto postawa, którą musimy posiąść. Oto podstawa równowagi wewnętrznej, bez której nie da się w żaden sposób pójść dalej. Na tym polega wewnętrzne przygotowanie, nasz punkt wyjścia i zarazem cel.”
Montessori żąda więcej. Dziecko musi stać w centrum, a wychowawca musi usunąć się w cień. Nie sposób do takiej postawy dojść bez gruntownego przeobrażenia wewnętrznego. Nauczyciel lub ktokolwiek, kto chce wychowywać dzieci, musi się najpierw oczyścić z wad, które stawiają go w fałszywej sytuacji wobec dziecka. Trzeba sobie wyraźnie i precyzyjnie powiedzieć, jakie są nasze podstawowe słabości, bo na ogół chodzi tu o więcej niż jedną, często o całą plejadę spokrewnionych wad, przede wszystkim o skłonność do gniewu i dumy. Gniew jest jedną z głównych ułomności, a duma służy do jego maskowania. Przeobrażenie to powinno obejmować całą osobowość, naturę moralną. Jest to bardzo trudne dla tych, którzy noszą maski, pod którymi ukrywają złe nawyki. Maski te nakładają często nawet przed samymi sobą, zwłaszcza wtedy, kiedy wypadałoby się przyznać do błędu. Maska nie pozwala dokonać tego przeobrażenia, które ma na celu zbudowanie nowej osobowości wychowawcy. W tej osobowości główne miejsce zajmuje wnikliwa obserwacja dziecka – pełna szacunku, miłości, cierpliwości i pokory.
Ta droga odnajdywania miłości człowieka do człowieka, zwłaszcza tego malutkiego i pogłębienie relacji z wychowankiem jest obowiązkiem wychowawcy.
Maria Montessori często mówi o dumie i gniewie, który stoi na przeszkodzie otwarcia się na dziecko. Gniew uważa za największy z błędów, który przeszkadza w zrozumieniu dziecka. Gniew jest przemocą. Gniew jest przejawem tyranii, wobec którego dziecko jest bezbronne.
Dziecko, którego „dusza jest uciśniona” nie może się dobrze rozwijać, nie jest w stanie uczyć się bycia samodzielnym, nie cieszą go własne osiągnięcia, nie przejawia zainteresowania najbardziej ciekawymi nawet zajęciami zaproponowanymi przez nauczyciela w przygotowanym otoczeniu. Dlatego rola wychowawcy w pedagogice Montessori jest kluczowa. Wychowawcy, którego postawa wobec dziecka przepełniona jest miłością.
Jedynie wychowawca, którego fundamentalnym przygotowaniem jest miłość, może być ogniwem łączącym wszystkie czynniki prowadzące do samorozwoju dziecka. Taki wychowawca powinien zorganizować „przygotowane otoczenie”, wyzwolić w dziecku „absorbującego ducha”, wywołać „polaryzację uwagi”. Taki wychowawca potrafi zbliżyć się do dziecka i uwierzyć w nie. Potrafi uwierzyć, że dziecko posiada tajemnicze zdolności. Wierzy w dziecko i jego możliwości.
W koncepcji Montessori wychowanie polega na poszanowaniu osobowości dziecka i na dążeniu do tego, by swobodnie rozwijał się jego popęd do działania. Nie powinniśmy go w tym tłumić ani powściągać.
Nie chodzi tu jednak o to, że dziecko należy skazać bez reszty samo na siebie, że może robić, co zechce i co mu akurat przyjdzie do głowy. Byłoby to działanie według zasad, z których wyniknąć muszą skutki negatywne. My zaś mamy wykonać pracę pozytywną. Rozwiązanie tej kwestii można wyrazić następująco: „Aby wolność dziecka stała się faktyczna i dobrze rozumiana, otoczenie musi zostać dostosowane do jego rozwoju”. Rolą nauczyciela jest przygotowanie otoczenia dla dziecka tak, aby czuło się w nim bezpieczne i swobodne. W „przygotowanym otoczeniu” dzieci nabywają śmiałości w korzystaniu
ze zgromadzonych dla nich pomocy i materiałów, które ułatwią im poznanie i wykonywanie czynności praktycznych codziennego życia. Kształcą swoje zmysły, dzięki którym późniejsza edukacja rozwija się niejako sama. Wystarczy by nauczyciel nie przeszkadzał dzieciom w ich zainteresowaniach. Wystarczy by służył pomocą wtedy, gdy one tego potrzebują. Montessori przestrzega nawet przed niepotrzebnymi wyrazami aprobaty lub pochwały. Kiedy dziecko na nie oczekuje – wtedy owszem, są wskazane, ale gdy zajęte jest pracą nawet obserwacja musi być dyskretna by nie rozpraszała dziecka. Dla wielu nauczycieli jest to trudne. Przyzwyczajeni, że do dziecka należy ciągle przemawiać, chwalić je lub prostować jego błędy z trudem przestawiają się na nowy rodzaj kontaktów z dzieckiem. Niezbędna jest do tego ogromna pokora i gotowość stania się sługą dziecka. Stąd wymóg wewnętrznej przemiany, którą nauczyciel powinien przejść.
Nauczyciel powinien z każdym dzieckiem pracować indywidualnie. W tym czasie inne dzieci z grupy mają mieć możliwość również swobodnego wyboru pomocy i materiałów rozwojowych i nieskrępowanego czasu zajmowania się nimi. Tu możemy napotkać wiele trudności w utrzymaniu dyscypliny, ale Montessori zachęca do stosowania ostrych napomnień, które uważa za działania wprost dobrotliwe. Nie mają one przecież za cel niszczyć dobra, ale mają zapobiec powstaniu między dziećmi zamętu i hałasu, które działają na ich niekorzyść. Nie ma gotowej recepty jak zapanować nad żywiołem dzieci. Montessori pozostawia to inicjatywie nauczyciela, który musi stworzyć pomost między teorią a praktyką. Tym pomostem jest praktyczne doświadczenie. Pierwszym zadaniem nauczyciela jest, więc „wywołanie” fenomenu wewnętrznej dyscypliny u wychowanków. Montessori tak o tym pisze: „Nie bójcie się niszczyć złego! Jedyne, czego musimy się wystrzegać, to niszczenie dobra. Podobnie jak wołamy dziecko po imieniu, zanim jeszcze potrafi odpowiedzieć, tak trzeba niekiedy głośno zawołać, aby obudziła się dusza.(...) Dobry nauczyciel jest osobowością, a nie maszyną stosującą metody pedagogiczne. Musi zdecydować czy w ogólnym bałaganie lepiej jest podnieść głoś, czy też niektórym dzieciom szepnąć coś do ucha, tak by obudzić w innych ciekawość i w ten sposób je uspokoić”.
Obowiązkiem nauczyciela jest wprowadzanie materiału montessoriańskiego zgodnie z instrukcją i dokładne pokazywanie jak się go używa. Montessori widzi to następująco: „Dokładne i treściwe lekcje, dawane każdemu dziecku wyłącznie dla niego, są propozycją kierującą się do głębi jego umysłu. Aż pewnego dnia duch się budzi, jaźń dziecka zagarnia jakiś przedmiot, uwaga koncentruje się na powtarzaniu ćwiczenia, ćwiczenie udoskonala umiejętność, a promienny wyraz twarzy dziecka, zachowanie zdradzające zadowolenie są znakiem, że umysł narodził się po raz drugi.” Zanim dojdzie do tego, że dziecko rzeczywiście będzie mogło dokonywać swobodnego wyboru materiału, którym by się chciało zajmować, nauczyciel musi umieć rozróżnić czy dziecko z braku siły woli interesuje się wszystkim po kolei bez koncentracji, czy też wie, czego mu trzeba, aby ćwiczyć konsekwentnie.
Wg Montessori jest to jedno z najważniejszych rozróżnień, jakiego nauczyciel musi umieć dokonać. Kiedy już uwaga i koncentracja dojdzie do skutku, nauczyciel usuwa się w cień. Teraz jest już tylko gotów do pomocy na wyraźne życzenie dziecka.
Jedno z dzieci wyraziło je kiedyś w sposób, który stał się mottem pedagogiki montessoriańskiej: „Pomóż mi to zrobić samemu.” Najlepszą zaś oznaką sukcesu nauczyciela jest stwierdzenie: „Dzieci pracują teraz tak, jakby mnie tam nie było.”
Maria Montessori nie pomija też zagadnienia wyglądu zewnętrznego wychowawcy.
W jej pedagogice wszystko jest przejrzyste i uporządkowane, otoczenie przygotowane i schludne. Dużą wagę przywiązuje do tego, by pomoce rozwojowe były zawsze czyste, uporządkowane, miejsce pracy
po skończonych ćwiczeniach posprzątane. Dlatego nie dziwi też wymóg stawiany pod tym względem wychowawcy. Uważa ona, że nauczycielka musi być atrakcyjna. Spokojna, pełna godności, zawsze zadbana i schludna. Montessori twierdzi, że: „Wygląd zewnętrzny nauczycielki to pierwszy krok do zrozumienia dziecka i okazania mu szacunku. Nauczycielka powinna obserwować swe ruchy i w miarę możności nadawać im wdzięk i powab. Dziecko w tym wieku idealizuje matkę. (...) Możliwe, że mama nie jest absolutnie piękna, ale tak ją widzi własne dziecko, i każdy, kogo dziecko podziwia, jest piękny jak mama. A zatem dbałość nauczycielki o wygląd jest również elementem otocznia. Nauczycielka jest najbardziej żywym jego składnikiem.”
Nauczyciel nie powinien sądzić, że studia i lektury przygotują go do zawodu i że potrzebne wykształcenie, można posiąść zza biurka. Po pierwsze i przede wszystkim musi sam umacniać swoja wewnętrzną postawę moralną i swój charakter. Kwestią zasadniczą jest to, jak będzie spostrzegał dziecko.
Maria Montessori zaproponowała nowe spojrzenie na wychowawcę. Dotąd dziecko musiało poddawać się wychowaniu, jako kierowaniu i prowadzeniu przez dorosłego. Ona natomiast odsunęła nauczyciela
„w cień”, dziecko postawiła w centrum, a wychowawca powinien mu się podporządkować. Dobrze przygotowanego wychowawcę montessoriańskiego ma cechować pokora i pełne miłości zrozumienie dziecka.
Uważam, że bycie, a właściwie przekształcenie się w takiego wychowawcę jest trudne. Słucham, a właściwie staram się słuchać głosu montessoriańskiego dziecka, które mówi „pozwól mi zrobić to samemu”. Uczę się nie ingerować oceniająco w czynność dziecka, nie zwracać mu uwagi na ewentualne błędy. Wiem, że mogę tylko powtórzyć lekcję krok po kroku w ciszy, powoli i dokładnie zaprezentować ćwiczenie.


LITERATURA

1. Badura – Strzelczyk Gabriela, „Pomóż mi zrobić to samemu” wyd. Oficyna Wydawnicza „Impuls”, Kraków 1998
2. Miksza Małgorzata, „Zrozumieć Montessori” wyd. Impuls, Kraków 1997
3. Montessori Maria: „Texte und Gegenwartsdiskussion“ wyd. Winfried Böhm, Klinkhardts Pädagogische Quellentexte, Bad Heilbrunn 1990, s. 77 – 86 (skrypt kursu propeudetycznego pedagogiki Marii Montessori organizowanego przez Polskie Stowarzyszenie Montessori w Łodzi s.235).
4. Stein Barbara „Teoria i praktyka pedagogiki Marii Montessori w szkole podstawowej” wyd. Jedność, Kielce 2003

O nas | Reklama | Kontakt
Redakcja serwisu nie ponosi odpowiedzialności za treść publikacji, ogłoszeń oraz reklam.
Copyright © 2002-2024 Edux.pl
| Polityka prywatności | Wszystkie prawa zastrzeżone.
Prawa autorskie do publikacji posiadają autorzy tekstów.