Mój artykuł jest sumą doświadczeń, których dostarczyły mi spotkania z wierszem na lekcji języka polskiego w szkole podstawowej w czasie dziesięciu lat pracy. Nie zamierzam dokonywać przeglądu i omówienia metod pracy przy analizie wierszy, ale pragnę podzielić się własnymi spostrzeżeniami i sprawdzonymi w praktyce sposobami wprowadzania dzieci w świat wierszy. Wydaje mi się, że najważniejszym zadaniem polonisty jest to, aby przede wszystkim nie obrzydzić dzieciom wierszy. Jest to trudne, bo z jednej strony uczeń powinien posiadać rzetelną wiedzę na ten temat i mieć przyswojoną pewną porcję pojęć niezbędnych do mówienia o takim typie utworów, a z drugiej strony nie ma nic gorszego niż uczynienie z analizy wiersza „rozbioru” przypominającego fabryczny proces.
En-tli-czek…
W klasie czwartej dzieci zaczynają kontakt z wierszem od zabawnych wyliczanek, w których słowo jest „materiałem” do zabawy. Jednak aby się bawić, trzeba znaleźć odpowiedniego partnera. Tutaj to autor wiersza zaprasza nas do zabawy, a my – tzn. nauczyciele – mamy pomóc dzieciom wejść w grę. Wiersze takie jak „Globus”, „Figielek” czy „Felek” pozwalają utrwalić pojęcia takie jak strofa, rym, wers, żart językowy. Pojęcia te są niezbędne do dalszej pracy z wierszem – pracy dla nauczycieli, przygody – dla dzieci. Słowa, wyrazy, części mowy – tutaj są tworzywem, które posłużyły do stworzenia zabawnej całości. Dzieci same próbują rymować. Tworzą najchętniej rymy dokładne, niedokładne traktując jako te gorszej kategorii, więc należy wyjaśnić, że wcale tak nie jest. Zabawa w rymowanki to także doskonała okazja do dzielenia na sylaby – umiejętności koniecznej przy przenoszeniu słów do następnej linijk
i. Można napisać na tablicy końcówkę, a zadaniem dzieci jest dopisywanie brakujących sylab. Inna zabawa może polegać na dobieraniu rymów do słów wypowiadanych przez kolegów.
Epitet – czyli jak tutaj kolorowo!
Jednym z zadań szóstoklasisty na sprawdzianie kompetencji jest rozpoznawanie środków artystycznego obrazowania. Nie można się oszukiwać – jeśli w młodszych klasach się nie dowie, co to epitet czy porównanie, w szóstej klasie na pewno nie zabłyśnie umiejętnością odszukania wyżej wymienionych środków. Od czego zacząć? Myślę, że od kolorów. W klasie czwartej dzieci poznają „W kropki zielone” ks. Jana Twardowskiego. Kiedy uczniowie wysłuchają utworu, mają wymienić obrazy poetyckie przedstawione w wierszu, oczywiście nie pytam o obrazy poetyckie, pytam : „Jakie obrazy namalował słowami poeta?”
Warto wcześniej podać przykłady różnych tworzyw i różnych twórców, aby dzieci potrafiły zrozumieć, że tworzywem dla poety-malarza jest słowo, a szczególnie epitety. Dzieci mogą namalować te obrazy. Zapewniam, że nie szkoda na to czasu, bo od tej chwili epitet będzie
im się kojarzył z własną ilustracją. Będą w ten sposób „widziały” też funkcję epitetu – uczynienie opisu rzeczy, osoby bardziej plastycznym. Warto również pobawić się w malowanie porównań, aby uczeń zrozumiał, że między członami porównania musi zachodzić podobieństwo.
Nic nie jest przypadkowe…
Pracując z wierszem zawsze staram się uświadomić dzieciom, że w wierszu nic nie jest przypadkowe. Kiedy uczniowie to już rozumieją, nigdy więcej nie mówią: „Bo autor nie miał innego pomysłu…” czy :”Tak mu wyszło…” Uważni piątoklasiści potrafią zupełnie trafnie określić funkcję króciutkiego wersu – ma przykuć uwagę, różni się od pozostałych (np. „Lekcja gramatyki”).
Jesteśmy detektywami…
Zamiast mówić: „A teraz przeanalizujemy…” często proponuję zabawę w detektywów. Zadaniem uczniów jest uważne przyjrzenie się słowom, formom czasownika (które wskażą nam podmiot liryczny) czy rzeczownikom (zdrobnienia w „Samotności” czy „W pamiętniku Zofii Bobrówny” zawsze naprowadzą małych detektywów na trop dzieci – bo przecież takich zdrobniałych słów używa dziecko albo dorosły zwracając się do niego).
Rekwizyt
Na zawsze pozostanie mi w pamięci lekcja, którą obejrzałam jako studentka na praktyce. Tematem była fraszka „Na lipę”. Uczniowie rozpoczęli ją przy kubeczku herbatki lipowej. W całej klasie unosił się piękny zapach niczym w cieniu lipy… Może ktoś powie: „Po co tracić czas na takie głupstwa?” albo: „Gdyby się chciało robić takie ceregiele na każdej lekcji…”Słusznie. Ale od czasu do czasu i dla specjalnych utworów warto poświęcić trochę więcej uwagi. Bardzo trudziłam się nad tym, aby uczniowie dostrzegli w wierszu Anny Kamieńskiej „Koniec wakacji” znaczenie bogatej metaforyki. Na nic się zdały rysunki wykonywane świeżo po wysłuchaniu wiersza: zawsze były na nich duże stoły i kosze przyczepione do trawek. Doznałam olśnienia oglądając w telewizji króciutkie filmiki, które zaczynały się od słów „Duzie oko…”Na ekranie śledziliśmy obrazki, które maluch obserwował w przyrodzie używając lupy. Poprosiłam ucz
niów, aby przynieśli do szkoły bukieciki suchych traw – takich, jakie mogą spotkać we wrześniu na łące. Dzieci miały nie tylko opisać dokładnie wygląd traw, ale i to, co działo się na łące, kiedy zrywały zioła. I w ten sposób zrozumiały, że w „żeglujących spichrzach” pracują maleńkie robaczki, a „każda trawka dźwigająca ciężkie kosze”to kłosy pełne ziarenek. Co jeszcze może być rekwizytem? Bukiet bzu, gdy omawiamy „Rwanie bzu”. Wiem, że ekolodzy się wzburzą, ale jak inaczej odczuć bzowe szaleństwo, jak nie węchem , dotykiem, wzrokiem?
Wszystko ma swoją porę…
Przyzna każdy, że śpiewanie kolęd na Wielkanoc byłoby dziwactwem. Dlaczegóż jesteśmy bardziej liberalni jeśli chodzi o porę omawiania wierszy. Jeśli „Gwiazda” Staffa to tylko w okresie świąt Bożego Narodzenia, jeśli „O spacerze po cmentarzu wojskowym” to wyłącznie po Wszystkich Świętych ( kiedy jeszcze w pamięci mamy obraz ziemi usłanej kobiercem liści, a w sercach szczery smutek po tych, co odeszli). Także wiersz „Wróbla Wielkanoc” stanie się bardziej czytelny, kiedy odczytamy go po przeżyciu Wielkiego Tygodnia.
Przecież polski to nie religia…
A rzecz o wierszach religijnych w szkole. Myślę, że na początku kontaktu z takimi utworami uczniowie bezbłędnie rozszyfrowują, o co chodzi, by po chwili powiedzieć sobie to, co stwierdzam w podtytule. „Spraw,żeby…” to wierszyk, w którym dzieci szybko odnajdą adresata, gdy uświadomią sobie, że tylko Bóg może spełnić takie prośby ( może ich szokować to, że niektóre z nich są niepoważne, ale po chwili uświadomią sobie, że wcale nie są mniej ważne, bo Bóg kocha nie tylko człowieka, ale i małego wróbla, i szpaka). Najbardziej zaskakujące dla dzieci bywają wiersze ks. Jana Twardowskiego, bo skoro ksiądz, to powinno być poważnie. Dlatego oprócz życiorysu poety omawiam krótko twórczość, odczytuję żarty
( jak choćby ten , który wyjaśnia, gdzie w Biblii jest wyraźny zakaz obcinania psom ogonów – no bo co Bóg złączył, człowiek niech nie rozłącza). I wiem, że to nie jest marnowanie czasu. A wiersze odczytuje uczniom sam ks. Twardowski, bo choć już odszedł, możemy go wysłuchać z płyty. Z kolei „Świętego gapę” poprzedzam prośbą o przygotowanie informacji na temat życia świętego Franciszka i innych świętych, którzy za życia zaskakiwali swoje otoczenie swoim zachowaniem. Kiedy uczniowie dowiadują się, że święty przemawiał do ptaków i ryb, a także porzucił bogactwo dla skrajnego ubóstwa, nie dziwi ich zestawienie słów święty i gapa. Zrozumieją, że często ten, kogo otoczenie uważa za gapę i dziwaka, wcale nim nie jest.
Malujemy wszechświat.
„Przypowieść o maku” jest trudnym utworem, ale może go przybliżyć rysunek, który uczniowie sporządzą dokładnie według „instrukcji” w wierszu: zaczynamy od ziarenek, na kilku malujemy domek, a na końcu makówkę. I w tym momencie staje się czytelniejsze przesłanie wiersza. Namalować możemy „Przepaść” Różewicza, a właściwie kilka obrazków: najpierw babcia z laseczką, potem chłopiec przeprowadzający ją przez ulicę i wreszcie słońce wyzierające zza czarnych chmur. Na niektórych rysunkach pojawi się serce, z którego wychodzi iskierka miłości. Ważne jest tylko jedno – nigdy rysunków nie zostawiamy bez omówienia ( oczywiście nie wszyscy muszą mieć na to ochotę, ale kilkoro chętnych wyjaśni nam sens swojej pracy).
A jednak kontekst!
Fragmenty „Pana Tadeusza”, ballada „Pani Twardowska”, „Śmierć Pułkownika”, „Sowiński w okopach Woli” czy „Powrót taty” wymagają od nas wprowadzenia dzieci w epokę, której dotyczą. Wszelkie ilustracje przedstawiające stroje, postacie i sceny z ich życia są tu nieocenione. Można wykorzystać fragmenty filmowego „Pana Tadeusza”, bo w ten sposób dzieci wchodzą w świat, który już odszedł, a który trudno opisać. Choć to nie historia, możemy sięgnąć po osie czasu i choćby encyklopedyczną dawkę faktów historycznych. Słownictwo wymienionych utworów nie może zostać wyjaśnione tylko za pomocą przypisów na marginesie. Warto sięgnąć po teksty pieśni kościelnych, w których nadal funkcjonują słowa, których na co dzień nie używamy ( jak choćby „dziateczki”). I w ten sposób „dziatki” z „Powrotu taty” nie jawią się uczniom jako gromada staruszków.
Wiersz, liryka, epika – czyli czysty dramat!
Początkowo uczeń posługuje się słowem wiersz, później poznaje słowo liryka, podmiot liryczny, epika. Jak rozdzielić wierszowane utwory liryczne od tych epickich? Niestety – inaczej się nie da, jak tylko za pomocą rzetelnej wiedzy, która epice przypisze akcję, czas, wydarzenia, świat przedstawiony i narratora, a liryce przeżycie i „drżenie ludzkiego” serca przekazywane nam przez podmiot liryczny. Stopniowo dzieci zauważają, że balladę (łączącą cechy epiki i liryki) można opowiedzieć i napisać do niej plan (tak jak do opowiadania), ale w żaden sposób nie da się tego zrobić z „Domem Dziecka” czy „Widokiem z gór”. „Pojedynek Domejki z Dowejką” można narysować w formie komiksu i zrelacjonować, ale do utworu lirycznego namalujemy już tylko ilustrację obrazu poetyckiego.
Recytacja
Myślę, że sposób, w jaki dziecko zapoznaje się z wierszem, w dużej mierze decyduje o jego zainteresowaniu nim. Doskonałe nagranie, piękna recytacja nauczyciela albo klasowego recytatora jest początkiem sukcesu. W czasach, kiedy zewsząd słyszymy potok byle jakich i byle jak wypowiadanych słów, lekcja języka polskiego powinna być wzorem poprawnej polszczyzny i szacunku wobec naszych dzieł literackich. Warto na koniec lekcji jeszcze raz odczytać wiersz, aby zapadł na dłużej w pamięci.
Przepis na udaną lekcję z wierszem w temacie…
…nie istnieje, co nie znaczy, że mamy pozostać bezradni i przerażeni. Myślę, że nie było chyba przypadku, kiedy zajęcia krok po kroczku przebiegały idealnie tak, jak przewidywał plan ( chyba, że dzieci zostały poinstruowane, jak mają odpowiadać). Bywa, że wniosek, do którego miała nas doprowadzić misternie przeprowadzona analiza, padł na początku lekcji. Jednak to nie klęska, a czysty sukces, że jest w klasie ktoś, kto rozumie wiersze ( a tylko niektórzy lubią poezję…) Czy wobec tego „iść na żywioł”? Absolutnie nie. Nauczyciel musi wiedzieć o wierszu dużo i przygotować się do lekcji jak najlepiej, ale nie może trzymać się kartki z pytaniami, bo uczniowie szybko znudzą się takim przesłuchaniem i obrzydzą sobie wiersz skutecznie. A tak nie może być. Lubię lekcje z wierszami, bo są wyzwaniem, mają w sobie niewiadomą i niespodziankę, a spostrzeżenia dzieci bywają zaskakująco mądre i odkrywcze. Myślę, że pytania takie jak :”Co przychodzi wam do głow
y po wysłuchaniu wiersza?”, „Co czuliście w czasie recytacji?\\" wcale nie są głupie i zbyt ogólne, bo pozwalają odpowiedzieć jednym słowem, ale takim prosto z serca i na gorąco – często bez dłuższego namysłu (a pierwsza myśl bywa odkrywcza i warto iść jej śladem, zapisując ją na tablicy).
Renata Maurycy-Toczek
Kilka słów na koniec
W klasach IV – VI korzystam z podręczników Marii Nagajowej, a także obudowy metodycznej do tej serii. W swoim artykule przedstawiam takie rozwiązania metodyczne, które sprawdziłam w praktyce i chętnie po nie sięgam. Starałam się przedstawić swoje refleksje, które nasuwają mi się w związku z funkcjonowaniem wiersza w szkole i zjawiskiem niechęci niektórych uczniów wobec wszystkiego, co wierszowane. Będzie mi miło, jeśli to, co napisałam, skłoni kogoś do przemyśleń na ten temat. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że nie dokonuję żadnych odkrywczych spostrzeżeń, jednak chciałam się podzielić swoimi uwagami.