„Socjoterapeutyczna
diagnoza
środowiska zamieszkania”
Człowiek w ciągu swojego życia nieustannie podlega procesowi wychowania i socjalizacji. Proces ten uzależniony jest od wielu czynników, między innymi od środowiska wychowawczego czyli wielowymiarowej przestrzeni życiowej człowieka, zespołu warunków bytowania danego człowieka oraz czynników kształtujących jego osobowość. Podstawowym środowiskiem wychowawczym, socjalizującym jest rodzina, a zaraz po niej – środowisko lokalne.
Środowisko lokalne to pojęcie wieloznaczne, różnie definiowane przez pedagogów. Według Pilcha to: „gromada ludzi zamieszkujących ograniczone i względnie izolowane terytorium, posiadających i ceniących wspólne tradycje, wartości i symbole, instytucje usługowe i kulturowe, świadomych jedności, odrębności i gotowości do wspólnego działania, żyjących w poczuciu przynależności i wewnętrznego bezpieczeństwa.
Jeśli chodzi zaś o diagnozę to jest pojęciem o szerokim zastosowaniu, używanym w wielu naukach m.in. w medycynie, pedagogice, resocjalizacji. W interesującym nas przypadku (z punktu widzenia socjoterapii), będzie się wiązała z pewnym procesem badawczym – poznaniem tej rzeczywistości, która nas na co dzień otacza i weryfikuje nasze własne przekonania na jej temat. Diagnoza jakiegokolwiek środowiska musi być rzetelna. W praktyce oznacza to, że w każdym otoczeniu występują zarówno pierwiastki pozytywne, jak i negatywne. Takie rozpoznanie wizerunku środowiska może być różne, ponieważ różne jest widzenie osób należących do niego. Uważam, że takie dociekania będą precyzyjniejsze, jeśli spojrzymy na daną grupę z nowej perspektywy. Jeśli bowiem dotychczas zauważano w otoczeniu wyłącznie problemy, to należy poszukać i sukcesów, a jeśli taki element nie wystąpił, wówczas zasobów, ukrytego potencjału, który doprowadzi środowisko do osiągnięcia wyżyn. Drugim, ważnym aspektem jest umiejętne określenie więzi społecznych, łączących gromadę ludzi. W środowisku lokalnym możemy podzielić je na:
• naturalne (powstają od momentu urodzenia i zamieszkania w danej społeczności);
• stanowione (ustanowione przez społeczeństwo);
• zrzeszeniowe (nieprzymuszone zrzeszanie się ludzi).
Więzi społeczne przybierają inny charakter w środowisku wspólnotowym niż w środowisku stowarzyszeniowym. W środowisku wspólnotowym (które jest zbiorowością pierwotną, spontaniczną) więzi są osobowe, bezpośrednie, bliskie, emocjonalne, rodzinne lub sąsiedzkie. W środowisku stowarzyszeniowym (nastawionym na realizację konkretnych zadań) są więzi rzeczowe, związane z wzajemnymi świadczeniami, z wymianą usług, łączy je wspólnota celów.
W środowisku lokalnym więzi społeczne kształtują się poprzez bezpośrednią styczność przestrzenną jej członków, postrzeganie obecności drugiego człowieka oraz łączność psychiczną, a więc gotowość do nawiązania kontaktów, utożsamianie się z innymi członkami. Ogromną rolę odgrywa tu sąsiedztwo, więzi z sąsiadami. Jest ono przykładem środowiska wspólnotowego. Bliskość zamieszkania ułatwia powstawaniu bliskich, osobowych więzi nacechowanych wzajemną pomocą. Taki stosunek pomiędzy osobami wzajemnie zależnymi, powstały w miejscu zamieszkania, nazywamy stosunkiem sąsiedzkim.
Do kolejnych czynników w diagnozie środowiska zalicza się zróżnicowanie zawodowe, aktywność społeczno – kulturalną, strukturę gospodarczą oraz stan uprzemysłowienia.
OGÓLNA CHARAKTERYSTYKA MIEJSCA ZAMIESZKANIA – Jarocin
Miasto Jarocin zajmuje obszar 14,5 km kw., a zamieszkuje w nim 27 tys. osób. Gmina, rozpościerając się na powierzchni przekraczającej 200 km kw., liczy ponad 45 tys. mieszkańców. Administracyjnie obszar gminy wchodzi w skład powiatu jarocińskiego, który zlokalizowany jest w części środkowo - południowej województwa wielkopolskiego. Z danych statystycznych wynika, że około 60% ludności gminy to osoby w wieku produkcyjnym, 30% to dzieci i młodzież, natomiast emeryci i renciści stanowią 10% populacji gminy.
Jarocin jest miastem powiatowym w woj. wielkopolskim i siedzibą gminy miejsko – wiejskiej, ośrodkiem gospodarczym i usługowym dla okolicznych terenów. Do niedawna dominowała przemysłowa funkcja miasta. Ostatnio jednak coraz większą rolę odgrywają handel i usługi. Położenie w pobliżu kompleksów leśnych było jedną z przyczyn powstania tu ośrodka gospodarki leśnej i przemysłu drzewnego. Wytwarzanie mebli w Jarocinie przeżywa obecnie kryzys, natomiast nadal działają tartak oraz zakłady wspomagające przemysł drzewny: Ośrodek Techniki Leśnej”, który produkuje maszyny i sprzęt na potrzeby lasów państwowych; „Jaroma”- wytwarza wieloczynnościowe obrabiarki do drewna i wreszcie „Gopol” produkuje narzędzia do obróbki drewna. Innym jarocińskim zakładem jest „Jafo” wytwarzający frezarki i obrabiarki. Przedsiębiorstwo „Izolacja” zajmuje się produkcją materiałów hydroizolacyjnych. Jarocin jest także ośrodkiem przemysłu lekkiego. Sztandarowym przedsiębiorstwem był „Jarkon”, który upadł w 2002 r. Obecnie działa tu kilka mniejszych przedsiębiorstw, jak np. wytwórnia bielizny damskiej i męskiej oraz lekkiej konfekcji ”Inter-Elkan”. Specjalizacją Jarocina stało się szycie wyrobów dla dzieci („Marika”, „Aniteks”, „Ewan”). Tradycje przetwarzania płodów rolnych produkowanych w okolicy kontynuuje zmodernizowany zakład Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej. Najważniejsze jednak, wywodzące się z przedwojennego zakładu Ruszkiewicza, były Jarocińskie Fabryki Mebli. W nowej sytuacji ekonomicznej JFM natrafiły na wielkie trudności. Doprowadziło to do upadłości przedsiębiorstwa, a co za tym idzie do utraty bardzo wielu miejsc pracy.
Miasto stanowi też ważny ośrodek szkolnictwa. Działa tu pięć przedszkoli ( w tym jedno niepubliczne). Cztery szkoły podstawowe, trzy gimnazja oraz społeczne i niepubliczne i cztery zespoły szkół ponadgimnazjalnych. Jest też szkoła muzyczna pierwszego stopnia. Niedawno Jarocin stał się ośrodkiem szkolnictwa wyższego: Wielkopolska Wyższa Szkoła Humanistyczno-Ekonomiczna, Zamiejscowy Wydział Uniwersytetu Szczecińskiego prowadzącą studia magisterskie i ośrodek zamiejscowy poznańskiej Akademii Rolniczej, prowadzącej studia zaoczne w zakresie meblarstwa.
Moje miasto jest również ważnym ośrodkiem kultury. Tradycje zbiorowego śpiewania kultywuje przede wszystkim chór im. K.T. Barwickiego, o ponadstuletniej tradycji. Organizowane sa przedstawienia teatrów zawodowych i amatorskich, w tym w okresie letnim cykle spektakli wzorowanych na poznańskiej „Malcie”. Główną instytucją pracującą w tej dziedzinie, o wszechstronnej działalności, jest Jarociński Ośrodek Kultury. Powodzeniem cieszą się przeglądy piosenki, prezentacje kulturalne młodzieży niepełnosprawnej.
Mieszkańcy Jarocina mają do dyspozycji pięć kościołów , a także mogą pochwalić się zabytkami tj. jarociński ratusz (XVIII w. ), Skarbczyk (XIX w.), ruiny gotyckiego kościoła (XVI w.), park krajobrazowy (poł. XIX w.), pałac Radolińskich, neogotycki (XIX w.)., kościół parafialny Św. Marcina z XVII w.
Jarocin w minionym okresie stał się znany z festiwali muzyki młodzieżowej. W tak dużej zbiorowości zdarzały się przypadki narkomanii oraz kradzieże i bójki, młodzież też na ogół nie ubierała się i nie zachowywała zgodnie z oczekiwaniami starszych – co wywoływało gwałtowna krytykę. Po wielu dyskusjach przeciwnicy festiwalu zyskali przewagę i po imprezie w 1994 r. radni zdecydowali o zaprzestaniu jego organizowania. Wpływ „Jarocina” na polską kulturę muzyczną okazał się ogromny i stale go przywoływano, a miastu potrzebna jest promocja, więc już kilkakrotnie organizowano imprezy mające być reaktywacją festiwalu.
Stał się także ośrodkiem prasowym. Tygodnik „Gazeta Jarocińska” zaliczana jest do najlepszych gazet lokalnych w kraju. Od 2005 ukazuje się tygodnik „Życie Jarocina”. Wydawane jest również regionalne czasopismo „Zapiski Jarocińskie”.
Miasto dysponuje dobrą bazą sportową: jest stadion, hala sportowa, „ORLIK 2012” , kort tenisowy, boiska, pływalnie kryta i otwarta oraz sale sportowe przy szkołach. Wszystkie te atrakcje znajdują się niedaleko mojego miejsca zamieszkania, a na co dzień jestem w ich centrum. Należą do nich: klub piłkarski, szachowy, taekwondo, klub kolarstwa górskiego, sekcja pływacka, a także siatkówkę, rugby i judo.
Socjoterapeutyczna diagnoza środowiska zamieszkania:
W swojej pracy dokonam rozpoznania ogólnej sytuacji mieszkańców okolicy, w której mieszkam:
a). osoby znaczące,
b). czynniki traumatyzujące, które powodują naruszenie reguł życia społecznego,
c). także relacje:
• ja – rodzina – sąsiedzi,
• ja –koleżanki/koledzy z zakładu pracy,
d). stopień uprzemysłowienia,
e).oferta rekreacyjna i kulturalna.
Na co dzień mieszkam w domu jednorodzinnym tzw. bliźniaku, który umiejscowiony jest niedaleko drogi prowadzącej do Konina. Po prawej stronie mojej ulicy mieszkają głównie emeryci, po lewej powstało nowe osiedle domków jednorodzinnych, w których lokują się albo osoby prowadzące własną działalność usługową, albo ludzie związani z medycyną, geodezją, oświatą czy zakładem energetyki. Są zatem dobrze sytuowani materialnie (o czym świadczą już same posesje). Wśród moich sąsiadów są niestety i tacy, którzy stracili pracę na skutek likwidacji ich zakładów pracy tj. żyją oni z zasiłków , prac sezonowych. W tych właśnie rodzinach zauważa się częste konflikty będące wynikiem niskiego statusu materialnego (nadużywanie alkoholu, użycie siły wobec członków rodziny, rozpad małżeństw i ogólny rozpad więzi rodzinnych, dzieci zaniedbane wychowawczo). Jednak problemy nie omijają również osób, które na co dzień nie borykają się z brakiem pieniędzy. Przyczyną jest pogoń rodziców za dobrami materialnymi, karierą. Stąd też brak czasu na budowanie i utrzymanie więzi rodzinnych, mniejsza kontrola rodzicielska - połączona z coraz szerszym dostępem do Internetu oraz do bogatych w agresywne, deprawujące treści kanałów telewizyjnych, a to niesie wiele zagrożeń. Krwawe sceny, terror i agresja wpływają na „oswojenie” dzieci z przemocą oraz na ich wtapianie się w klimat zwulgaryzowanego i zbrutalizowanego życia. Okazuje się zatem, że brak więzi uczuciowych, poczucie wyobcowania i odrzucenia może być czynnikiem znacznie bardziej patogennym niż niedostatek materialny. Potwierdzają to właśnie przypadki wykolejenia dzieci i młodzieży z tzw. „rodzin dobrze sytuowanych” (np. sięganie po narkotyki, przedwczesne ciąże, wchodzenie w konflikt z prawem poprzez nielegalny handel – co nie ominęło również mojej okolicy ). Utrata pracy ma również niewątpliwy wpływ na stosunki międzysąsiedzkie . Tak jest w przypadku mojego najbliższego sąsiada, który całą frustrację związaną z likwidacją fabryki mebli, a co za tym idzie – swojego miejsca pracy, przerzuca na mnie i moich członków rodziny. Od jakiegoś czasu zaczęły mu przeszkadzać całkiem prozaiczne sprawy, mające miejsce u mnie w domu tj. szum wody w kranie; szczekanie psa, który absolutnie nie jest nadaktywny; postawienie samochodu na ulicy, który wystaje np. 10 cm na długość jego posesji (osobiście samochodu i prawa jazdy nie posiada). Dodam jeszcze, że sam jest czterdziestodwuletnim człowiekiem, który utrzymuje się z pensji swojej partnerki i sporadycznego grania na imprezach okolicznościowych (ze swoją towarzyszką życia założyli zespół muzyczny). Nadmienię jeszcze, że z prawowitymi właścicielami nigdy konfliktów nie było (obecni lokatorzy go wynajmują). Nie tak dawno rozmawiałam z powyższym sąsiadem na temat naszych złych relacji i wydaje mi się, że doszliśmy do pewnego porozumienia. Niestety, nie wiem na jak długo (bo nie pierwszy raz obiecał „poprawę”). Sądzę, że targa nim poczucie niższej wartości spowodowanej zaistniałą sytuacją. Dodam tu, że w okresie harmonijnego jeszcze współżycia ja i moi domownicy wspieraliśmy go psychicznie. Z pozostałymi sąsiadami mam dobre stosunki (chętnie udzielamy sobie wzajemnej pomocy). Właściwe relacje z sąsiadami zawdzięczam realizując zasadę otwartego mówienia o tym, co nas boli i na wspólnym szukaniu rozwiązań. Oczywiście, z niektórymi wchodzę w bliższe interakcje związane z odwiedzaniem się, a z innymi wymieniam tylko formy grzecznościowe i podstawowe informacje dotyczące ich życia osobistego, rodzinnego, zawodowego.
Innym środowiskiem, w którym wchodzę - od dziewiętnastu lat - w interakcję, jest mój zakład pracy – zespół szkół (podstawówka i gimnazjum). Realizuję się w nim pracując na stanowisku nauczyciela bibliotekarza i nauczyciela wspomagającego w klasach integracyjnych (oligofrenopedagog). Relacje z koleżankami i kolegami z pracy przebiegają całkiem poprawnie. Doznawałam i doznaję od nich wiele życzliwości i pomocy. W ciągu całego okresu zatrudnienia miałam już trzech dyrektorów. Wszyscy oni należeli i należą do ludzi, którzy nie są osobami zaznaczającymi swoją przewagę z racji piastowanego urzędu. Czułam i czuję się przez nich doceniana, darze ich szacunkiem i zaufaniem. Jako grono pedagogiczne tworzymy zgrany i solidarny zespół, któremu nie są straszne żadne zadania. Oczywiście, jak wszędzie tak i u nas, są osoby bardzo pracowite i takie, które „migają” się od powierzonych obowiązków. Jedno, co mnie boli to przydział zadań narzucony odgórnie tym, co potrafią, bo wykonają powierzone im zadanie dobrze (niesprawiedliwa ilość przydzielonych zadań, a te same pieniądze). Dodam jeszcze, że udało i udaje mi się żyć w całkowitej harmonii ze wszystkimi pracownikami szkoły.
Nie zapomniałam też o osobach starszych i samotnych z okręgu mojego miejsca zamieszkania i jednocześnie okręgu szkolnego (mam siedem minut do pracy!). Co roku organizuję dla nich spotkanie wigilijne. Panuje na nich wspaniała i serdeczna atmosfera, iście domowa. W tę działalność wdrożyłam również uczniów mojej szkoły, ucząc ich tym samym szacunku i wrażliwości (czyli tego o co tak trudno w dzisiejszym świecie). Staramy się dać im , choć przez chwilę to, co stało się deficytem w ich egzystencji. W niedalekiej przyszłości pragnę dla nich założyć klub, gdzie spotykalibyśmy się częściej.
Natomiast, jeśli chodzi o osobę znaczącą w moim życiu – to nie musiałam się długo zastanawiać. Niewątpliwie jest nią koleżanka po fachu, którą poznałam niedawno, przy okazji sprawy związanej z likwidacją bibliotek szkolnych i zastępowania ich publicznymi. Miałam okazję widzieć ją w „akcji”, jak walczyła nie tylko o swoje stanowisko pracy, ale i innych. Dziś mogę powiedzieć , że to dzięki jej samozaparciu, odwadze, asertywności nie doszło do rozprzestrzenienia tego procederu (bezprawnego zresztą) na całą ziemię jarocińską, a może i cały kraj. Podczas tych zmagań z władzami Jarocina miała też, jak każdy człowiek, chwile zwątpienia w powodzenie tego, co robi. To co mogłam dać jej ze swej strony, w tych ciężkich chwilach, to jedynie wsparcie duchowe. Jak się później okazało życie również jej nie rozpieszczało, i to zarówno w sferze rodzinnej jak i zdrowotnej. Może właśnie te przeżycia tak bardzo ją zahartowały, iż dzisiaj potrafi otwarcie przeciwstawić się wszystkim przeciwnościom losu, a przy tym emanuje inteligencją i kulturą osobistą.
Podsumowując powyższe rozważania mogę powiedzieć, że jestem zadowolona z tego, gdzie los mnie rzucił.