Nie tak dawno zaciekawił mnie artykuł napisany przez Panią dr Danuta Elsner w miesięczniku „ Wychowanie w przedszkolu”.
Felieton rozpoczyna się od słów autorki dotyczących sfery oceniania. Autorka uważa, iż ten temat ciągle budzi różne zastrzeżenia, ponadto wywołuje wiele kontro-wersji, zarówno w środowisku pedagogicznym jak i u rodziców przedszkolaków. W przedszkolu kwestia oceniania osiągnięć dziecka jeśli się pojawia, to nie jest brana pod szczególną uwagę i nie przypisuje mu się tak istotnego znaczenia jak w szkole. Dlatego pani dr Elsner uważa, że z tego powodu uchodzą uwadze różne związane z nimi zagadnienia, a to co wydaje się najważniejsze w tej kwestii, pozostaje niekiedy całkiem nie-zauważalne.
W dalszej części autorka przytacza autentyczną historię ze swojego życia. Historia zaczyna się, że pewnego dnia Pani dr Elsner dostaje telefon w którym niespodziewanie zostaje poproszona o nagłe przybycie i zasiedzenie w składzie jury. Autorka nie wiedziała jaki jest tytuł konkursu, kto w nim będzie występował wiedziała tylko iż kon-kurs obejmuje przedszkola działające w mieście. Kiedy zasiadła już w komisji przez dobre dwie godziny przewijały się przed nią dzieci śpiewające w języku angielskim, mówiące w tym języku wierszyki czy przedstawiające różne scenki. Odbywało się to w różny sposób; zbiorowo, indywidualnie, z panią nauczycielką w tle i bez, w kostiumie i bez niego. Po tym wszystkim kiedy przyszła pora na ocenę i wybranie najlepszego przedszkolaka okazało się, że nie przygotowano wcześniej żadnego regulaminu... Oto po prostu komisja musiała sama przedstawić swoje zdanie i ocenić uczestników. W ten jednogłośnie zagłosowali na chłopca 5-letniego przebranego w strój pingwina. Chłopiec ten zdaniem jury wypadł najlepiej, więc nie było problemu w wyborze najlepszego. 5-latek wyróżniał się prawie wszystkim od poprzednich uczestników konkursu. Przede wszystkim wierszyk, który mówił przekraczał zasób słów używanych przez rówieśni-ków nawet w języku ojczystym, ponadto mówił bez skrępowania, przy tym śmiało manipulując głosem. Po dłuższej obradzie jury to zaniepokoiło... Po czym poproszono chłopca wraz z jego nauczycielka. Zadano im parę podstawowych pytań. Po czym okazało się iż w przedszkolu do którego uczęszcza chłopiec nie są prowadzone zajęcia z języka angielskiego, że pani od angielskiego to po prostu wychowawczyni grupy przedszkolnej. Przygotowany pingwin okazał się dziełem zbiorowym jego rodziny; mamy nauczycielki języka angielskiego, cioci plastyczki, babci biologa... Okazało się, iż to miał być chwyt marketingowy jego rodziców. Tak, więc znów pojawił się problem w ocenie „najlepszego”. Wspólnie tym razem z jury zadecydowali, że... I w tym momencie autorka kończy opowieść. Dając do myślenia czytelnikom, jakie zastosowali rozwiązanie...
Autorka kończąc swój artykuł stwierdza, że ocenianie jest sprawą trudną, w przedszkolu nawet bardziej niż w szkole. Dlatego uważa, że najważniejsza jest etyka oceniania przez ludzi dorosłych, gdyż zignorowana może pozostawić uraz na długie lata w sercach małych pingwinów.
Przychylam się do zdania autorki artykułu. Uważam, że ocenianie dzieci tak małych jest niemoralne, gdyż nieświadomie możemy my nauczyciele wyrządzić krzywdę tak małemu dziecku, w którym zostanie uraz przez długie, długie lata.
Czasopismo:
„Wychowanie w przedszkolu” 8/2004
Autor:
dr Danuta Elsner
Tytuł: „ Duży problem z małym pingwinem”