PROLOG
Na scenie redakcja szkolnej gazetki. Właśnie odbywa się tutaj zebranie w sprawie wydania najbliższego numeru. W zebraniu uczestniczą:
Redaktor naczelny – Sylwia
Dziennikarze – Klaudia, Natalia, Justyna (Jacek – fotoreporter, wbiega po chwili)
Ci ostatni stoją wokół redaktora naczelnego z dużymi notesami, skrupulatnie zapisując jego uwagi.
Redaktor naczelny
-Tak, to by było na tyle…
(Mówi, głośno się zastanawiając)
- Ty, moja droga, jesteś odpowiedzialna za wydarzenie dzisiejszego dnia. Radzę wiec wziąć się szybko do pracy. Najlepiej od razu siadaj do komputera.
Justyna siada przy biurku, przygotowanym na skraju sceny.
Redaktor naczelny zwraca się teraz do pozostałych dziennikarzy.
Redaktor naczelny
-A wy, co w tam robicie? Mieliście przecież zastanawiać się nad własną propozycją tematu. Mówcie szybko, jaki macie pomysł na artykuł?
Dziennikarz I
Nie uwierzysz, ale znalazłam coś, co nadaje się na czołówkę. Tu niedaleko, jest podobno taka szkoła, w której uczy się potomek Marii Skłodowskiej – Curie.
Dziennikarz II
-Jak zwykle, musiałeś coś pomylić! To nie jest chłopak, tylko dziewczynka. Na dodatek ma na imię Maria, tak samo jak Skłodowska.
Dziennikarz wzdryga ramionami.
Redaktor naczelny
(z zainteresowaniem)
-I nawet nosi to samo imię/ no, no… To nawet mogłaby być czołówka, najważniejszy artykuł w naszej gazecie! Ale musicie podać mi więcej informacji na ten temat.
Dziennikarz I
-Załatwione.
Dziennikarz II
-Wysłaliśmy tam już Kaśkę i jarka. Mieli zebrać jak najwięcej informacji.
Na scenę wbiegają Kaśka i Jurek.
Kaśka
-Już jesteśmy!
(Zwracając się do Dziennikarza I)
-Miałaś rację! Ta dziewczynka to chyba rzeczywiście jakaś daleka krewna Skłodowskiej, prawda Jurek, sam powiedz.
Jurek
-wyobraźcie sobie, że ona nawet podobnie wygląda, no… oczywiście nie licząc dżinsów.
Kaśka
- Dowiedzieliśmy się, ze uczy się w jednej z szkole Podstawowej nr 2 w Nowym Tomyślu… która… nie uwierzycie… nosi imię jej ciotki.
Redaktor naczelny
- Skoro tak, to szkoda czasu na gadanie. Szybko, dzwońcie do tej szkoły i umówcie się na materiał.
SCENA I
Na scenie sala lekcyjna, w ławkach uczniowie, którzy nerwowo przeglądają notatki z matematyki. Nagle do klasy wchodzi nauczyciel, wita się z dziećmi. Siada za biurkiem, robi groźną minę, po czym nagle wstaje i oświadcza.
Nauczyciel
- Dzisiaj, zamiast liczyć dziwne równania z niewiadomymi, zajmować się ułamkami czy rozwiązywać zadania z treścią, porozmawiamy o was i waszych rodzinach. Mario, już kiedyś wspominałaś, że twoja rodzina jest niezwykła. Wtedy nie mogliśmy o tym rozmawiać, ale dziś nic nie stoi na przeszkodzie, byś opowiedziała nam o swoich przodkach.
Maria
(Wstaje i mówi)
- Dziękuję. Bardzo się cieszę, że mogę opowiedzieć o mojej cioci, którą była Maria Skłodowska.
Mateusz
- Jak to Maria Skłodowska? Przecież mówiłaś, że twoja ciocia miała jakieś trudne nazwisko! Nie mogę sobie przypomnieć… Poczekaj, poczekaj…
Zastanawia się
Nauczyciel
- Mateuszu, proszę, nie przerywaj koleżance. Na pewno wszystko ci wyjaśni.
Maria
(Mówi dumnie)
- Masz rację…
(Zwraca się do kolegi)
-… że to nazwisko nie było pochodzenia polskiego. Moja ciocia nazywała się Maria Skłodowska – Curie. Mój wujek był Francuzem.
Paulina
- Czy to ta pani, która ciągle pracowała w laboratorium i odkryła nowe lekarstwo? Opowiedz więcej. Gdzie mieszkała twoja ciocia? We Francji czy w Polsce?
Maria
- Tak, to właśnie była ta ciocia, już kiedyś ci o niej mówiłam. Masz rację, że praca była dla niej bardzo ważna. Zawsze, od początku studiów.
SCENA II
Na pierwszym planie: biurko, krzesło, książki, stół „do doświadczeń” z rekwizytami chemicznymi: kolorowe płyny w butelkach i słoiczkach, menzurki.
Na pierwszym planie – Maria Skłodowska – studentka – czyta przy biurku książki, przygotowując się do zajęć na uniwersytecie.
Wstaje. Zakłada kitel.
Podchodzi do stołu z rekwizytami chemicznymi i wykonuje doświadczenia chemiczne z płynami.
W tym czasie.
Głos z offu
(Tekst czytany przez mikrofon to wspomnienia Marii Skłodowskiej-Curie)
- Literatura interesowała mnie nie mniej niż nauki ścisłe. Jednakże w ciągu owych paru lat pracy, starając się powoli zorientować w istotnych moich zamiłowaniach, zwróciłam się ostatecznie ku matematyce i fizyce.
Moje samotne studia były niezmiernie trudne. Wykształcenie, jakie otrzymałam w gimnazjum, było bardzo niedostateczne. Miałam o wiele za mało wiadomości. Próbowałam je uzupełniać na własną rękę, przy pomocy książek, które udało mi się nagromadzić. Teraz wiem, że nie był to sposób skuteczny, chociaż… z drugiej strony pozwolił mi na nauczenie się samodzielnej pracy… no i ostatecznie nauczyłam się wielu rzeczy.
Maria zmęczona podchodzi do biurka i nalewa herbatę z dzbanka do filiżanki.
Maria – studentka
(Mówi do siebie (głośno myśli))
- Już prawie północ. Jestem tak bardzo zmęczona, a tyle pozostało do zrobienia.
Znajduje jakąś kopertę i wyjmuje z niej list.
Maria
(Czyta list)
- Moja przyjaciółka, Henia, będzie smutna, że nie odpisują. Nie uwierzy, że jej list sprawił mi taką radość. Przecież nie odezwałam się do niej od dwóch miesięcy.
Przez chwilę chodzi po scenie i przegląda list.
- Jednak tym razem muszę odpisać.
Siada przy biurku z menzurkami i pisze, głośno mówiąc:
- Droga Heniu! Jest już bardzo późno, ale dopiero teraz mogę napisać ten list. Wybacz, że tak długo nie odpisywałam, ale mam tak dużo pracy, że nie mogę jej podołać.
Bywają dni, w które od ósmej rano do jedenastej i pół, a następnie od drugiej do siódmej i pół jestem zajęta bez przerwy, o dziewiątej zaś zabieram się do książek i uczę się, o ile mi coś nie przeszkodzi.
Czytam obecnie Lekcyje Spencera, cudowna książka. Mam ją po rusku.
Czytam kilka rzeczy, ponieważ zajmowanie się długie jednym przedmiotem, nudzi mnie.
Napisz, co u Ciebie! Pozdrawiam Cię serdecznie. Do widzenia. Twoja przyjaciółka Maria.
SCENA III
Scena lekcyjna.
Dzieci zgromadziły się wokół Marii, uczennicy klasy VI. Nauczyciel za nimi.
Maria
- Teraz już wiecie czym zajmowała się moja ciocia!
Paulina
- O Boże, ona musiała być bardzo nieszczęśliwa, ciągle tylko praca i praca.
Maria
- Nieprawda! Ona chciała to robić. Babcia opowiadała mi, że jej mama mówiła, że wujek Piotr, no wiecie, Piotr Curie, ten Francuz, mąż mojej cioci często jej powtarzał, żeby nie pracowała tak dużo, ale ona nie chciała.
Mateusz
- Nie rozumiecie tego? Ona przecież lubiła swoje laboratorium. Ja chyba też będę pracował w takim miejscu. Tam jest tyle dziwnych substancji, o różnych właściwościach.
SCENA IV
Laboratorium
Maria – dorosła
- Piotrze, czasem zastanawiam się nad naszym życiem. Pracujemy bez wytchnienia. Oboje jesteśmy zmęczeni. Narażamy się na skutki uboczne naszych badań – promieniowanie jest przecież szkodliwe. Wiemy o tym, ale nadal wykonujemy nasze doświadczenia.
Piotr
- Oczywiście, ponieważ uwielbiamy nasze królestwo. Wszystkie te cenne materiały, porozstawiane we wszystkich możliwych miejscach, to prawie nasi domownicy. Poza tym, Mario, pomyśl o tych wszystkich biednych ludziach i w Polsce, i we Francji, na całym świecie. Jestem pewien, że nasza praca przyczyni się do wynalezienia lekarstwa dla nich.
SCENA V
Szkoła
Mateusz
- Chciałbym być tobą. Na pewno masz jakieś uzdolnienia i będziesz umiała sama wykonywać te wszystkie dziwne doświadczenia, a potem będziesz pewnie uczyć jakieś dzieci.
Maria
- Nie żartuj, to nie jest takie proste. To skomplikowana nauka, a ja wolę inaczej spędzać czas.
Zresztą, może masz trochę racji z tymi uzdolnieniami, ale nie do tego typu zajęć. Moją pokrewną duszą jest chyba raczej Ewa, córka cioci Marii. Ona napisała książkę o swojej mamie. Zobacz, mam ją tutaj.
Mateusz z ciekawością ogląda książkę, z której wypadają jakieś papiery.
Mateusz
- Zobaczcie, z tej książki coś wypadło.
Paulina
- O, to jakiś wiersz?
Pokazuje go Marii.
Maria
- Przeczytaj, uwielbiam wiersze!
Iza
WIERSZ SKŁODOWSKIEJ
..................Myśl znużona,
Gwarem życia lub cierpieniem,
W przeszłości biegnie utęskniona,
By pokrzepić się wspomnieniem.
Na poddasze myśl jej wraca
W zawsze miły sercu kątek,
Gdzie mieszkała cicha praca
I gdzie został świat pamiątek.
Paulina
- Czy to Twój wiersz?
Maria
- Nie, coś ty. Co to może być?
Zastanawia się
- Już wiem, mama mówiła mi, że znalazła coś, co mnie zainteresuje i że powinnam to przeczytać. Ale spieszyła się do pracy i nie zdążyła mi powiedzieć, co. Już teraz wiem, że to wiersz, który napisała moja ciocia.
Mateusz
- Widzisz, może jednak zamiłowanie do literatury odziedziczyłaś po niej? Kto wie, może za kilka lat też odkryjesz lekarstwo na jakąś chorobę, jak Maria Skłodowska-Curie.
W tym momencie do klasy wchodzi nauczyciel
Nauczyciel
- Nie uwierzycie, co się wydarzyło! Marysiu, okazuje się, że nie tylko my zainteresowaliśmy się historią Twojej niesamowitej rodziny. Jeśli się zgodzisz, jutro przyjadą do nas dziennikarze, by napisać na ten temat artykuł do gazety.
Maria
- Naprawdę?
Nauczyciel
- Tak, napiszą też o naszej szkole.
Mateusz
- Pewnie, muszą. Nasza szkoła nosi przecież imię Marii Skłodowskiej-Curie. Coraz bardziej rozumiem, dlaczego to ona stała się naszym patronem.
WYKORZYSTANA LITERATURA:
· Helena Bobińska, Maria Skłodowska-Curie, Warszawa 1965.
· Ewa Curie, Maria Curie, Warszawa 1972.
· Steve Parker, Maria Skłodowska-Curie i rad, Warszawa 1992.
· Olgierd Wołczek, Maria Skłodowska-Curie, Warszawa 1985.