JASEŁKA (DZIECI)
OSOBY:
Narrator
Bóg
Adam
Ewa
Prorocy (około 5-10)
Maryja
Józef
Anioł Gabriel - Pietrzykowski
Anioł 2
Anioł 3
Osioł – Mateusz Adamiak
Diabeł 1
Diabeł 2
Mężczyzna 1
Mężczyzna 2
Kobieta 1
Pastuszek 1
Pastuszek 2
Pastuszek 3
Józio – Jakub Urbaniak lub Bartosz Bryl (klasa 1)
Kacper
Melchior
Baltazar
Herod
Doradca
Aniołowie śpiewający
Dziecko 1
Dziecko 2
Dziecko 3
Dziecko 4
SCENA I
Narrator
Bóg
Adam
Ewa
Prorocy
Na środku sceny znajduje się duży, biały materiał, podświetlany od tyłu w ten sposób, by możliwe było wykonanie teatru cieni. Na scenę, za biały materiał, wchodzi duża postać, symbolizująca Boga. Ubrana jest w długie szaty, co ułatwi widzowi identyfikację postaci. W tle słychać delikatną melodię, może być przeplatana odgłosami zwierząt. Początkowo radosna, wraz z obniżaniem nastroju po zerwaniu owocu przez Adama i Ewę muzyka poważnieje, smutnieje. Narrator z ukrycia odczytuje fragment Księgi Rodzaju przeplatany wolnymi komentarzami.
Narrator: Bóg uczynił niebo i ziemię, wszystkie kwiaty i zwierzęta pod niebem i na ziemi. Stworzył piękne i gorące słońce oraz radosny plusk strumyka, zabawne motyle, które siadają na kolorowych kwiatach i świergot ptaków nad ranem. A gdy Bóg zobaczył, że wszystko co uczynił było bardzo dobre, pragnął podzielić się swoją radością i miłością z kimś wyjątkowym. Lecz wciąż nikogo takiego nie było.
W trakcie opisu Narratora, postać grająca Boga wykonuje to, co opowiada Narrator. Początkowo przechadza się po scenie, schyla się tak, jakby tworzył kwiaty, imituje tworzenie nieba i słońca.
W tle słychać delikatną i radosną melodię.
Narrator: „Wreszcie Bóg rzekł «Uczyńmy człowieka na nasz obraz, podobnego Nam.» Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył; stworzył mężczyznę
Tu Bóg podnosi jedną kucającą postać, symbolizującą Adama
i niewiastę” (Rdz 1,26-27)
Bóg podnosi postać kobiety. I przybliża ich do siebie.
Lecz ludzie nie ufali Bogu i dali się zwieść wężowi, który kazał im zerwać owoc z zakazanego drzewa.
Ewa podnosi owoc z ziemi, gryzie i przekazuje Adamowi. Odwracają się w stronę Boga i zasłaniają twarze. Robią to z profilu, tak by w teatrze cieni było to widoczne. Bóg podchodzi do Adama i Ewy a oni ze spuszczoną głową i w zasmuceniu odchodzą od Boga i schodzą ze sceny. Pan Bóg staje na środku sceny z rozłożonymi rękami. Muzyka w tej części robi się gwałtowniejsza a zarazem smutna.
Narrator: Pan Bóg zasmucił się bardzo, bo ci, których kochał musieli odejść z ogrodu. Ale obiecał, że nie zostaną sami i nie stanie im się krzywda. A wybawi ich... po chwili przerwy Jego Syn
W tym momencie Pan Bóg schodzi ze sceny a za biały materiał wraca Adam i Ewa stają razem po środku ze spuszczonymi głowami. (Dochodzą do nich inni ludzie stojąc ze spuszczonymi głowami.)
Narrator: I posłał Pan swoich proroków by zapowiedzieli radość wielką.
Tu z końca sali wybiegają dzieci, krzycząc radośnie i zaczepiając widzów
Prorocy: Przyjdzie Pan Jezus! Przyjdzie Pan Jezus!
Prorocy wbiegają za biały materiał i powtarzają słowa
Prorocy: Przyjdzie Pan Jezus!
Po czym smutne postacie, w tym Adam i Ewa, podnoszą głowy i przytulają proroków.
Gaśnie światło w teatrze cieni.
SCENA II
Zwiastowanie
Maryja
Józef
Anioł Gabriel
Na scenę z tłumu wchodzi Maryja. Ubrana jest w długą suknię, przepasaną sznurem lub wstążką a na głowie ma chustę. Wchodzi z kwiatami w dłoniach. Na scenie znajduje się niewysokie krzesło i wazon. Maryja wkłady kwiaty do wazonu, bierze w ręce modlitewnik leżący na krześle. Otwiera i rozpoczyna modlitwę. Nagle zjawia się Anioł Gabriel i staje przed Maryją.
Anioł: radośnie Raduj się, wesel się Maryjo! Pan jest z Tobą! Jesteś pełna Jego łaski.
Maryja zasłania twarz wystraszona.
Anioł Gabriel: z troską, pochylając się nad Maryją. Och, nie bój się, Maryjo. Pan jest z Tobą i wybrał Cię, z pośród wszystkich kobiet, żebyś stała się Matką Syna samego Boga!
Kuca przy Maryi, dotyka jej ramion, Maryja podnosi głowę. Anioł spokojniej patrząc jej prosto w oczy.
Ciesz się, Maryjo. Dasz mu na imię Jezus. Będzie On nazwany Synem samego Boga i będzie prowadził ludzi jak Pasterz swoje owce i będzie im Królem, oni Mu narodem.
Maryja: patrząc w oczy anioła Ale jakże się to stanie?
Anioł: Duch Święty zstąpi na Ciebie a Pan okryje Cię i zaopiekuje się Tobą. Po chwili ciszy Maryjo, Twój Syn będzie nazwany Synem Boga.
Maryja: z radością Niech się stanie tak, jak powiedziałeś. Niech się stanie wola Pana.
Anioł odchodzi, wchodzi Józef.
Maryja: Józefie...
Józef: Już wszystko wiem. Był u mnie anioł i powiedział co się stało. Nadamy mu imię Jezus. Zaopiekuję się Tobą. Po chwili namysłu Wami.
SCENA III
Rozporządzenie i podróż do Betlejem
Osioł mówi smutno i melancholijnie, jakby przez nos. Na wzór osiołka z Kubusia Puchatka
Anioł 2
Na scenę wchodzi osioł. Siada na środku sceny ze spuszczoną głową. Obok siada anioł.
Osioł: (do siebie kręcąc przecząco głową.) I znowu to samo jak coś trzeba to ja. Wszędzie ja. I ciągną i ciągną...
Anioł 2: Co cię tak smuci osiołku?
Osioł: (nie przerywając melancholijnego nastroju, spogląda na anioła i powrotem odwraca głowę.) I jeszcze jakieś zwidy mam. Co jeszcze się dzisiaj wydarzy? Czarno to widzę...(kręci przecząco głową)
Anioł 2: Żadne zwidy. Jestem aniołem.
Osioł: Tak, tak. A ja rumakiem. (wzdycha głęboko) Oj widzisz anioł. Mój pan, Józef, musi iść do Betlejem. Nasz jaśnie władca robi spis ludności. I każdy ma iść tam, gdzie się urodził. I na niego wypadło Betlejem. Kawał drogi. Jak ja tam dojdę? Mam nieść jego Żonę, Maryję. Oj, mam złe przeczucia... szybko świeżego sianka nie skosztuję...
Anioł 2: Musisz być dzielny, osiołku. Maryja jest Kimś bardzo ważnym. I urodzi wspaniałe Dziecko. To będzie Syn samego Boga!
Osioł: Kogo? (Z niedowierzaniem) Te, anioł, Ty chyba mnie coś wkręcasz, co? Jak Bóg może mieć Syna? I jeszcze mnie wybrali, żebym Go poniósł? Dziwny jesteś. (Odwraca się i spogląda z powrotem na podłogę.) Faktem jest, że znowu muszę iść kawał drogi...Kiedy oni wpadną na to, że konie są lepsze i szybsze? Albo coś na kółkach mogliby wymyślić...
(z zamyśleniem spogląda w niebo) albo...
Anioł 2: Oj osiołku...A Dzieciątko wybrało właśnie ciebie. Zwykłego osiołka.
(Anioł wstaje i wychodzi. Osiołek siedzi, spogląda w dal z zamyśleniem, drapie się i kładzie na podłodze.)
Na scenę wchodzi Maryja i Józef. U Maryi widoczny jest już stan brzemienności. Józef trzyma w ręce laskę. Zakładają osiołkowi sznurek na szyi, zarzucają torby, pakunki na jego plecy i ruszają.
Józef: Nie bój się Maryjo. Pan nad nami czuwa. (Józef przytula Maryję)
Maryja: Nie boję się Józefie. On swoim aniołom rozkazał, żeby nas strzegli na wszystkich naszych drogach.
(Maryja, Józef i osiołek znikają na końcu sali. Na scenie pojawiają się sztuczne drzwi. Przynajmniej trzy. Mogą tam stać od samego początku, od drugiej sceny.)
SCENA IV
Maryja
Józef
Osioł
Diabeł
Mężczyzna 1
Mężczyzna 2
Kobieta 1
Piosenka „Nie było miejsca dla ciebie”
Na scenie stoją drzwi. Za nimi mieszkańcy i ludzie bawiący się, żartujący. Maryja z Józefem przechodzą pomiędzy widzami. Osiołek idzie obok ze spuszczoną głową.
Maryja: Józefie, chyba już czas.
Józef: Maryjo zaraz znajdziemy jakiś przystanek. Jakiś nocleg.
Osioł: (powoli i z niedowierzaniem) Tak, z pewnością...pewnie spędzimy na tym zimnie noc.
Przed Maryją i Józefem na drodze siedzi skulona postać w ciemnym płaszczu. Jest to diabeł, który zdejmuje kaptur z głowy.
Diabeł: Już ja się postaram, żebyście nie mieli gdzie spać.
Osioł: (podnosi głowę, spogląda na diabła i ze spokojem odpowiada) O, kolejny dziwak. Co za czasy. Ale jak patrzę na niego to mam jakieś złe przeczucia. Na misia uszatka to on nie wygląda.
Józef: Maryjo, spójrz, gospody jakieś! Tam odpoczniesz.
Osioł: Ciekawe jakie jest prawdopodobieństwo, że będzie suchy chleb dla...osła. Choćby ździebełko jakieś.
(drzwi najlepiej żeby nie znajdowały się na środku sceny, ale w drodze do centrum sceny, może być pomiędzy widownią.)
Józef podchodzi do pierwszych drzwi. Puka. W tle odzywa się głośna muzyka. Zza drzwi wychodzi Mężczyzna 1 z butelką i czapeczką imprezową. Za jego plecami stoi diabeł szepczący mu coś do ucha.
Józef: Przepraszam, czy nie byłoby w pańskim domu jakiegoś małego skrawka podłogi, żeby moja żona mogła odpocząć. Czekamy na narodzenie Dziecka, a noc nas zastała...
Mężczyzna 1: Panie, daj pan spokój, nie widzisz, że my tu świętujemy? A ty tu jakimiś bzdurami głowę zawracasz...
(diabeł się śmieje i zaciera ręce)
Maryja: Znajdziemy gdzieś indziej miejsce dla Syna. Nie martw się.
Józef podchodzi do kolejnych drzwi. Wychodzi kobieta elegancko ubrana, dystyngowana, zadbana. Obok niej staje diabeł z filiżanką i elegancką apaszką na szyi.
Kobieta 1: Tak? Słucham mości pana?
Józef: Przepraszam, ja i moja małżonka poszukujemy jakiegoś schronienia. Ona niebawem urodzi, a jest noc. Błagam, czy nie ma u pani choćby maleńkiej poduszki, na której mogłaby oprzeć głowę.
(Kobieta chwilę milczy i spogląda za siebie w mieszkanie, rozgląda się.
Diabeł zdejmuje apaszkę lub boa z szyi i zakłada kobiecie, podaje jej też filiżankę i kiwa do niej przecząco głową.)
Kobieta 1: Em... wie pan...e...u mnie pełen komplet. Wszystkie pokoje zajęte. Cóż mogę zrobić... no bardzo bym chciała pomóc.
Józef: Rozumiem. (Józef odwraca się i podchodzi do Maryi.)
(Kobieta spogląda na odchodzącą parę, macha lekceważąco ręką)
Kobieta 1: Nabrudziliby mi tylko. A dopiero co sprzątałam. Co za czasy, żeby tak po domach chodzić?
Józef podchodzi do widzów i zadaje im pytanie retoryczne. Nie czekając długo na odpowiedź idzie dalej, pytając następnych widzów
Józef: Przepraszam, czy w Twoim domu znajdzie się miejsce dla tego Dziecka?
A może u Was znajdzie miejsce Maryja?
Czy przyjmiecie do siebie Syna Bożego i Jego Matkę?
Błagam, znajdźcie miejsce dla Jezusa...
A czy ty możesz przyjąć Jezusa i Jego Matkę?
Osioł: Czyżby nikt nie chciał przyjąć do siebie Jezusa? Czy nikt już Go nie chce?
Maryja: Józefie, chodźmy, może innym razem nas zechcą. Spróbujmy gdzieś indziej
(Józef spogląda na trzecie drzwi. Przed nimi stoi mężczyzna i zamiata podłogę dużą szczotką. Józef podchodzi do niego.)
Józef: Przepraszam pana. Ja już wszędzie szukałem. I nigdzie nie ma miejsca dla Maryi. Ona niedługo urodzi Jezusa, ale nikt ich nie potrzebuje. Nie chce. Czy nie ma pan może...
(Diabeł staje za plecami Mężczyzny 2 i szepce mu coś na ucho wskazując na Józefa i kiwając przecząco głową. Mężczyzna 2 podnosi miotłę, zakłada ją na ramię tak, że trafia ona prosto w twarz diabła. Diabeł łapie się za głowę z bólu)
Mężczyzna 2: Widzi pan, mam sześcioro dzieci i wszyscy śpimy w jednym pokoju. Ja sam nawet nie mam poduszki. Nie mogę zaoferować pana Żonie nic godnego jej osobie (chwila przerwy myślenia) jedynie tę szopę. Tam jest ciepło, jest siano i możemy jakoś tam urządzić. Wiem jaka to radość gdy rodzi się dziecko. To tyle szczęścia.
(Józef spogląda na Maryję. Maryja odpowiada z uśmiechem)
Maryja: Tak, to właśnie to miejsce wybrał Pan.
Mężczyzna 2: (z radością) W takim razie, chodźmy
Osioł: Czyli jednak będzie ździebełko jakieś. I może koledzy...
(W tle słychać melodię piosenki „Nie było miejsca dla ciebie”)
SCENA V
Pastuszkowie
Pastuszek 1
Pastuszek 2
Pastuszek 3
Józio
Anioł Gabriel
Anioł 2
Anioł 3
Na scenę wchodzą pastuszkowie. Siadają na podłodze
Pastuszek 1: Dziwna ta noc. Żadnego podmuchu wiatru. Niezwykła cisza. Możemy chyba odpocząć. Chodź Józiu. Ułóż się tu.
(Józio, mały chłopiec kładzie się obok pastuszka 1 i zaraz zasypia)
Pastuszek 2: Bardzo dobry pomysł. Chętnie się już położę, jestem taki zmęczony, że nawet baranów nie będę musiał liczyć na sen
(śmieje się i rozgląda po innych pastuszkach, sprawdzając czy inni też się śmieją, nikt jednak nie rozumie żartu. Pastuszek pokazuje na owieczki, które śpią niedaleko)
barany...owieczki... rozumiecie? (uśmiecha się, pozostali patrzą z powagą. Kończy zniechęcony) a nie ważne już. Idźmy spać.
Pastuszkowie zasypiają na ziemi. Nagle przed nimi zjawia się trzech aniołów wykrzykujący radośnie. W tle melodia kolędy (np. Przybieżeli do Betlejem pasterze)
Aniołowie: Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom, w których sobie upodobał.
Przerażeni budzą się Pastuszek1, 3 i Józio. Siedzą z otwartymi ustami. Pastuszek 2 nadal śpi. Pastuszkowie trącają delikatnie Pastuszka 2 próbując go obudzić.
Pastuszek 3: Wstawaj Franek! Słyszysz? Coś jest nie tak.
Pastuszek 2: Jeszcze chwilę, mamo...nie chcę dziś do szkoły
Pastuszek 3: Franek! Wstawaj.
Pastuszek 2: Dopiero co się położyłem. I zgaście te świeczki. Za dużo światła robicie.
Pastuszek 1: Obawiam się, że to nie świeczki.
Pastuszek 3: Franek...
Pastuszek 1: (wstaje, przeciera oczy) O co tyle szumu? Co? (Spogląda na pastuszków. Widzi ich wystraszony wyraz twarzy i odwraca się w stronę Aniołów)
Anioł 3: Pokój Wam.
Pastuszek 2: (przerażony siada, kryjąc nogi, przeciera oczy z niedowierzania) A ja coś czułem, że te grzyby były nieświeże. Mówiłem, nie jedzmy ich, ale oczywiście, nikt mnie nie słuchał...
Anioł 2: (w delikatnym zdenerwowaniu, bierze się pod boki) To żadne grzybki. (spokojniej) Czy już nikt nie wierzy w anioły? I weź im tu mów, że Bóg się rodzi.
Pastuszkowie razem: KTO?
Anioł Gabriel: Przyszliśmy zwiastować wam radosną nowinę. W mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel. Mesjasz Pan. Znajdziecie Niemowlę, owinięte w pieluszki i położone w żłobie. Narodził się wam Zbawiciel, którego oczekiwaliście.
Aniołowie: Chwała Bogu na wysokościach
(Aniołowie odchodzą. Pastuszkowie siedzą wystraszeni i bez ruchu, z otwartymi od zdziwienia ustami).
Na scenę wraca Anioł 3
Anioł 3: (zrezygnowany) Panowie, zbierajcie się już. Co tak jeszcze siedzicie?
(Anioł wychodzi. Pastuszkowie budzą się z uśpienia i zrywają na równe nogi.)
Pastuszek 1: Spieszmy się! Jeśli to wszystko prawda, to nareszcie narodził się Ten, który nas ocali i wyrwie z ciemności.
Pastuszek 3: Spójrzcie! Jaka gwiazda nad Betlejem gore. To pewnie tam powinniśmy iść
Pastuszek 1: Tak, to tam.
Pastuszek 2: Gwiazda co? Gore? Znaczy świeci się? Gore... aleś wymyślił...
(Pastuszkowie odchodzą na koniec sali. Józio trzyma za rękę Pastuszka 1.)
Józio: (głosem cichym i spokojnym) Tato, a dlaczego Mesjasz wybrał nas, pastuszków. Przecież my jesteśmy biedni.
Pastuszek 1: Nie wiem synku
Józio: Może właśnie tych biednych chciał odwiedzić. Skoro nie mamy nic, to może chce być dla nas wszystkim? Ja myślę, że On specjalnie do nas przyszedł
(Znikają w oddali)
SCENA VI
Trzej królowie
Kacper
Melchior
Baltazar
Herod
Diabeł 1
Diabeł 2
Doradca
Na scenie znajduje się tron. Przed nim niespokojnie chodzi Herod. Zatacza kółka. Powtarzając te same słowa
Herod: To niemożliwe? Jak to? To chyba mi się śni. Inny król?
Doradca: Tak panie. Tradycja głosi, że ma narodzić się Władca, który wykupi Naród Izraelski. Będzie on władał na wieki. I ma być najsilniejszym z władców.
(Herod wciąż niespokojnie chodzi po komnacie. Siada na tron i zaraz wstaje.)
Herod: Tak nie może być...to ja jestem królem. (ze złością, chwyta za ubrania doradcę) Ja! Rozumiesz? I żaden... żaden inny król nie będzie mi tu królował, skoro ja tu króluję, tak?
(Doradca wystraszony wychodzi. Herod siada na tron zmęczony i bezsilny. Zajmuje pozycję wpół leżącą, wchodzą diabły i siadają obok tronu bawiąc się koralami lub rozrzucając wokół pieniądze)
Diabeł 1: Ja bym tam nie dał, żeby ktoś mi koronę zabrał.
Herod: Co? A wy co za jedni?
Diabeł 2: (staje za plecami Heroda i szepce do niego) Oj Herodzie. Czy to ważne? My ci tylko...bronimy interesu. Powiedzmy, taki mały plan rozwoju i zagospodarowania urządzamy. Spójrz, to tobie najpiękniej w koronie.
Diabeł 1: A jakiś byle dzieciak chce ci ją zabrać...(z pogardą i śmiechem) żenada...
Herod: Jak to żenada? Co? Z czego się śmiejecie?
Diabeł 1: Herodzie...Ty taki wielki król, potężny... a niemowlaka się boi? Masz władzę, pieniądze, królestwo...a boisz się dziecka w pieluszkach? No proszę cię...
Herod: To co ja mam zrobić?
Diabeł 2: Ja bym sobie nie pozwolił...póki jest mały (okrążając go z każdej strony) ... póki nic ci zrobić nie może...póki jeszcze nikt nie wie, że on jest...no może poza tymi trzema przebierańcami co tu na wielbłądach przydreptali...póki wszystko w twoich rękach...(do ucha, złowieszczo) zniszcz Go!
Herod: (wstaje szybko z tronu. Gdy on tylko wstaje Diabeł 2 siada z uśmiechem na tronie jak władca) Tak! Szybko zawołajcie mi tu tych przebierańc... znaczy...zacnych trzech mędrców.
Na scenę wchodzi trzech mędrców, bogato ubranych i z koronami na głowie.
Herod: (z udawaną radością) oooo...Moi zacni goście...witam was. Częstujcie się (Herod podaje królom półmisek z ciastkami. Jeden z królów, Kacper, częstuje się)
Słyszałem, że podążacie przywitać nowego Króla izraelskiego, zapowiadanego już przed wiekami...jaka to radość. Powiedzcie mi, gdzie on się narodził? Sam chciałbym pójść i oddać mu pokłon. Jakiś prezent dać.
Melchior: W mieście Dawidowym, tam gdzie gwiazda nas prowadzi, tam gdzie światło wielkie bije... tam Narodził się Ten, który sam jest Światłością. Zwłaszcza dla tych, którzy wciąż w ciemnościach kroczą.
Herod: (odwraca się w stronę diabłów i zdziwiony pyta tak, jakby poszukiwał odpowiedzi) Gwiazda? Światłość? Ciemność? (Herod i diabły wzruszają ramionami, rozkładają z niezrozumieniem ręce. Herod odwraca się do mędrców)
Dobrze. Słuchajcie, zrobimy tak: wy pójdziecie za tą całą gwiazdą i gdy będziecie wracać powiecie mi gdzie mam szukać...Em...Dzieciątka, tak...nowego Króla... widziałem, że coś tam mu niesiecie. Więc i ja chcę Mu coś dać, przywitać. A teraz idźcie, nie zwlekajcie. I wracajcie czym prędzej.
Mędrcy odchodzą w głąb sali i rozmawiają między sobą. Herod pozostaje na scenie, siada na tronie.
Baltazar: Jakoś nieprzyjemny był ten król.
Kacper: Nie no, co ty? Nawet ciastkiem poczęstował. Miły całkiem.
Baltazar: Ja nie o tym mówię. Nie ufam mu. Chyba nie powinniśmy do niego wracać.
Melchior: Chyba masz rację. Chodźmy, gwiazda znów wskazuje drogę.
Mędrcy znikają na końcu Sali w tle podkład kolędy Mędrcy świata. Herod z dumą w głosie
Herod: No i sprawa załatwiona
Diabeł 1: Oj Herodzie, Herodzie... i na co ci korona i władza ogromna? Jak Boga za ciastko chciałeś sprzedać. Tak łatwo wszystkim jest zrezygnować z Chrystusa, byle im było dobrze... Chodź, teraz z nami przyszłość spędzisz. (Diabeł 1 i diabeł 2 biorą Heroda pod ręce i próbują go wyprowadzić. Herod się zapiera.)
Herod: Ale jak to? Obiecaliście, że będę miał koronę, że będę władcą na zawsze... co wy teraz... gdzie mnie prowadzicie?
Diabeł 1: (śmieje się) Czy ty kiedyś widziałeś, żeby diabeł chciał dobrze dla człowieka. Zrobiłeś za nas brudną robotę. A teraz otrzymasz odpowiednią zapłatę.
(Diabły wyprowadzają Heroda)
Herod: (zapierając się) nie! Zostawcie mnie! Ratunku!
SCENA VII
Pasterze u żłóbka
Anioł 2
Osioł
Pastuszek 1
Pastuszek 2
Pastuszek 3
Józio
Maryja
Józef
Zmienia się sceneria. Pojawia się żłóbek, za nim stoi wół. Osioł śpi. Obok osła siedzi Anioł 2.
Zza scenerii wychodzi Józef z Maryją. Na rękach trzymają Pana Jezusa zawiniętego w pieluszki.
Anioł 2: Hej, osiołku, wstawaj, spójrz...
Osioł: (zbudzony) co? Co? To nie ja zjadłem tę marchewkę? (Spogląda na anioła) A....to znowu ty...
Anioł 2: Spójrz osiołku
Osioł spogląda na Maryję niosącą Dzieciątko.
Osioł: Pan mój. Osiołek skłania głowę i oddaje pokłon
W tym momencie zza białego materiału, który wcześniej służył do teatru cieni wychodzą aniołowie ubrani na biało śpiewając „Bóg się rodzi”
Kolęda milknie. Zbliżają się pastuszkowie
Pastuszek 1: Spójrzcie! Prawdę mówił anioł
Pastuszek 3: Bóg wśród ludzi... na zawsze?
Pastuszek 1: Na zawsze... Bóg nic nie robi na chwilę... jeśli przychodzi, to żeby zostać już na zawsze.
(Pastuszkowie klękają i oddają pokłon)
Pastuszek 2: Panie, nie mamy wiele, tylko nasze owieczki. Przyjmij je w podzięce za to, że przyszedłeś do nas biednych. Cóż za cudowna Noc, w której Bóg się rodzi a przepiękna Panienka tuli Go do siebie.
Józio: (podchodzi do Maryi i patrzy na Dzieciątko) Proszę Pani, czy to jest Synek Boga?
Maryja: Tak, ma na imię Jezus.
Józio: (uśmiechając się) Tatusiu, zobacz, On się uśmiecha. I wygląda zupełnie jak my. (rozgląda się i zwraca do Pana Jezusa) Jezusku, nie masz żadnej zabawki? To do czego będziesz tulić się do snu? Nie bój się (chłopiec wyciąga swojego misia i daje Panu Jezusowi) Masz tu mojego misia. Ma na imię Józio, jak ja. To mój ulubiony miś.
(Józio wraca do Pastuszka 1)
Kolęda (może)
SCENA VIII
Królowie u żłóbka
Kacper
Melchior
Baltazar
Osioł
Maryja
Dziecko 1
Dziecko 2
Dziecko 3
Dziecko 4
I pozostali
(Na scenę od tyłu sali wchodzą trzej królowie. W rękach niosą kadzidło, złoto i mirrę.)
Kacper: (rozmawiają między sobą) Ja już głodny jestem. To ciastko to chyba za mało było...
Melchior: Wytrzymaj jeszcze trochę. Już niedaleko jesteśmy. Gwiazda się zatrzymała.
Baltazar: Spójrzcie! (Baltazar wskazuje palcem na żłóbek. Królowie przyspieszają kroku)
Dochodzą do szopki i klękają.
Melchior: Panie, Tyś jest Królem królów.
Baltazar: Nie masz korony ani berła. Tylko zimną stajnię wśród bydła brudnego.
Osioł: O ja sobie wypraszam...
Kacper: Panie, przynosimy Ci złoto godne władcy, kadzidła woń przyjemną i mirrę, która niech chroni ciało Twe.
Melchior: Mamy pieniądze i mamy władzę. Ale czymże to Panie, przed Twoją potęgą dobroci i miłości
Kacper: Pozwól nam Panienko cieszyć się z Wami w tak wspaniałym dniu, kiedy najpotężniejszy Król do najmniejszych i najsłabszych przychodzi.
(Królowie przysiadają wokół stajenki)
Maryja spogląda na Jezusa
Maryja: Spójrz, Synku kochany, jak wielu ludzi do Ciebie przychodzi. Oby nie zabrakło dla Ciebie miejsca w ich życiu. Przychodzisz zabrać samotność, obyś Ty nigdy nie musiał jej czuć. Przychodzisz kochać, obyś nigdy nie poczuł nienawiści i chłodu ludzkiego serca. Przyszedłeś przytulić świat, a poczujesz jak dłonie potrafią skrzywdzić. Teraz śpij Maleńki. Ojciec Twój zaopiekuje się nami. Śpij, przed Tobą długa droga. Śpij, musisz odpocząć, zanim pójdziesz pokochać człowieka. Teraz śpij. Jestem przy Tobie. Twoja Mama.
(W tym momencie przychodzą ludzie, mogą to być dzieci, które wcześniej grały proroków. Teraz niosą do żłóbka samodzielnie przez siebie robione serduszka. Podchodzą składając je przy żłóbku. Dzieci mające kwestię do powiedzenia przychodzą jako pierwsze.)
Dziecko 1: Panie Jezu, nie mam co Ci dać. W moim domu chłód, bo nie mamy pieniędzy na węgiel ani ciepłe buty. Ale chcę Ci obiecać, że pomogę każdemu, który będzie tego potrzebował, bo wiem jak to smutno jest gdy nie ma się nic.
Dziecko 2: Jezusku mały. A ja mogę dać Ci tylko moje serce. I obiecuję, że będę o nie dbał, by zawsze było Ci w nim ciepło.
Dziecko 3: Panie Jezu, a ja obiecuję, że zaopiekuję się moją młodszą siostrą, żeby więcej nie płakała. Tylko proszę, przyjdź do mojego domu i spraw, żeby rodzice już nigdy na siebie nie krzyczeli.
Dziecko 4: Panie Jezu. Ja nie mam nic. Jestem jeszcze mały strasznie. Ale wiesz? Cieszę się, że tu jesteś. Teraz już zawsze będzie z nami Bóg. Już się nie boję.
Teraz podchodzą pozostałe dzieci i kładą przed żłóbkiem serduszka. Maryja w tym czasie śpiewa kolędę...
Narrator: I oto zaczął się wielki dzień. Dzień, w którym narodził się Syn Boga. Przyszedł, by nie odejść, ale towarzyszyć nam w radościach i wtedy, kiedy będą płynąć łzy. Radujmy się i cieszmy, tańczmy i śpiewajmy, bo nikt bardziej nie pokochał człowieka, jak tylko Ten, który oddał swojego jedynego Syna. Radość wielka! Bóg z nami! Tańczmy! Śpiewajmy! Bóg rodzi się jak człowiek! Radujmy się!
Kolęda Gore gwiazda Jezusowi. Dzieci podbiegają do aniołów trzymając już ukryte pióra w ręce i udają, że wyrywają je ze skrzydeł anielskich i podrzucają nimi do góry, śpiewając w tym samym czasie. W dłoniach starsze dzieci mają zimne ognie.