Paulina: Zabierzemy Państwa w niezwykłą podróż po Warszawie lat 30 i 40.
Adam: W pierwszej części naszej podróży przewodnikami będą Julian Tuwim- znany wszystkim poeta, autor „Lokomotywy” i Stefan Wiechecki „Wiech”- dziennikarz- felietonista, niezrównany mistrz polskiego i warszawskiego humoru.
Paulina: Mimo upływu lat, od chwili ich napisania zabawne, przedwojenne humoreski Wiecha niezmiennie bawią i przypominają nam, jak wyglądała dawna Warszawa i jakimi sprawami zajmowali się jej mieszkańcy.
Ich istotnym ich elementem jest soczysty, łagodny i przyjazny humor, a także wyraziste, barwne postaci i oczywiście gwara warszawska!
Adam: W drugiej części naszej podróży przeniesiemy Państwa do Warszawy pod okupacją.
Prosimy o wyłączenie telefonów komórkowych. Zapraszamy!
( muzyka) + prezentacja lub film o Warszawie przedwojennej
Narrator- Paulina: Pomniki Warszawy
Pan Stanisław Stępień, stolarz meblowy, kocha swoje miasto stołeczne bardzo. Z dumą pokazuje je obcokrajowcom z Radomia czy Kalisza, jeśli zetknie się z nimi w tramwaju. Tak też było pewnego jesiennego poranka. Pan Stanisław jechał sobie osiemnastką z Pragi do domu, kiedy rozpoczął z nim rozmowę jakiś pan o wyglądzie zdecydowanie prowincjonalnym.
- A co to panie takiego? ( gapa, nie zna Warszawy; wskazuje na kolumnę Zygmunta- slajd)
- Ten słup i figura to nieboszczyk Zygmunt. Morowy był chłop, chojrak jakich mało! Jak była wojna wszystkich na łopatki rozkładał! ( warszawiak, zadziera nosa)
- A ten facet w perelinie z ręko na portfelu, to kto?
- Drukarz jeden. Mickiewicz się nazywał, na imię miał Tadeusz. Ładne książki drukował i niedrogie. ( wskazuje na pomnik Mickiewicza- slajd)
A ten drugi na lewo, to Kopernik z koszykiem w ręcach. Właściwie nie widomo co to jest. Jedne mówią, że to koszyk, drugie że arbuz. Co to za jeden był nikt w całej Warszawie nie wie! Podobnież w gwiazdy lubił patrzeć. Ale kto go tam wie... (wskazuje na pomnik Kopernika- slajd)
Narrator- Paulina:
Pan Stanisław nie dokończył swej historycznej opowieści, gdyż spostrzegł, że jego wdzięczny słuchacz wyskoczył z tramwaju i ucieka ulicą Świętokrzyską. Coś tknęło pana Stępnia. Sięgnął do kieszeni i z przerażeniem odnotował brak portfela. Puścił się w pogoń i złodzieja pochwycił. Złodziejem okazał się pan Wiktor Kołacz, który miasto znał świetnie, gdyż tu się urodził, wychował i tu odsiedział kilka wyroków za kradzieże.
Adam: : Colloquium niedzielne na ulicy
(na scenie: Ola, Krzysztof, Jan, Marcin, Wiktor)
"Pani ma bardzo ładne czerwone usta
Ale zdaje mi się, że są troszeczkę pomalowane.
Co za dziw? Wiadomo, że kobieta - to istota pusta...
Puchu mamy, jak mówi poeta... To przecież znane.
Ale, proszę pani, czy to przeszkadza prawdziwej miłości?
Pani pozwoli, że ją do domu odprowadzę...
Co? Pani nie zawiera na ulicy znajomości?
Nie rozumiem... Ja przecież pani nie zawadzę...
Skąd znam panią? To dobre!
Widziałem, jak z kinematografu
Wychodziła pani zeszłą rażą w towarzystwie gości...
Szukałem panią! Jak babcię kocham! A tu trzeba trafu,
Że znowu panią widzę... Co za zbieg okoliczności!
Pani wybaczy, że ja tak mówiłem na pani usta...
Ale, moja pani, w dzisiejszych czasach...
Bo tak - to mi się pani podoba...
Nie lubię, gdy niewiasta jest niesubtelna... Są guściki i gusta,
A pani to w sam raz... Przepraszam, po kim ta żałoba?
(...)No, no... Może pani przyjmie ten bukiecik fiołków?
Może wstąpimy razem na herbatkę?" (razem)
(muzyka- wybrana piosenka M. Fogga )
Adam:: Złośliwa Wiewiórka
(dzwonek telefonu)
- Słucham.
- Czy to firma Blass i Syn? ( nerwowo, wyraźnie)
- A jeżeli tak no to co ? (flegmatycznie, spokojnie, ze zdziwieniem, przeciąga ostatnie sylaby)
- Chciałem mówić z panem Blasem.
- Z którym?
- Z tym starszym złodziejem!
- Starszy wyjechał jest tyko syn.
- Dawaj pan do telefonu młodszego łobuza!!
- Już idzie, ale kto mówi?
- Powiedz pan- Wiewiórka mówi!!!
- Wiewiórka nie mówi (zdziwienie) , to jest coś z futrzarskiej branży...( krzyczy, odwracając głowę) Panie szefie, Wiewiórka pana żąda!
- (Szef) Nie znam Wiewiórki, powiedz pan , orzechów nie mamy, niech skaka na drzewo w Saskiem Ogrodzie, cha, cha ( narastający głośny śmiech).
( muzyka)
Adam: Opuszczamy Warszawę lat 30. i przenosimy się w czasy wojny i okupacji
Paulina: Wrzesień to miesiąc cudownego babiego lata, dojrzewających kasztanów i spotkań z przyjaciółmi ze szkolnej ławy po wakacyjnej rozłące.
(Wchodzi dziewczyna z warkoczami, z pamiętnikiem w ręku i czyta)
DZIEWCZYNA I: Weronika
„Wakacje były normalne. Po raz pierwszy brałam udział w obozie harcerskim(...) Obłędne, urocze lato wolne od jakichkolwiek kłopotów. W tym nastroju przygotowywaliśmy książki i zeszyty na nowy rok szkolny. Białe kołnierzyki i mankiety do mundurka, wstążki do warkoczy wyprasowane i poukładane równiutko, gotowe na uroczyste rozpoczęcie zajęć.
Narrator: Ale był również wrzesień 1939 roku.
Halo! Halo! Tu Warszawa i wszystkie rozgłośnie Polskiego Radia! Dziś rano o godzinie piątej minut czterdzieści oddziały niemieckie przekroczyły granicę polską, łamiąc pakt o nieagresji. Bombardowano szereg miast.
Za chwilę usłyszą Państwo komunikat specjalny.
A więc wojna! Z dniem dzisiejszym wszelkie sprawy i zagadnienia schodzą na plan dalszy. Całe nasze życie prywatne i publiczne przestawiamy na specjalne tory. Weszliśmy w okres wojny. Cały wysiłek narodu musi iść w jednym kierunku. Wszyscy jesteśmy żołnierzami! Musimy myśleć tylko o jednym: Walka aż do zwycięstwa!
DZIEWCZYNA II: Olga
Komunikat radiowy. Nie będzie zajęć. Nie będzie szkoły. Nie będzie tego wszystkiego, do czego przywykliśmy w ciągu lat. A co będzie? Co to znaczy wojna? Najpierw-opuszczenie mieszkania i wędrówka w nieznane.(...) Zatłoczonymi drogami trzeba przedzierać się dniami i nocami, byle dalej,(...) byle ujść przed nacierającymi Niemcami, o których zachowaniu krążą przerażające wieści”
( dziewczyna zamyka pamiętnik )
(piosenka „Dnia pierwszego września”)
\"UWAGA! Uwaga! Przeszedł! (przez megafon)
Koma trzy!\"
Ktoś biegnie po schodach.
Trzasnęły gdzieś drzwi.
Ze zgiełku i wrzawy
Dźwięk jeden wybucha rośnie,
Kołuje jękliwie,
Głos syren - w oktawy
Opada - i wznosi się jęk:
\"Ogłaszam alarm dla miasta Warszawy!\"
I cisza
Gdzieś z góry
Brzęczy, brzęczy, szumi i drży.
I pękł
Głucho w głąb
Raz, dwa, trzy,
Seria bomb.
To gdzieś dalej. nie ma obawy.
Pewnie Praga.
A teraz bliżej, jeszcze bliżej.
Tuż, tuż.
Krzyk jak strzęp krwawy.
I cisza, cisza, która się wzmaga.
\"Uwaga! Uwaga!
Odwołuję alarm dla miasta Warszawy!\"
Nie, tego alarmu nikt już nie odwoła.
ten alarm trwa.
Wyjcie, syreny!
Bijcie, werble, płaczcie, dzwony kościołów!
Niech gra
Orkiestra marsza spod Wagram,
Spod Jeny.
Chwyćcie ten jęk, regimenty,
Bataliony - armaty i tanki,
niech buchnie,
Niech trwa
W płomieniu świętym \"Marsylianki\"!
Kiedy w południe ludzie wychodzą z kościoła
Kiedy po niebie wiatr obłoki gna,
Kiedy na Paryż ciemny spada sen,
Któż mi tak ciągle nasłuchiwać każe?
Któż to mnie budzi i woła?
Słyszę szum nocnych nalotów.
Płyną nad miastem. To nie samoloty
.
Płyną zburzone kościoły,
Ogrody zmienione w cmentarze,
Ruiny, gruzy, zwaliska,
Ulice i domy znajome z dziecinnych lat,
Traugutta i Świętokrzyska,
Niecała i Nowy Świat.
I płynie miasto na skrzydłach sławy,
I spada kamieniem
na serce. Do dna.
Ogłaszam alarm dla miasta Warszawy.
Niech trwa!
Adam: Niemcy w Warszawie byli wszędzie . Główną kwaterę w centrum zaklasyfikowano jako nur fur Deutsche- tylko dla Niemców. Polacy mogli zamieszkiwać lokale o niskim standardzie i złym stanie technicznym. Żydów odcięto od reszty miasta w getcie. Zycie zamieniło się w codzienną grę ze śmiercią.
Których nam nikt nie wynagrodzi
i których nic nam nie zastąpi,
lata wy straszne, lata wąskie
jak dłonie śmierci w dniu narodzin.
Powiedziałyście więcej nawet
niż rudych burz ogromne wstęgi,
jak ludzkie ręce złych demonów
siejące w gruzach gorzką sławę.
Wzięłyście nam, co najpiękniejsze,
a zostawiły to, co z gromu,
aby tym dziksze i smutniejsze
serca - jak krzyż na pustym domu.
Lata, o moje straszne lata,
nauczyłyście wy nas wierzyć,
i to był kostur nam na drogę,
i z nim się resztę burz przemierzy.
Których nam nikt nie wynagrodzi
i których nic nam nie zastąpi,
lata - ojczyzno złej młodości,
trudnej starości dniu narodzin.
Bogu podamy w końcu dłonie
spalone skrzydłem antychrysta,
i on zrozumie, że ta młodość
w tej grozie jedna była czysta.
Paulina: Polityka okupanta, głód panujący w mieście spowodowały, że dzieci i młodzież szukały różnych źródeł dochodu.
Daniel „Nim przyszła zima zapasy były zjedzone. Zbieraliśmy wtedy po śmietnikach obierzyny i skórki chleba, zwłaszcza w pobliskiej dzielnicy niemieckiej. Początkowo wzorem wielu chłopaków wziąłem się za śpiewanie patriotycznych pieśni po warszawskich tramwajach. „Siekiera – motyka”, „Posłuchajcie ludzie” i tym podobne szlagiery okupacyjnej ulicy były przyjmowane przez pasażerów z należytą powagą i życzliwością. Gra jednak była dość niebezpieczna....
( piosenka „Siekiera- motyka”)
Adam:: Społeczeństwo Warszawy cierpiało głód, upokorzenie i poniewierkę. Toteż wśród młodego pokolenia , podobnie jak wśród starszych, a może jeszcze silniej, rodziła się chęć odwetu i walki ze znienawidzonym wrogiem. Działalność rozpoczęły tajne organizacje: Wawer, Grupy Szturmowe, akcja Małego Sabotażu i inne.
Paulina: Alek, Rudy i Zośka -bohaterowie „Kamieni na szaniec” tak jak wielu młodych ludzi, czynnie włączyli się w działalność sabotażową i dywersyjną.
Prezentacja zdjęć Rudego
Jan Bytnar Rudy ( 1921- 1943)- Igor
-Pseudonimy: Czarny Janek, Krokodyl, Rudy, Jan Rudy,- Patrycja
- Przybrane nazwisko- Jan Karski,
-Urodzony 6 maja 1921r. w Kolbuszowej, syn Stanisława (harcerza, żołnierza Legionów Polskich, nauczyciela,) i Zdzisławy Rechul, nauczycielki,
- W wieku 7 lat poszedł do szkoły- do klasy drugiej. Nauczyciel, który prowadził zajęcia, uznał, że należy go posłać do jednej z warszawskich szkół.
- W 1925 r. cała rodzina przeniosła się do Warszawy. Janek został przeniesiony do Szkoły Powszechnej na Czerniakowie przy ul. Zagórnej 9.
- Z języka polskiego i historii był bezkonkurencyjny, a z matematyką z matematyką żył w zgodzie.
- Duży wpływ na rozwój Janka miało wychowanie w rodzinie o tradycjach patriotycznych. „Miłość do ojczyzny, pragnienie poważnej pracy dla niej przenikały na wskroś jego program życiowy”.
- Po ukończeniu Szkoły Powszechnej dostaje się do Gimnazjum im. Stefana Batorego.
- We wrześniu 1933 r. wstąpił do harcerstwa. Do wybuchu wojny zdobył 32 sprawności i stopień Harcerza Orlego.
- W 1938 r uzyskał najwyższy stopień młodzieżowy : Harcerza Rzeczypospolitej.
- W czerwcu 1939 r. otrzymał świadectwo dojrzałości w Państwowym Gimnazjum im. Stefana Batorego
- Dziennik jego klasy otwierał Krzysztof Kamil Baczyński a zamykał Tadeusz Zawadzki – późniejszy „Zośka”!
- Taka to była klasa!
- Od początku wojny aktywnie uczestniczył w konspiracyjnych działaniach Szarych Szeregów.
- Szybko stał się jednym z czołowych głośnych akcji „Małego Sabotażu, m.in. wykonał napisy „Tylko świnie siedzą w kinie” wraz z rysunkami na murach niemieckich koszar przy ul. Rakowieckiej; zerwał niemiecką flagę z gmachu Zachęty, narysował dużą kotwicę Polski Walczącej na cokole pomnika Lotnika przy placu Unii Lubelskiej ( o dziwo kotwica namalowana wówczas przez Rudego przetrwała wojnę!).
- Łącznie w ramach Wawra zaplanował, zorganizował i wykonał ponad 70 akcji!
- Zajmował się dywersją i akcjami zbrojnymi.
-Po ukończeniu Szkoły Podchorążych Rezerwy Piechoty „Agrikola” w 1943 r. mianowany został kapralem podchorążym.
- Aresztowany wspólnie z ojcem przez Gestapo wczesnym rankiem 23 marca 1943 r.
- Przez kolejne trzy dni katowany przez funkcjonariuszy gestapo w pokoju 228 w al. Szucha
- Mimo brutalnych tortur, w śledztwie nie wydał nikogo;
- 26 marca odbity przez przyjaciół w słynnej akcji pod Arsenałem;
- Zmarł 30 marca na skutek obrażeń odniesionych w śledztwie.
Arek „Spojrzenie”
Nic nie powróci. Oto czasy
już zapomniane; tylko w lustrach
zasiada się ciemność w moje własne
odbicia - jakże zła i pusta.
O znam, na pamięć znam i nie chcę
powtórzyć, naprzód znać nie mogę
moich postaci. Tak umieram
z półobjawionym w ustach Bogiem.
I teraz znów siedzimy kołem,
i planet dudni deszcz - o mury,
i ciężki wzrok jak sznur nad stołem,
i stoją ciszy chmury.
I jeden z nas - to jestem ja,
którym pokochał. Świat mi rozkwitł
jak wielki obłok, ogień w snach
i tak jak drzewo jestem prosty.
A drugi z nas - to jestem ja,
którym nienawiść drżącą począł,
i nóż mi błyska, to nie łza,
z drętwych jak woda oczu.
A trzeci z nas - to jestem ja
odbity w wypłakanych łzach,
i ból mój jest jak wielka ciemność.
I czwarty ten, którego znam,
który nauczę znów pokory
te moje czasy nadaremne
i serce moje bardzo chore
na śmierć, która się lęgnie we mnie.
Piosenka: „Znów wędrujemy”....
(głos: Po wojnie)
Pokaz slajdów- Warszawa współczesna
- No i patrz pan, panie Piecyk jak tą Warszawe nam elegancko odbudowali!
- No, no.
Bibliografia
Dunin- Wąsowicz Krzysztof, Ludność Warszawa w latach 1939-1945, Warszawa 1984.
Kamiński Aleksander, Kamienie na szaniec, Warszawa 1999.
Wiechecki Stefan, Wiech na 102, Warszawa 1981.
Wiersze K. K. Baczyńskiego, A. Słonimskiego, J. Tuwima
Użyto laptop z rzutnikiem, prezentacje w PowerPoint, odtwarzacz i podkład muzyczny nagrany przez nauczyciela muzyki,
W uroczystości wystąpiło .... uczniów