Za siódmą górą, za ósmą rzeką, za sześćdziesiątym skrzyżowaniem leżało królestwo władcy Jerzego Wielkiego. Król miał jedynego syna o imieniu Andrzej. Ten rudowłosy młodzieniec co dzień o brzasku wyruszał na przechadzkę nad niedużą rzeczkę Korzenny Potok. Przewrażliwiona służba podążała tuż za nim, a straż królewska zajmowała wszystkie pobliskie wzgórza. Książę wciąż marzył o samotnych wędrówkach wśród zakątków puszczy. W promieniach południowego słońca dostrzeże wówczas źródełko znajomej rzeczki. Usiądzie na mięciutkiej trawce i w spokoju przyjrzy się ukochanej przyrodzie. Tu ujrzy kukułkę na najgrubszej gałęzi dębu, a tam czyżyka, dzięcioła i sójkę na smukłej sośnie. Dalej zwinna żabka da nurka do kałuży. Żółciutkie pszczółki w poszukiwaniu słodkiego nektaru odwiedzą jasnoróżowe hiacynty i pachnące tulipany.
Marzenia księcia przerwały pomruki z zachmurzonego nieba. Rozpętała się wielka burza. Wśród dworzan zapanował kompletny chaos. Każdy z przerażeniem zmykał najkrótszą drogą w kierunku pałacu. Zamknięte na kłódkę i żelazną zasuwkę wrota zamku opóźniły powrót księcia do suchych komnat.
Ulewa, burza, wiatr nie zniechęciły Andrzeja do rozmyślań. Czy uda mu się kiedyś spełnić marzenia?