Beata Murzyn
Konspekt zajęć świetlicowych
Temat: Dokarmiamy ptaki zimą.
Grupa: zajęcia z młodszą grupą świetlicową klasa II SP
Czas trwania: 45 min.
Założone cele:
1. Poznanie gatunków ptaków, które spędzają zimę w Polsce.
2. Kształtowanie umiejętności wyciągania wniosków z utworów.
3. Rozbudzanie poczucia odpowiedzialności za los ptaków w czasie zimy.
4. Umiejętność współpracy w grupie.
Metody pracy: podająca, eksponująca, praktyczna.
Formy pracy: indywidualna i zbiorowa.
Środki dydaktyczne: Fragment opowiadania H. Łochockiej „O Wróbelku Elemelku”, obrazki z ptakami pozostającymi na zimę i odlatującymi do ciepłych krajów, pokarm dla ptaków i zwierząt, produkty spożywcze, magnetofon, płyty z muzyką.
Przebieg zajęć:
1. Pogadanka wstępna na temat zimy. (Pytania typu: proszę wymienić wszystkie pory roku? jaką mamy porę roku?, czym charakteryzuje się zima,?)
2. Głośne czytanie tekstu opowiadania przez nauczyciela. Załącznik 1
3. Rozmowa na temat wysłuchanego opowiadania ( Pytania wspomagające: Jak miał na imię bohater opowiadania?, Z czym się borykał?, Co ogrzało ptaszka?, Oprócz wróbelków jakie ptaszki i zwierzęta potrzebują naszej pomocy?)
4. Rozpoznawanie i nazywanie na przedstawionych obrazkach ptaków pozostających u nas na zimę i odlatujących do ciepłych krajów.
5. Praca w grupach: uczniowie dzielą się na dwie grupy, każda grupa dostaje obrazki ptaków wraz z opisami, ich zadaniem jest odpowiednio dobrać podpisy do obrazków oraz podzielić na ptaki pozostające w kraju i odlatujące od nas na zimę. W razie kłopotu do dyspozycji mają Atlas Ptaków.
6. Rozpoznawanie i nazywanie pokarmu dla ptaków. ( W koszyczku są przygotowane różne produkty spożywcze, zboże, owoce, jarzyny nie wszystkie nadają się do karmienia ptaków zimą. Zadaniem dzieci jest posegregowanie pokarmów.
7. Zabawa dramowa: naśladujemy odgłosy ptaków. Następna zabawa słuchowa: Jakie to zwierzę? Rozpoznajemy odgłosy zwierząt i ptaków .
8. Zakończenie, przypomnienie uczniom o szkolnym karmniku i konieczności dokarmiania ptaków.
Załącznik 1
„O zziębniętym Elemelku, pustym brzuszku i rondelku”
H. Łochocka
Miał wróbelek Elemelek miskę, łyżkę i rondelek. W misce mył się choć był ptaszkiem, w rondelku warzył kaszkę, a łyżeczką mieszał żwawo ptasią zupę w lewo, w prawo.
Ale przyszły niepogody, zimne wiatry, przykre chłody, noce długie, a dzień krótki. Znikły muchy i jagódki, o jedzenie coraz trudniej. Trzeba lecieć na południe. Lecz we wróblim jest zwyczaju, by na zimę zostać w kraju. Rzucać gniazdko? Nie wypada! Chłodno? Głodno? Trudna rada...
Spojrzał smutno Elemelek na łyżeczkę i rondelek. I na piecyk z długą rurą. Patrzał długo i ponuro. Potem siadł, załamał skrzydła.
- Już ta sprawa mi obrzydła! Godzinami szukać trzeba, by okruszek znaleźć chleba lub zaschniętych pięć jagódek. Dziś zdobyłem z wielkim trudem muchy dwie, lecz mówią szczerze, bardzo były już nieświeże. Nawet mnie rozbolał brzuszek po zjedzeniu tych dwóch muszek...
W prawym oku Elemelku zakręciła się kropelka i upadła pac! W rondelek. Wytarł dziobek Elemelek nową chustką w piękne kratki, co ją dostał od sąsiadki.
Wiewióreczka przebiegała, zapukała i spojrzała.
-A, moje uszanowanie! Czy skończyłeś już śniadanie? Wstąpię tylko i zobaczę. Elemelku, co to- płaczesz?
- Ach, wiewiórciu, Ruda Kitko, wiem że płakać bardzo brzydko... Ale, cóż tu mówić wiele, spojrzyj: pusty mój rondelek. Ty przynajmniej w swoim mieszkaniu masz na zimę dość orzeszków. Lecz gdzie moje tłuste muchy? Gdzie ziarenka? Gdzie okruchy?
- Elemelku w górę dziobek! Pomyślimy nad sposobem, by wróbelki przez dzień cały głodem już nie przymierały. Popatrz we wsi szkoła stoi. Przecież dzieci się nie boisz? Poleć tam i puknij w szyby jeden, drugi raz, jak gdyby dla przesłania dzieciom znaku: Puku- puku! Piku- paku!
Więc wróbelek Elemelek nie namyślał się już wiele. Umył dziobek doskonale szyję sobie zawiązał szalem, piórka zaczesał zaś na jeża i do szkoły prosto zmierza.
Słyszą dzieci z pierwszej klasy jakieś stuki i hałasy. To pod oknem ktoś się szasta. A kto? Wróbel- no i basta!
- Ktoś ty, ptaszku?
- Elemelek.
- Czego chciałeś?
- Ej niewiele. Mam okropnie pusto w brzuszku... Może macie z pięć okruszków? Może jakąś skórkę chleba? Mnie tam wiele nie potrzeba... Mam apetyt dobry, ale nie grymaszę wcale, wcale.
- Elemelku, choć że do nas! Sprawa jest już załatwiona! Chleb dziś mamy na śniadanie, więc okruszki wnet dostaniesz. A któż się tam jeszcze kręci?
- To mój kuzyn Wiercipięcik. Nie dojada od niedzieli, więc się musze z nim podzielić.
- A ten, co tak skacze w górę?
- To mój wujek Strzaszypiórek. Bardzo miły, daję słowo. Zjadłby pewnie to i owo...
- A tam dalej?
- To mój stryjek. Skrzydełkami z głodu bije, bo z jedzeniem u nich krucho. Żywił się zeschniętą muchą.
Hej nie śmiechy, hej nie żarty! Wróbel drugi, trzeci, czwarty- głodnych wróbli cała chmara dostać się do okna stara. Przyszedł z bratem swym gołąbek uczesany w piękny ząbek i o ile się nie mylę, przyplątały się też gile.
Dla zgłodniałej tej gromady zabrakło chleba- nie ma rady! W samej tylko pierwszej klasie więcej zebrać nie da się. Lecz od jutra szkoła cała będzie ptaszkom jeść dawała. Tam na płocie, koło lasu, przybijemy deskę płaską, damy też w miseczce wody naszym gościom dla wygody. Ot, dla ptaszków najzwyczajniej założymy jadłodajnię.
Elemelek wraz z rodziną pewnie z głodu już nie zginą. Utył nawet w tym tygodniu, bo objada się dzień po dniu. Także kuzyn Wiercipięcik z raźna miną dziobem kręci. Zaś wujaszek Straszopiórek przyprowadził siedem córek, które wdzięcznie chyląc główki, korzystają ze stołówki.
Skoczył promyk spoza chmurki, powyzłacał im pazurki, rozpadła się na krążki złote i przycupnął gdzieś za płotem. Czar i świergota wokół rośnie:
- Może idzie już ku wiośnie.