X Używamy plików cookie i zbieramy dane m.in. w celach statystycznych i personalizacji reklam. Jeśli nie wyrażasz na to zgody, więcej informacji i instrukcje znajdziesz » tutaj «.

Numer: 11433
Przesłano:
Dział: Gimnazjum

Co słonko widziało? Scenariusz inscenizacji na Dzień Dziecka

Marzena Gawryś
Publiczne Gimnazjum
w Miastkowie Kościelnym

„CO SŁONKO WIDZIAŁO ?”

Scenariusz inscenizacji na Dzień Dziecka. Wykonawcami mogą być uczniowie szkoły podstawowej klas IV-VI, gimnazjaliści a także młodzież szkół średnich. Odbiorcami zaś mali słuchacze przedszkola i nauczania zintegrowanego.

SCENOGRAFIA:
Wykonawcy ubrani jak małe dzieci: kolorowo, w rękach lizaki, misie, zabawki wykorzystywane odpowiednio do tematu wierszy (np. koszyczek z pomidorami lub namalowany pomidor ma w ręku osoba recytująca wiersz „Pomidor” itp.). W tle namalowane niebo i duże słońce. (Można wykonać chmury i słońce z tektury tak, by mogli trzymać
je wykonawcy.) Przedstawienie toczy się dynamicznie i wesoło.

Narrator:
Pewnego dnia słoneczko wstało bardziej zatroskane niż zwykle. Obawiało się, że zaraz spadnie deszcz, ponieważ ciemne chmury zbierały się
na niebie. Nie było też pewne, czy wystarczy mu sił, by cały dzień wędrować nad ziemią. Postanowiło jednak,
że tego dnia postara się patrzeć z góry na same przyjemne rzeczy, wtedy na pewno humor mu się poprawi.
Kiedy tylko wychyliło się zza horyzontu, powiedziało „dzień dobry” całemu światu, a przyroda przywitała je z radością.
(M. Konopnicka: Poranek)
Minęła nocka, minął cień,
Słoneczko moje, dobry dzień!
Słoneczko moje kochane,
W porannych zorzach rumiane.

Minęła nocka, minął cień,
Niech się wylega w łóżku leń,
A ja raniutko dziś wstanę,
Zobaczę słonko rumiane.
Narrator:
Pierwsza przywitała się ze słonkiem mała rzeczka.(J. Tuwim: Rzeczka)
Płynie, wije się rzeczka,
Jak błyszcząca wstążeczka,
Tu się srebrzy, tam ginie,
A tam znowu wypłynie.
Woda w rzeczce przejrzysta,
Zimna, bystra i czysta,
Biegnąc mruczy i szumi,
Ale kto ją zrozumie?
Tylko kamień i ryba,
Znają mowę tę chyba,
Ale one, jak wiecie,
Znane milczki na świecie.

Narrator:
Niedaleko rzeczki słoneczko ujrzało piękną kwitnącą łąkę, a na niej jakieś dziwne stworzenie, ale cóż to było? Posłuchajcie, a sami się zadziwicie.
Piosenka do słów J. Brzechwy: Kaczka dziwaczka

Nad rzeczką opodal krzaczka
Mieszkała kaczka-dziwaczka,
Lecz zamiast trzymać się rzeczki,
Robiła piesze wycieczki.

Raz poszła więc do fryzjera:
- Poproszę o kilo sera!
Tuż obok była apteka:
- Poproszę mleka pięć deka.
Z apteki poszła do praczki
Kupować pocztowe znaczki.

Gryzły się kaczki okropnie:
- A niech tę kaczkę gęś kopnie!

Znosiła jaja na twardo
I miała czubek z kokardą,
A przy tym na przekór kaczkom,
Czesała się wykałaczką.
Kupiła raz maczku paczkę,
By pisać list drobnym maczkiem.
Zjadając tasiemkę starą,
Mówiła, że to makaron,
A gdy połknęła dwa złote,
Mówiła, że odda potem.

Martwiły się o nią kaczki:
- Co będzie z takiej dziwaczki?

Aż wreszcie znalazł się kupiec:
- Na obiad można ją upiec!
Pan kucharz kaczkę starannie
Piekl jak należy w brytfannie,
Lecz zdębiał, obiad podając,
Bo z kaczki zrobił się zając,
W dodatku cały w buraczkach.

Taka to była dziwaczka!
Narrator:
Słoneczko pokiwało tylko głową z uśmiechem i powędrowało dalej. Za chwilę jednak znowu zaciekawiło je coś na łące, wytężyło więc wzrok, przyjrzało się dokładnie i ... co się okazało?, że to ni mniej ni więcej tylko Dyzio Marzyciel.( J. Tuwim: Dyzio Marzyciel)

Położył się Dyzio na łące,
Przygląda się niebu błękitnemu
I marzy:
„Jaka szkoda, że te obłoczki płynące
Nie są z waniliowego kremu...
A te różowe –
Że to nie lody malinowe...
A te złociste, pierzaste –
Że to nie stosy ciastek...
I szkoda , że całe niebo
Nie jest z tortu czekoladowego...
Jaki piękny byłby wtedy świat!
Leżał bym sobie, jak leżę,
Na tej murawie świeżej,
Wyciągnąłbym tylko rękę I jadł... i jadł... i jadł...”
Narrator:
Rozmarzyło się i słoneczko, ale nie mogło dłużej stać w miejscu, musiało poświecić także innym stworzeniom na ziemi. Skierowało się więc nad miasto, gdzie posłało swoje promyki zwierzętom przebywającym w ZOO.
( J. Brzechwa: ZOO).
NIEDŹWIEDŹ
Proszę państwa, oto miś.
Miś jest bardzo grzeczny dziś,
Chętnie państwu łapę poda.
Nie chce podać? A to szkoda.

WILK
Powiem ci w słowach kilku,
Co myślę o tym wilku:
Gdyby nie był na obrazku,
Zaraz by cię zjadł, głuptasku.
LIS
Rudy ojciec, rudy dziadek,
Rudy ogon – to mój spadek,
A ja jestem rudy lis.
Ruszaj stąd, bo będę gryzł.
DZIK
Dzik jest dziki, dzik jest zły,
Dzik ma bardzo ostre kły.
Kto spotyka w lesie dzika,
Ten na drzewo szybko zmyka.
ŻUBR
Pozwólcie przedstawić sobie:
Pan Żubr we własnej osobie.
No, pokaż się, żubrze. Zróbże
Minę uprzejmą, żubrze.
STRUŚ
Struś ze strachu
Ciągle głowę chowa w piachu,
Więc ma opinie mazgaja.
A nadto znosi jaja wielkości strusiego jaja.
PAPUGA
Papużko, papużko,
Powiedz mi coś na uszko.
Nic ci nie powiem, boś ty plotkarz –
Powtórzysz każdemu, kogo spotkasz.
PANTERA
Pantera jest cała w cętki,
A przy tym ma bieg taki prędki,
Że chociaż tego nie lubi,
Biegnąc – własne cętki gubi.
SŁOŃ
Ten słoń nazywa się Bombi.
Ma trąbę, lecz na niej nie trąbi.
Dlaczego? Nie bądź ciekawy –
To jego prywatne sprawy.
KANGUR
- Jakie ma pan stopy duże,
Panie kangurze!
- Wiadomo – dlatego kangury
W skarpetkach robią dziury.
WIELBŁĄD
Wielbłąd dźwiga swe dwa garby
Niczym dwa największe skarby
I jest w bardzo złym humorze,
Że trzeciego mieć nie może.
ŻYRAFA
Żyrafa tym głównie żyje,
Że w górę wyciąga szyję.
A ja zazdroszczę Żyrafie,
Ja nie potrafię.
KROKODYL
-Skąd ty jesteś krokodylu?
-Ja? Znad Nilu.
Wypuść mnie na kilka chwil,
To zawiozę cię nad Nil.
ŻÓŁW
Żółw chciał pojechać koleją,
Lecz koleje nie tanieją.
Żółwiowi szkoda pieniędzy:
-Pójdę pieszo , będzie prędzej.
TYGRYS
-Co słychać panie tygrysie?
-A nic. Nudzi mi się.
-Czy chciałby pan wyjść zza tych krat?
-Pewnie. Przynajmniej bym pana zjadł
MAŁPY
Małpy skaczą niedościgle,
Małpy robią małpie figle –
Niech pan spojrzy na pawiana:
Co za małpa proszę pana!
Narrator:
W ZOO słoneczko spotkało także dwa małe wesołe pieski.

Piosenka: Pieski małe dwa

Narrator:
Na ciepłe promyki czekały również inne zwierzęta, ale słoneczko pobiegło już za rozbawionymi dziećmi. Zaczęło z nimi rozmawiać
i co usłyszało?(J. Brzechwa: Skarżypyta).
-Piotruś nie był dzisiaj w szkole,
Antek zrobił dziurę w stole,
Wanda obrus poplamiła,
Zosia szyi nie umyła,
Jurek zgubił klucz, a Wacek
Zjadł ze stołu cały placek.

- Któż się ciebie o to pyta!
- Nikt. Ja jestem skarżypyta.

Narrator:
Inne dzieci także nie były zbyt grzeczne. Posłuchajcie, co opowiadała jedna z dziewczynek: (J. Brzechwa: Kłamczucha).
- Proszę pana, proszę pana,
Zaszła u nas wielka zmiana:
Moja starsza siostra, Bronka
Zamieniła się w skowronka,
Siedzi cały dzień na buku
I powtarza: „Kuku, kuku!”

Pomyśl tylko, co ty pleciesz!
To zwyczajne kłamstwa przecież.

- Proszę pana, proszę pana,
Rzecz się stała niesłychana:
Zamiast deszczu, u sąsiada
Dziś padała oranżada,
I w dodatku całkiem sucha.
Fe, nieładnie! Fe, kłamczucha!

- To nie wszystko, proszę pana!
U stryjenki wczoraj z rana
Abecadło z pieca spadło,
Całą pieczeń z rondla zjadło,
A tym czasem na obiedzie
Miał być lew i dwa niedźwiedzie.

- To dopiero jest kłamczucha!

Proszę pana, niech pan słucha!
Po południu na zabawie
Utonęła kaczka w stawie.
Pan nie wierzy? Daję słowo!
Sprowadzono straż ogniową,
Przecedzono wodę sitem,
A co ryb złowiono przy tym.

- Fe, nieładnie? Któż tak kłamie?
Zaraz się poskarżę mamie!
Narrator:
Jeden z chłopców wciąż zamęczał dorosłych pytaniami.(J. Brzechwa Pytalski)
Na ulicy Trybunalskiej
Mieszka sobie Staś Pytalski,
Co, gdy tylko się obudzi,
Pytaniami dręczy ludzi.

- W którym miejscu zaczyna się kula?
Co na deser gotują dla króla?
Ile kroków jest stąd do Powiśla?
O czym myślałby stół, gdyby myślał?
Czy lenistwo na łokcie się mierzy?
Skąd wiadomo, że Jurek to Jerzy?
Kto powiedział, że kury są głupie?
Ile much może zmieścić się w zupie?
Na co łysym potrzebna łysina?
Kto indykom guziki zapina?
Skąd się biorą bruneci na świecie?
Ile ważą dwa kleksy w kajecie?
Czy się wierzy niemowie na słowo?
Czy jaskółka potrafi być krową?

Dziadek już od roku siedzi
I obmyśla odpowiedzi,
Babka jakiś czas myślała,
Ale wkrótce osiwiała,
Matka wpadła w stan nerwowy
I musiała zażyć bromu,
Ojciec zaś poszedł po rozum do głowy
I kiedy powróci – nie wiadomo.

Narrator:
Słonko spostrzegło potem grupkę dzieci skupioną wokół jednej
z dziewczynek. „Co tam się dzieje?” – pomyślało i pobiegło sprawdzić. Oto, co usłyszało:( J. Brzechwa: Samochwała)
Samochwała w kącie stała
I wciąż tak opowiadała:
-Zdolna jestem niesłychanie,
Najpiękniejsze mam ubranie,
Moja buzia tryska zdrowiem,
Jak coś powiem, to już powiem,
Jak odpowiem, to roztropnie,
W szkole mam najlepsze stopnie,
Śpiewam lepiej niż w operze,
Świetnie jeżdżę na rowerze,
Znakomicie muchy łapię,
Wiem, gdzie Wisła jest na mapie,
Jestem mądra, jestem zgrabna,
Wiotka, słodka i powabna,
A w dodatku, daje słowo,
Mam rodzinę wyjątkową:
Tato mój do pieca sięga,
Moja mama – taka tęga,
Moja siostra – taka mała,
A ja jestem – samochwała!
Narrator:
„Nieładnie być taką chwalipiętą” – pomyślało słoneczko i zanuciło sobie piosenkę o dobrych dzieciach.

Piosenka: Święty, święty uśmiechnięty (Arka Noego)

Narrator:
Śpiewając słoneczko doszło z dziećmi do szkoły i przez okna zaglądało im do zeszytów. Dzieci pisały i czytały, bardzo pilnie się uczyły, aż nagle w klasie zrobiło się zamieszanie:(J. Tuwim: Abecadło)
Abecadło z pieca spadło,
O ziemię się hukło,
Rozsypało się po kątach,
Strasznie się potłukło:
I –zgubiło kropeczkę,
H –złamało kładeczkę,
B –zbiło sobie brzuszki,
A –zwichnęło nóżki,
O –jak balon pękło,
Aż się P przelękło,
T –zgubiło daszek,
L –do U wskoczyło,
S –się wyprostowało,
R –prawą nogę złamało,
W –stanęło do góry dnem
I udaje, że jest M.
Narrator:
Do tego nie wiadomo skąd wzięły się w klasie igła z nitką i tak dokazywały, że samo słoneczko miało ochotę potańczyć.(J. Brzechwa: Tańcowała igła z nitką)
Tańcowała igła z nitką,
Igła – pięknie, nitka – brzydko.

Igła cała jak z igiełki,
Nitce plączą się supełki.

Igła naprzód – nitka za nią:
-Ach jak cudnie tańczyć z panią!

Igła biegnie drobnym ściegiem,
A za igłą – nitka biegiem.

Igła górą – nitka bokiem,
Igła zerka jednym okiem.

Sunie zwinna, zręczna, śmigła.
Nitka szepce: - Co za igła!

Tak ze sobą tańcowały,
Aż uszyły fartuch cały!
Narrator:
Tak wesoło zrobiło się w szkole, że słoneczko miało ochotę zostać tu
na zawsze, ale usłyszało, że dzieci rozmawiały o jakimś chłopcu chorym na lenia. Nie rozumiało dokładnie, o czym one mówią, poszło więc
na własne oczy przekonać się, co to za dziwna choroba, a oto,
co zobaczyło:(J. Brzechwa: Leń)

Na tapczanie siedzi leń,
Nic nie robi cały dzień.

- O wypraszam to sobie!
Jak to? Ja nic nie robię?
A kto siedzi na tapczanie?
A kto zjadł pierwsze śniadanie?
A kto dzisiaj pluł i łapał?
A kto się w głowę podrapał?
A kto dziś zgubił kalosze?
O – o! Proszę!

Na tapczanie siedzi leń,
Nic nie robi cały dzień.

-Przepraszam! A tranu nie piłem?
A uszu dzisiaj nie myłem?
A nie urwałem guzika?
A nie pokazałem języka?
A nie chodziłem się strzyc?
To wszystko nazywa się nic?

Na tapczanie siedzi leń,
Nic nie robi cały dzień.

Nie poszedł do szkoły, bo mu się nie chciało,
Nie odrobił lekcji, bo czasu miał za mało,
Nie zasznurował trzewików, bo nie miał ochoty,
Nie powiedział „dzień dobry”, bo z tym za dużo roboty,
Nie napoił Azorka, bo za daleko jest woda,
Nie nakarmił kanarka, bo czasu mu było szkoda;
Miał zjeść kolację – tylko ustami mlasnął,
Miał położyć się spać – nie zdążył – zasnął.
Śniło mu się, że nad czymś okropnie się trudził;
Tak zmęczył się tym snem, że się obudził.
Narrator:
Znudziło się słonko takim długim leniuchowaniem, tym bardziej,
że zainteresowały je hałasy dobiegające z sąsiedniego domu. Posłuchajcie, co tam się działo: (J. Tuwim: „Okulary”)
Biega krzyczy pan Hilary:
„Gdzie są moje okulary?”

Szuka w spodniach i w surducie,
W prawym bucie, w lewym bucie,

Wszystko w szafach poprzewracał,
Maca szlafrok, palto maca.

„Skandal! – krzyczy. – Nie do wiary!
Ktoś mi ukradł okulary!”

Pod kanapą, na kanapie,
Wszędzie szuka, parska, sapie!

Szpera w piecu i w kominie,
W mysiej dziurze i w pianinie.

Już podłogę chce odrywać,
Już milicje zaczął wzywać.

Nagle zerknął do lusterka...
Nie chce wierzyć... Znowu zerka.

Znalazł! Są! Okazało się,
Że je miał na własnym nosie.
Narrator:
Uff, wszystko dobrze się skończyło! Słoneczko poczuło się już trochę zmęczone, chciało jednak jeszcze wstąpić na targ i popatrzeć na podobne do siebie żółte słoneczniki. Przy okazji zobaczyło wiele innych ciekawych roślinek, bo: (J. Brzechwa: Na straganie)

Na straganie w dzień targowy
Takie słyszy się rozmowy:

- Może pan się o mnie oprze,
Pan tak więdnie, panie Koprze.

Cóż się dziwić mój Szczypiorku,
Leżę tutaj już od wtorku!

Rzecze na to Kalarepka:
- Spójrz na Rzepę – ta jest krzepka!

Groch po brzuszku Rzepkę klepie:
- Jak tam Rzepo? Coraz lepiej?

- Dzięki, dzięki panie Grochu,
Jakoś żyje się po trochu.

Lecz pietruszka – z tą jest gorzej:
Blada, chuda , spać nie może.

- A to feler -
Westchnął Seler.

Burak stroni od Cebuli,
A Cebula doń się czuli:

- Mój Buraku, mój czerwony,
Czyżbyś nie chciał takiej żony?

Burak tylko nos zatyka:
Niech no pani prędzej zmyka,

Ja chcę żonę mieć buraczą,
Bo przy pani wszyscy płaczą.

- A to feler –
Westchnął Seler.

Naraz słychać głos Fasoli:
Gdzie się pani tu gramoli?!

Nie bądź dla mnie taka wielka!
Odpowiada jej Brukselka.

Widzieliście, jaka krewka! –
Zaperzyła się Marchewka.

- Niech rozsądzi nas Kapusta!
- Co, Kapusta?! Głowa pusta?!

A Kapusta rzecze smutnie:
- Moi drodzy, po co kłótnie,

Po co wasze swary głupie,
Wnet i tak zginiemy w zupie!

- A to feler –
Westchnął Seler.

Narrator:
Warzywa toczyły ze sobą dyskusje, a nawet się ze sobą kłóciły.
(J. Brzechwa: Arbuz)

W owocarni arbuz leży
I złośliwie pestki szczerz+y;
Tu przygani, tam zaczepi.
- Już byś przestał gadać lepiej,
Zamknij buzię,
Arbuzie!

Ale arbuz jest uparty,
Dalej sobie stroi żarty
I tak rzecze do moreli:
- Jeszcześmy się nie widzieli.
Pani skąd jest?
- Jestem Serbka...
- Chociaż Serbka, ale cierpka!

Wszystkich drażnią jego drwiny,
A on mówi do cytryny:
- Pani skąd jest?
- Jestem Włoszka...
- Chociaż Włoszka, ale gorzka!

Gwałt się podniósł na wystawie:
- To zuchwalstwo! To bezprawie!
Zamknij buzię,
Arbuzie!

Lecz on za nic ma owoce,
Szczerzy pestki i chiochoce.
Melon dość już miał arbuza,
Krzyknął: - Głupiś! Szukasz guza!
Będziesz miał za swoje sprawki!
Runął wprost na niego z szafki,
Potem stoczył go za ladę
I tam zbił na marmoladę.

Narrator:
Słoneczko podsłuchało też niechcący pomidorowe opowieści:
(J. Brzechwa: Pomidor)

Pan pomidor wlazł na tyczkę
I przedrzeźnia ogrodniczkę.
Jak pan może,
Panie pomidorze?!

Oburzyło to fasolę:
A ja panu nie pozwolę!
Jak pan może,
Panie pomidorze?!

Groch zzieleniał aż ze złości:
-Że też nie wstyd jest waszmości!
Jak pan może,
Panie pomidorze?!

Rzepa także go zagadnie:
- Fe! Niedobrze! Fe! Nieładnie!
Jak pan może,
Panie pomidorze?!

Rozgniewały się warzywa:
- Pan już trochę nadużywa.
Jak pan może,
Panie pomidorze?!

Pan pomidor, zawstydzony,
Cały zrobił się czerwony
I spadł wprost ze swojej tyczki
Do koszyczka ogrodniczki.

Narrator:
W ogródku niedaleko targu zrywała kwiatki jakaś mała dziewczynka, słoneczko wysłało jej najcieplejsze promyczki.(M. Konopnicka: Ogródek)

W naszym ogródeczku
Są tam śliczne kwiaty:
Czerwone różyczki
I modre bławaty.

Po sto listków w róży,
A po pięć w bławacie;
Ułożę wiązankę
I zaniosę tacie.

A tata się spyta:
- Gdzie te kwiatki rosną?
- W naszym ogródeczku,
Gdzie je siałam wiosną.
Narrator:
Na niebie zbierały się coraz ciemniejsze chmury, deszcz był nieunikniony. Słonko spieszyło się coraz bardziej, by zdążyć przed burzą. Chciało jeszcze pożegnać wszystkie dzieci i życzyć im przed nocą kolorowych snów:
Piosenka: Aaa, kotki dwa...

Narrator:
Mały księżycowy rogalik zaczynał coraz bardziej rosnąć na niebie, słoneczko samo zaczęło już ziewać - zbliżało się do końca swojej codziennej drogi. Jutro spotka nowych przyjaciół i zobaczy z pewnością wiele ciekawych rzeczy, dzisiaj już chciało mu się po prostu spać. Gdy chowało się za horyzont, zdążyło jeszcze powiedzieć : „Do zobaczenia rano!” Nastała ciemna noc... Ale my nie boimy się ciemności, ponieważ wiemy, że nocą Ktoś nad nami czuwa, a jutro znów wstanie słońce!

Piosenka: Nie boję się (Arka Noego)

________________________________________

Wykorzystano:

1. J. Brzechwa: Brzechwa dzieciom, Warszawa 1990.
2. J. Tuwim: Wiersze dla dzieci, Warszawa 1988.
3. M. Konopnicka: Co słonko widziało, Warszawa1987.
4. Piosenki z repertuaru zespołu Arka Noego

O nas | Reklama | Kontakt
Redakcja serwisu nie ponosi odpowiedzialności za treść publikacji, ogłoszeń oraz reklam.
Copyright © 2002-2024 Edux.pl
| Polityka prywatności | Wszystkie prawa zastrzeżone.
Prawa autorskie do publikacji posiadają autorzy tekstów.