X Używamy plików cookie i zbieramy dane m.in. w celach statystycznych i personalizacji reklam. Jeśli nie wyrażasz na to zgody, więcej informacji i instrukcje znajdziesz » tutaj «.

Numer: 10238
Przesłano:

Scenariusz przedstawienia z okazji Dnia Dziecka

SCENARIUSZ AKADEMII Z OKAZJI DNIA DZIECKA

Cele:
rozwijanie inwencji twórczej, zdolności i zainteresowań,
dostarczanie bodźców emocjonalnych,
sprzyjanie aktywności wychowanków,
doskonalenie umiejętności współpracy w grupie.

Osoby:
narratorzy, ciocia, Grześ, Samochwała, Skarżypyta, Leń, Pytalski, Gaduły, Kłamczucha, Brudas, Maruda, uczniowie dający dobre rady bohaterom wierszy, dzieci mówiące o wynalazkach szkolnych


Scenografia:
Przedstawienie rozgrywa się na scenie, która przypomina pokój (znajduje się na niej stolik, krzesła, łóżko, okno, regał z zabawkami i książkami). Po jednej stronie poniżej sceny, na kocach siedzą dzieci, po drugiej stronie ustawione są 2 ławki szkolne.
W tle, na materiale przypięty jest napis- Dzień Dziecka- czyli prawda o nas samych.


PRZEBIEG UROCZYSTOŚCI

NARRATOR 1:
Witam wszystkich na tej sali
i o ciszę bardzo proszę.
Pokażemy przedstawienie,
zaraz na nie was zaproszę.

Sztuka będzie o nas samych:
dzieciach miłych, grzecznych, mądrych,
pracowitych, bardzo pilnych,
roześmianych i rozsądnych.

Zalet mamy bardzo wiele,
a o wadach nie mówimy,
lecz z okazji Święta Dziecka
raz wyjątek uczynimy.

Często bowiem tak się zdarza,
że coś szepce nam do ucha.

NARRATOR 2:
- Nie bądź taki doskonały,
przestań już udawać zucha.

Możesz przecież dla odmiany
porozrabiać odrobinę -
siostrze potarmosić włosy,
bratu zrobić głupią minę.

Przedrzeźnianie, przechwalanie
nie jest zabronione wcale.
Skarżyć, kłamać, leniuchować
umiesz świetnie, doskonale!
NARRATOR 1:
No i w taki oto sposób
niewidzialne duszki wredne
sprowadzają wciąż kłopoty
na nas dzieci -miłe, biedne...

A o skutkach tych podszeptów
zaraz tutaj usłyszycie.
Może w którymś z bohaterów
samych siebie zobaczycie ?

NARRATOR 2:
Chyba dosyć tego wstępu...
Kuba, więcej nie mówimy.
Teraz, jak obiecaliśmy,
sztukę wszystkim przedstawimy.

NARRATOR 1:
Na początek moi złoci, proszę do pokoju cioci.

CIOCIA:
Wrzuciłeś Grzesiu list do skrzynki, jak prosiłam?

GRZESIU:
List, proszę cioci? List? Wrzuciłem, ciociu miła!

CIOCIA:
Nie kłamiesz, Grzesiu? Lepiej przyznaj się kochanie!

GRZESIU:
Jak ciocię kocham, proszę cioci, że nie kłamię!

CIOCIA:
Oj, Grzesiu kłamiesz! Lepiej powiedz po dobroci!

GRZESIU:
Ja miałbym kłamać? Niemożliwe, proszę cioci!

CIOCIA:
Wuj Leon czeka na ten list, więc daj mi słowo.

GRZESIU:
No, słowo daję! I pamiętam szczegółowo:
List był do wuja Leona,
a skrzynka była czerwona,
a koperta...no, taka... tego...
nic takiego nadzwyczajnego.
A na kopercie - nazwisko
i Łódź... i ta ulica z numerem.
I pamiętam wszystko:
że znaczek był z Belwederem,
a jak wrzucałem list do skrzynki,
to przechodził tatuś Halinki,
i jeden oficer też wrzucał, wysoki - wysoki,
taki wysoki, że jak wrzucał, to kucał.
I jechała taksówka... i trąbił autobus,
i szły jakieś trzy dziewczynki,
jak wrzucałem ten list do skrzynki...

NARRATOR:
Ciocia głową pokiwała,
otworzyła szeroko oczy ze zdumienia:

CIOCIA:
Oj, Grzesiu, Grzesiu!
Przecież ja ci wcale nie dałam
żadnego listu do wrzucenia!...

NARRATOR 2:
Koniec wiersza- morał jasny.
Każda prawda jak oliwa
zawsze na wierzch wypływa.

NARRATOR 3:
Mówić prawdę ważna sprawa,
lecz nie zawsze się udaje.
Oto drugi przykład na to,
jak się bez problemu kłamie.

KŁAMCZUCHA:
Proszę pana, proszę pana,
zaszła u nas wielka zmiana:
Moja starsza siostra Bronka
zamieniła się w skowronka.
Siedzi cały dzień na buku
i powtarza: kuku, kuku!

PAN:
Pomyśl tylko, co ty pleciesz!
To zwyczajne kłamstwa przecież.

KŁAMCZUCHA:
Proszę pana, proszę pana,
rzecz się stała niesłychana:
Zamiast deszczu u sąsiada
dziś padała oranżada,
i w dodatku całkiem sucha.

PAN:
Fe, nieładnie! Fe, kłamczucha!

KŁAMCZUCHA:
To nie wszystko, proszę pana!
U stryjenki wczoraj z rana
abecadło z pieca spadło,
całą pieczeń z rondla zjadło.
A tymczasem na obiedzie
miał być lew i dwa niedźwiedzie.
PAN:
To dopiero jest kłamczucha!

KŁAMCZUCHA:
Proszę pana, niech pan słucha!
Po południu na zabawie
utonęła kaczka w stawie.
Pan nie wierzy? Daję słowo!
Sprowadzono straż ogniową,
przecedzono wodę sitem,
a co ryb złowiono przy tym!

PAN:
Fe, nieładnie! Któż tak kłamie?
Zaraz się poskarżę mamie!

NARRATOR 2:
Tak niestety często bywa,
kłamców stale nam przybywa.

NARRATOR 3:
Ale oto już przed nami
jakiś „model”- patrzcie sami!
Czy to jakaś nowa moda
dla tych, których straszy woda?

NARRATOR:
Józio oświadczył:

JÓZIO:
Woda mi zbrzydła,
dość już mam szczotki, wstręt mam do mydła!

NARRATOR:
I odtąd przybrał wygląd straszydła.
Płakała matka i ojciec gryzł się:

OJCIEC:
Ten Józio wszystkie soki z nas wyssie!
Od dwóch tygodni już się nie myje.
Czarne ma ręce, nogi i szyję,
twarz ma od ucha brudną do ucha.
Czy kto takiego widział smolucha?
Poradźcie ludzie, pomóżcie, ludzie,
przecież nie można żyć w takim brudzie!

NARRATOR:
Józio na prośby wszelkie był głuchy,
lepił się z brudu jak lep na muchy.
Czego się dotknął, tam była plama.
Wołał:

JÓZIO:
Niech mama myje się sama,
tato niech kąpie się nieustannie,
stryjek i wujek niech siedzą w wannie.
Niech się szorują, a ja tymczasem
będę brudasem, chcę być brudasem!

NARRATOR:
Przezwał go stryjek "Józio - niemyjek",
wujek doń mówił "niemyty ryjek".
Błagała ciotka:

CIOTKA:
Józiu mój złoty, myj się!

NARRATOR:
Lecz Józio nie miał ochoty.
Wyniósł się w końcu z ulicy Czystej
i zawiadomił rodziców listem,
że myć się nie ma zamiaru, trudno!
I poszedł mieszkać - dokąd? - na Brudną.

NARRATOR 3:
Józio, Józio, ty brudasie, kto wytrzyma z tobą w klasie?

NARRATOR 2:
Ale co to? Kto to taki? Chyba pilny uczeń jakiś!

NARRATOR:
Jurek Maruda do lekcji siada,
książki rozkłada i tak powiada.

MARUDA:
- Co tam zadane ? Słupki, czytanka...
Zrobię! A potem pójdę do Janka.
Aha, do Janka...Prawda, że Janek
dał mi w prezencie parę skakanek.
Były na oknie koło firanki...
Zaraz się wezmę do tej czytanki.
O, idzie Azor ! Tu, tu, Azorze!
Dlaczego biegasz w deszczu po dworze?
Gdzie on poleciał? Może do Janka?
Ojej, a lekcje? Słupki, czytanka?
Siadam do książek...O, brudne ręce...
Gdzie te skakanki? Chyba w łazience...
Co?! Już kolacja? To niesłychane!
A dzisiaj było dużo zadane.

NARRATOR 2:
Może ten Jurek Maruda
o lekcjach to miał pojęcie,
lecz to nauki, niestety
bardzo słabiutkie zacięcie.

NARRATOR 3:
A teraz wystąpi dama z wielkiej swej skromności znana.

NARRATOR:
Samochwała w kącie stała i wciąż tak opowiadała:

SAMOCHWALA:
Zdolna jestem niesłychanie,
najpiękniejsze mam ubranie,
moja buzia tryska zdrowiem,
jak coś powiem, to już powiem.
Jak odpowiem, to roztropnie,
w szkole mam najlepsze stopnie.
Śpiewam lepiej niż w operze,
świetnie jeżdżę na rowerze.
Znakomicie muchy łapię,
wiem, gdzie Wisła jest na mapie.
Jestem mądra, jestem zgrabna,
wiotka, słodka i powabna,
a w dodatku, daję słowo,
mam rodzinę wyjątkową.
Tato mój do pieca sięga,
moja mama - taka tęga,
moja siostra - taka mała,
a ja jestem - samochwała!

NARRATOR 2:
Z taką życie nie jest nudne...

NARRATOR 3:
Moim zdaniem bardzo trudne.
Ale jeśli cię to kręci,
porozmawiaj z nią po lekcjach,
ja do tego nie mam chęci.
Czy skorzystasz z mojej rady,
o to teraz nie chcę wnikać,
bo na scenie już się zjawił
ktoś, kto bardzo lubi pytać.

NARRATOR:
Na ulicy Trybunalskiej mieszka sobie Staś Pytalski,
co gdy tylko się obudzi, pytaniami dręczy ludzi.

PYTALSKI:
W którym miejscu zaczyna się kula?
Co na deser gotują dla króla?
Ile kroków jest stąd do Powiśla?
O czym myślałby stół, gdyby myślał?
Czy lenistwo na łokcie się mierzy?
Skąd wiadomo, że Jurek to Jerzy?
Kto powiedział, że kury są głupie?
Ile much może zmieścić się w zupie?
Na co łysym potrzebna łysina?
Kto indykom guziki zapina?
Skąd się biorą bruneci na świecie?
Ile ważą dwa kleksy w kajecie?
Czy się wierzy niemowie na słowo?
Czy jaskółka potrafi być krową?

NARRATOR:
Dziadek już od roku siedzi
i obmyśla odpowiedzi.
Babcia jakiś czas myślała,
ale wkrótce osiwiała.
Mama wpadła w stan nerwowy
i musiała zażyć bromu.
Tata poszedł po rozum do głowy
i kiedy powróci nie wiadomo.

NARRATOR 2:
I co powiesz na takiego Stanisława Ciekawskiego?

NARRATOR 3:
Ten kto pyta, to nie błądzi.

NARRATOR 2:
Daję głowę, że rodzinka tego chłopca tak nie sądzi.
Nawet trochę im współczuję.

NARRATOR 3:
O powagę apeluję!

NARRATOR 2:
Już poważną minę robię,
ty zaś lepiej popatrz sobie
na artystkę jakiej mało,
nudą tu nie będzie wiało.
Od niej sporo się dowiemy-
chcemy tego czy nie chcemy.

SKARŻYPYTA:
Piotruś nie był dzisiaj w szkole,
Antek zrobił dziurę w stole,
Wanda obrus poplamiła,
Zosia szyi nie umyła,
Jurek zgubił klucz, a Wacek
zjadł ze stołu cały placek.

NARRATOR:
Któż się ciebie o to pyta?

SKARŻYPYTA:
Nikt. Ja jestem skarżypyta.

NARRATOR 3:
Jeśli nawet taka moda, na skarżenie czasu szkoda.
Dłużej mówić nie mam chęci, bo ktoś się po scenie kręci.

NARRATOR:
Ponoć dotąd ziemski padół
nie znał jeszcze takich gaduł,
jak dziewczyny: Malwa H.
z Julią- obie z IIa.
Każda gada bardzo długo,
jedna z drugą i przez drugą.
Językami, tak jak w młynku
mielą wciąż bez odpoczynku.
Han Malwina rada gada,
koleżance opowiada:

GADUŁA 1:
Wczoraj Adam dostał pryszczy,
a Danusi nos się błyszczy.
Zaś Bożenka razem w Elą
pokłóciła się z Kornelą,
która suknię najpiękniejszą
i fryzurę najmodniejszą
na przyjęciu w maju miała-
słuchać tego byś nie chciała.
Jestem pewna, że we wtorek
lepszy będą mieć humorek.
Ale najważniejsza sprawa...
dzisiaj u mnie jest zabawa.
Przyjdź koniecznie, bo zapraszam,
będzie cała paczka nasza:
Seba, Piotrek, Kamil, Baśka,
Klaudia, Kuba, no i Aśka.
Spytasz mamę swą o zgodę?
Ja poprosić także mogę...

NARRATOR:
Na to Julka jej odpowie:

GADUŁA 2:
Mucha siedzi Ci na głowie.

GADUŁA 1:
Niech usiądzie osa nawet, ty zaś pomyśl o zabawie.

GADUŁA 2:
Obiecuję, że pomyślę,
teraz jednak liścik wyślę
do Miłosza z zapytaniem
czy podzieli się śniadaniem.
Bo widziałam przed lekcjami,
że objadał się chipsami.
Jak się zgodzi, to w niedzielę
zajmę miejsce mu w kościele-
w pierwszej ławce, z lewej strony,
żeby był zadowolony.
A uczyłaś się mnożenia,
dodawania i dzielenia?
Dzisiaj sprawdzian, a ja nie wiem ile jest 3 razy 7.

GADUŁA 1:
Jeśli problem masz z tym wielki,
dodaj razem trzy siódemki.
Ale lepiej się poczujesz,
gdy na blachę to wykujesz.

NARRATOR:
I tak ciągle dwie papużki
uprawiają pogaduszki.
Na boisku, na spacerze,
w sklepie, w klasie, na rowerze.
A gdy zasną, nawet we śnie
rozmawiają jednocześnie.
Dwie dziewczyny: Malwa H.
z Julią -obie z IIa.

NARRATOR 2:
Świat nie byłby taki słodki, gdyby nie te dwie klekotki.

NARRATOR 3:
Rozmarzyłeś się kompanie, może spocznij na tapczanie?

NARRATOR 2:
Skorzystałbym z twej zachęty, lecz ten mebel już zajęty.

NARRATOR:
Na tapczanie siedzi leń, nic nie robi cały dzień.

LEŃ:
O, wypraszam to sobie!
Jak to? Ja nic nie robię?
A kto siedzi na tapczanie?
A kto zjadł pierwsze śniadanie?
A kto dzisiaj pluł i łapał?
A kto się w głowę podrapał?
A kto dziś zgubił kalosze?
O - o! Proszę!

NARRATOR:
Na tapczanie siedzi leń, nic nie robi cały dzień.

LEŃ:
Przepraszam! A tranu nie piłem?
A uszu dzisiaj nie myłem?
A nie urwałem guzika?
A nie pokazałem języka?
A nie chodziłem się strzyc?
To wszystko nazywa się nic?

NARRATOR:
Na tapczanie siedzi leń,
nic nie robi cały dzień.
Nie poszedł do szkoły, bo mu się nie chciało.
Nie odrobił lekcji, bo czasu miał za mało.
Nie zasznurował trzewików, bo nie miał ochoty.
Nie powiedział "dzień dobry", bo z tym za dużo roboty.
Nie napoił Azorka, bo za daleko jest woda.
Nie nakarmił kanarka, bo czasu mu było szkoda.
Miał zjeść kolację - tylko ustami mlasnął,
Miał położyć się - nie zdążył - zasnął.
Śniło mu się, że nad czymś ogromnie się trudził.
Tak zmęczył się tym snem, że się obudził.

NARRATOR 3:
Taka o nas prawda cała-
gdy słuchamy złych podszeptów
budzi się w nas Samochwała,
Kłamczuch, Brudas, Skarżypyta,
Leń, Maruda, Staś co pyta.
A! I jeszcze dwie plotkary.
Teraz komplet mamy cały.

NARRATOR 2:
Choć wesołe miny mają,
dobrych wzorców nam nie dają.
Ale może coś się zmieni,
gdy rad kilku wysłuchają.

DZIECKO 1:
Brudasku, Brudasku, potrzebna ci wanna,
bo cię nie zechce żadna ładna panna.

DZIECKO 2:
Marudo, weź się wreszcie do roboty,
a szybko znikną twoje kłopoty.

DZIECKO 3:
Nawet mała brzęcząca mucha
nie zechce usiąść koło kłamczucha.

DZIECKO 4:
Lenić się przez cały dzień nie jest zdrowo wcale,
gdy zabierzesz się do pracy, to poczujesz się wspaniale.

DZIECKO 5:
Skarżypyto, poskarż czasami i sam na siebie,
to inni bardziej polubią ciebie.

DZIECKO 6:
Lepiej nie oszukuj cioci swej kochanej,
bo na długo będzie to zapamiętane.


DZIECKO 7:
Koleżanek ci ubędzie,
gdy się chwalić będziesz wszędzie.

DZIECKO 8:
Ten kto pyta, mądry bywa.
Lecz pamiętaj także o tym,
byś swoimi pytaniami nie wprawiał innych w kłopoty.

DZIECKO 9:
I na koniec coś dla gaduł.
Pamiętajcie zawsze o tym,
że mowa jest srebrem, a milczenie złotem.

KŁAMCZUCHA:
Każdy z nas to, co usłyszał
dobrze dziś w pamięci schowa,
lecz i od nas na sam koniec
dla was wszystkich takie słowa:

LEŃ:
Nikt z nas nie jest doskonały,

SAMOCHWAŁA:
każdy swoje wady ma.

PYTALSKI:
Lecz ten lepszy jest, szczęśliwszy,

WSZYSCY:
kto je wszystkie dobrze zna!

NARRATOR 2:
O dziecięcych złych nawykach
więcej dzisiaj nie powiemy,
lecz serdecznie i gorąco
wam dorośli dziękujemy.

NARRATOR 3:
Za to, że tak bardzo często
psoty, figle wybaczacie
i na nasze złe maniery
oko swoje przymykacie.

Piosenka „BYĆ DZIECKIEM”

Jak trudno jest być dzieckiem,
z własnego wiem przykładu.
Pić muszę litry mleka
i zjadać tony warzyw.
Więc kiedy tylko mogę,
to marzę właśnie o tym,
by pić niezdrową colę
i jeść niezdrowy torcik.
REF: Być dzieckiem to niełatwa sprawa,
tego nie wolno, a tak trzeba.
Wszyscy dokoła pouczają,
żadnej wolności dziecko nie ma.
Być dzieckiem to niełatwa sprawa,
świat dla dorosłych jest stworzony.
Trzeba dorastać bardzo szybko,
żeby korzystać ze swobody.

Jak trudno jest być dzieckiem,
z własnego wiem przykładu.
Spać muszę kłaść się wcześniej
i nie ma rady na to.
Nie dla mnie błyszczą gwiazdy,
nie dla mnie księżyc świeci.
Ja muszę spać tak długo,
jak wszystkie grzeczne dzieci.

REF: Być dzieckiem to wspaniała sprawa,
dziecku wypada bardzo wiele.
Może się bawić, tańczyć psocić,
w tygodniu same mieć niedziele.
Być dzieckiem to wspaniała sprawa,
nie spieszmy się do dorosłości.
Cieszmy się wszystkim, bo na pewno
jest moc powodów do radości.

NARRATOR 3:
My jesteśmy dzieci jak dzieci,
czasem złośliwe, czasem czupurne,
ale chcemy by księżyc święcił,
a dni nie były pochmurne.

NARRATOR 1:
My chcemy, by nasze mamy
wciąż uśmiechały się do nas,
by nasi dobrzy ojcowie
brali nas czule w ramiona.

NARRATOR 2:
My chcemy, by nasze pomysły
i zwariowane marzenia
stały się kiedyś realne,
to znaczy... że do spełnienia.

A marzeń mamy tysiące,
pomysłów pełne kieszenie-
są one często lekarstwem
na to i owo zmartwienie.

NARRATOR 3:
A co siedzi w naszych głowach,
ujmiemy rzecz w kilku słowach.

DZIECKO 1:
Codziennie dumamy o tym,
po co się w szkole męczymy,
gdy można stworzyć roboty,
czyli- myślące maszyny.

DZIECKO 2:
Dziś wynalazki różne są w modzie,
więc moglibyśmy co dzień
zaproponować z powodzeniem
jakieś dla klasy ulepszenie.

DZIECKO 3:
Na przykład: siedzieć w ławce takiej,
która by mogła być hamakiem.
Gdyby na lekcji nudno było,
hamak by huśtał się aż miło.

DZIECKO 4:
Długopis z bardzo mądrą główką,
wyjąć z kieszeni przed klasówką.
Chmurki oglądałbyś na niebie,
a on sam pisałby za ciebie.

DZIECKO 5:
Wynaleźć zręczną gumkę- myszkę,
co by ścierała błędy wszystkie.
Taka życzliwa gumka miła
omyłek by nie przepuściła.

DZIECKO 6:
Piórnik z okrągłym mieć otworem,
co by też był telewizorem.
Skrywszy się za kolegów głowy
mógłbyś oglądać mecz sportowy.

DZIECKO 7:
Aparat mieć taki, co z ubocza
dyskretnie rzucałby przezrocza.
Zamiast w popłochu szukać w głowie,
już na tablicy miałbyś odpowiedź.

DZIECKO 8:
Trafić na panią albo pana,
co by cukierki jadł, od rana.
Zawsze by tyle ich miał w zapasie,
żeby obdzielił nas wszystkich w klasie.

DZIECKO 9:
Kalendarz trzeba by wprowadzić,
co z niedzielami miałby składzik.
Gdyby rozłożyć je dzień po dniu
siedem niedziel byłoby w tygodniu.

DZIECKO 10:
No i tak dalej, i tak dalej...
wszyscy by przecież skorzystali.
Ale jak to zrealizować?
Myślcie! Nie moja już w tym głowa.

NARRATOR 1:
I na tym dziś zakończymy,
a was dorośli i dzieci
o gromkie brawa prosimy.

NARRATOR 3:
Nim się jednak pożegnamy
jeszcze pięknie zaśpiewamy.

PIOSENKA „DZIECI NA ŁĄKACH ŚWIATA”

Ref:
Dla wszystkich dzieci słońce świeci.
Jak kolorowe kwiaty rosną wszystkie dzieci.
Na łąkach świata rosną dziś,
by dużym być i mądrym być
by dużym być i mądrym być.

1. Gdyby tak różdżkę mieć, co spełnia dobre sny,
to by się śmiały wciąż te dzieci tak jak ty.
Dla wszystkich byłby miód
i czekolady w bród
i tresowany słoń
i na biegunach koń.

2. Gdyby tak różdżkę mieć, to jeszcze różdżką tą
ktoś wyczarowałby tym dzieciom piękny dom.
A w domu mamę i
siostrzyczki chociaż trzy.
Musi być tata, brat
i wielkie drzwi na świat.


scenariusz opracowała: Joanna Rogala

O nas | Reklama | Kontakt
Redakcja serwisu nie ponosi odpowiedzialności za treść publikacji, ogłoszeń oraz reklam.
Copyright © 2002-2024 Edux.pl
| Polityka prywatności | Wszystkie prawa zastrzeżone.
Prawa autorskie do publikacji posiadają autorzy tekstów.