Wrzesień to najbardziej pesymistycznie nastrajający miesiąc dla nauczycieli i uczniów, którzy kończą labę i z nieukrywanym niezadowoleniem wracają do szkół na 10 długich miesięcy. Zarówno jedni, jak i drudzy zaczynają ciężką pracę wzajemnie na siebie narzekając. W rozpoczynającym się właśnie roku szkolnym powody do niezadowolenia będą mieć za pewne nauczyciele nauczania zintegrowanego, przejmujący opiekę nad klasami pierwszymi, a także rodzice „pierwszaków”. Wszystko za sprawą ostatniej reformy systemu oświaty, której założeniem jest między innymi to, że dzieci będą zaczynać naukę w szkole rok wcześniej niż do tej pory, czyli w wieku sześciu lat. Na pierwszy rzut oka pomysł Ministerstwa Edukacji Narodowej wydaję się być dobry, chociażby, dlatego, że podobny system nauczania obowiązuje w wielu krajach Unii Europejskiej już od lat. Zatem ujednolicenie systemów edukacji w krajach członkowskich jest krokiem w dobrą stronę. Jednak w polskim szkolnictwie szlachetne idee zawarte w ustawie rozmijają się z rzeczywistością.
Na potrzeby pracy licencjackiej, kończącej studia socjologiczne na Uniwersytecie Łódzkim przeprowadzono badania na grupie 20 nauczycieli nauczania zintegrowanego z łódzkich szkół, których celem było sprawdzenie ich opinii na temat zmian w systemie oświaty, dotyczących:
* obniżenia wieku szkolnego
* okresu przejściowego
* upowszechnienia edukacji przedszkolnej
* zmiany podstawy programowej
* przygotowania szkół do nowych założeń reformy pod względem organizacyjnym i infrastrukturalnym
* przygotowania sześciolatków do rozpoczęcia nauki w szkole pod względem intelektualnym oraz emocjonalnym
Najbardziej radykalną i kontrowersyjną zmianą, jaką przewiduje ustawa, a zarazem przyczyną wprowadzania dalszych innowacji, jest nałożenie obowiązku szkolnego na dzieci w wieku sześciu lat. Opinie nauczycieli dotyczące tej kwestii, są bardzo podzielone (10 respondentek uznało to za pozytywną zmianę, 5 za negatywną, 5 niezdecydowanych), gdyż idea ta przynosi zarówno wiele korzyści dla objętych nią grup społecznych, jak i wiele negatywnych skutków dla reszty otoczenia. Chęć edukowania najmłodszych jest niewątpliwie zmianą pozytywną, jednak niepokój budzi przede wszystkim zbyt niski poziom rozwoju emocjonalnego dzieci w tym wieku, utrudniający, a czasem nawet uniemożliwiający im odnalezienie się i prawidłowe funkcjonowanie w środowisku szkolnym, co podkreślają badani nauczyciele.
Myślę, że nie, dlatego, że jest to jednak rok, rok w takim ogólnym rozwoju dziecka i myślę, że lepiej by było dla dzieci jakby szły od siódmego roku życia. Tym bardziej, że teraz mam najlepszy tego dowód, ponieważ mam w grupie zerowej dwie osoby pięcio, sześcio, siedmiolatki i widzę znaczne różnice, no w ogólnym rozwoju, czy nawet takim samoobsługowym dzieci sześcio, siedmioletnich. (Respondentka nr 3, wychowawczyni klasy 0)
Przyszłościowo tak. Ale w tym momencie według mnie to jest jeszcze, to jest takie rzucenie się na bardzo głęboką wodę bez koła ratunkowego, bez żadnego zaplecza. Nie jesteśmy przygotowani do tego, żeby objąć dzieci sześcioletnie nauką szkolną. (Respondentka nr 6, wychowawczyni klasy III)
Piętą achillesową projektu jest wprowadzenie tzw. okresu przejściowego w latach 2009 – 2012. Umożliwia on rodzicom uczniów podjęcie decyzji o momencie rozpoczęcia nauki szkolnej dziecka. Okres przejściowy wywołuje mieszane uczucia, zarówno wśród zainteresowanych rodziców, jak i nauczycieli, ponieważ nie ułatwia, tak jak było to planowane, pełnego wdrożenia zmian do systemu, wręcz przeciwnie – utrudnia je, powodując większą dezorganizację. W jednej klasie bowiem, mogą znaleźć się uczniowie w różnym wieku. Oprócz dzieci siedmioletnich, które muszą rozpocząć wypełnianie obowiązku szkolnego, w pierwszych klasach mogą się znaleźć także dzieci sześcioletnie, których rodzice podejmą taką decyzję oraz ewentualnie dzieci ośmioletnie, z różnych przyczyn odroczone od wypełniania obowiązku szkolnego, lub powtarzające naukę w tej samej klasie, ze względu na nieosiągnięcie wystarczających wyników w nauce w roku poprzednim, pozwalających uzyskać promocję do następnej klasy. Zróżnicowanie wiekowe uczniów w jednej klasie skutkuje nie tylko trudnościami dzieci w odnalezieniu się w grupie rówieśniczej oraz nowym otoczeniu, ale także trudnościami związanymi z prowadzeniem lekcji i dostosowaniem formy zajęć do możliwości poszczególnych jednostek. Okres przejściowy przyczynia się także do rozwoju szokującego zjawiska, jakim jest „pozbycie” się kłopotu związanego z zapewnieniem dziecku opieki podczas normalnego dnia pracy. Zdarza się, że jest to jedyna motywacja rodzica do posłania dziecka do szkoły. Poza tym koszty, jakie muszą ponieść rodzice wyprawiając dziecko do szkoły, są dużo niższe niż wszelkie obowiązkowe opłaty w przedszkolu. Często kwestie finansowe są świadomie przedkładane nad dobro dziecka, na co wskazywali badani nauczyciele.
Według mnie powinno to być regulowane. Ewentualnie dziecko, jeżeli rodzice zdecydują się na coś takiego powinno być badane przez psychologa, czy osiągnęło dojrzałość szkolną. A nie na zasadzie chce dziecka się pozbyć z domu to idzie do szkoły. Bo część rodziców tak podchodzi do sprawy. Przedszkole jest drogie to niech dziecko idzie do szkoły, to nie kosztuje, bo tylko książki trzeba kupić. (Respondentka nr 6, wychowawczyni klasy III)
Rodzice coraz bardziej się przekonują do tego, że mogą puścić, też i ze względów ekonomicznych, bo trzeba płacić za przedszkole, bo takie głosy są również rodziców, że skoro mam płacić za przedszkole kilkaset złotych miesięcznie to przychodzą do szkoły niech sobie dziecko biega i problem finansowy już nie istnieje tak? Bo takie głosy również do mnie dotarły rodziców także. (Respondentka nr 1, wychowawczyni klasy III)
Śmiem twierdzić, że niektórzy rodzice po prostu ze względów finansowych swoje dziecko wysyłają, w tym okresie przejściowym, niezależnie od tego czy ono sobie poradzi czy nie. (Respondentka nr 11, wychowawczyni klasy III)
Edukacja przedszkolna, czyli kolejny obszar objęty reformą, odgrywa niezwykle ważną rolę w rozwoju emocjonalnym i intelektualnym dziecka oraz przygotowaniu go do rozpoczęcia nauki w szkole. Właśnie w przedszkolu dziecko zostaje pierwszy raz „oderwane” od rodziców i pozbawione ich opieki musi rozwiązywać problemy codziennego życia. Uczy się funkcjonowania w grupach rówieśniczych, radzenia sobie z problemami, z którymi nigdy wcześniej się nie spotkało. Szkoła, jako instytucja masowa wymaga posiadania wysokiego poziomu umiejętności komunikowania się, współdziałania z otoczeniem, co zapobiega ewentualnym problemom i sytuacjom kryzysowym, których rozwiązywanie nie jest zadaniem łatwym. Uczęszczanie dzieci do przedszkola przynosi wiele korzyści dla ich rozwoju na początkowym etapie życia i wydaje się być nieocenionym elementem dla prawidłowego przebiegu socjalizacji „malucha”, co znajduje potwierdzenie w opiniach przebadanych nauczycieli. Wiele wątpliwości budzi jednak organizacja edukacji przedszkolnej w Polsce.
Po pierwsze, powszechnie wiadomo, iż w kraju nie ma wystarczającej liczby przedszkoli, aby umożliwić uczęszczanie do tego typu placówek wszystkim dzieciom. Aby móc posłać dziecko do przedszkola rodzic musi „zaklepać” mu miejsce kilka lat wcześniej. Nawet przedszkola prywatne, w których czesne jest stosunkowo wysokie, cieszą się dużym zainteresowaniem. Po drugie, opłaty, które rodzic musi ponieść za uczęszczanie dziecka do przedszkola publicznego często przekraczają jego możliwości finansowe, co skutkuje albo przymusowym pójściem dziecka do szkoły, a na wcześniejszym etapie rozwoju rezygnacją z jakiejkolwiek formy edukacji.
Jednym z najbardziej kontrowersyjnych następstw nałożenia obowiązku szkolnego na sześciolatki jest zmiana podstawy programowej, czego skutkiem jest zmiana wymagań wobec uczniów. Podręczniki pisane według nowej podstawy programowej powodują obniżenie wymagań w stosunku do uczniów. Podkreśla to większość (13) badanej przeze mnie grupy nauczycieli.
Dla mnie to wszystko jest troszeczkę śmieszne, (...)wymagania są stosunkowo niskie.
Na przykład moje dzieci mówią „proszę pani, co to są za książki, w zerówce było trudniej”. (Respondentka nr 4, wychowawczyni klasy I)
Jest ogromna zmiana. Zwolnienie tempa. Boję się o dzieci mądre, zdolne i bystre. Będą się nudzić bardzo, a jednocześnie przyjdą dzieci takie, które są zupełnie nieprzygotowane, nieprzystosowane do tego i nie poradzą sobie nawet z tym. (Respondentka nr 6, wychowawczyni klasy III)
No po prostu uwstecznia nasze dzieci. (...) zmiana podstawy programowej sprawia, że będziemy po prostu no głupsze społeczeństwo? Wcześniej puścimy do pracy, bo przecież jak się skróci tak naprawdę etap nauki, bo to że dzieci idą wcześniej do szkoły nie znaczy, że one jednak dłużej o rok w tej szkole będą. Wcześniej przyjdą, z niej wyjdą, pójdą do pracy i wcześniej będą płynęły podatki na dalszą część społeczeństwa. (Respondentka nr 7, wychowawczyni klasy III)
Zmiany w podstawie programowej wprowadzają wiele nieścisłości, w zakresie treści przedmiotowych podręczników dla poszczególnych klas. Zarówno wydawcy podręczników szkolnych, jak i dydaktycy układają wymagania wobec dzieci „na wyczucie”, nie wiedząc jak dostosować je do zróżnicowanych wiekowo uczniów. Po ponad półrocznym okresie pracy ujawniły się liczne błędy i niedociągnięcia nowej podstawy programowej, a także powstałych na jej bazie szczegółowych programów nauczania.
Przygotowanie szkół pod względem organizacyjnym i infrastrukturalnym do potrzeb dzieci w młodszym wieku wydaje się być jednym z najtrudniejszych do rozwiązania problemów, ponieważ wymaga znacznych nakładów finansowych. Wiele szkół w Łodzi to budynki stare, kilkudziesięcioletnie, budowane według innych wymogów, niż te obowiązujące obecnie. Infrastruktura wewnętrzna budynków, z racji ich starości, odbiega od preferowanych obecnie standardów, jednak całościowa modernizacja w większości przypadków nie jest możliwa ze względu na zbyt duże koszty inwestycji, czy brak przestrzeni do zagospodarowania.
Nie ma gdzie, po pierwsze tego urządzić, nie ma kącików tematycznych, nie ma tego miejsca rekreacyjnego, bo tak naprawdę szkoły pękają w szwach i byłoby to fajne gdyby szkoła była budowana z taką już wizją, że każda klasa, czy tam pierwsza klasa, ta sala rekreacyjna, więcej sal gimnastycznych, bo po prostu nie mamy gdzie tego zrobić. Samo wyposażenie sal lekcyjnych. Nie mam szafek, nie mam szuflad dla każdego dziecka, nie mam odpowiednich ławek. To wszystko będzie po prostu ogromny problem. (Respondentka nr 19, wychowawczyni klasy III)
Wielu nauczycieli (13) wyraziło obawy, co do tego, czy dzieci sześcioletnie są przygotowane pod względem emocjonalnym do rozpoczęcia nauki w szkole. Obawy nauczycieli związane z tym faktem wydają się być uzasadnione, gdyż jak wiadomo w tym momencie życia dziecka, rok w rozwoju stanowi bardzo dużą różnicę. Kilkoro dzieci sześcioletnich, które w tym roku trafiły do klas pierwszych prowadzonych przez badanych nauczycieli potwierdziły swoim zachowaniem różnice rozwojowe, których się spodziewano. Ponadto, trzeba zauważyć, że dzieci, dorastające w obecnych czasach są nastawione na oddziaływanie wielu bodźców zewnętrznych, które niekoniecznie oddziałują pozytywnie na proces wychowawczy. W związku z tym wiele osób w wieku przedszkolno – szkolnym przejawia liczne problemy wychowawcze, z którymi ich rodzice nie zawsze potrafią sobie poradzić. Odbija się to negatywnie na funkcjonowaniu dziecka w społeczności szkolnej, ponieważ nauczyciele coraz częściej (9) narzekają na zmniejszenie poziomu zdyscyplinowania dzieci oraz brak posłuszeństwa. Do najczęstszych problemów należą: nadpobudliwość ruchowa, brak karności, a także rozchwianie emocjonalnie.
Dużo w tej chwili dzieci nadpobudliwych ruchowo. Obecnie w klasie trzeciej mam na przykład troje dzieci z już prawie stwierdzonym ADHD, bardzo dużo dzieci agresywnych, ta agresja w dzieciach tkwi. Obawiam się, że jednak w przedszkolu łatwiej byłoby z tymi dziećmi nad tym problemem popracować, jeszcze ten rok, niż tutaj w szkole. (Respondentka nr 5, wychowawczyni klasy III)
Zupełnie inaczej rysuje się obraz sześciolatka pod względem rozwoju intelektualnego. Na podstawie opinii nauczycieli można stwierdzić, iż sześciolatki wykazują się tym samym poziomem wiedzy i zakresem umiejętności, co siedmiolatki. Tym bardziej bezsensowne
w tym wypadku jest obniżenie wymagań programowych w stosunku dzieci.
System oświaty w Polsce wciąż próbuje sprostać wysokim wymogom stawianym przez Unię Europejską, z lepszym lub gorszym skutkiem. Obniżenie wieku szkolnego
z siedmiu do sześciu lat zostanie w pełni wprowadzone już w 2012 roku. Pojawiają się jednak nowe problemy. Pokolenie młodych Polaków to pokolenie nierównych szans i zagrożenia marginalizacją. System edukacji, zatem, musi być dostosowany do zmieniających się warunków życia, potrzeb oraz mentalności naszego społeczeństwa. Czy zreformowany system oświaty będzie spełniał te wymagania? Czas pokaże.